We still are made of greed | 13
Nad kolejnymi dniami kontrolę przejęła rutyna; treningi z Hoseokiem, czytanie książek z wampirzej biblioteki oraz zacieśnianie przyjaźni z Jiminem i Nayą. Polubił tę dwójkę, jak i Yoongiego, który jednak rzadko spędzał czas w szerszym gronie. Zwykle spędzał całe dnie poza rezydencją, lub też z Jiminem.
Z początku Taehyung myślał, że wampir jest nieśmiały, lub ma jakieś problemy z zawieraniem znajomości, ale szybko odkrył, że był po prostu typem samotnika. Mimo to, udało im się porozmawiać kilkukrotnie, prócz ich konwersacji na temat popularnych serwisów społecznościowych i Tae śmiało mógł stwierdzić, że Min Yoongi był interesującą osobą.
Właśnie tak wyglądało dla człowieka kolejne sześć dni. Nocami zaś wypłakiwał hektolitry łez, ni to ze złości, ni to ze smutku. Nie wiedział czy to, co wytworzyło się w jego głowie i sercu miał nazwać zakochaniem, zauroczeniem, czy Bóg wie czym jeszcze. Nigdy nikogo nie kochał w ten sposób. Wszytko było mu obce i trochę go przerażało.
Przez ten czas Jungkook się do niego nie odzywał i unikał go jak tylko mógł. Często znikał na całe dnie, wracając do domu późnym wieczorem.
Zawsze w tym samym stanie. Podpity, ale nie pijany, z potarganą koszulą i kilkoma śladami szminki czy też malinkami wystającymi zza kołnierzyka. Gdy Taehyung widział go takiego, w jego głowie błąkała się szalona myśl, że to on chciałby być ich autorem.
Był zazdrosny o wampira, ot co! Czuł się zdradzony, choć nie miał do tego prawa, prawda? Przecież nic ich nie łączyło.
- Jedz, Tae.
Jimin postukał łyżką o miskę, chcąc przykuć uwagę młodszego.
- Nie jestem głodny - burknął blondyn. Mimo wszystko chwycił łyżkę, zaczynając mieszać w mleku bez laktozy, aż utworzył się mały wirek, w którym pływały kolorowe płatki.
- Musisz jeść - odezwał się nagle do tej pory milczący Yoongi. Odłożył na bok wydanie seulskiego tygodnika i spojrzał na człowieka karcąco. - Jeśli nie będziesz, to może się źle odbić na twoim zdrowiu. Poza tym, Jeon się o ciebie martwi i jeśli nie będziesz jadł, to złoi nam skórę. A uwierz, wolałbym-
- Oh, od kiedy to wielki, cudowny wampir się mną przejmuje? - zakpił Tae. - Dobry żart. - Rzucił sztuciec do miski, rozbryzgując mleko naokoło, po czym wstał i odszedł gniewnym krokiem w kierunku sali treningowej.
Musiał się wyładować.
...
Taehyung po raz kolejny uderzył w worek, a chwilę później rozpłakał się i osuwając się po ścianie, klapnął boleśnie na podłogę. Ukrył twarz w obolałych dłoniach, a jego ciało zatrzęsło się spazmatycznie od kolejnej fali płaczu.
- Co się stało?
Blondyn podniósł głowę, usłyszawszy znajomy głos i ujrzał Nayę opartą o drabinki. Patrzyła na niego zmartwionym wzrokiem, a Taehyung poczuł nagłe zawstydzenie, że ktokolwiek był świadkiem jego załamania.
- Nic - burknął, co zabrzmiało bardziej nieprzyjemnie niż zamierzał. Otarł łzy przydługą koszulką i podniósł się, z trudem, bo nogi bolały go od katowania worka do ćwiczeń. - W porządku, naprawdę - skłamał.
Ale Naya nie dała się nabrać, bo kto nabrałby się na tak żałosne kłamstwo?
Podeszła powoli bliżej, po prostu przytulając się do Taehyunga, chcąc przekazać mu choć minimalne wsparcie. Dziwne, ale w owej chwili jej skóra była przyjemnie ciepła.
- Chyba się zakochałem.
Uścisk był krótki, a zaraz potem usiedli na podłodze. Dziewczyna zaproponowała rozmowę, a starszy zgodził się, mimo, iż nieco niechętnie. Wiedział jednak, że rozmowa z osobą inteligentną, potrafiącą słuchać i wrażliwą, czyli taką jaką była wampirzyca, może mu pomóc.
- Albo zauroczyłem - dodał Tae, po czym westchnął ciężko. - Sam nie wiem. Nigdy nie czułem czegoś takiego, nie wiem nawet, czy... Cholera, nie wiem. Po prostu nie wiem!
Z trudem powstrzymał się, by zawyć żałośnie. Podciągnął nogi do klatki piersiowej i oparł na nich brodę, zerkając w stronę wampirzycy.
- Wiesz... Może się na tym nie znam... - zaczęła Naya. - Ale jestem dobrą obserwatorką. Wiem prawie o wszystkim, co dzieje się w domu. I uważam, że reakcja Jungkooka jest mocno przesadzona.
- Skąd wiesz, że chodzi o niego? - spytał nagle Tae.
Dziewczyna uśmiechnęła się, pukając palcem wskazującym w swój nos.
- Czuję - odparła. - Silne uczucia, no wiesz, takie jak przerażenie, czy miłość, można poznać po feromonach. Nasilają się. A gdy wy jesteście w jednym pokoju... Prawdziwie wybuchowa mieszanka jagód i wiosennego deszczu. Nie tak mocna jak w przypadku yoonminka, ale ci dwaj to najbardziej realny ship na świecie, nikt ich nie przebije. Czasem tak smrodzą feromonami, że-
- Czekaj, czekaj - przerwał jej Tae. - Jak to "wiosennego deszczu"?
- No. Jungkook tak pachnie, całkiem miło. I można wyczuć, że na ciebie leci. Nie tak bardzo jak ty na niego, ale-
- Nie - zaprzeczył nagle blondyn, kręcąc gwałtownie głową, a jego włosy zawirowały. - Mylisz się. On... On ma kogoś.
Wypowiedzenie tych słów ugodziło boleśnie taehyungowe serce.
Zwinął się w kulkę, czołem opierając o kolana, a jego włosy rozsypały się wokół twarzy, odgradzając go od świata. Chciał znów się rozpłakać, ale chyba wyczerpał już swój dzienny limit. Po prostu westchnął ciężko, przymykając powieki.
- Przykro mi. - Usłyszał a chwilę później poczuł jak Naya go obejmuje.
Tym razem jej skóra była zimna.
Równie zimna, co spojrzenie jakim na co dzień obdarzał go Jeon.
...
- Tak, Jungkook bywa wkurzający - sarknął Hoseok, z łatwością robiąc unik. - Ale nie myśl o nim choć przez chwilę i skup się, do cholery!
Nieudany cios i ciągłe uwagi wampira jedynie podsyciły złość, która buzowała w Taehyungu. Zacisnął szczękę, zmarszczył brwi i po raz kolejny wymierzył cios w twarz krwiopijcy. Jednak po raz kolejny Jung zrobił unik, i zanim Tae zdążył choćby mrugnąć, twarda niczym ze stali pięść spotkała się z jego brzuchem.
Zgiął się w pół i z jękiem na ustach opadł na podłogę. Dłonie przycisnął do bolącego miejsca, a zęby zacisnął na dolnej wardze, by powstrzymać falę cierpiętniczych jęków.
- Szczerze mówiąc, nie było najgorzej. Może przeżyjesz chociaż pięć minut, zanim ktoś przerobi cię na mielonkę - odezwał się Hoseok, a Tae nawet na niego nie spojrzał. - Radziłeś sobie całkiem nieźle, dopóki nie zaczęła się rozmowa o Jungkooku. Chyba jest twoją piętą achillesową.
W tonie wampira, prócz typowej dla niego zgryźliwości, pojawiła się również cienka nuta zazdrości, której to jednak nie udało się blondynowi wyłapać. Był zbyt zajęty chwiejnym podnoszeniem się na nogi i próbą skontrolowania fikającego żołądka.
- Bolało - wydyszał w końcu Kim, gdy już stał o własnych siłach, mimo wszystko podpierając się o drabinki.
Hoseok prychnął, uśmiechając się sardonicznie.
- Koniec na dzisiaj - oznajmił, po czym odwrócił się, wolnym krokiem kierując się w stronę drzwi. Taehyung zaś odprowadzał go wzrokiem, aż ten zatrzymał się z ręką na klamce. - Nie wiem, czy to efekt ćwiczeń, ale leci ci krew z nosa - oznajmił Hoseok, nawet się nie odwracając. Ze swoimi zmysłami potrafił wyczuć ten płyn ustrojowy nawet z dalekiej odległości i zlokalizować umiejscowienie rany.
Taehyung delikatnie przyłożył palce tuż pod nosem i rzeczywiście, na skórze dostrzegł intensywną czerwień. Zdarzały mu się epizody z silnymi migrenami, czy krwawieniem z nosa, ilekroć jego organizm doznał ogromnego wysiłku, lub też umysł przeciążony był wyczerpującymi rozmyślaniami. A teraz nie dość, że Hoseok męczył go treningami, to jeszcze Jungkook zajmował zbyt dużo miejsca w jego głowie.
- Idziesz? - Jung ponownie pojawił się w progu. - Jungkook cię woła.
Kim poczuł ścisk w żołądku na dźwięk tego imienia. Z ręką przystawioną do nosa ruszył w stronę wampira. Ten bez słowa odeskortował go aż do gabinetu przywódcy.
- Do cholery, Jung, przecież coś ci mówiłem o nie krzywdzeniu go! - zawołał Jeon, gdy dostrzegł jak krew spływa po palcach Taehyunga.
Hoseok jedynie wzruszył ramionami, nawet nie wyjaśniając, że nie była to jego wina, i szybko się ulotnił. Jungkook tymczasem zaczął przeszukiwać wzrokiem pomieszczenie, aż znalazł kawałek materiału, podając go człowiekowi.
Ich palce się zetknęły. Serce Tae zrobiło głośne "bum", a krew odznaczała się już nie tylko na palcach, nosie i białej chuście, ale również tuż pod nieskazitelną skórą na policzkach.
Jungkook odsunął się i odwrócił, opierając dłońmi o biurko. Przymknął oczy. Nie chciał dać po sobie poznać, że przebijający się przez smród potu, słodki zapach jagód w jakikolwiek sposób na niego zadziałał. Bo nie tylko spora ilość ludzkiej krwi (której to od dawna nie spożywał), ale i te cholerne feromony, które czuł w momencie zetknięcia się ich palców, zamąciły w jego głowie.
- O czym chciałeś porozmawiać? - spytał cicho Tae. Krwawienie już ustało, a on sam ściskał nerwowo materiał.
- Musisz się spakować - oznajmił wampir, obracając się do blondyna. - Jutro rano jedziemy do Gwangju.
...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro