Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

There's nothing we can hide | 11

rozdział dla grzecznych dzieci only

lepiej miejcie czyste sumienie *lenny*

...

Gdy Taehyung się obudził, zegarek w komórce obwieścił godzinę piątą trzydzieści rano. W normalnej sytuacji klapnąłby z powrotem na pościel, powracając do sennej krainy, ale przecież sytuacja, w której się znajdował nie była normalna. Z pewnością nie zasnąłby ponownie, słysząc jak wampiry krzątają się po rezydencji, hałasując.

Poza tym, Kim nie był do końca pewien, czy miał ochotę kontynuować swój sen. Bo jak z jednej strony cholernie mu się podobało to, co w wyobraźni robił z nim pewien krwiopijca, tak z drugiej, był wkurzony na swój umysł za podsuwanie mu takich obrazów.

Na korytarzu nikogo nie było, więc Taehyung przemknął do łazienki, zabierając ze sobą ubrania, które przywiozły mu wampiry. Wychodząc z pokoju, odnotował jeszcze brak swojego pupila, ale nie martwił się, będąc niemal stuprocentowo pewnym, że kociak spędza czas razem z Jiminem.

Spodziewał się prostej, skromnie urządzonej łazienki. Został zaś przywitany przepychem, którego na próżno szukać było w pokoju Jimina, lecz był czymś normalnym w gabinecie Jungkooka.

Zrezygnował z wielkiej, wykafelkowanej i wbudowanej w podłogę wanny na rzecz prysznica. Prawie kwadrans spędził pod natryskiem, starając się poukładać chaotycznie krążące w jego głowie myśli, ale tak naprawdę dołożył jedynie nowych pytań do tych, które powstały przez noc.

- Kawy? - Było to pierwsze pytanie, jakie Taehyung usłyszał po zejściu na dół i udaniu się do kuchni.

- Tak, chętnie. - Uśmiechnął się do Yoongiego. - Czarną.

Wampir jedynie skinął głową, podchodząc do ekspresu. Wyglądał na zmęczonego, czemu człowiek się z resztą nie dziwił. Wszedł do salonu, a w oczy od razu rzuciła mu się ruda czupryna Jimina, który na jego widok rozpromienił się, wstał i w ułamku sekundy znalazł się tuż obok.

Tae cofnął się dwa kroki, nieprzygotowany na tak szybki ruch ze strony starszego.

- Przepraszam - rzekł pospiesznie wampir. - Wszystko w porządku?

- Tak, tak, tylko... Przed chwilą byłeś tam. - Taehyung wskazał na fotel. - A teraz jesteś tu...

- Uroki bycia wampirem - zaśmiał się rudzielec. - Jak ci się spało?

- Całkiem znośnie - odparł Tae. Rozejrzał się po salonie, dostrzegając jak dwójka nieznanych mu jeszcze wampirów rozmawia ze sobą cicho, a Jae śpi na oparciu kanapy, machając wolno ogonem. - Chociaż... W nocy było trochę-

- O Jezu! - przerwał mu Jimin, czerwieniąc się nagle. - B-Byliśmy za głośno?

- Troszeczkę.

- Przepraszam, naprawdę! Mówiłem Hyungowi, żeby...

- Obgadujecie mnie? - Znikąd pojawił się Yoongi, obejmując Jimina od tyłu, a rękę z ciepłym kubkiem, wyciągając w kierunku Taehyunga.

- Yoongi! - zawołał wystraszony Jimin. - Nie strasz mnie tak!

Taehyung odebrał od starszego swoją kawę i z uśmiechem na ustach obserwował speszonego Jimina oraz wyszczerzonego od ucha do ucha Yoongiego, który składał na szyi młodszego małe pocałunki.

- Wiecie - zaczął Taehyung. - Wasza miłość jest cudna i w ogóle, ale możecie mi powiedzieć gdzie znajdę...

- Gabinet - mruknął Yoongi, nie odrywając się od szyi rudzielca.

- Dzięki.

...

- Wchodź Taehyung.

Kim przez chwilę stał zdumiony, z ręką zaciśniętą w pięść, gotów zapukać w każdej chwili, nim przypomniał sobie o wyostrzonych zmysłach wampira. Jungkook zapewne usłyszał, że idzie, lub też wyczuł jego zapach.

Nacisnął klamkę wolną ręką i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.

- Jungkook?

Wszedł głębiej do pomieszczenia, rozglądając się na boki. Biurko, zwykle stojące równo pod oknem, było trochę przekrzywione, a na jego blacie walały się grube księgi i jakieś papiery. Taehyung podszedł bliżej, chcąc przeczytać choć krótki fragment, ale okazało się to niemożliwe. Jakoś nigdy nie myślał o nauce łaciny, a w tym właśnie języku (przynajmniej tak mu się wydawało) zapisane były tomiszcza.

Nagle usłyszał hałas, a jego głowa machinalnie odwróciła się w stronę źródła dźwięku. Dostrzegł jak czerwona zasłonka odsunięta jest w bok, ukazując wejście do... biblioteki.

Zmarszczył brwi. Poprzednim razem, będąc w gabinecie Jungkooka przemknął wzrokiem po czerwonym kawałku materiału zwisającym z sufitu tuż przy ścianie, ale nie pomyślał nawet, by mógł on ukrywać jakieś pomieszczenie, którym okazała się prywatna biblioteka.

Odłożył kubek na zagracone biurko i powoli skierował się w stronę dziury w ścianie. Wszedł do pomieszczenia, a jego usta uformowały się w „o", z szoku na wypełnione tysiącami książek półki, przez co zaczął się zastanawiać, jak wielka była rezydencja rodu Jeon. W końcu widział mniej niż połowę pomieszczeń, pokusiłby się nawet o stwierdzenie, że to, co widział do tej pory było ledwie ćwiartką, samym wierzchołkiem góry lodowej, którą była owa willa.

- Co cię do mnie sprowadza?

Taehyung uniósł głowę, gdy usłyszał głos Jungkooka. Wyłapał nutę irytacji, ale jedyne co zrobił, to przewrócił dyskretnie oczami. W kwestii uczuć do siebie nawzajem przyznawali sobie niemal stuprocentową rację, darząc się podobną sympatią.

Jungkook zignorował brak odpowiedzi i dalej unosił się w powietrzu, palcami przebiegając po ozdobnych literach wytłoczonych na okładkach książek.

Uśmiechnął się, znalazłszy odpowiednią księgę, po czym chwycił ją i zleciał na dół, lądując obok Taehyunga, który wciąż patrzył na ogromne pomieszczenie z otwartymi ustami. Zachwycił go nawet stojący w rogu stoliczek, z lampą o zielonym kloszu, w iście brytyjskim stylu.

- Mowę ci odjęło? - spytał złośliwie, a wtedy chłopak zamknął wreszcie usta, piorunując go spojrzeniem. - Matka urządzała - mruknął od niechcenia.

Opuścili pomieszczenie, a Jungkook szarpnął zasłonką, by ponownie zakryła wejście do biblioteki.

Siadł w swoim czarnym skórzanym fotelu i otworzył książkę, powoli i uważnie ją wertując. Nie zwracał uwagi na Taehyunga, który zajął miejsce na krześle po drugiej stronie biurka i podkurczył nogi, opierając brodę na kolanach. Obserwował jak starszy czyta i popija ciepłą kawę, zastanawiając się, czy to on jest powodem złego humoru wampira. Bo co do tego, że Jungkook był dziś nie w sosie, nie miał żadnych wątpliwości.

- Co czytasz? - spytał, siląc się na uprzejmy ton.

Może w jego naturze nie leżało płaszczenie się i bycie potulnym barankiem, ale zdawał sobie sprawę, że Jungkookowi też było trudno. Jakiś dzieciak ratuje mu tyłek, ten postanawia spełnić jego życzenie, choć trudno tak nazwać to, o co poprosił go Taehyung. Najnormalniej w świecie, postanowił wykorzystać go do odwalenia ciężkiej roboty, jaką było odnalezienie Hyori.

Dodatkowo, zarówno Jeon jak i Kim posiadali trudne charaktery, przez które wytrzymanie kilku minut bez sprzeczki, czy zgryźliwych uwag wydawało się prawie niemożliwe.

- Nie twój interes, dzieciaku - burknął Jeon, nawet nie spoglądając na Taehyunga. Młodszy zmrużył gniewnie oczy. Chciał dobrze, załagodzić trochę napiętą relację, ale wampir jak zwykle okazał się być chujem.

- Spójrz na mnie - powiedział, wstając i oparł dłonie o biurko. Jungkook nie zareagował. - No spójrz, do cholery! Nie zachowuj się jak dziecko!

- Ja się zachowuję jak dziecko?!

Kook nagle wstał i dopadł do Taehyunga, przyciskając go do ściany.

- Tak! Właśnie to powiedziałem! - odpyskował Kim, nie tracąc werwy nawet, gdy Jungkook coraz mocniej wbijał palce w jego ramiona. - Jesteś jakiś bipolarny! Raz się na mnie wkurzasz, raz rzucasz jakimiś kąśliwymi uwagami, a zaraz potem mnie ignorujesz! O co ci, do cholery, chodzi, człow-

- Człowieku? Człowieku?! - Jeon podniósł głos, potrząsając za jego chude ramiona. - Ja nim nie jestem - rzekł, a Taehyung jedynie prychnął na tę oczywistość. "Jestem potworem", chciał dodać wampir, ale po prostu zacisnął mocniej szczękę i palce na ramionach Kima. Nie dostrzegł, jak ten skrzywił się z bólu. - Mam powody, by zachowywać się właśnie tak.

- Czyżby? To może mi je wyjawisz, co?

Jungkook otworzył usta, chcąc mu odpowiedzieć, ale szybko je zamknął i bez słowa odsunął się od człowieka.

- Nieważne. Po prostu wyjdź.

...

- Kurwa mać! - wrzasnął wampir, zwijając dłoń w pięść i uderzając w ogromny głaz. Skała zatrzeszczała, a na środku pojawiła się ogromna rysa.

Jungkook spojrzał najpierw na pęknięcie, a potem na własną rękę - wciąż zaciśniętą i pozbawioną jakichkolwiek skaleczeń. Brzydził się swoją siłą. Był wściekły i może odrobinę przestraszony, a emocje te sprawiały, że jego skóra wręcz wrzała. Wrzasnął po raz kolejny, po czym opadł na usłaną mokrymi liśćmi ziemię.

Nie panował nad sobą. Nad swoimi emocjami, uczuciami i całym, aż nazbyt poukładanym życiem. Wszystko w nim buzowało. Zostawił więc Taehyunga pod opieką Jimina i Yoongiego i wybrał się na przebieżkę po lesie, by choć trochę się wyładować.

Nigdy nie sadził, że spotka człowieka, który tak bardzo namiesza w jego życiu i to w tak krótkim czasie. Gubił się w tym wszystkim i już sam nie wiedział, jak ma się w stosunku do Taehyunga zachowywać. Wywoływał w nim nie tylko złość, smutek i pewien rodzaj sympatii, ale i... tęsknotę.

A sam Taehyung... Był trudny do rozgryzienia. Wydawało mu się, że go lubi, ale z drugiej strony zachowywał się jakby Jungkooka nienawidził. Był jedną wielką zagadką.

- Panuj nad sobą, co? - Usłyszał nagle.

Gwałtownie podniósł się na nogi, gotów do walki, ale rozluźnił się, gdy zobaczył Hoseoka. Jak to się stało, że go nie usłyszał?

- Chyba nie chcesz, żeby Taehyung zobaczył cię w takim stanie? Cudowny wampir, Jeon Jungkook, który-

- Zamknij się! - wrzasnął Jeon. Zamachnął się, chcąc uderzyć Hoseoka w tę jego niewyparzoną gębę, ale ten tylko zrobił unik i uniósł się w powietrze, kilka metrów przed dowódcą. Jungkook opadł na czworaka i zaklął żałośnie, a kilka łez spłynęło po jego twarzy. Tak dawno nie płakał, że czuł się teraz niemal jak małe dziecko.

- Powiesz mu? - spytał Jung.

- Nie. - Jungkook pokręcił głową, wstając powoli i otrzepując się z liści. Nie mógł uwierzyć, że poznanie Taehyunga sprawiło, że wrócił do bycia kompletnym wrakiem emocjonalnym.

- Jungkook...

Hoseok powoli podleciał do młodszego i wylądował tuż przed nim. Objął go delikatnie, a gdy nie doszukał się sprzeciwu, przytulił go jeszcze mocniej.

- Wiem, że przytłacza cię to wszystko. Masz prawo być czasem słaby - szepnął Hoseok. Odsunął się kawałek, patrząc jak Jungkook wyciera łzy rękawem bluzy. Znowu przypominał tego młodego, zbuntowanego chłopaka, przejmującego się wszystkim i płaczącego kilka godzin po kłótni z rodzicami. Tego, który traktował Hoseoka jak swojego starszego brata, ufając mu bezgranicznie. - Ale nie pozwól, by błędy przeszłości odbijały się na innych. Na tobie. Na klanie. Na Taehyungu. Musisz zapomnieć, Kook.

Hoseok chwycił młodszego za brodę i podniósł jego głowę do góry, spoglądając w załzawione oczy.

- Musisz.

...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro