There's nothing we can hide | 11
rozdział dla grzecznych dzieci only
lepiej miejcie czyste sumienie *lenny*
...
Gdy Taehyung się obudził, zegarek w komórce obwieścił godzinę piątą trzydzieści rano. W normalnej sytuacji klapnąłby z powrotem na pościel, powracając do sennej krainy, ale przecież sytuacja, w której się znajdował nie była normalna. Z pewnością nie zasnąłby ponownie, słysząc jak wampiry krzątają się po rezydencji, hałasując.
Poza tym, Kim nie był do końca pewien, czy miał ochotę kontynuować swój sen. Bo jak z jednej strony cholernie mu się podobało to, co w wyobraźni robił z nim pewien krwiopijca, tak z drugiej, był wkurzony na swój umysł za podsuwanie mu takich obrazów.
Na korytarzu nikogo nie było, więc Taehyung przemknął do łazienki, zabierając ze sobą ubrania, które przywiozły mu wampiry. Wychodząc z pokoju, odnotował jeszcze brak swojego pupila, ale nie martwił się, będąc niemal stuprocentowo pewnym, że kociak spędza czas razem z Jiminem.
Spodziewał się prostej, skromnie urządzonej łazienki. Został zaś przywitany przepychem, którego na próżno szukać było w pokoju Jimina, lecz był czymś normalnym w gabinecie Jungkooka.
Zrezygnował z wielkiej, wykafelkowanej i wbudowanej w podłogę wanny na rzecz prysznica. Prawie kwadrans spędził pod natryskiem, starając się poukładać chaotycznie krążące w jego głowie myśli, ale tak naprawdę dołożył jedynie nowych pytań do tych, które powstały przez noc.
- Kawy? - Było to pierwsze pytanie, jakie Taehyung usłyszał po zejściu na dół i udaniu się do kuchni.
- Tak, chętnie. - Uśmiechnął się do Yoongiego. - Czarną.
Wampir jedynie skinął głową, podchodząc do ekspresu. Wyglądał na zmęczonego, czemu człowiek się z resztą nie dziwił. Wszedł do salonu, a w oczy od razu rzuciła mu się ruda czupryna Jimina, który na jego widok rozpromienił się, wstał i w ułamku sekundy znalazł się tuż obok.
Tae cofnął się dwa kroki, nieprzygotowany na tak szybki ruch ze strony starszego.
- Przepraszam - rzekł pospiesznie wampir. - Wszystko w porządku?
- Tak, tak, tylko... Przed chwilą byłeś tam. - Taehyung wskazał na fotel. - A teraz jesteś tu...
- Uroki bycia wampirem - zaśmiał się rudzielec. - Jak ci się spało?
- Całkiem znośnie - odparł Tae. Rozejrzał się po salonie, dostrzegając jak dwójka nieznanych mu jeszcze wampirów rozmawia ze sobą cicho, a Jae śpi na oparciu kanapy, machając wolno ogonem. - Chociaż... W nocy było trochę-
- O Jezu! - przerwał mu Jimin, czerwieniąc się nagle. - B-Byliśmy za głośno?
- Troszeczkę.
- Przepraszam, naprawdę! Mówiłem Hyungowi, żeby...
- Obgadujecie mnie? - Znikąd pojawił się Yoongi, obejmując Jimina od tyłu, a rękę z ciepłym kubkiem, wyciągając w kierunku Taehyunga.
- Yoongi! - zawołał wystraszony Jimin. - Nie strasz mnie tak!
Taehyung odebrał od starszego swoją kawę i z uśmiechem na ustach obserwował speszonego Jimina oraz wyszczerzonego od ucha do ucha Yoongiego, który składał na szyi młodszego małe pocałunki.
- Wiecie - zaczął Taehyung. - Wasza miłość jest cudna i w ogóle, ale możecie mi powiedzieć gdzie znajdę...
- Gabinet - mruknął Yoongi, nie odrywając się od szyi rudzielca.
- Dzięki.
...
- Wchodź Taehyung.
Kim przez chwilę stał zdumiony, z ręką zaciśniętą w pięść, gotów zapukać w każdej chwili, nim przypomniał sobie o wyostrzonych zmysłach wampira. Jungkook zapewne usłyszał, że idzie, lub też wyczuł jego zapach.
Nacisnął klamkę wolną ręką i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.
- Jungkook?
Wszedł głębiej do pomieszczenia, rozglądając się na boki. Biurko, zwykle stojące równo pod oknem, było trochę przekrzywione, a na jego blacie walały się grube księgi i jakieś papiery. Taehyung podszedł bliżej, chcąc przeczytać choć krótki fragment, ale okazało się to niemożliwe. Jakoś nigdy nie myślał o nauce łaciny, a w tym właśnie języku (przynajmniej tak mu się wydawało) zapisane były tomiszcza.
Nagle usłyszał hałas, a jego głowa machinalnie odwróciła się w stronę źródła dźwięku. Dostrzegł jak czerwona zasłonka odsunięta jest w bok, ukazując wejście do... biblioteki.
Zmarszczył brwi. Poprzednim razem, będąc w gabinecie Jungkooka przemknął wzrokiem po czerwonym kawałku materiału zwisającym z sufitu tuż przy ścianie, ale nie pomyślał nawet, by mógł on ukrywać jakieś pomieszczenie, którym okazała się prywatna biblioteka.
Odłożył kubek na zagracone biurko i powoli skierował się w stronę dziury w ścianie. Wszedł do pomieszczenia, a jego usta uformowały się w „o", z szoku na wypełnione tysiącami książek półki, przez co zaczął się zastanawiać, jak wielka była rezydencja rodu Jeon. W końcu widział mniej niż połowę pomieszczeń, pokusiłby się nawet o stwierdzenie, że to, co widział do tej pory było ledwie ćwiartką, samym wierzchołkiem góry lodowej, którą była owa willa.
- Co cię do mnie sprowadza?
Taehyung uniósł głowę, gdy usłyszał głos Jungkooka. Wyłapał nutę irytacji, ale jedyne co zrobił, to przewrócił dyskretnie oczami. W kwestii uczuć do siebie nawzajem przyznawali sobie niemal stuprocentową rację, darząc się podobną sympatią.
Jungkook zignorował brak odpowiedzi i dalej unosił się w powietrzu, palcami przebiegając po ozdobnych literach wytłoczonych na okładkach książek.
Uśmiechnął się, znalazłszy odpowiednią księgę, po czym chwycił ją i zleciał na dół, lądując obok Taehyunga, który wciąż patrzył na ogromne pomieszczenie z otwartymi ustami. Zachwycił go nawet stojący w rogu stoliczek, z lampą o zielonym kloszu, w iście brytyjskim stylu.
- Mowę ci odjęło? - spytał złośliwie, a wtedy chłopak zamknął wreszcie usta, piorunując go spojrzeniem. - Matka urządzała - mruknął od niechcenia.
Opuścili pomieszczenie, a Jungkook szarpnął zasłonką, by ponownie zakryła wejście do biblioteki.
Siadł w swoim czarnym skórzanym fotelu i otworzył książkę, powoli i uważnie ją wertując. Nie zwracał uwagi na Taehyunga, który zajął miejsce na krześle po drugiej stronie biurka i podkurczył nogi, opierając brodę na kolanach. Obserwował jak starszy czyta i popija ciepłą kawę, zastanawiając się, czy to on jest powodem złego humoru wampira. Bo co do tego, że Jungkook był dziś nie w sosie, nie miał żadnych wątpliwości.
- Co czytasz? - spytał, siląc się na uprzejmy ton.
Może w jego naturze nie leżało płaszczenie się i bycie potulnym barankiem, ale zdawał sobie sprawę, że Jungkookowi też było trudno. Jakiś dzieciak ratuje mu tyłek, ten postanawia spełnić jego życzenie, choć trudno tak nazwać to, o co poprosił go Taehyung. Najnormalniej w świecie, postanowił wykorzystać go do odwalenia ciężkiej roboty, jaką było odnalezienie Hyori.
Dodatkowo, zarówno Jeon jak i Kim posiadali trudne charaktery, przez które wytrzymanie kilku minut bez sprzeczki, czy zgryźliwych uwag wydawało się prawie niemożliwe.
- Nie twój interes, dzieciaku - burknął Jeon, nawet nie spoglądając na Taehyunga. Młodszy zmrużył gniewnie oczy. Chciał dobrze, załagodzić trochę napiętą relację, ale wampir jak zwykle okazał się być chujem.
- Spójrz na mnie - powiedział, wstając i oparł dłonie o biurko. Jungkook nie zareagował. - No spójrz, do cholery! Nie zachowuj się jak dziecko!
- Ja się zachowuję jak dziecko?!
Kook nagle wstał i dopadł do Taehyunga, przyciskając go do ściany.
- Tak! Właśnie to powiedziałem! - odpyskował Kim, nie tracąc werwy nawet, gdy Jungkook coraz mocniej wbijał palce w jego ramiona. - Jesteś jakiś bipolarny! Raz się na mnie wkurzasz, raz rzucasz jakimiś kąśliwymi uwagami, a zaraz potem mnie ignorujesz! O co ci, do cholery, chodzi, człow-
- Człowieku? Człowieku?! - Jeon podniósł głos, potrząsając za jego chude ramiona. - Ja nim nie jestem - rzekł, a Taehyung jedynie prychnął na tę oczywistość. "Jestem potworem", chciał dodać wampir, ale po prostu zacisnął mocniej szczękę i palce na ramionach Kima. Nie dostrzegł, jak ten skrzywił się z bólu. - Mam powody, by zachowywać się właśnie tak.
- Czyżby? To może mi je wyjawisz, co?
Jungkook otworzył usta, chcąc mu odpowiedzieć, ale szybko je zamknął i bez słowa odsunął się od człowieka.
- Nieważne. Po prostu wyjdź.
...
- Kurwa mać! - wrzasnął wampir, zwijając dłoń w pięść i uderzając w ogromny głaz. Skała zatrzeszczała, a na środku pojawiła się ogromna rysa.
Jungkook spojrzał najpierw na pęknięcie, a potem na własną rękę - wciąż zaciśniętą i pozbawioną jakichkolwiek skaleczeń. Brzydził się swoją siłą. Był wściekły i może odrobinę przestraszony, a emocje te sprawiały, że jego skóra wręcz wrzała. Wrzasnął po raz kolejny, po czym opadł na usłaną mokrymi liśćmi ziemię.
Nie panował nad sobą. Nad swoimi emocjami, uczuciami i całym, aż nazbyt poukładanym życiem. Wszystko w nim buzowało. Zostawił więc Taehyunga pod opieką Jimina i Yoongiego i wybrał się na przebieżkę po lesie, by choć trochę się wyładować.
Nigdy nie sadził, że spotka człowieka, który tak bardzo namiesza w jego życiu i to w tak krótkim czasie. Gubił się w tym wszystkim i już sam nie wiedział, jak ma się w stosunku do Taehyunga zachowywać. Wywoływał w nim nie tylko złość, smutek i pewien rodzaj sympatii, ale i... tęsknotę.
A sam Taehyung... Był trudny do rozgryzienia. Wydawało mu się, że go lubi, ale z drugiej strony zachowywał się jakby Jungkooka nienawidził. Był jedną wielką zagadką.
- Panuj nad sobą, co? - Usłyszał nagle.
Gwałtownie podniósł się na nogi, gotów do walki, ale rozluźnił się, gdy zobaczył Hoseoka. Jak to się stało, że go nie usłyszał?
- Chyba nie chcesz, żeby Taehyung zobaczył cię w takim stanie? Cudowny wampir, Jeon Jungkook, który-
- Zamknij się! - wrzasnął Jeon. Zamachnął się, chcąc uderzyć Hoseoka w tę jego niewyparzoną gębę, ale ten tylko zrobił unik i uniósł się w powietrze, kilka metrów przed dowódcą. Jungkook opadł na czworaka i zaklął żałośnie, a kilka łez spłynęło po jego twarzy. Tak dawno nie płakał, że czuł się teraz niemal jak małe dziecko.
- Powiesz mu? - spytał Jung.
- Nie. - Jungkook pokręcił głową, wstając powoli i otrzepując się z liści. Nie mógł uwierzyć, że poznanie Taehyunga sprawiło, że wrócił do bycia kompletnym wrakiem emocjonalnym.
- Jungkook...
Hoseok powoli podleciał do młodszego i wylądował tuż przed nim. Objął go delikatnie, a gdy nie doszukał się sprzeciwu, przytulił go jeszcze mocniej.
- Wiem, że przytłacza cię to wszystko. Masz prawo być czasem słaby - szepnął Hoseok. Odsunął się kawałek, patrząc jak Jungkook wyciera łzy rękawem bluzy. Znowu przypominał tego młodego, zbuntowanego chłopaka, przejmującego się wszystkim i płaczącego kilka godzin po kłótni z rodzicami. Tego, który traktował Hoseoka jak swojego starszego brata, ufając mu bezgranicznie. - Ale nie pozwól, by błędy przeszłości odbijały się na innych. Na tobie. Na klanie. Na Taehyungu. Musisz zapomnieć, Kook.
Hoseok chwycił młodszego za brodę i podniósł jego głowę do góry, spoglądając w załzawione oczy.
- Musisz.
...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro