Look into my eyes | 16
- To od czego chcesz zacząć? - Po wejściu do niewielkiej karczmy, Jungkook usadowił się wygodnie przy stoliku w salonie, kosztując schłodzonej i odrobinę słonawej krwi z fikuśnego kieliszka. Nie smakowała tak dobrze jak ta należąca do uroczego blondynka, ale musiał nacieszyć nią spragniony i ściśnięty z głodu żołądek.
Taehyung oblizał dolną wargę, przyglądając się wystającym kłom wampira, kiedy kosztował swojego obiadu.
Dawniej taki widok napełniłby go przerażeniem, teraz był nim wręcz zafascynowany.
Jak przez mgłę pamiętał moment, w którym brunet zatopił zęby w jego szyi. Na początku trochę go bolało, jak podczas podawania szczepionki na grypę. Ale to, co przyszło do niego później - ukojenie i wypełniająca jego żołądek przyjemność, sprawiało, że miał ochotę to powtórzyć.
- Na pewno dobrze się czujesz? - Głos Jungkooka ponownie przywołał do świata żywych.
Zamrugał oczami i poprawił opadającą na jego czoło grzywkę.
- Opowiedz mi, jak się poznaliście.
- Yejin i ja znaliśmy się od urodzenia... Można powiedzieć, że byliśmy nierozłączni. Nasze klany przyjaźniły się od wieków, zawsze mieliśmy się na wyciągnięcie ręki. Gdy podrosłem rodzice namawiali nas do wzięcia ślubu. Jeśli złożylibyśmy przysięgę krwi, nasze rodziny już na zawsze zostałyby ze sobą połączone. Uniknęlibyśmy wojny, a w razie ataku mielibyśmy większą liczebność i szansę na ocalenie potomstwa. Odmówiłem im wtedy, czym bardzo rozzłościłem swoją matkę. Nie byłem w stanie skrzywdzić siebie i Yejin. Kochałem ją, po prostu nie w ten sposób.
- Ale w końcu się zgodziłeś?
- To były ciężkie czasy. Na świecie co chwila wybuchały wojny. Konflikty między ludźmi i wampirami zaostrzały się coraz bardziej. Chciałem chronić nasz klan, dlatego zgodziłem się na warunek rodziców. Wzięliśmy ślub, połączyliśmy nasze rodziny i próbowaliśmy żyć dalej. Aż do jednej nocy, w której ludzie ponownie próbowali się nas pozbyć i podpalili nasze domy. Siedziałem wtedy na straży, kiedy pierwsze budynki stanęły w płomieniach. Yejin była w jednym z nich. Starałem się zrobić, co w mojej mocy, żeby ją stamtąd ocalić, ale było już za późno. - W jego oczach na krótki moment można było dostrzec łzy.
Wspomnienia w jego głowie odżywały.
Płomienie pożerały bezlitośnie wszystko, co znalazło się na ich drodze, włącznie z żywymi istotami wzywającymi pomocy. Tak długo, dopóki całe miasto nie obróciło się w popiół, a oni musieli uciekać przed siebie i chronić się przed czyhającymi na nich strażnikami.
Musieli znaleźć nowy dom, nowe miejsce do życia, w którym się odrodzą.
Człowiek nie wiedział jak zareagować. Kolejny raz było mu przykro, że ludzie i wampiry nie potrafili żyć ze sobą w zgodzie. Jak wiele istot musiało jeszcze zginąć, by uświadomić im, co złego robią? Podczas, gdy krwiopijcy porywali ludzi dla swoich potrzeb, ludzie wykorzystywali wampiry jak szczury laboratoryjne, szpikując ich wirusami i poddając cierpieniom dla wynalezienia nowych szczepionek. Żadna strona nie była bez winy.
- Przykro mi za to, co zrobili wam ludzie - odezwał się nieśmiało.
- To przecież nie twoja wina.
- Ale też jestem człowiekiem.
- A ja wampirem. Czy to oznacza, że musimy być dla siebie wrogami? - Uniósł wzrok, obserwując uważnie spojrzenie blondyna. - Dobrze wiesz, że tak nie jest. W przeciwnym razie nie zabrałbyś mnie do domu, a ja nie wpuściłbym cię do swojego klanu.
- Więc nie nienawidzisz mnie?
- Myślisz, że gdybym cię nienawidził, to wytrzymałbym z tobą tyle czasu? A bądźmy szczery, do ciebie trzeba mieć anielską cierpliwość. Ciągle tylko jęczysz, krzyczysz, oblewasz mnie płynami...
- Uważaj, bo mam jeszcze pełną szklankę! - wtrącił, na dowód tego, unosząc napój do góry.
- ...przezywasz mnie i atakujesz moje krocze.
- Nie ucierpiałoby, gdybyś nie traktował mnie jak swojej zabawki!
- Zabawki? - zdziwił się brunet.
- Nie jestem ślepy, żeby nie zauważyć dokąd wybierasz się każdej nocy. Nazywaj to sobie jak chcesz, ale ja nie-
- Jesteś o mnie zazdrosny? - Wszedł mu w słowo.
- Tak! To znaczy, nie! Ugh, zapomnij, idę spać! - Podniósł się na równe nogi, żeby czym prędzej zamknąć się w oddzielnym pokoju, zanim palnąłby większą głupotę. Uśmiechnięty od ucha do ucha wampir wcale mu tego nie ułatwiał.
- Uroczy.
...
- Yoonie, śpisz? - Przekręcił się na łóżku, czując jak czyjaś rączka potrząsa jego ramieniem i budzi go z wieczornej drzemki.
Był dzień, czy noc? Nie wiedział. Już dawno stracił rachubę czasu, a w ciemnica panująca w ich sypialni wcale tego nie ułatwiała.
- Już nie - mlasnął językiem i uchylił wciąż z lekka zaspane powieki, że chwycić jego dłoń. - O co chodzi, szkrabie?
- Och, obudziłem cię? Nie wstawaj, sam sobie poradzę!
- O co chodzi, Minnie? - powtórzył swe pytanie, głaszcząc bioderka ukochanego.
- Jae zniknął. Sprawdzałem wszędzie, ale nigdzie nie mogę go znaleźć! Nie wiem już co mam robić!
- Teraz? Jest druga w nocy - powiedział, zerkając na godzinę w podświetlonym zegarze. - Pewnie się gdzieś schował.
- Ale on nawet nie przyszedł dziś na jedzenie! Martwię się o niego...
- Koty potrafią o siebie zadbać.
- Proszę cię, Yoonie - jęknął mu do ucha, masując jego ramię.
A starszy nie miał wyboru jak pożegnać się ze snem i spełnić prośbę swojego chłopaka.
- Ugh, już dobrze. Zaraz wstanę... - Odprowadził wzrokiem rudzielca, który nie czekając na niego wyszedł z pokoju. Yoongi zaczął szukać swojej bluzy, ale jak na złość nie potrafił jej nigdzie znaleźć, więc zaczął sprawdzać każdą szufladę po kolei. Może wampiry nie były tak bardzo podatne na mróz jak ludzie, to jednak nie lubił marznąć.
- I czemu się tak tłuczecie? Niektórzy usiłują tutaj spać! - Hałas dobiegający z korytarza zerwał na nogi szatyna.
- Szukamy kota. Widziałeś go gdzieś? Jeśli to twoja sprawka i przerobiłeś go na omlet to-
- A co mnie obchodzi jakiś zapchlony kocur!
- Nie lubisz Tae.
- Nie jestem mordercą.
- Do najmilszych też nie należysz. - Wywrócił oczami, nakładając na siebie bluzę.
- Zamierzasz się mnie czepiać? Śmiało, Jungkook już to dzisiaj zrobił.
- Hoseok. - Przytrzymał go za ramię.
- Od lat wyciągam go z dołka, żeby ponownie się w nim znalazł! Myślisz, że z tym chłopakiem będzie inaczej? Gdyby chociaż był jednym z nas, to nie, czepił się tego człowieka!
- Wiem, że się o niego martwisz, ale on już nie jest dzieckiem.
- Dorosłego też nie przypomina.
- Dlatego musisz przestać zachowywać się jak jego starszy brat i traktować jak na prawdziwego przywódcę przystało. Pozwól mu się wykazać. A teraz pomóż mi odnaleźć tego sierściucha. - Pociągnął go za rękaw długiej piżamy.
Gdy tylko wyszli na korytarz, ich uszom dał się słyszeć niepokojący sygnał. Rudzielec już dawno mu gdzieś uciekł i miał co do tego złe przeczucia.
- Co tam się znowu wyprawia? - Obaj przyśpieszyli kroku, wychodząc na zachodnią posesję, gdzie dwóch wampirów podnosiło się z trudem z ziemi. - O cholera... Kto was tak urządził?! - Szatyn podbiegł do jednego z leżących na ziemi, rannych wampirów.
- Gdzie jest Jimin?! - Yoongi potrząsnął jednym z wychodzących mu na spotkanie strażników. W tym momencie nie liczyło się dla niego nic więcej niż poznanie odpowiedzi, która zmroziła jego krew w żyłach, odbierając resztę snu.
- Porwali go.
...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro