Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Don't get too close | 18

może nie przed świętami, ale jest za to więcej do poczytania!

teraz to dopiero zacznie się zabawa huehuehue :))

...

- Może ci pomóc?

- C-Co?

- Co?

Jungkook ze zmieszaniem poprawił swoje włosy.

- Zapomnij, pospieszyłem się. - Próbował wstać, ale siedzący na nim Taehyung ponownie przycisnął go do podłogi. Wyglądał na speszonego.

- Bo j-ja... n-nigdy niczego z nikim... Ani nikt ze mną... ten-tego... więc nic nie wiem... I ten no.

- Jesteś prawiczkiem, masz zerowe pojęcie o seksie, a swój jedyny orgazm przeżyłeś, masturbując się do plakatu Roberta Pattinsona, rozumiem. - Przytaknął, w odpowiedzi zarabiając uderzeniem z pięści w klatkę piersiową.

- Fuj! Jesteś obrzydliwy! I dla twojej wiadomości, niczego takiego nie zrobiłem! Nie jestem zwierzęciem, jak co poniektórzy i potrafię się kontrolować - fuknął urażony blondynek.

- I pewnie nigdy nie oglądałeś porno? - podłapał temat Jeon, unosząc wątpliwie brew.

- No raczej! Nie rozumiem jak kogoś może kręcić widok parzących się przed kamerą osób...

- Może dlatego, że sami chcieliby tego spróbować? To coś innego, kiedy druga osoba dotyka twojego ciała - stwierdził i na dowód tego ścisnął mocniej jego prawe biodro. - I jak sprawia, że tracisz nad sobą kontrolę... Powoli, bez pośpiechu. - Zaczął zataczać małe kółka pod powierzchnią jego swetra, w międzyczasie unosząc ich do góry. - Sprawia, że miękną ci nogi, oddech przyśpiesza, a ty czujesz takie przyjemne łaskotanie w podbrzuszu...

- J-Jungkook.

Słowo zawisło gdzieś między jednym, a drugim oddechem opuszczającym unoszące się gwałtownie płuca blondyna, gdy wampir docisnął go do białej komody w korytarzu, zostawiając wilgotne ślady ust na jego szyi. Zapach jagód i wiosennego deszczu łączył się ze sobą w iście wybuchowej mieszance, a w przypadku Jungkooka pobudzał zmysły i prowokował ukryty, zwierzęcy instynkt.

Nie był pewien, czy zdołałby się teraz powstrzymać przed pieszczeniem gładkiej skóry, całowaniem nabrzmiałych usteczek i podgryzaniem szyi, na skutek czego z ust człowieka wydobywały się słodkie jęki i westchnięcia.

Taehyung ledwo nadążał z łapaniem oddechu, oddając pełne pożądania pocałunki. Jego dłonie błądziły po koszuli bruneta i umięśnionym podbrzuszu, do którego bardziej niż kiedykolwiek pragnął się dostać. Pokusa wygrała w walce z nieśmiałością. Nie próbował już dłużej ukrywać swojej widniejącej w spodniach erekcji, a celowo oplótł nogi wokół bioder wampira, by prowokująco ocierać się o jego krocze.

- P-proszę... - wyjęczał mu ucha. Odchylił głowę i przymrużył oczy, gdy pochylający się nad nim mężczyzna przygryzł się mocniej na jego skórze. - Z-Zajmij się m-mną.

Brunet w odpowiedzi przeniósł dłonie niżej i ścisnął go za pośladki. Tak bardzo nie mógł się doczekać, aż zdejmie z niego te wszystkie zbędne ubrania, aż przyciągnie go w swoje ramiona i zajmie się nim tak, jak młodszy tego pragnął. Spełni jego każdą zachciankę, scałuje każdy skrawek ciała, a jego maleństwo będzie wiło się z rozkoszy, krzycząc jego imię.

- Jak sobie życzysz, złotko - mruknął i zanim chłopaczek zdołał zareagować, przeniósł go z wąskiego korytarza na sam środek małżeńskiego łoża.

Pogłębił pocałunek, dłońmi podwijając jego cienki, beżowy sweterek, pod którym skrywał płaski brzuszek. To właśnie na nim umiejscowił swoje usta, wkraczając coraz wyżej, drażniąc językiem jego pobudzone sutki i przygryzając się na wystających obojczykach, otrzymując w zamian ciche mruczenie chłopaka pod nim.

Gdy tylko ściągnął z Taehyunga koszulkę, blondynek zabrał się za rozpinanie paska jego spodni. I chociaż ręce drżały mu ze zdenerwowania, nie mógł zmyć z siebie uśmieszku satysfakcji. Że to właśnie on, a nie nikt inny spędzał czas z wampirem.

Majtki poleciały w dół, koszulki zawisły gdzieś na krześle obok, a duża dłoń wampira zacisnęła się na jego penisie, przyprawiając Taehyunga o falę dreszczy. Ciało jeszcze bardziej przylgnęło do mięciutkiej pościeli. Zaczął wypinać swoje biodra do przodu i odchylał głowę, gdy zręczne palce sunęły po nim w dół i górę, bawiły się jego jądrami, a usta muskały wewnętrzną stronę ud.

Taehyung przymknął oczy i wplótł swoje ręce w gęste kosmyki włosów Jungkooka. Nim zdołał cokolwiek powiedzieć, jego ciało samo uległo dotykowi bruneta, sprawiając, że rozlał się w jego zaciśniętej dłoni. Drugi mężczyzna wytarł dłoń w chusteczkę, obserwując jak leżący na plecach chłopak wodzi po nim wzrokiem.

- A t-ty? - Wyciągnął dłoń, żeby musnąć nią jego skórę.

- Jakoś sobie poradzę.

Ale blondyn wcale nie zamierzał go puścić, po chwili nachylając się już w jego kierunku.

- Mogę? - spytał, przejeżdżając po jego umięśnionych udach w dół, aż do czubka jego stwardniałego penisa. - Chciałbym spróbować...

To mówiąc, wymienił spojrzenie z brunetem, zamieniając się miejscami i to jego popchnął teraz na łóżko. Usiadł między nogami wampira, zaciskając dłonie na biodrach, a następnie z przymkniętymi oczami zaczął wodzić ustami po jego podbrzuszu. Zajmować się jego ciałem w taki sposób, jaki on sam chciałby przetestować.

- Mmm... Taehyungie. - Dotarło do jego uszu, zaraz po tym jak jego usta po raz pierwszy zetknęły się z czubkiem penisa, biorąc go najpierw do połowy, a z każdą minutą coraz więcej i szybciej. Ocierając się nim o swoje wrażliwe ścianki i pokrywając śliną jego całą długość. Chciał wypaść przed nim jak najlepiej, a słysząc skierowane w swoją stronę komplementy tylko nabrał chęci do wprawienia go w ten sam błogi stan, jaki zyskał parę minut temu.

Nie musiał długo czekać, bowiem sam Jeon nie zdołał zajść daleko, rozlewając się w jego ustach. Chłopaczek dzielnie połknął całe nasienie, oblizując swe zaczerwienione wargi.

- Jesteś rozkoszny - sapnął po raz ostatni Jungkook i przyciągnął go w swoje ramiona. To, że chwilę temu smakował jego spermy wcale nie przeszkodziło mu w wymianie kolejnego pocałunku, który teraz zawierał w sobie jedynie troskę i czułość, a także zmęczenie, skutecznie odbierające im siłę na powtórne podniesienie się z łóżka.

...

- Puk, puk? - Wcisnął głowę do środka przyciemnionej sypialni.

Może wampiry nie przepadały za promieniami słońca i rzadko chodziły na plażę lub natryskowe opalanie, to jednak życie w mroku miało swoje granice.

- Yoongi-Boongi, jesteś tu?

A jedyne co czuł w tej chwili Hoseok po przedostaniu się do wewnątrz to dusząca go w przełyku, ciemna i ponura depresja.

Zrobił jeden krok w stronę łóżka.

- Przepraszam za to, co powiedziałem.

Z drugiego końca sypialni dało się słyszeć prychnięcie.

- Ty i przeprosiny?

- Wiem, to się rzadko zdarza. Ale jeśli już do tego dochodzi, to mam szczere intencje! W końcu ty z Jiminem jesteście dla mnie jak... Rodzina. - Przygryzł wargę.

Ciężko było mu się do tego przyznać, nawet teraz, a Yoongi nie krył zaskoczenia. Hoseok był w końcu jedną z nielicznych osób, które tak bardzo kryły się z własnymi uczuciami. Po stracie swoich biologicznych rodziców, był kompletnym pustelnikiem. Odciął się od wampirów, ludzi i klanu. Nie chciał wsparcia ani pomocy. Po prostu tułał się po świecie bez celu i planów na przyszłość. Wieki zajęły im, żeby się z nim zakumplować. I chociaż w dużej mierze przyczynił się do tego Jungkook, on i Jimin także mieli wpływ na zmianę jego zachowania.

- Mówisz serio?

Yoongi zatrzymał się naprzeciwko niego.

- Bardzo serio. - Uśmiechnął się, a po chwili odwzajemnił jego uścisk, zaciskając powieki przed napływem łez. Nie po to w końcu się u niego zjawił. Musiał działać. - Słuchaj, a gdybyśmy tak... Pojechali razem go odszukać? - zaproponował, czując jak ciało mężczyzny spina się.

Oderwał się od jego pleców, żeby spojrzeć mu w oczy.

- A co z klanem? Ktoś musi mieć tu na nich oko.

- Bez przesady, Seungri da sobie bez nas radę. Nie będzie nas góra dwa dni. No chyba nie powiesz mi, że nie chcesz utrzeć nosa tym, którzy ruszyli twojego chłopaka?

Oczywiście, że chciał.

...

- Hej. - Widok pochylającego się nad nim bruneta, który gładził czule kosmyki jego włosów, nie był tym, jaki Taehyung oczekiwał zastać tuż po przebudzeniu.

- Cześć - odpowiedział niemrawo, pocierając zaspane oczy i naciągając na siebie więcej kołdry. - A ty... Długo już tak nie śpisz?

- Jakieś pół godziny. Ale nie miałem serca cię budzić, bo tak słodko spałeś. Mój piękny... - wymruczał, muskając ustami jego nosek, co sprawiło, że żołądek chłopaka obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni.

Chyba śnił. Musiał czym prędzej oblać się zimną wodą, by upewnić, że to, co przeżył, nie było tylko halucynacją. W przeszłości rodzice z pewnością urwaliby mu głowę za umawianie się z wampirem. On sam w życiu nie zbliżyłby się do żadnego. A teraz? Teraz ta pijawka była powodem, dla którego jego serce biło jak szalone, a on sam tracił zdolność trzeźwego myślenia.

- Taa... Ładny mamy dziś dzień, prawda? W sam raz na złapanie kilku bandziorów! - zaśmiał się nerwowo, podnosząc do siadu.

- Gdzie idziesz?

- Przebrać się do dalszej drogi? Mówiłeś, że klan jest już niedaleko. Lepiej, żebyśmy się pośpieszyli, przecież nie chcemy ich zgubić. Prawda?

- Tak, masz rację. Tylko rano rozmawiałem z chłopakami. Okazało się, że Yoongi z Hoseokiem wybrali się, żeby nam pomóc. Jak już mają do nas przyjechać, to nie warto byłoby iść tam samemu. My za to mamy jeszcze kilka godzin dla siebie. - Uśmiechnął się zachęcająco w jego stronę, wprowadzając Taehyunga w panikę.

- Świetnie, akurat zdążę wziąć prysznic! - oznajmił wesoło, schodząc z łóżka i w mgnieniu oka zamknął się w łazience przed ewentualnym atakiem wampira. Potrzebował ochłonąć.

Pomimo że w nocy spało mu się wyjątkowo dobrze, nie mógł poukładać swoich myśli. Z jednej strony cieszył się ze zbliżenia, a z drugiej miał wrażenie, że za bardzo się pośpieszył i nie zdążył przemyśleć swojego zachowania.

To wcale nie tak, że parę godzin temu obciągnął mu jak dzikie, napalone zwierzę, ale tak właśnie było. A teraz jedli sobie wspólnie śniadanko jak starzy dobrzy kumple, normalka.

- Ok, jestem tolerancyjny jak mogę, ale czy mógłbyś przestać się tak na mnie gapić? Zaczyna mnie to drażnić - stwierdził, odstawiając pałeczki na stół.

- Nie powinieneś ich zakrywać - wtrącił Jungkook, wskazując na jego szyję.

- Powinienem, wyglądam jak po starciu z pijawkami. - Naciągnął golf po sam podbródek, uciekając wzrokiem. Nie tylko szyja była nimi pokryła. Całe jego ciało zdobiły te różowo-fioletowe plamki.

- Wyglądasz seksownie. I jak to jest, że jeszcze kilka godzin temu nie bałeś się wykrzyczeć mojego imienia prosto w twarz, a teraz rumienisz się, gdy powiem zwykły komplement?

- Oh, przymknij się!

- Z przyjemnością. - Uśmiechnął się i w ciągu kilku sekund przywarł do jego miękkich ust tak, że Taehyungowi po raz kolejny odebrało dech w piersiach.

...

- Czujesz to? - Hoseok pociągnął nosem, stojąc w hotelowym korytarzu. Gdy dotarli z Yoongim do miasta, skontaktowali się z Jungkookiem, ustalając, że zatrzymają się w tym samych miejscu co poprzednia dwójka. Ale jak tylko zjawili się w hotelu i spotkali z nimi twarzą w twarz, szatyn wiedział, że coś było nie tak.

- Tak właśnie pachnie miłość... - zawtórował mu Yoongi, na co mężczyzna popatrzył na niego ze szczerym obrzydzeniem.

- Raczej sperma, krew i łzy. - Zacisnął szczękę ze złości. Czy Jungkook naprawdę na to poleciał? Na tą tanią babciną herbatkę o zapachu leśnych owoców?

- Tylko zachowuj spokój - uprzedził jego nastawienie.

- Ta, jasne. Teraz rozumiem, na czym polegała ich "misja". - Zagryzł wargi, zanim starszy zdołał zapukać do ich drzwi. Jak na złość, musiał otworzyć im ten ludzki przykurcz.

- Yoongi, tak mi przykro z powodu Jimina. Mam nadzieję, że szybko do ciebie wróci - powiedział smutno Taehyung, umieszczając nieśmiało rękę na ramieniu chłopaka.

- Ja też chciałbym mieć go już przy sobie...

- Jak taki jesteś dobroduszny, to czemu nie oddasz się w ich ręce? - zagadał nagle Hoseok.

- Słucham?

- To przecież na ciebie polują. Gdybyśmy nie zdecydowali się tobie pomóc, Jimin nadal byłby tutaj z nami. Cały i zdrowy.

- Hobi, wystarczy.

- Przecież to prawda. Od początku zależy im wyłącznie na nim! Przyznaj dlaczego twojego chłopca nie ma teraz wśród nas.

- Co tu się znowu dzieje?

- Czy możemy zachować spokój? Proszę. Tym sposobem nikomu nie pomożemy. - Taehyung spojrzał na Hoseoka błagalnym wzrokiem, jednak wampir nie zamierzał go słuchać.

- Co ty nie powiesz? Odezwał się ten, co najwięcej może! Jesteś tylko zwykłym przyziemnym.

- Jest częścią naszej grupy. - Jungkook stanął między dwójką chłopaków, zagryzając zęby i ukazując wysunięte kły. - I nie waż się tak więcej o nim mówić.

- Jakoś nie widzę, żeby był do nas choć trochę podobny.

- To, że jest człowiekiem, niczego nie przekreśla. A o ile dobrze pamiętam, cel mamy taki sam.

- Więc teraz zamierzasz go bronić? Rozumiem. - Cmoknął ustami i uśmiechnął się w jego stronę, choć ten uśmiech nie miał za wiele wspólnego ze szczęściem. Był ostatnią linią obrony, która oddzielała go od łez i zawodu.

Dlatego też bez słowa wyminął opierającego się o framugę drzwi Yoongiego, a sam wyszedł na zewnątrz by zapalić. I pierwszy raz w życiu żałował, że fajki nie mogą go zabić, bo miłość robiła to milion razy gorzej.

...

Szli w ciszy przez dobre piętnaście, może dwadzieścia minut. Taehyung trzymał się tuż obok trzymającego nadajnik Yoongiego, Jungkook szedł daleko na przodzie, a Hoseok z tyłu. Żaden z nich nie ośmielił się pisnąć ani słówka. Nie trzeba było być geniuszem, żeby wyczuć tą napiętą atmosferę. Gdyby nie sprzyjające ich warunki, każdy z nich już dawno poszedłby w swoją stronę.

Ale Hyori i Jimin byli najważniejsi.

- To dziwne, zniknęli nam z mapy. - Yoongi przystanął w miejscu, przyglądając się urządzeniu.

- Zorientowali się, że ich śledzimy? - podłapał temat Taehyung.

- Pewnie wyczuli krew świeżaka. A nie mówiłem, że powinien zostać w domu?! - Reszta zignorowała jednak lamentowanie Hoseoka i zwróciła uwagę na trzymany w dłoni starszego nadajnik.

- Zbliżają się tutaj. - Blondyn poczuł jak jego serce przyśpiesza, a reszta nadstawiła uszu. Człowiek jako jedyny nie był w stanie wyczuć nadciągającej do nich woni piżma i lasu.

Popatrzył niepewnie na idącego obok niego mężczyznę.

- Jungkook?

- Rozdzielamy się? Mógłbym zafundować im małą niespodziankę - zaproponował Hoseok, ale dowódca machnął ręką.

- Nie, niech przyjdą. Jestem ciekaw, co takiego mają nam do powiedzenia. - To mówiąc zatrzymał się na środku pustej, nieuczęszczanej drogi, kopiąc przypadkowy kamyk, dopóki nie usłyszeli idących w ich kierunku wampirów.

Taehyung naliczył ich sześciu, dwóch z przodu, czterech z tyłu. Wszyscy skryci maskami, przywdziani byli w długie, czarne płaszcze. Ale tylko jeden z nich ośmielił się ją zdjąć, ukazując swoje przerażające oblicze.

- No, no... Kogo my tu mamy. Pan Jeon Jungkook, przywódca klanu nielotnych wampirów! Minęło sporo czasu, od kiedy się widzieliśmy - powiedział, racząc obecnych złowrogim śmiechem, podczas gdy Jeon zacisnął dłonie w pięści. Świat jednak nie był taki duży jak mu się dotychczas zdarzało. Nie był też sprawiedliwy, trzymając przy życiu takie straszydła.

- Ciebie też miło widzieć, Namjoon.

...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro