Are all made of gold | 03
Gdy tylko weszli do dużego salonu połączonego z jadalnią i rzadko używaną kuchnią, kilkanaście wampirów odwróciło się w ich stronę. Część z nich uśmiechnęła się lodowato i wysunęła kły, jakby gotowa zatopić je w szyi ludzkiego gościa, część zagwizdała, wkurzając tym samym swego przywódcę.
- A niech mnie... - Jimin uśmiechnął się zza szklanki wypełnionej krwią. - To on? Nie mówiłeś, że jest-
- Morda - warknął Jungkook. Nie wiedział co Park miał zamiar powiedzieć i wolał się tego nie dowiadywać. - I nie ważcie się podsłuchiwać - ostrzegł towarzyszy, nawet nie czekając na jakąkolwiek reakcję z ich strony. Doskonale wiedzieli jak ceni sobie prywatność i że jej zakłócenie może ich kosztować nawet życie.
Szybko pochwycił z kuchni kubek, torebkę ze świeżą krwią i poprowadził Taehyunga do swojego gabinetu. Był blady jak ściana, a jego serce biło tak szybko i głośno, że Jungkook podejrzewał, że słychać je w domach po drugiej stronie ulicy.
- Pozwól, że zjem. - Jungkook usiadł za biurkiem i nawet nie czekając na jakiś odzew ze strony blondyna, przelał krew z torebki do kubka. Cudowny zapach rozniósł się po pomieszczeniu, a źrenice wampira powiększyły się. Nie jadł od trzech dni. - Więc? Co cię do mnie sprowadza?
Taehyung oderwał wzrok od brudnej plastikowej torebki, która wylądowała w koszu i przeniósł go na twarz wampira. Nogi trzęsły mu się ze stresu, więc pozwolił sobie przycupnąć na jednym z obitych w skórę foteli.
- Przyszedłem odebrać swój dług - wymamrotał.
- To akurat wiem. - Brunet pociągnął łyk, rozkoszując się cudownym smakiem. Zero minus, odpowiednio słodka. Najlepsza. - Pytam, co konkretnie cię do mnie sprowadza.
- Chciałbym, żebyś pomógł mi kogoś odszukać.
Jungkook uniósł brew.
- Czy ja ci wyglądam na gliniarza?
- Chodzi o moją siostrę. - Ton głosu Taehyunga przepełniała troska i strach. - Została porwana przez wampiry. Ludzka policja nie robi nic w tej sprawie, więc chcę, żebyś pomógł mi ją odszukać.
Jungkook westchnął, odstawiając w połowie opróżniony kubek na blat.
- I co? Myślisz, że to takie proste?
Taehyunga wkurzyła postawa wampira. Ta kpina w jego głosie. Do cholery, nie rozumiał powagi sytuacji? Chłopak wstał gwałtownie, podchodząc do biurka i uderzając otwartymi dłońmi w drewno. Spojrzał na starszego z góry.
- Uratowałem ci tyłek, więc rusz go teraz, użyj swojego super nosa, wampirzych kontaktów i ją znajdź! Cholera jasna, nie rozumiesz, że ona może zginąć?!
Wampir wstał powoli, już mocno zirytowany zachowaniem człowieka. Czemu jeszcze nie wyssał z niego krwi? Przecież mógł to zrobić bez narażenia się na żadne konsekwencje, skoro "kolacja" sama do niego przyszła.
Ze złości wysunęły mu się kły, a źrenice powiększyły, całkowicie zasłaniając brązowe tęczówki.
- Już zapomniałeś o zasadzie numer jeden? - warknął.
Taehyung prychnął.
- W dupie mam twoje zasady - powiedział ostro, po czym zadziwiając nie tylko wampira, ale i samego siebie - chwycił kubek i chlusnął krwią w twarz swojego rozmówcy.
- To prawda co o was mówią - rzekł z kpiną, zmierzając w stronę drzwi. - Po przemianie tracicie nie tylko ciepło, ale i serce. - I wyszedł, zostawiając Jungkooka kompletnie zszokowanego.
***
Taehyung z nerwów poobgryzał skórki przy paznokciach. Chodził po pokoju wte i wewte, przeklinając swoją głupotę.
Jak to się działo, że przy tym cholernym wampirze tracił wszelkie hamulce? Cały jego rozsądek znikał zastąpiony niewyparzoną gębą. Coś w tym krwiopijcy niezmiernie go irytowało, zmuszając do pyskowania i udowodnienia, że potrafi się kłócić, a jego wampirza siła nie robi na nim wrażenia.
Owszem, z początku się go bał, ale był to jedynie strach przed tym czym jest. Jako osoba jedynie go denerwował.
- Cholera jasna - przeklął blondyn uświadomiwszy sobie, że nawet nie spytał wampira o imię.
Wrócił do punktu wyjścia. Kolejna wizyta na komisariacie nie wchodziła w grę. Był niemal pewien, że tym razem komisarz wsadzi go za kratki, gdy jeszcze raz wspomni o zaginięciu Hyori.
Jego jedyną nadzieją było nakłonienie jakiegoś krwiopijcy do pomocy. W końcu są oni świetnymi tropicielami, poza tym, to właśnie jeden z nich porwał jego siostrę.
Ale przecież nazywa się Kim Taehyung, więc to oczywiste, że spieprzył sprawę.
- Muszę spróbować jeszcze raz - powiedział sam do siebie, przyrzekając, że tym razem nie będzie pyskował. Nie uśmiechało mu się płaszczenie przed kimkolwiek, ale dla Hyori był gotów poświęcić wszystko.
Westchnął, by się uspokoić i upił łyk zimnej już herbaty.
- Nie sądzisz, że to kompletne głupoty?
Taehyung wzdrygnął się gwałtownie, a jego serce przyspieszyło, gdy usłyszał ten znajomy, pełen kpiny głos.
- Co ty tu robisz? - warknął człowiek, wchodząc do salonu, w którym, na czarnym fotelu niczym pan i władca, siedział Jungkook, ze spokojem wertując "Jak poskromić wampira - poradnik".
- Cebula, czosnek, krucyfiksy... - Wampir zaśmiał się, puszczając pytanie blondyna mimo uszu. - Same głupoty. I ty to czytasz?
Zwrócił się do Taehyunga, który podszedł do niego, wyrywając z jego dłoni opasły tom.
- Nie twój interes.
Zaraz jednak przypomniał sobie, że powinien być miły. Uśmiechnął się, mając nadzieję, że gest ten nie przypomina skrzywienia się na widok czegoś obrzydliwego.
- Nie dokończyliśmy rozmowy.
- Czyżby? - spytał Jungkook. Wstał, kierując się do półki z książkami i spoglądając na ich tytuły. Zaintrygowany zdobieniami na jednej z okładek, chwycił za gruby tom, chwilę później odkładając go, zniesmaczony. "Zmierzch." - Wydaje mi się, że nasza rozmowa skończyła się z chwilą, w której trzasnąłeś drzwiami.
- Wybacz - burknął Taehyung. - Jestem zdenerwowany - Odłożył książkę, przyglądając się jak jego nieproszony gość dalej ogląda skromną biblioteczkę. - Moja siostra została porwana kilka tygodni temu, a policja nie ma żadnych tropów.
- Nic dziwnego - odparł brunet. - Wampiry bardzo dobrze zacierają ślady. Tylko inny wampir może je wytropić.
Siadł z powrotem w fotelu, spoglądając na Taehyunga, który był nienaturalnie oparty o ścianę. Wyglądał na spiętego.
- Mam pewne zasady i tak się składa, że trochę z nich namieszałeś. Nie pomagam nieznajomym.
- Obiecałeś. Uratowałem cię - zauważył człowiek.
- Fakt. I jestem ci za to wdzięczny. Ale nie pomagam niez-
- Możemy się poznać - wypalił Tae. Był zdeterminowany. - Nie wiem nawet jak się nazywasz. Nie wiem o tobie nic.
- Jeon Jungkook, lat więcej niż sobie wyobrażasz, wdowiec, przywódca klanu prawdziwych debili. - Uśmiechnął się sztucznie, widząc jak Taehyung marszczy brwi, zapewne na wieść o tym, że jest wdowcem. - Twoja kolej, Kim Taehyung. Co się kryje pod tą blond czupryną?
...
Miłego dnia, miśki ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro