And the ones we hail | 05
- Pamiętasz ten tatuaż? - spytał Jungkook, gdy tylko Taehyung skończył opowiadać o porwaniu siostry.
Blondyn skinął głową i na chwilę opuścił salon. Wrócił z pogniecioną kartką papieru, wręczając ją wampirowi. Szkic był niedokładny i wyglądał na robiony w biegu. Mimo to Jungkook był w stanie stwierdzić, że nigdy nie widział tego wzoru.
- To nie jest klan z Seulu - powiedział. - Znam ich wszystkich, a posiadacze tej dziary na pewno nie są stąd. Twoja siostra jest już poza miastem.
- Ale... - Taehyung miał nadzieję, że rysunek coś zmieni. - Jesteś pewien? - dopytał.
- Tak - odparł Jeon i westchnął, gdy zobaczył jak źle ta informacja wpłynęła na człowieka. - Ale mogę popytać. Mam znajomego w Incheon, może coś wiedzieć - dodał.
- Naprawdę? - Taehyung rozpromienił się, a widok jego unoszących się w górę kącików wywołał uśmiech również u krwiopijcy.
- Możemy jechać nawet teraz, to tylko pół godziny drogi.
- Serio?
Jungkook skinął głową, a Tae ze szczęścia był bliski zamknięcia go w uścisku. Nie zrobił jednak tego. Wciąż mu nie ufał.
Kilka minut później pakowali się samochodu Taehyunga z zamiarem opuszczenia stolicy. Jungkook prowadził, całkowicie rozluźniony, stukając palcami o kierownicę w rytm sączących się z radia piosenek, a Tae, zdecydowanie bardziej spięty, siedział wyprostowany nienaturalnie na miejscu pasażera. W końcu nie miał bladego pojęcia na jakim poziomie są umiejętności prowadzenia jego towarzysza.
- Bez obaw, złotko. Prowadzę odkąd na tym świecie pojawiły się samochody - powiedział Jungkook, jakby czytając młodszemu w myślach. O co ten go zresztą podejrzewał.
- I nie miałeś nigdy żadnego wypadku?
- Kilka razy się zdarzyło. Ale to nie była moja wina.
Ręka Jungkooka zjechała z kierownicy i powędrowała do kieszeni czarnej bluzy, wyławiając z niej telefon i dopiero wtedy Taehyung zwrócił uwagę na to, w co ubrany jest jego rozmówca. Nie jak wampir z legend, w koronkę i tuniki. Fakt, w jego stroju dominował kolor czarny, ale na pierwszy rzut oka nie różnił się niczym od zwykłego nastolatka. Ot, bluza, dżinsy i trampki.
Jungkook wybrał numer Yoongiego i przystawił urządzenie do ucha. Odezwała się poczta głosowa, więc zostawił wiadomość, że wróci do domu dopiero jutro. Schował telefon z powrotem do kieszeni i usłyszał pytanie, które od jakiegoś czasu nękało umysł Taehyunga.
- Ile masz lat?
- Dużo.
- Nie, mam na myśli ile miałeś lat jak zostałeś przemieniony.
Jungkook uśmiechnął się półgębkiem.
- Nie zostałem przemieniony - odparł. - Urodziłem się jako wampir.
- Co? To tak się da? - spytał głupio Tae, a wampir zaczął się śmiać.
- Serio, powinieneś odstawić "Zmierzch" - powiedział rozbawiony. - Oczywiście, że tak się da. Tylko niewielka ilość osób przemienia się w wampiry w taki sposób o jakim myślisz. Wbrew pozorom, jesteśmy dobrze wychowani i nie gryziemy co drugiego napotkanego człowieka. A przynajmniej większość z nas tak nie robi.
- No okej - przytaknął powoli Kim, przetrawiając nowo zdobytą wiedzę. - Ale masz te swoje kilkaset lat, a nie jesteś zasuszonym staruchem.
Jungkook ponownie się zaśmiał.
- Osiemnaście. Wtedy osiągnąłem dojrzałość.
Teraz to Taehyung wybuchnął śmiechem, a wampir się naburmuszył.
- Przesunął ci się okres dojrzewania, czy co? - spytał wesoło.
- Śmiej się, śmiej, ale u wampirów działa to trochę inaczej - burknął Jeon.
Nie lubił, gdy ktokolwiek się z niego śmiał, a już szczególnie wtedy, gdy był to jakiś ludzki wypierdek.
- Opowiedz mi - poprosił nagle blondyn.
- Co? O czym?
- No, o tym waszym późnym dojrzewaniu.
Jeon westchnął, bo rozbawienie człowieka zaczynało go powoli irytować.
- Wcale nie jest późne. Jest po prostu... inne. Ludzcy chłopcy mają te swoje czternaście, czy piętnaście lat jak dojrzewają, a u wampirów jest trochę późniejsze. Na dojrzewanie składają się nie tylko zmiany fizyczne, ale również posiadanie pewnych cech, doświadczenie, rytuały przejścia... To trochę skomplikowane, może kiedyś ci opowiem. - Wrzucił kierunkowskaz i wjechał na autostradę. - W każdym razie u mnie i tak było to w miarę szybko. Mam kuzyna, który w wieku dwudziestu siedmiu lat wciąż zachowywał się jak przedszkolak.
- Żartujesz.
Wampir pokręcił głową, a po chwili zadał pytanie.
- A ty?
- Co ja?
- Ile masz lat?
- Dwadzieścia - odparł Kim.
Tym razem to śmiech należący do krwiopijcy wypełnił wnętrze samochodu.
- No co? - obruszył się człowiek.
- Nic. Po prostu nie wierzę, że gdybym był człowiekiem, byłbyś ode mnie starszy. Wyglądasz na szesnastkę.
Taehyung zmarszczył brwi i skrzyżował ręce w geście obrazy, a Jungkook nie mógł zaprzeczyć, że chłopak wyglądał niesamowicie uroczo, gdy się wkurzał.
...
- To tutaj? - spytał Taehyung, wysiadając z auta i zatrzaskując za sobą drzwi.
- Aha - przytaknął Jungkook. - Mój znajomy prowadzi mały hotel i jeden z najlepszych krwistych barów w Korei.
Weszli do niezbyt zadbanego budynku, a w człowieka momentalnie uderzył niezbyt przyjemny, metaliczny zapach krwi. Skrzywił się. Wampir zareagował zgoła inaczej, bo jego oczy zalśniły, gdy zaciągnął się słodką w jego mniemaniu wonią.
- Trzymaj się blisko mnie - poinstruował Kima.
Chłopak przytaknął. Wydawało mu się to najlepszą opcją w pomieszczeniu pełnym krwiopijców.
Kierowali się w stronę długiej lady, przy której siedziało już kilkoro starszych mężczyzn. Gdy przechodzili środkiem pomieszczenia, część rozmów ucichła, a wampiry oglądały się za nimi wyczuwszy, że do baru wszedł przedstawiciel ludzkiej rasy.
- Kogo me oczy widzą... - Barman uśmiechnął się do nowo przybyłych, gdy wreszcie usiedli na wysokich, barowych krzesłach. - Co podać?
- Dla mnie krwawa mary, a dla młodego czysta.
- Ale ja nie-
- Dzisiaj pijesz - przerwał blondynowi Jungkook, a ten naburmuszył się.
- Co robisz w Incheon? - spytał barman, przygotowując drinki. Taehyung zaś obserował cały ten proces, nie będąc specjalnie zdziwionym, gdy zamiast soku pomidorowego w szklance wylądowała krew. W tym środowisku określenie "krwawa mary" nabiera nowego znaczenia. - Raczej nie uwierzę w to, że przyjechałeś pogadać. I to z człowiekiem. - Kiwnął głową na Kima.
- Masz rację, Guk. Potrzebujemy informacji.
Na ladzie wylądował czerwony drink Jeona i kieliszek wódki, na widok którego Taehyung się krzywił.
- Tak? - Yoonguk wyraźnie się zainteresował. Pochylił się w stronę swych klientów. - O co chodzi?
- Rozpoznajesz? - Jungkook wyciągnął z kieszeni pomiętą kartkę i rozłożył ją, pokazując szkic.
Gdy barman przyglądał się rysunkowi, wampir wziął łyk swojego drinka, zachęcając swego ludzkiego towarzysza, by zrobił to samo. Taehyung uznał, że woli mieć to już za sobą i szybko opróżnił kieliszek, krzywiąc się i głośno kaszląc.
Jungkook się zaśmiał.
- Nie pijesz za często, co?
- Chyba kojarzę - powiedział wreszcie Yongguk, tym samym ratując najmłodszego z konieczności rozmawiania o jego abstynencji. - Nie jest to klan z okolic... Ale myślę, że... Gwangju. Tak, Gwangju, tam powinniście pytać. Nie jestem pewien, czy właśnie tam mają siedzibę, ale dużo typków z tym wzorem się tam kręci. - Postukał palcem w kartkę, oddając ją Jeonowi.
- Dzięki.
- Do usług. - Barman uśmiechnął się i skinął głową, a Jungkook rzucił na ladę kilka banknotów, schował szkic do kieszeni i dopił drinka.
- Chodź, dzieciaku, idziemy - powiedział, klepiąc dziwnie wesołego Taehyunga w ramię.
- Już? - spytał blondyn, uśmiechając się pijacko, a wampir zdziwił się jak niewiele alkoholu wystarczyło, by zmiękczyć tego chłopaka.
Wyszli z zatłoczonego baru wprost w oświetloną księżycem noc, a młodszy natychmiastowo przywarł do ramienia Jeona, zamykając oczy i ziewając.
- Jungkook, spać mi się chce.
- Spokojnie, złotko. Zaraz znajdziemy jakiś ludzki motel - zapewnił go wampir, pomagając mu trafić do samochodu, bez zaliczenia po drodze bliskiego spotkania z chodnikiem.
...
Hej hej!
Jak tam wasza reakcja na comeback chłopców? Oglądaliście występy z koncertu?
Miłego dnia/wieczoru i dobranoc ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro