Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

And the cards all fold | 01

- Odłóż to, dziecko drogie.

Nieznajomy zmarszczył brwi, spoglądając najpierw na trzymany w dłoni przedmiot, a następnie na wampira, który uśmiechał się kpiąco.

- Ale... T-ty jesteś wampirem! - wyjąkał młodzieniec. - Srebro was rani!

Jungkook prychnął.

- Kto ci naopowiadał takich bajeczek? Mamusia?

Blondyn nie odpowiedział, jedynie wyciągając w przód drżącą rękę, w której tkwił wisiorek mający go ochronić.

- Nieważne - mruknął wampir.

Wstał, rozciągając się, a kości kręgosłupa chrupnęły cicho.

- Gdzie jestem? - spytał, rozglądając się powoli po pomieszczeniu, w którym się znajdowali.

Mały salonik utrzymany w zgrabnej kombinacji bieli i czerni. Kanapa, dwa fotele, stolik kawowy. Nic wielkiego. Jungkooka jednak zaintrygowało stojące w rogu pianino. Czyżby chłopaczek grał?

- W m-moim domu - odparł jasnowłosy. Opuścił wreszcie dłoń, w której tkwiło srebro, choć niekoniecznie uwierzył w słowa krwiopijcy. - Znalazłem cię w sąsiedniej dzielnicy.

- Sam mnie tu przytargałeś?

Wydawało się to mało prawdopodobne. Chłopiec był raczej filigranowej postury, nie byłby w stanie przynieść tu nieprzytomnego wampira.

- Tak. Wsadziłem cię do samochodu.

I wszystko jasne.

Jungkook pokiwał z wolna głową, po czym w mgnieniu oka znalazł się tuż przed blondynem. Chłopiec pisnął. Kot zaś, wystraszony hałasem przemknął między nogami właściciela do sąsiedniego pokoju.

- Przecież cię nie zjem. - Wampir przewrócił oczami. Zachowanie ludzi takich jak ten chłopaczek bardzo często go irytowało.

Wyciągnął wisiorek z jego dłoni i rzucił za siebie, po czym pokazał chłopcu dłoń, na której nie było nawet najmniejszej ranki. - Widzisz? To bujda i tyle.

Nieznajomy, pozbawiony broni, nawet takiej, która była nieskuteczna, poczuł się bezbronny. Nie tego się spodziewał. Zaczął się powoli wycofywać, ale natrafił plecami na ścianę. Przełknął głośno ślinę, gdy wampir znów się od niego zbliżył.

- Jak ci na imię? - spytał, kładąc dłonie po obu stronach głowy blondyna, tym samym zamykając go w pułapce.

- K-kim Taehyung.

- Miło mi.

Jungkook zbliżył nos do szyi chłopca. Żyłka zdenerwowania i strachu pulsowała wyraźnie pod skórą, kusząc wampira. Wciągnął powietrze, a gdy zapach blondyna dotarł do jego nozdrzy, jęknął cicho.

- Ładnie pachniesz, Kim Taehyung.

Uśmiechnął się triumfalnie, gdy reakcją było odwrócenie głowy w bok i przyspieszona akcja serca. Chłopaczek wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać.

Krwiopijca powtórnie wciągnął przesycone słodyczą powietrze, ale oprócz zapachu Taehyunga dotarła do niego inna, całkiem znajoma woń. Wampir.

- Muszę lecieć - powiedział Jungkook, wreszcie odsuwając się od Kima. - Dzięki za uratowanie mi życia, mam u ciebie dług.

Puścił blondynowi oczko i zanim ten zdążył zareagować, jego już nie było. Taehyung jeszcze chwilę stał kompletnie oszołomiony, zły na siebie, że nie spytał nieznajomego chociażby o imię, po czym podbiegł do otwartego okna i rozejrzał się. Pani Kang podlewała kwiatki, staruszek z naprzeciwka popijał herbatę, a dzieciaki grały w piłkę na podwórku. Nigdzie jednak nie dostrzegł nowo poznanego wampira.

...

- Co ty tu robisz?

- Powinienem cię spytać o to samo - odparł Jimin. - Yoongi nie będzie zadowolony.

- To ja jestem przywódcą klanu i Min nie ma nic do gadania.

- Jak mogłeś wyjść nikomu nic nie mówiąc? - spytał rudowłosy, ale Jungkook puścił jego wypowiedź mimo uszu.

- Lecimy?

Jimin pokręcił głową, wskazując zaparkowany niedaleko samochód.

- Jest ósma. Za dużo ludzi mogłoby nas zobaczyć. Lepiej nie wywoływać zamieszania.

Wsiedli do starego mercedesa, a rudzielec odpalił silnik z głośnym warkotem. Pojazd zdecydowanie wymagał wymiany na lepszy model, ale przywódca nie zawracał sobie tym głowy. Jako wampir i tak rzadko z niego korzystał.

- Gdzie byłeś?

- W barze.

- A co to za dzieciak?

- Nie wiem.

- Kłamiesz.

Jungkook spojrzał na swego rozmówcę spod byka.

- Lepiej zajmij się jazdą, a nie mnie przepytujesz!

Doskonały słuch był jedną z ważniejszych wampirzych cech. Tak samo jak był przydatny przy polowaniu czy wyczuwaniu zagrożenia tak samo potrafił Jungkooka irytować do granic możliwości. Dzięki tak czułemu zmysłowi wampiry były wręcz idealnymi wykrywaczami kłamstw. Słyszały każdą pulsującą żyłkę, skoki ciśnienia i przyspieszoną akcję serca towarzyszącą mijaniu się z prawdą. Istnieli oczywiście kłamcy wyborowi nie imający się słuchowi krwiopijców, potrafiący oszukiwać bez mrugnięcia okiem, ale była to umiejętność niezwykle rzadka, a Jungkook żałował, że jej nie posiada.

Jechali w milczeniu, słuchając sączących się z radia piosenek, a umysł ciemnowłosego wampira zaprzątał drobny chłopiec, który uratował mu życie. No właśnie, po co to zrobił? Ludzie bardzo rzadko mieszali się w sprawy wampirów, czymś normalnym byłoby więc, gdyby zostawił go w uliczce, zakrwawionego, na pastwę wrogich wampirów. Ale nie, on postanowił go ocalić co nieco kłóciło się Jungkookowi z jego późniejszym zachowaniem. Nie bał się wsadzić nieprzytomnego, nieznajomego wampira do samochodu, zawieźć go do swojego domu, a ze strachem w oczach i srebrem w dłoni przywitał go tego ranka. Bez sensu.

Co ten chłopaczek w ogóle robił w dzielnicy wampirów? O tak późnej porze w dodatku?

Jungkook musiał przyznać, że Kim Taehyung go zaintrygował. Blondynek, drobny, zgrabny i z całkiem uroczą jak na śmiertelnika buźką, owiany mgiełką tajemnicy. Wydawał mu się inny niż pozostali ludzie. Żałował tylko, że Jimin tak szybko go znalazł, gdyby nie to, zostałby, żeby poznać blondyna lepiej.

Postanowił wypytać go o parę szczegółów przy okazji ich drugiego spotkania, w które wcale nie wątpił. Stał się przecież dłużnikiem śmiertelnika, a wiedział, że ludzie korzystają z każdej okazji by ktoś coś za nich zrobił. Miał pewność, że blondyn nie będzie miał oporów, żeby wykorzystać dług.

- Co się tak właściwie stało? - spytał Jimin, gdy wjechali na teren swej dzielnicy.

- Mała sprzeczka w barze, nic wielkiego.

- A dzieciak?

- Znalazł mnie i przytargał do swojego domu. Uratował mi zad, więc mam u niego dług.

- Nie cierpisz długów - stwierdził słusznie rudzielec.

- Ale jestem uczciwy.

- Wiem.

Brunet westchnął i otworzył okno. Klimatyzacja w tym rzęchu była popsuta, liczył, że pęd powietrza nieco go ochłodzi.

- ...obecnie dwadzieścia dziewięć stopni Celsjusza w cieniu i piękne słońce. Temperatura wciąż rośnie... - Do jego uszu doleciał głos radiowego spikera, a chwilę później usłyszał cierpiętniczy jęk Jimina.

- Ugotujemy się - rzekł Jungkook.

Nigdy nie lubił takiej pogody, a po przemianie stało się to prawdziwą katorgą. Im niższą organizm ma temperaturę (a jego wahała się między trzydzieści, a trzydzieści dwa stopnie), tym gorzej znosi upały.

- Po co mnie w ogóle szukałeś? - spytał dowódca, gdy podjechali pod duży ceglany dom, będący siedzibą najważniejszych wampirów w klanie.

- Była mała kłótnia między Yoongim a Hoseokiem.

- Mała...?

Jimin miał zamiar coś jeszcze dodać, ale w tym momencie obaj usłyszeli głośny huk.

...

Kocham Omiczka i wszystkich naszych czytelników <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro