Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

This garden bloomed | 01

...

Ryk silnika, jaki wydobywał się z nadjeżdżającego motoru o kolorze groźnie połyskującej czerni, zagłuszył rozmowę dwóch patrolujących przedmieścia policjantów. 

Kierowca pojazdu zatrzymał się na podjeździe przed dwupiętrowym domem, którego boczne ściany obrastał ciemnozielony bluszcz, a przy wejściu na taras stały dwa rowery z wyraźnie łuszczącą się farbą, co mogło być powodem, dla którego nikt ich już nie ruszał.

Rozszczepił palcami zapięcie, uwalniając się od kasku i przy współpracy z nadmorskim wiatrem zmierzwił swoje niebieskie włosy, aż czekający na podwórku wojskowi z trudem przełknęli zalegającą w ich ustach ślinę. 

Nie tylko włosy przykuwały ich uwagę; również opinające ciało, motocyklowe spodnie, buty na krótkim obcasie i czarna, skórzana kurtka, co w całości sprawiało, że przybysz był przyjemną dla ich oczu odmianą, a na ich usta cisnęły się sprośne dowcipy na temat tego, w jaki sposób wykorzystałoby się takie ciało i gdzie przycisnęło mocniej, by wydobyć pożądane dźwięki.

Gdy nagle... Krzyk. Obaj nie ośmielili się wykonać ruchu, gdy między ich ciałami przeleciał dziesięciocentymetrowy sztylet, wbijając się w drewnianą belę, metr za nimi. 

Chłopak, który był świadkiem ich niesmacznej rozmowy, uśmiechnął się pod nosem. Zsunął zasłaniającą jego usta bandanę, podchodząc do tych onieśmielonych trzęsidup, którzy sekundę wcześniej rwali się, by pieścić jego ciało, a teraz nie mieli śmiałości spojrzeć mu w oczy. 

— Czołem panowie, jak służba? — odezwał się potulnym i tak przeciwnym dla swej postawy głosikiem. Lubił to uczucie, gdy w jednej chwili wszyscy ci dominanci miękli w jego obecności, a potem z nieukrywanym zadowoleniem pokazywał im swoją odznakę. 

— Detektyw, Kim Taehyung. — Uścisnął dłoń starszej kobiety i rozejrzał się po jej domu. — Proszę mi powiedzieć, co dokładnie wydarzyło się wczorajszego wieczoru. Jak doszło do tego, że pański syn zaginął? — zapytał, zachęcając ją do spoczęcia na krześle w kuchni. On sam z uprzejmością przyjął do rąk kubek zielonej herbaty, wyjął dyktafon i w skupieniu słuchał słów kobiety.

— Powiedział mi, że idzie pobawić się z chłopakami. Miał wrócić za kwadrans. Później zadzwoniła moja przyjaciółka i powiedziała, że jej syn wpadł do domu przerażony. Twierdził, że zaatakował ich wampir. Pozbawił mnie mojego jedynego syna. — Chłopak ujął nieśmiało rękę ciemnowłosej, która popatrzyła na niego zapłakanymi oczami.

— Proszę się nie martwić, znajdziemy go — przyrzekł, jak za każdym razem, gdy w ich mieście działo się coś niepokojącego, a zwykli policjanci odmawiali pomocy. 

Bo który z nich stanąłby do walki z wampirem? 

Mało kto miał w sobie tyle odwagi, by odeprzeć ich atak, co nie oznaczało, że każdy stał z założonymi rękami. Taehyung nie zamierzał. Spędził za dużo czasu, śledząc naturę tych potworów, które przed laty zamordowały mu ojca i odebrały spokój rodzinie. 

Nie wierzył już w ich dobre zamiary. Buntował się społeczności, w której wampiry i ludzie byli swoimi sąsiadami, popierając głosy mieszkańców o wytępieniu tych nędznych kreatur z ich miasta. Dość z zaginięciami, atakami na kobiety i dzieci. Ludzie nie mogli dłużej pozwalać na to, aby funkcjonować jako czyjaś pożywka.

— I jak, dowiedziałeś się już czegoś? — Bogum powitał go na posterunku parę godzin później, gdy chłopak odbył już wszystkie niezbędne przesłuchania i wybrał się na cmentarz, aby obejrzeć "miejsce zbrodni", ale żadne z tych działań nie popchnęło go na wyższy poziom. 

Nikt nie potrafił udzielić mu pomocnej odpowiedzi, zdradzić więcej szczegółów dotyczących owego wampira. Skąd miał wiedzieć, kogo powinien szukać? Nie posiadał w sobie szóstego zmysłu, tylko listę podejrzanych osób i nędzne dowody w postaci ludzkiej krwi.

— Trzeba zrobić przeszukanie. Nie sądzę, aby któryś z tutejszych klanów go przetrzymywał, ale możliwe, że słyszeli coś więcej na temat porwania — powiedział, wyjmując z mlaśnięciem jabłkowego lizaka z ust i usiadł na krześle. — Jakoś to z nich wyciągnę.

— Uważaj na siebie. — Starszy mężczyzna spojrzał na niego z troską, a nie uzyskawszy odpowiedzi, wstał i pogłaskał chłopaka po włosach. — Taehyung, słyszysz? Masz nie wciągać się w kłopoty.

— To ja jestem ich kłopotem — odpowiedział pewnie, stukając obcasem o podłogę. Gdyby zechciał choć raz spojrzeć w oczy swojego przyjaciela, może zrozumiałby powód jego obaw. 

Powód, dla którego wieczorami okrywał go kocem, kiedy zasypiał w biurze albo podkarmiał go kurczakami, żeby nie zgubił za dużo ciała. Powód, dla którego tak się o niego martwił.

— Wiem, już nam to udowodniłeś. Ale nie chcę, żebyś zrobił sobie krzywdę. Trzymaj się blisko chłopaków, zrozumiano? — Uśmiechnął się, a Taehyung spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem.

— Przesadzasz.

— To się nazywa troska.

— Niech będzie, troska. Obiecuję wrócić w jednym kawałku! — Puścił mu oczko i zanim mężczyzna zdołał go jeszcze za coś zganić, uciekł na korytarz. 

Komendant natomiast pokręcił głową i odsunął fotel, aby wyjrzeć z okna na zachodzące w oddali słońce. Licząc, że tej nocy wampiry ich nie zaatakują.


...


Kłopoty nadciągają...

Kto jest ciekaw, co słychać u Jungkooka? ;))

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro