Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I saw you hidden in this garden | 08

Gdyby miłość była na abonament, to Jungkook nie spłaciłby się za nią do końca życia, bo non stop przekraczał jej limity.

Uczucie, które towarzyszyło jego sercu, od kiedy na drodze pojawił się Taehyung, zdawało się leczyć go z błędów przeszłości. Przy człowieku czas przelatywał mu za mrugnięciem oka. Z każdym dniem był coraz bardziej zakochany. Pewien, że znalazł tę jedyną osobę na świecie.

Może gdyby chłopak nie okazał się przy okazji stuknięty na głowę, jeszcze by coś z tego wyszło...

Uniósł głowę, aby rozejrzeć się po obrzydliwie białym pomieszczeniu, a jego wzrok zatrzymał się na chłopaku, który nerwowo zapisywał coś w swoim małym notatniku.

— Ukrywasz przede mną jeszcze jakiś pokój? — Uniósł figlarnie brew do góry, co nie umknęło uwadze Tae.

Chyba nie oczekiwał, że po tym wszystkim co mu się przytrafiło, będzie zdolny z nim żartować. Ale Jungkook był znacznie silniejszy niż przypuszczał.

— Cele więzienną — odpowiedział mu z przekąsem. Jungkook ani przez moment nie poczuł się zagrożony. Jako dorosły, wyszkolony w walce wampir, potrafiłby wyswobodzić się z pokoju w kilka sekund. Był jednak ciekaw, co Taehyung ma mu faktycznie do powiedzenia. Obserwowanie go w roli detektywa było nawet całkiem pociągające. — Jeśli nie zaczniesz ze mną współpracować.

— Jak na detektywa, słabo idzie ci rozwiązywanie zagadek.

— Zaskocz mnie. — Rozprostował dłonie.

— Ilu znasz na świecie ludzi, którzy podejmują współpracę z wampirami, Tae?

Pomieszczenie wypełniła gęsta cisza.

— No właśnie, niewielu.

— Do czego zmierzasz?

Jungkook zwilżył usta i pochylił się nad stołem.

— Jak myślisz, dlaczego twój ojciec zdecydował się na tę współpracę?

Odpowiedź na to pytanie była oczywista.

— Został zmuszony.

Jungkook zaśmiał się w odpowiedzi.

— Zmuszony, czy jednak coś przed wami ukrywał?

— Mój ojciec niczego przed nami nie ukrywał — Tae nastroszył brwi. — Był dobrym człowiekiem. Jeśli związał się z wampirami, to chciał nas przed czymś ochronić.

Wampir przytaknął. Tak jak podejrzewał przekonanie Taehyunga do jego zamiarów, było znacznie trudniejsze niż się wydawało. Chłopak go nie pamiętał. Nawet jeżeli posiadał wspomnienia sprzed wypadku, to nie obejmowały one jego osoby.

Czuł się wyssany z życia.

— Zabierz mnie już na ten komisariat. Siedzenie tutaj to dla nas obu strata czasu — westchnął. Jego uwagę zwrócił przyśpieszony oddech człowieka. — Co z tobą? — zapytał, ale ten odwrócił się do niego plecami.

Niebiesko-włosy jęknął z bólu w odpowiedzi.

— Nie teraz. — Przycisnął dłonie do miejsca, w którym znajdował się jego żołądek, a Kook nie miał już żadnych wątpliwości.

Bo mimo że pachniał jak najzwyklejszy człowiek na świecie, a jego serce biło głośniej niż on sam, gdy próbował złapać oddech. Mimo że jego skóra była dalej przyjemnie ciepła, kiedy się do niego przybliżał. a jego ciało wiotkie i delikatne...

Taehyung był wampirem.

— Jesteś...

— Jednym z was. — syknął.

— Od kiedy?

— Od kiedy umarłem. — Jego czerwone z pragnienia głodu tęczówki przeszyły Jeona na wylot. — Od kiedy obudziłem się ze śpiączki i zapragnąłem zjeść własnego lekarza.

— To niemożliwe. Nie zostałeś przez nikogo zaatakowany. Czuwałem przy tobie dzień w dzień. Zauważyłbym, gdyby coś było nie tak. — Zacisnął dłonie, zastanawiając się nad możliwym wytłumaczeniem. Ale nie potrafił znaleźć odpowiedzi.

— Czuwałeś przy mnie? — powtórzył za nim Tae.

— Musisz mi uwierzyć. Nie miałem pojęcia o twojej przemianie! Wiem, że chciałeś pozostać człowiekiem i zawsze to szanowałem...

— A niby dlaczego miałbym ci ufać? Każdy z was jest taki sam. Pragniecie władzy i zabijacie niewinnych ludzi. — Nachylił się w jego stronę. — No dalej, podaj mi powód, dla którego nie powinienem cię teraz zabić.

— Ona. — Jeon uniósł rękę do góry.

Młody chłopak wzdrygnął się, spoglądając na bransoletkę otulającą nadgarstek wampira. Jak zahipnotyzowany, chwycił go za dłoń, by przyjrzeć się biżuterii z bliska i obejrzeć ją ze wszystkich stron. By móc dotknąć jej własnymi palcami. Nie miał wątpliwości, że była prawdziwa. Zmrużył na chwilę oczy, jakby dalej nie mogąc pogodzić się ze stratą bliskiej mu osoby. Jego ukochana babcia...

— Mówiłeś, że przynosi szczęście — wtrącił wampir.

— Patrząc na ciebie, to przyniosła mi skrajne przeciwieństwo — mruknął pod nosem, aby celowo wkurzyć krwiopijcę, ale ten brnął w zaparte.

— To znak, Tae. Fakt, że trafiliśmy na siebie po tylu latach, musi oznaczać coś więcej niż tylko przypadek...

— Powiedz mi, Jeon, jak takie okropne istoty jak wy, wierzą w przeznaczenie? W miłość, rodzinę, w happy end? Huh? Myślisz, że jeden dobry uczynek sprawi, że ludzie zapomną, kim jesteś? Że żywisz się ich krwią? Że zabijasz ich bliskich? Nie wierzę w ani jedno słowo, które do mnie teraz powiedziałeś. — No, może z wyjątkiem bransoletki.

Chłopak z każdym zdaniem wbijał w niego niewidzialną szpileczkę. Przywracał w nim wspomnienia, o których tak bardzo starał się zapomnieć. Traumę o jego byłym chłopaku, utracie bliskich. Nieświadomie spychał go na samo dno, a Jeon? On dalej wierzył, że uda mu się go odzyskać.

— Dlatego pozwól mi udowodnić, że jest inaczej! Daj mi szansę, a jeśli cię zawiodę, możesz zrobić ze mną cokolwiek chcesz. Wsadzić do paki, spalić na stosie. I tak nie mam już nic do stracenia.

— Ciekaw jestem, jak ma ci się to udać.

— Znam kogoś, kto może przywrócić twoją pamięć — wypalił nagle.

— Wątpię, lekarze próbowali już wszystkiego... — Taehyung przeciągnął się na krześle i zamknął oczy. To nie tak, że nie chciał sobie przypomnieć. Chciał. Chciał uwierzyć we wszystko, o czym mówiła mu Hyori, o tym jakich cudownych poznali przyjaciół, jak mieszkali w pałacu i cieszyli się każdą wspólną chwilą. Pragnął być zakochany i szczęśliwy. Jednak patrząc na teraz na Jungkooka, jedyne co czuł, to złość, ból i smutek.

— Mój bliski przyjaciel jest zielarzem. Mógłbym cię do niego zawieść, o ile wyrazisz chęć współpracy.

— Że niby herbatka ma mi pomóc w odzyskaniu kilku lat wspomnień?

— Powiedziałem, żebyś dał mi szansę. A nie wierzył na słowo.

Przez dłuższy moment w pomieszczeniu słychać było tylko ich oddechy.

Aż w końcu Taehyung uległ.

— Zgoda. — przytaknął. — Ale tylko raz.

Propozycja wampira była jednak Taehyungowi potrzebna. Gdyby Bogum dowiedział się, co wyprawiał w wolnym czasie i o tym jak bezpodstawnie przetrzymywał Jungkooka w swojej piwnicy, wyleciałby z pracy na zbity pysk jeszcze tego samego dnia.

— No, najwyższy czas, złotko. — Kook wyciągnął kajdanki w jego stronę, szczerząc zęby.

— Powiedziałem, że dam ci szansę. A nie, że puszczę cię wolno i pozwolę prowadzić auto. — Taehyungowi naszła przez moment myśl, aby po prostu zabrać wampira na swój motor, ale koniec końców nie chciał trafić za kratki za jazdę z zakutym pasażerem, więc po prostu zdecydował się użyć swojego starego grata. — Wstawaj, chcę wyjechać stąd, zanim złapie nas korek.

— To będzie długa podróż — stwierdził wampir i podążył za niebiesko-włosym.

...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro