Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Do you have a place to go? | 06

...

— Noona, szmat czasu! — Brunet o mało nie zachłysnął się na widok wilkołaka przekraczającego próg ich domu. Z gracją sięgnął po jej czarny, skórzany płaszcz, który brunetka zsunęła ze swych nagich pleców. Mężczyzna z uwagą przyglądał się jej krwisto-czerwonej sukience z wyciętymi plecami. — Do twarzy ci w czerwieni!

Drobna sylwetka zdawała się tonąć pod ciężarem sukni, której tren sunął się po podłodze. Jungkook nie dał się jednak zwieść jej urokowi. Doskonale pamiętał o spektakularnych umiejętnościach fizycznych młodej alfy. Gdy spotkali się po raz pierwszy kilkadziesiąt lat temu, Hyuna o mało nie poderżnęła mu gardła, stając w obronie małych wilków należących do jej stada.

— Jungkook, ciebie też miło widzieć. Dziękuję za zaproszenie. — Uśmiechnęła się do niego z sympatią i wyciągnęła rękę w jego stronę, by ten chwycił ją pod ramię i zaprowadził do sali, którą klan przygotował specjalnie na ich spotkanie. Przywódca musiał mieć pewność, że ich rozmowa będzie toczyć się za zamkniętymi drzwiami. — I za róże — dodała po chwili. — Nie wierzę, że wciąż pamiętasz, kiedy mam urodziny.

— Nie znam bardziej uroczej istoty na tym świecie, co ty, Noona — przyznał z nieukrywaną szczerością i przytulił brunetkę do siebie, chociaż nie mógł powstrzymać się od fali dreszczu przebiegającej po ciele, gdy brunatno-szary ogon musnął jego spodnie. — No chyba, że to Luna.

— Ale od mojej Omegi to ty się odczep, co? — mruknęła i pacnęła go w ramię. — Lepiej mów, co masz mi do zaoferowania.

— Zaoferowania? — Uniósł brew do góry.

— No, za nasz potencjalny udział w walce. Min mówił, że szykujesz dla mnie niemały prezent za pojednanie.

— A ja myślałem, że jesteś tu, by chronić naszą wieloletnią przyjaźń. — Złapał się aktorsko za pierś i westchnął. — Masz. Kupiłem posiadłość, którą od dawna miałaś na oku. — Rzucił w jej stronę parę kluczy, na który brunetka pisnęła z zaskoczenia.

— Jak?! Przekonałeś właściciela, by go sprzedał?

— Nie musiałem. Uległ od samego patrzenia mi w oczy — prychnął. — To jak, pomożesz mi?

— Kto mówi, że już nie zaczęłam? Tak się składa, że przyszłam tu by cię ostrzec. — Założyła ramiona na piersiach. — Bogum doniósł mi, że jeden z jego ludzi, otrzymał zaproszenie na twój bankiet. Jest detektywem i prowadzi śledztwo dotyczące porwania dziecka, ale każdy wie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia...

— To lepiej, żeby nie wchodził mi w drogę, bo robię się wygłodniały — parsknął, a kobieta wywróciła oczami.

— Kook, to nie pora na żarty. Jeśli ludzie naprawdę wypowiedzą nam wojnę, będziesz pierwszym, do którego zapukają. Znają cię tu za dobrze.

— Niech tylko spróbują. — Skrzywił się i podszedł do kobiety. — Detektyw, czy nie, nie ma szans w walce z naszym klanem. Jesteś tu w pełni bezpieczna. A teraz chodź za mną, pora wreszcie wznieść toast z nasze spotkanie!

...

Gdyby ktoś powiedział Kookowi, co czeka go kilka godzin później, po bankiecie, nigdy więcej nie wziąłby do ust alkoholu. Samo wdrapanie się po schodach do swojej sypialni uznał za nie lada wyczyn. A co dopiero powiedzieć o postaci, która wyrosła mu nagle przed oczami.

Potrzebował chwili, by powstrzymać zawroty głowy i ujrzeć go w pełni, ale nawet po pijaku jego wygląd odbierał mu dech w piersiach. Był piękny. I w śnie, i rzeczywistości.

Jungkook miał ochotę zatopić w nim swe kły i na zawsze uczynić swoim wybrankiem.

— Tae? A Noona mówiła, że nie powinienem tyle pić... Po absyncie mam zwidy — wymamrotał, przytrzymując się za głowę.

— To nie zwidy — odpowiedział mu jak na zachętę kuszący głos Taehyunga.

Nie spodziewał się jak dobra była jego pamięć do wytworzenia tak szczegółowej wyobraźni. Jungkook był nawet w stanie poczuć zapach jego szamponu do włosów.

— Masz rację, to sen. Ale nie kończmy go jeszcze — poprosił nagle. — Zbyt długo cię już nie widziałem. — Przygryzł wargę, podchodząc w stronę chłopaczka, który z uśmiechem otworzył swe ramiona.

— Wszystko w porządku? — Ciepłe ramiona spoczęły na koszuli Jungkooka, gdy Taehyung wsadził nos w zagłębienie w jego szyi, a on oniemiał z wrażenia.

— Chryste Panie, Tae — sapnął. — Nawet w snach jesteś tak kurewsko ciepły i słodko pachniesz... Czy mogę zatrzymać cię już na zawsze? — Przyjrzał się dokładnie jego twarzy, po czym spuścił brwi.

— Coś nie tak? — Chłopak, jakby czytając w jego myślach, zapytał.

— Nie, tylko. — Zmarszczył czoło, przyglądając się kosmykowi jego włosów i potarł go palcami. — Nie mogę przyzwyczaić się do tego koloru. Moja wyobraźnia musi płatać niezłe figle, co?

— Nie wyglądam ładnie? — Speszył się człowiek.

— Nie! — zaprzeczył prędko. — Cały jesteś ładny. Jesteś piękny! Gdybym mógł, wypieściłbym twoje ciało tu i teraz! — przysiągł, sprawiając, że młodszy zachichotał.

— Co cię powstrzymuje? — szepnął mu figlarnie do ucha, a on przełknął ślinę.

— W dodatku mówisz dokładnie to, co chcę teraz usłyszeć...

Ten sen był zbyt piękny, by Jungkook zdołał dotrwać w nim do końca.

— Naprawdę? A co powiedziałbyś na to, żebyśmy poszli razem do sypialni? — Taehyung zdawał się brnąć w zaparte i prowokować jego ciało do zrobienia czegoś więcej niż tylko wyobrażenia sobie jego ciała.

— Jak sobie życzysz, złotko. — Oblizał swe spragnione pocałunków usta. Nie zwlekając, uniósł ciało chłopca i popchnął drzwi do ogromnej sypialni, by uczynić w niej to, co dusza pragnęła najbardziej... Doprowadzić go do szaleństwa.

— Jak ci się podoba moja nowa sypialnia? — Posadził go na łóżku i odwrócił się, by przekręcić klucz w zamku. Nie mógł pozwolić, by ktoś pokrzyżował im plany. A już w szczególności nie Hoseok. — Trochę tu pozmieniałem, od kiedy cię nie było.

— Wygodnie tu. — Chłopak rozciągnął ramiona, podnosząc głowę znad czerwonej pościeli. — Nie chcesz, no wiesz, pójść pod prysznic zanim zaczniemy? — Przygryzł kusząco swą wargę.

— Oh... — Wampir zawahał się przez moment nad odpowiedzią. — Myślałem, że w snach nie trzeba tego robić.

— To n-nie jest taki zwyczajny sen — wyjaśnił, gdy jego policzki nabrały odcienia purpury.

I nawet stresował się jak Taehyung, którego pamiętał, zanim jeszcze zaczęli być razem...

— Jak sobie życzysz, złotko. — Jungkook wkroczył w końcu do łazienki, by spełnić prośbę człowieka, choć dalej nie dowierzał w to, że nawet w śnie musiał brać prysznic i myć zęby przed położeniem się do łóżka.

Zdjął przesiąkniętą zapachem wieczoru koszulkę i wyjął telefon z kieszeni jeansowych spodni.

Od czasu rozpoczęcia się przyjęcia ani razu nie zerknął na zalegające ekran powiadomienia od swojego klanu. A może powinien zrobić to wcześniej? Na wypadek, gdyby ominęło go coś ważnego. Jedno z nich szczególnie przykuło jego uwagę, na co zmrużył oczy z rozdrażnieniem.

Próbując przetrawić wiadomość w głowie, uszczypnął się w ramię.

A co jeśli to nie był sen? Czy Taehyung by go okłamał?

Zatrzymał wodę lecącą z prysznica i położył dłoń na klamce, wahając się chwilę, zanim otworzył drzwi.

— Taehyung? — zapytał cicho, rozglądając się po słabo oświetlonej sypialni. — Gdzie jesteś, kochanie? — Na skutek braku odpowiedzi, postawił krok w stronę łóżka, próbując zarejestrować jakikolwiek ruch w ciemności. Ale chłopaka tu nie było.

Wszystko wskazywało na to, że jego obecność tutaj nigdy nie miała miejsca i była tylko jego pustym wyobrażeniem.

Wszystko, poza zasłoną poruszającą się lekko przez nagły poryw wiatru na dworze.

— Cholera. — Wampir odsłonił ją ze złością, wyglądając przez uchylone okno.

Musiało istnieć wyjaśnienie na to, dlaczego Taehyung postanowił od niego uciec. Czy powiedział coś nieodpowiedniego? Czy z jego ust wypłynęło coś, co mogło wprowadzić go w dyskomfort?

Nie zastanawiając się długo, wyskoczył na zewnątrz, wymuszając na swoim wampirzym ciele zdolność latania. Mimo że był już dosyć zmęczony, nie chciał zaprzepaścić spotkania Taehyunga po latach. Chciał dowiedzieć się jakim cudem go znalazł.

— Od kiedy zrobiłeś się taki wysportowany, co? — mruknął z niezadowoleniem, próbując wytropić zapach młodszego od siebie chłopaka, który zdawał się uciekać od ich wilii w zadziwiająco szybkim tempem. Nie pamiętał kiedy ostatni raz nie był w stanie dogonić człowieka, ale kiedy w końcu go złapał i razem upadli na mokrą od szronu trawę, przeklnął pod nosem z poirytowania. — Ćwiczyłeś coś, od kiedy mnie nie było? — Obrócił go twarzą do siebie, spotykając się z grymasem człowieka, który wprawił Jungkooka w rozbawienie.

Jego maruda powróciła.

Wampir odgarnął niebieskie kosmyki włosów z jego czoła i wyraźnie mu się przyjrzał. Nie potrafił uzasadnić dlaczego, ale coś w jego oczach wydawało mu się teraz obce. Czy wpływ na to miała czteroletnia przerwa od siebie, w której nie miał szansy zauważyć jego zmiany? Jungkook nie był w stanie zaprzeczyć, ani potwierdzić. Jedyne czego był pewien, to że jego uczucia do Taehyunga nie uległy zmianie, a wręcz powiększały się z chwilą, w której znowu miał go w ramionach.

Jego serce czuło się odrobinę żywiej.

— Długo jeszcze będziesz na mnie leżeć? — mruknął spod jego ciała człowiek, a kiedy Jungkook wreszcie go wypuścił, ten z syknięciem podniósł się z ziemi.

— Myślałem, że lubisz, kiedy jestem na górze — prychnął wampir, ale ten nie zareagował, rozglądając się po ziemi za swoim telefonem, który szybko wsadził do kieszeni. — I czemu uciekłeś z sypialni, jak cię wolałem?

— Bo jesteś pijany?

— Zmęczony — poprawił go. — Spaniem bez ciebie i zastanawianiem się, gdzie byłeś tyle czasu.

Zapadła między nimi grobowa cisza.

— Naprawdę?

— Oczywiście, że tak. — Kook pogłaskał jego dłonie. — Brakowało mi ciebie, Taehyung. Myślałem, że już nigdy sobie o mnie nie przypomnisz. Wiesz jak się czułem, gdy mówiłeś Hyori, że wszystko sobie zmyśliła? Gdy nazywałeś nas potworami? Kiedy cię dziś zobaczyłem, myślałem, że śnię. Bo w życiu nie sądziłem, że coś tak dobrego jak ty, jeszcze do mnie wróci.

— W porządku. — Taehyung skinął głową, nie puszczając jego rąk. — Wierzę ci, ale chcę usłyszeć więcej. Chcę sobie wszystko przypomnieć.

— Opowiem ci cokolwiek zechcesz, jeśli pozwolisz mi zabrać cię do domu. — Wskazał w kierunku, z którego przyszli.

— Obiecałem Hyori, że wrócę na noc... — Widząc zawód w oczach wampira, dodał. — Ale możesz pójść ze mną, jeśli nie masz nic przeciwko nocowaniu u nas.

— Jasne, że nie mam. — Jungkook wziął go pod ramię, a Taehyung zaczął prowadzić go w kierunku swojego domu.

Zdawało się, że szli do niego godzinę, kiedy człowiek wreszcie wprowadził Jungkooka w cichą uliczkę i wyjął z kieszeni spodni pętlę z kluczami.

— Musisz sobie nieźle radzić, skoro wynająłeś cały dom. — Kook rozejrzał się po okolicy, którą otaczały dwupoziomowe, świeżo wybudowane "bliźniaki". Każde podwórko zdobiły urocze Halloweenowe ozdoby, a gdzieś w oddali słychać było szczekanie psa.

— Kupiłem — poprawił go Tae, przekręcając klucz w drzwiach i zapalając światło na korytarzu. — Długo by opowiadać, ale tak, całkiem dobrze sobie teraz radzę.

— Niech zgadnę, jesteś pisarzem? — Kook wkroczył za nim do środka, pamiętając jednak, by przed wejściem wgłąb pomieszczenia, zdjąć wilgotne od dworu buty. — Albo nie. Znając ciebie poszedłeś w plastykę i tworzysz teraz obrazy albo grafikę dla firm.

— Właściwie. — Taehyung pociągnął nosem od kataru. — To odpowiedź na twoje pytanie kryje się za tymi drzwiami. Chcesz zobaczyć? — Oparł się na drzwiach do pomieszczenia znajdującego się nad schodami prowadzącymi na pierwsze piętro, a Jungkook spojrzał na niego zafascynowany. Czyżby Tae zabawiał się w modela? A może stał się seksownym fotografem? Co też mogło być jego słodką tajemnicą?

— Intrygujesz mnie, złotko... — Uśmiechnął się wabiąco i podszedł do drzwi, by nadusić na klamkę i dowiedzieć się, co takiego skrywał w sobie tajemniczy pokój.

Na pierwszy rzut oka wydawało się, że było to zwyczajne biuro, które umożliwiało chłopakowi pracę z domu. Półkę na książkę wypełniały dziesiątki podręczników na temat prawa i klasery do nauki biologii. Tuż obok niej, na pustej ścianie znajdował się ogromny plakat z mapą miasta oraz podoczepiane do poszczególnych lokalizacji zdjęcia i dowody, które jak Jungkook założył, dotyczyły wampirzych klanów.

Wampir przełknął głośno ślinę, podchodząc bliżej, gdy dostrzegł, że w miejscu jego domu narysowany został czerwony krzyżyk i dopisek z jego imieniem.

A więc to jego Hyuna miała na myśli, wspominając o detektywie...

— Taehyung? — Obrócił się w poszukiwaniu chłopaka, ale nim udało mu się go dostrzec, jego uszy dobiegł najpierw niepokojący dźwięk, podobny do tego, gdy włącza się palnik kuchenki gazowej, a następnie poczuł jak jego ciało paraliżuje przeszywający ból.

Ból, przez który odskoczył do ściany, czując pojedynczy nerw w swoim ciele.

Zdusił krzyk w swojej krtani, mrużąc brwi i przytrzymując drżącą niekontrolowanie rękę, widząc podążający w jego stronę cień.

Chciał uciec, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa.

— Bolało? — zadrwił z niego Taehyung, ściskając w jednej dłoni pałkę do baseballa, a drugim paralizator i podszedł do Jungkooka w gotowości do kolejnego ataku, który znieruchomiał.

Czuł jakby ktoś przejął kontrolę nad jego ciałem, bo na widok chłopaka, nie był w stanie wykonać najprostszego ruchu. Nie potrafiłby go uderzyć...

— Mnie też, kiedy przez was straciłem ojca — dodał młodszy i zanim Jeon zdołał podnieść się do pionu, obezwładnił jego dłonie kajdankami.

— C-Co ty wygadujesz, Tae? — Skrzywił się, unosząc wzrok w jego stronę.

Taehyung z zaciśniętymi zębami wyprostował jego ciało, tak by Kook siedział wzdłuż ściany i spojrzał mu głęboko w oczy.

Oczami, które wyrażały nienawiść.

— A co, myślałeś, że nie wiem kim jesteś? — Poirytowany zaczął grzebać przy swoim garniturze, by po chwili rzucić w wampira pomiętą kopertą. — Jesteś Jeon Jungkook. Ten Jeon. Twój ojciec był odpowiedzialny za upadek mojej rodziny. Zajęło mi trochę czasu, by odnaleźć prawdę. Ale teraz, kiedy już wiem, unicestwienie twojego klanu, będzie drobnostką. — Przesunął palcem po jego podbródku, by po chwili chwycić go za niego ze zwiększoną siłą. — Ty mi w tym pomożesz.

— Taehyung, nie mam pojęcia o czym mówisz, ale to wszystko k-kłamstwo. To spisek. — Próbował się obronić, podczas gdy ten zaczął związywać jego nogi grubą liną. — Moja rodzina nigdy nie maczała palców w morderstwach ludzi. Mój ojciec nigdy nikogo nie skrzywdził...

— Nieistotne. Czy zrobiłeś to ty, czy któryś z twoich obrzydliwych braci. Pewnym jest, że nie pozwolę więcej rozbijać wam naszych rodzin. To wasz koniec, rozumiesz? — Przypatrzył się mu, opierając podróbek na swoich dłoniach. — Koniec żywienia się krwią i waszej czarnej magii. Ten świat od początku powinien należeć do ludzi. I uczynię, co w mojej mocy, by tak też się stało.

— Ty jesteś chory. — Jungkook pokręcił głową z niedowierzaniem. — Do reszty postradałeś zmysły przez ten cholerny wypadek! — krzyknął, licząc, że to zbudzi jego młodszą siostrę, ale Taehyung najwyraźniej potrafił też czytać mu w myślach.

— To dźwiękoszczelne pomieszczenie — wyjaśnił szybko, prostując nogi. — Twoje krzyki na nic się tu nie zdadzą. — Obrócił się, a następnie popchnął w jego stronę butelkę wody. — Lepiej skup się na spaniu, zanim rozpoczniemy przesłuchanie. Wrócę do ciebie rano. — I to mówiąc opuścił pomieszczenie, zamykając jedyną drogę ucieczki.

Ucieczki, której Jungkook nigdy nie planował, nawet w swoich najgorszych koszmarach. Ucieczki od kogoś, którego kochał ponad życie.

— Taehyung, do cholery jasnej! Nie zrobisz mi tego! Słyszysz?! Taehyung! — krzyczał, kopiąc butami w podłogę i wyładowując złość na ścianie obok, sprawiając, że kilka przyklejonych do mapy dowodów, przefrunęło mu nad głową.

Ale jego krzyki na nic się nie zdały, bo Taehyung nie wrócił. Nie wrócił, a on zaczął uświadamiać sobie, że może faktycznie musiał przygotować się na ostateczność.

...


Jeśli mój plan się powiedzie, pokochacie tę część bardziej niż drugą <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro