Dzień 14
Piosenka w mediach idealnie tutaj pasuje, więc polecam ją włączyć 💔
Lola
22 sierpnia
Rozejrzałam się wokół pokoju upewniajac się czy wszytko zapakowałam. No, więc dortwaliśmy do końca obozu. Namieszał mi w życiu, ale mam to gdzieś. Jest 8:30, a za 20 minut mamy ostatnie wspólne śniadanie. Boże ja nie chcę, aby to tak się skończyło... Czułam jak łzy zbierają się w kącikach oczu, ale nie pozwoliłam im wypłynąć. Nie teraz..
Schowałam telefon i wyszłam prawie, ze pustego pokoju. Na korytarzu było cicho, czasem mogłem usłyszeć jakieś szmery, ale za bardzo się tym nie przejmowałam. Na poczatku obozu nie mogłam się doczekać, aż się skończy, a teraz jest całkowicie odwrotnie...
- Oh Lola właśnie miałam po Ciebie iść - moja przyjaciółka na mnie wpadła, a ja mogłam się jej przyjrzeć. Miała podpuchnięte oczy, które zdradzały, że niedawno płakała.
- Obiecaj, że nie stracimy kontaktu - wyzeptałam i obie się przytulilyśmy.
- Nigdy - powiedziała cicho - Jesteś zbyt cudowną osóbką, aby stracić ten kontakt.
- Na zawsze ?
- Na zawsze.
- Kilometry ?
- Nie istnieją - połączyłyśmy nasze małe paluszki, a z oka pociekła mi jedna samotna łza.
- Nie płacz idiotko - zaśmiała się przez łzy.
- Sama to robisz ! - przygryzłam wargę, aby nie wybuchnąć - Lepiej chodź na śniadanie.
- Dobry pomysł - nadal przytulone szlyśmy ku stołówce. Drzwi się otworzyły, a już od początku mogłam dostrzec smętny nastrój. Spojrzalam się w stronę stołu, gdzie zawsze siedzieli chłopacy. Leo był jakiś przygaszony i grzebał w talerzu, a blondyn starał się go pocieszyć. Chyba z nim będzie mi najgorzej się pożegnać...
×××
Leondre
22 sierpnia
I dzisiaj nastał ten dzień którego tak bardzo nie chciałem. Wyjazd. Tak bardzo nie chce wracać... Tu były chyba najlepsze chwile mojego życia.
- Obozowicze z Manchesteru tutaj ! - krzyknęła jakaś kobieta, a moje serce ukuło, że zaraz będę musiał się pożegnać z moim słoneczkiem. Dziewczyna stała daleko od grupek i rozglądała się wokół wszystkiego. Przyjaciel mnie szturchnął i pokazał, abym do niej podszedł.
- Nie chcę z stąd wyjeżdżać - powiedziała odwracając się w moją stronę, a ja mogłem ujrzeć jej zapłakane tęczówki.
- Ja też kochanie - przytuliłem ją i po chwili usłyszałem szloch - Ten obóz był jednym z najlepszych jakie przeżyłem.
- Nie chce Cię zostawiać - wyszeptała, a ja opuszkiem starłem jej łzy - Boje się, że o sobie zapomnimy.
- Mam coś dla Ciebie - z kieszeni wyciągnąłem małe pudełeczko i podałem 15-latce.
- Leondre - zakryła usta dłonią wyciągając bransoletkę z srebną zawieszką a na niej napisane ,,Never Give Up 9.08-22.08. 2016" - Nie musiałeś.
- To, żeby przypominało nasze chwile.
- MANCHESTER ZA 15 MINUT ODJAZD - krzyknęła jakaś kobieta.
- Czyli to już jednak koniec - spuściła głowę.
- Kocham Cię Lola. Wybacz mi to, że dopiero wczoraj to sobie uświadomiłem.
- Ja Ciebie też Leo - powiedziała i po raz ostatni mnie przutuliła, a ja mogłem poczuć jej ciepło. Podała mężczyznie walizkę, a ja jeszcze w tym czasie odwróciłem ją w swoją stronę. Popatrzyła na mnie, a ja zniżyłem się do poziomu jej ust i delikatnie się w nie wbiłe. Owinęła dłonie wokół mojego karku dając mi całkowity dostęp do siebie.
- Pamiętaj, że Cię kocham - wyszeptałem i powoli nasze dłonie zaczęły się rozłączać. Usiadła przy oknie, a z jej ruchu ust mogłem wyczytać ,,ja Ciebie też Lender." Pokazałem jej serduszko z rąk, na co delikatnie się uśmiechnęla i przyłozyła dłoń do piersi. Autokar odpalił i zaczął powoli odjeżdżać.
- Czyli to jednak koniec...
×××
Boże chce mi się płakać tak bardzo..
I takim cudem dortwaliy do końca pierwszej części Summer Camp. Rozdział strasznie mi się podoba i jest tak jak zaplanowałam xx Zaraz dodaj epilog i oficjalnie kończymy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro