Prolog
Ciszę nocy przerwały syreny ambulansu, a świat wokół przybrał czerwono – niebieską barwę od sygnalizacyjnych lamp na dachu nadjeżdżającego pojazdu.
Sanitariusze wyskoczyli z karetki. Z noszami, torbami i innymi przyrządami medycznymi podeszli do nieruchomego ciała dziewczyny leżącego na ulicy w rosnącej kałuży krwi. Odsunęli od niej zapłakanego chłopaka, który wołaniem próbował ją obudzić.
Najpoważniejsze, najgorzej krwawiące rany zostałyby opatrzone, a szyja usztywniona kołnierzem ortopedycznym. Następnie nieprzytomna dziewczyna została położona na noszach i zabrana do karetki.
- Do którego szpitala ją zabieracie? – zapytał zrozpaczony chłopak.
- Do Seoul General Hospital. – rzucił sanitariusz – Zawiadom rodzinę. – dodał i zatrzasnął tylne drzwi samochodu przed nosem młodego mężczyzny.
Chłopak wyciągnął telefon i wybrał numer jedynej osoby która mogą mu teraz pomoc.
- Hyung, musisz mi pomóc...
W drodze do szpitala powróciły do niego wydarzenia z przed kilku chwil. Ostatnia kłótnia z siostrą.
- Nie możesz umawiać się z tym chłopakiem. To jakiś chuligan, diler i mafiozo. Zasługujesz na lepszego chłopaka.
- Nic o nim nie wiesz oppa. On mnie kocha i chce się dla mnie zmienić. – mówiła dziewczyna lekko łkając.
- Jesteś aż tak głupia, żeby się nabrać na te tanie słówka? – prychnął sarkastycznie.
- Jesteś moim bratem, powinieneś mnie wspierać!
- Nie zamierzam patrzeć jak rujnujesz sobie życie z jakimś śmieciem. Rodzice powinni się dowiedzieć o tym twoim związku. Jestem pewien, że ojciec się ucieszy.
Ruszył do drzwi wyjściowych gotów odwiedzić rodziców od razu. Dziewczyna pobiegła za nim i złapała go za rękę zanim zdarzył otworzyć drzwi.
- Oppa proszę nie rób tego. Ja go kocham takim jakim jest, ale rodzice go nie zaakceptują. – płakała już na całego – A ja nie mogę bez niego żyć.
- Mówisz mi, że twoim wymarzonym facetem jest wytatuowany półgłówek, diler, który wyciąga ostatnie grosze kieszonkowego od nastolatek i wciska im dragi, przyczyniając się tym samym do ich podróży na tamten świat? Nie chce słuchać tych głupot. – wyrwał rękę z jej uścisku – Jesteś za młoda, żeby widzieć co to prawdziwa miłość. To tylko zauroczenie. Przejdzie ci szybciej niż się zaczęło.
- A niby ty wiesz co to prawdziwa miłość? Od lat nikogo nie masz. Nawet nie możesz mieć, bo jesteś pieprzonym idolem, który robi wszystko co każe mu wytwórnia, aby zadowolić publiczność. – mówiła rozgniewana, już nie płakała. – Nie masz prawa prawić mi kazań. Nienawidzę cię.
- Skoro ja nie mogę prawić ci morałów, zrobią to rodzice. I nie rusza mnie, że żywisz do mnie nienawiść. Kiedyś mi za to podziękujesz. Idziemy.
Tym razem on chwycił ją za rękę i wyciągnął z mieszania. Szarpała się, krzyczała i wyzywała. Na ulicy ludzie dziwnie się na nich patrzyli nie wiedząc czy reagować na przemoc, czy lepiej się nie wtrącać.
- Oppa, MuHyeon to dobry człowiek. Musisz mi uwierzyć! – nadal próbowała przekonać brata.
- Wybacz, ale nie wierzę. – przystanął i spojrzał siostrze głęboko w oczy -I zrobię wszystko, żebyście nie byli razem.
- Nie nawiedzę cię!
Wykorzystała to, chłopak chwilowo rozluźnił uścisk na jej ręce i zdołała mu się wyrwać. Biegła na oślep. Obraz się rozmazywał od płaczu, potrącała ludzi i potykała się o własne nogi. Nie zważała na wołania biegnącego za nią brata.
- YoonHee, uważaj!!! – zawołał chłopak.
Dziewczyna zatrzymała się, nie zwróciła jednak uwagi, że jest na przejściu dla pieszych, a zielone światło mają samochody. Zobaczyła oślepiający blask reflektorów, usłyszała huk i poczuła mocne uderzenie. Potem wszystko spowiła ciemność.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro