Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

* 7 * [+18]

Jin POV

Obudziłem się szczęśliwy, jak nigdy wcześniej. Słońce świeciło już wysoko i przyjemnie ogrzewało moją twarz. Na piersi poczułem ciężar głowy YoonGi'ego. Uśmiechnąłem się na ten widok oraz na wspomnienie poprzedniej nocy. Wolałem się nie ruszać, gdy pewne części ciała miałem obolałe. YoonGi był dość... agresywny ostatniej nocy. Ile to razy we mnie wszedł i doszedł? Pięć to chyba za mało.

Dotknąłem jego zmierzwionych włosów, a potem policzka. Zamruczał zmysłowo i poprawił się jak na poduszce, ciągle będąc we śnie. Objąłem go mocno ramionami, wciąż nie mogąc uwierzyć, że do mnie wrócił. W końcu moje kochanie wyrwało się z tego letargu i wróciło do świata żywych.

- Hyung... - wybełkotał sennie.

- Słucham? – zapytałem, gdyż byłem pewny, że się obudził.

- Hyung... mocniej...

Tym razem jęknął, a ja poczułem na swoim udzie jego erekcję. Czy on...? Moje nie wyżyte maleństwo. Ucałowałem go w czubek głowy, po czym delikatnie zsunąłem go z siebie i zniknąłem pod przykryciem. Jak nigdy cieszył mnie obraz jego członka w zwodzie. Czy to niezbyt zboczone? Dotknąłem palcem jego główki, z której powoli zaczynała wyciekać sperma.

Jakież to sny ci się śnią mój drogi, że doznajesz przez nie orgazmu?

Uśmiechnąłem się sam do siebie i postanowiłem spotęgować jego doznania. Powoli wziąłem go do buzi i zacząłem ruszać głową. Nawet przez sen odnalazł mnie rękami i nadał własny rytm, czasami za szybki, żebym się nie krztusił. Brałem go tak głęboko, jak tylko moja anatomia na to pozwalała. Słyszałem jego seksowne pomruki, coraz bardziej się wiercił i wypychał biodra. Ja również zareagowałem i jeżeli YoonGi się nie obudzi będę musiał się sam sobą zająć, bo od tak to nie zniknie.

- Mmm... hyung, jak dobrze. Aaaa... - YoonGi doszedł obficie w moje usta, a ja to przełknąłem.

Nagle kołdra zniknęła. Chłopak pociągnął moją głowę do góry, wpił się ustami w moje wargi i objął nogami w pasie. Ja to wykorzystałem i wszedłem w niego, będąc już na granicy. Ponownie miałem widok na jego twarz, upiększoną orgazmem. To jak kolejny z cudów świata, którym na szczęście nie muszę się dzielić. To mój prywatny cud i bóstwo.

Doszedłem raz, drugi, trzeci...

***

Było już koło południa, jak zwlekliśmy się z łóżka i poszliśmy do łazienki, wziąć ciepłą kąpiel. Moczyliśmy nasze bolące tyłki, w jacuzzi nie wiem jak długo. Ja siedziałem opierając się o ściankę wanny, zaś YoonGi siedział tyłem do mnie i opierał się placami o moją pierś. Byliśmy tak szczęśliwi, że nie znajduję słów, aby to opisać. Utracić i odzyskać ukochanego to coś wspaniałego, a jeszcze uprawianie z nim seksu o poranku, to już wyżyny szczęścia.

- YoonGi, nawet nie potrafię wyrazić swoich uczuć teraz. – ucałowałem go w kark i mocno przytuliłem. – Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.

- Przepraszam, hyung. – szepnął.

- Za co kochanie?

- Za wszystko. Za to co chciałem zrobić. Za to, że zamknąłem się w sobie i przysporzyłem ci tyle zmartwień. Przepraszam.

- Zapomnij o tym. Ja pamiętam tylko naszą wczorajszą noc. Liczy się tylko to, że wróciłeś.

- Bałem się wrócić, mimo, że nieraz czułem twój ból i determinację, aby ściągnąć mnie z powrotem.

- Nie masz się czego bać. Pomogę ci, tylko mi na to pozwól. Nie zmagaj się już z tym sam.

- Dobrze.

Wdrapał się na moje kolana i objął za szyję. Tuliłem i głaskałem go po plecach jak małe dziecko.

Niewiele później chłopaki zaczęli się do nas dobijać. Widocznie się już wyspali i wytrzeźwieli, nabierając nowej energii na dzisiejszy dzień pełen zabawy.

Otworzyłem im z poważną miną, jakby nic się od poprzedniego dnia nie zmieniło.

- Hej, hyung. Czemu tak długo nie wychodzicie? – zapytał NamJoon.

- Coś z YoonGi hyung'iem? – zaniepokoił się JiMin, kiedy spuściłem głowę, aby jeszcze bardziej ich wkręcić.

- Wejdźcie do środka. Musicie coś zobaczyć. – powiedziałem i ruszyłem do pokoju, w którym YoonGi się ubierał.

- Hyung, co się dzieje? Zaczynasz nas martwić. – powiedział JungKook.

Przyśpieszyli kroku, bojąc się co mogą się wydarzyć w nocy YoonGi'emu, jednak w progu sypialni zatrzymali się gwałtownie, widząc jak ich hyung siedzi uśmiechnięty na łóżku.

- Cześć chłopaki. – przywitał się YoonGi, który uśmiechnął się jeszcze bardziej widząc ich głupie miny.

- YoonGi do nas wrócił. – powiedziałem wesoło – Co z wami? Nie stójcie jak zbaraniałe kołki.

Weszli powoli do pokoju, jeden drugiego się trzymając. Wstrzymali oddechy i nie mrugali, aby ta piękna chwila nie zniknęła.

- Hyung, to naprawdę ty? – pierwszy odezwał się HoSeok.

- Tak Hobi, to ja. – odpowiedział YoonGi.

- Hyuuung!!! – zwołali wszyscy razem.

I zaczęło się apogeum. Chłopaki rzucili się na YoonGi'ego. Zaczęli go ściskać i całować. Pytać jeden przez drugiego jak się czuje, czy na pewno do niech wrócił. Mówić jak się stęsknili i jak go kochają.

Moje oczy na ten widok zwilgotniały. Wszyscy czekaliśmy na ten moment. Po szybkiej ocenie czy nie zaduszą mnie uściskami, dołączyłem do reszty. Śmialiśmy się i skakaliśmy w kółko jak głupki.

YoonGi POV

Jak dobrze wrócić do normalności. Tak bardzo tęskniłem za tymi głupkami. Nie przeszkadzało mi, że mnie dotykają i przytulają wszyscy naraz, niemal miażdżąc i duszą w uścisku.

- Dobra chłopaki, nie mogę oddychać. – wychrypiałem.

- Przepraszamy. – zawołali chórem, puszczając mnie i odchodząc na krok.

- Nie ma sprawy. Jestem strasznie głodny. Co tu dobrego serwują? – zapytałem.

- Chodź w takim razie na śniadanie. – powiedział Tae.

- Chyba obiad. – poprawił go JungKook.

- Zamówimy całą furę żarcia. Trzeba cię odkarmić, bo kości ci sterczą. – powiedział Hobi, wziął mnie pod rękę i wyciągnął z pomieszczenia.

Pogoda była piękna. Cieszyłem się ciepłym słońcem, jakbym pierwszy raz na oczy je widział. Słuchałem odgłosów morza i mew latających nad nami. Przyglądałem się ludziom, jak się bawią, śmieją, jedzą, grają. Jak mogłem się na to wszystko odciąć? Było mi ciężko, ale nie powinienem przysparzać innym zmartwień. Muszę im to jakoś wynagrodzić.

Poszliśmy do restauracji, która była najbliżej. Zamówiliśmy jak to powiedział Hobi 'całą furę żarcia', po której w niedługim czasie nic nie zostało. Wszyscy jedliśmy jak jakieś wygłodniałe dzieciaki, aż nam się uszy trzęsły, a w szczególności ja. Tak dobrze było ponownie czuć smak jedzenia, móc się nim delektować, odzyskiwać po nim siły.

Chciałem za te pyszności zapłacić, ale mój portfel został w domu. Nikt nie przypuszczał, że będzie mi potrzebny. Obiecałem, że następnym razem kupię im dużo jedzenia.

- Chłopaki, co u YoonHee? – zadałem najbardziej nurtujące mnie pytanie, które jednocześnie nie chciało łatwo przejść mi przez gardło.

- Niestety bez zmian. – powiedział smutno Jin.

- Twoi rodzice również się nie zmienili. Ostatnio nas przegonili. – dodał Tae.

- Jakoś mnie to nie dziwi. – westchnąłem ciężko – Po powrocie muszę ją odwiedzić. Nie zważając na zachowanie moich rodziców.

Po posiłku poszliśmy na plażę i tym razem bawiłem się z resztą w wodzie. Chlapaliśmy się jak banda małych chłopców, których zabrano na wakacje. Gdy się zmęczyliśmy, zaczęliśmy się wylegiwać na ręcznikach, na ciepłym piasku. Jednak nasz spokój zakłócił dzwoniący telefon Jin'a.

- To ze szpitala YoonHee. – powiedział po spojrzeniu na wyświetlacz.

- Dlaczego do ciebie dzwonią? – zapytałem.

- Po tym jak się... załamałeś... - powiedział niepewnie – dałem im swój numer, żeby w razie czego mnie zawiadomili. Nie mogliśmy liczyć na twoich rodziców.

- Daj mi telefon. – wyciągnąłem rękę – Halo. – odebrałem.

- Dzień dobry panie Kim. Z tej strony Choi MaRi, pielęgniarka oddziału intensywnej terapii w Szpitalu Głównym. – usłyszałem w słuchawce.

- Witam panią. Z tej strony Min YoonGi. Brat YoonHee, waszej pacjentki.

- Och, jak miło pana słyszeć. Już lepiej się pan czuje? – zapytała wyraźnie uradowana.

- Tak. Dziękuję. Czy coś się stało YoonHee?

- Tak. Ale proszę się nie martwić. Mam dobre wieści. Pańska siostra odzyskała dziś rano przytomność.

- Słucham? – nie mogłem uwierzyć w to co słyszę – Czy to prawda?

- Tak. Proszę jak najszybciej przyjechać do szpitala.

- Dziękuję pani bardzo. Do zobaczenia. Miłego dnia. – powiedziałem uśmiechając się.

- Co się stało? – chłopaki pytali jeden przez drugiego.

Oddałem Jin'owi telefon i się rozpłakałem.

- Co się stało? Nie strasz nas? – Jin przysunął się do mnie bliżej i objął ramieniem.

- YoonHee... - zacząłem ze ściśniętym gardłem – YoonHee... się obudziła.

***

Przez telefon pielęgniarki Choi musieliśmy skrócić nasz wypad nad morze. Jednak nikt z tego powodu nie narzekał. Szybko się spakowaliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną do Seulu. Wszyscy chcieliśmy jak najszybciej zobaczyć YoonHee. Chłopaki dobrze ją znali i kochali równie mocno jak ja. Był nawet moment, że myślałam iż zwiąże się z JiMin'em. Ale pojawił się ten przeklęty MuHyeon i zawrócił jej w głowie. Ach, jak chciałbym go dorwać...

Tym razem te ohydne zielone ściany nie napawały mnie lękiem, lecz nadzieją. Moja siostra obudziła się po kilku miesiącach ze śpiączki. Marzyłem o tym każdego dnia od czasu wypadku.

Weszliśmy do jej Sali. Rodzice tam byli, uśmiechnięci i skaczący nad YoonHee, chcący nieba jej przychylić. Gdy mnie zobaczyli ich miny nieco zrzedły, ale spojrzenia były mniej wrogie niż zapamiętałem. Może powrót YoonHee do zdrowia zmiękczył trochę ich serca.

- YoonHee. – podszedłem do jej łóżka – Tak się cieszę, że się obudziłaś.

Siostra spojrzała się na mnie z uśmiechem. Tak jak to sobie wyobrażałem.

- Chyba nie od tego powinieneś zacząć. – rzucił ojciec.

- Mężu, daj spokój. – odezwała się moja matka, pierwszy raz od dawna nie potakując ojcu.

- Po coś tu przyłaził tak szybko? Na pewno nie jesteś osobą, którą YoonHee chciałaby widzieć zaraz po przebudzeniu. – powiedział ojciec – Idź sobie.

- Tylko moja siostrzyczka ma prawo mnie stąd wyrzucić. Więc zamknij się staruszku, przestań mną pomiatać i odsuwać od siostry. Już raz pozwoliłem się przegonić i wpędzić w poczucie winy. Ale z tym koniec. Odejdę jeśli YoonHee będzie tak chciała.

Widziałem szok i niedowierzanie na twarzy mojego ojca. Nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś a w szczególności ja mu się sprzeciwia. Wybacz staruszku, koniec tej tyrani. Teraz liczy się tylko moja siostra.

- Jak możesz smarkaczu! – poczerwieniał na twarzy i chciał mnie uderzyć.

- Zostań. – powiedziała słabym głosem YoonHee i złapała mnie za rękę, powstrzymując tym samym ojca przed rękoczynami.

- Zostanę. – przysiadłem na stołku obok jej łóżka – Przepraszam YoonHee, za wszystko. Powinienem cię wtedy na spokojnie wysłuchać, a nie robić wyrzuty. To moja wina.

- To nie twoja wina i nie powinieneś nigdy tak myśleć. To mnie przykro, że tyle wycierpiałeś w czasie, kiedy jak spałam i nabierałam sił.

- Najważniejsze, że się obudziłaś. Teraz będzie już tylko lepiej. – ucałowałem jej dłoń i przytuliłem do policzka.

Tak,teraz będzie już tylko lepiej... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro