Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

* 4 *

- JungKook, jak długo jeszcze masz zamiar wybierać pasującą do stroju białą koszulkę z pośród białych koszulek? – niecierpliwił się Tae, stojąc w drzwiach pokoju najmłodszego.

- Tae ma rację. – poparł JiMin – Wolałbym być w szpitalu i zobaczyć co z YoonHee zanim pojawią się jej rodzice. Stary YoonGi'ego mnie przeraża.

- A matka wkurza swoją bezradnością i poddaniem mężowi, przez co nie widzi co robi synowi. – JungKook w końcu się ubrał i odwrócił do czekających na niego hyung'ów. Wygładził t-shirt, chwycił swój plecak i powiedział – Jestem gotowy, chodźmy.

Zakamuflowani w czapki, maski i okulary pojechali taksówką do szpitala. Drogę na oddział i salę dziewczyny znali na pamięć i trafiliby tu nawet z zamkniętymi oczami. Weszli do pomieszczenia. Strasznych rodziców jeszcze nie było. Stanęli przy łóżku chorej i niezmiennie nie mogli się nadziwić po pierwsze jak może być tak podobna do brata i po drugie jak może tak pięknie i spokojnie wyglądać będąc w śpiączce.

JungKook poprawiał jej przykrycie, JiMin wpuszczał trochę świeżego powietrza uchylając okno, a V wstawiał przyniesione przez nich kwiaty do wazonu. Prawie go upuścił gdy do pokoju weszli państwo Min.

- Co wy tu robicie, smarkacze? – zagrzmiał ojciec.

- Przyszliśmy zobaczyć jak się miewa siostra hyunga. – powiedział powoli JungKook.

- Nawet mi nie wspominaj o tym tchórzu i śmieciu.

Mężczyzna podszedł i odepchnął najmłodszego od łóżka i samodzielnie poprawił przykrycie córki.

- Kto pozwolił otworzyć wam okno?! YoonHee może się przeziębić?!

Mało delikatnie odsunął JiMin'a od okna i zamknął je trochę zbyt mocno. Jego wzrok padł na kwiaty w wazonie.

- Po coście przynieśli tu te chwasty?! YoonHee jest uczulona na pyłki.

Zabrał naczynie z prezentem ze stolika i nakazał żonie wyrzucić je do kubła na korytarzu, a ta posłusznie to zrobiła, bez chwili zastanowienia czy sprzeciwu.

- Wynoście się. Tyle z was pożyty co z tego prawie mordercy.

Zmroził ich wzrokiem, dając dobitnie do zrozumienia, że nie chce ich tu widzieć i odwiedziny skończone, następnie odwrócił się do nich plecami i całą uwagę skupił na córce.

Chłopaki wstrząśnięci wycofali się z Sali, kłaniając się na pożegnanie grzecznie, do pleców starszego pana. Uczynili to samo do matki dziewczyny na korytarzu. Ta dla odmiany odwzajemniła pożegnanie i uciekła do pokoju. Ani się nie uśmiechnęła, ani nie spytała o swojego syna, ani nie podziękowała za odwiedziny.

- Co za dziwni i straszni ludzie. – westchnął już w samochodzie Tae.

- To rodzeństwo doświadcza dziwnie tragicznego losu. – powiedział JiMin. – Jedziemy do domu. Zajrzymy do YoonGi'ego. Może on ma się choć trochę lepiej.

Drzwi mieszkania otworzył Jin. Weszli do pomieszczenia, ale nigdzie nie widzieli osoby, którą przyszli odwiedzić.

- Witaj hyung. – przywitali się zgodnie, po zdjęciu butów.

- Gdzie YoonGi hyung? – zapytał JungKook, gdy usiedli w salonie.

- Jest w pokoju. Miał ciężką noc, wyglądał jakby nie spał, więc został w łóżku. – odpowiedział smutno Jin, stawiając przed nimi napoje.

Chłopcy sięgnęli po szklanki, gdyż nie wiedzieli co powiedzieć. Stan YoonGi'ego martwił ich wszystkich. Każdego dnia mieli nadzieję, że do nich wróci. Będzie tym samym zaspanym, ale żyjącym, rozmawiającym i jedzącym YoonGi'm. Hyung'iem, który ciągle się ich czepia, przestawia i ochrzania za głupoty. Ale chcieliby usłyszeć choćby to gderanie i zobaczyć jakiekolwiek emocje w jego oczach i twarzy. Każdy z nich próbował w swój sposób do niego dotrzeć. Czy to ulubionymi filmami, grami, zwykłymi rozmowami, przywoływaniem wspólnych, szczęśliwych chwil oraz ukochaną muzyką, tworzeniem rapu. Ale na nic się to zdało. Wszystkie próby kończyły się tym samym, obojętnym wyrazem twarzy, wzroku utkwionym ponad nimi.

- Byliśmy w szpitalu. – zaczął JiMin. – Tam bez zmian.

- Mieliśmy, że chociaż hyung ma się trochę lepiej. – dodał Tae.

- Dlatego macie takie podłe humory? Bo stan YoonHee się nie zmienił? – Jin spojrzał na nich uważnie. Czuł, że mają coś więcej do powiedzenia.

Chłopcy spojrzeli po sobie. Żaden nie chciał mówić o nieprzyjemnym zajściu.

- Chłopaki, co się stało? Przecież widzę, że coś was gryzie. – odezwał się ponownie Jin, gdy oni nie odpowiadali.

- Nie udało nam się uniknąć spotkania z rodzicami hyung'a. – powiedział JiMin.

- I wszystko jasne. – westchnął Jin i opadł ciężko na oparcie fotela.

- Hyung, jak oni mogę się tak zachowywać i traktować YoonGi hyung'a? – JungKook spojrzał poważnie na najstarszego.

- Nie chcieli słyszeć o YoonGi hyung'u. Jakby w ogóle nie był ich synem. – powiedział Tae.

- Całą swoją uwagę skupiają na YoonHee. A przecież hyung też ich potrzebuje. Jest w podobnym stanie jak siostra. Gdyby był w śpiączce byłoby mu lżej. A tak to musi przezywać to piekło. – JiMin'owi zadr zadrżał na koniec głos.

- Również nie mogę zrozumieć ich zachowania. Przed wypadkiem to byli tacy mili ludzie. – powiedział smutno Jin, kręcąc głową.

- Hyung, wiesz co jest jeszcze gorsze? – zaczął JungKook – Dzisiaj nazwali własnego syna „prawie morderca". Przecież hyung nic nie zrobił – dokończył, gdy Jin się nie odezwał.

- Ich zachowanie jest karygodne, ale nic nie możemy na to poradzić. Musimy wspierać YoonGi'ego.

- Hyung... - szepnął Tae.

Wszyscy powiedli za jego spojrzeniem, w kierunku pokoju chłopaka. Stał tam i słyszał ich rozmowę, zwłaszcza jej ostatnią i najgorszą część. Jego twarz była niezmiennie obojętna, oczy puste, postawa zgarbiona.

- YoonGi...- Jin wstał z miejsca i chciał podejść chłopaka, ale ten ponownie zamknął się w pokoju.

- O cholera! – wymknęło się JungKook'owi, za co został zgromiony wzrokiem przez najstarszego.

- Chyba powinniście już iść. – zaczął Jin – Boję się, żeby nie zrobił znowu czegoś głupiego, więc będę miał go cały czas na oku.

- Jasne, hyung. – powiedział Tae – Daj znać jakbyś czegoś potrzebował.

Zebrali swoje rzeczy i wyszli. Jin nawet ich nie odprowadzał. Z obawy o to co może zrobić YoonGi wszedł do pokoju. Chłopak leżał nieruchomo na łóżku. Jin szybko do niego podszedł, ale nie zauważył w pobliżu niczego co by wskazywało na to, że YoonGi ponownie targnął się na swoje życie. Leki i ostre przedmioty były w zamkniętych na klucz szafkach, który Jin zawsze miał przy sobie. Żadnych innych niebezpiecznych przedmiotów nie byłby w stanie tak szybko znaleźć i użyć. Przysiadł obok rapera i patrzył jak ten rytmicznie oddycha. YoonGi po prostu leżał z zamkniętymi oczami i próbował zasnąć.

Możechociaż we śnie zazna trochę spokoju...    

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro