* 3 * [+18]
Czas zdawał się dla YoonGi'ego nie płynąć. Całe dnie spędzał na fotelu w salonie, przed telewizorem, ustawionym ciągle na tym samym kanale i leciało w nim wszystko: reklamy, filmy, seriale, wiadomości, reality show. Ale dla chłopaka nie miało to znaczenia. Nawet nie patrzył na ekran, tylko gdzieś w przestrzeń. Dźwięki także do niego nie docierały. Świat stracił swoje barwy, był szary i niewyraźny.
Wiedział kiedy dzień zmienia się w wieczór i noc, kiedy były pory posiłków, bo dbał o to Jin, który wytrwale zajmował się ukochanym i nieustannie próbował jakoś dotrzeć do jego zamkniętej duszy.
Jednak przez kolejny comeback, w którym raper nie brał udziału z powodów zdrowotnych i rodzinnych, miał mniej czasu dla YoonGi'ego. Musiał go na większą część dnia zostawiać samego. Dlatego przed wyjściem budził go, dawał śniadanie, a potem instalował w dużym pokoju i włączał telewizor na obojętnie jakim kanale, aby jego najdroższy się nie nudził. Na stole zostawiał mu jedzenie, które pozostawało przez cały dzień nietknięte, dopiero po powrocie wmuszał w chłopaka kolację. Następnie zaprowadzał do łazienki i polecał się umyć, po czym szli wspólnie spać. YoonGi nie protestował kiedy Jin zaprowadzał go do swojego pokoju i kładli się razem w jednym łóżku oraz kiedy przyciągał go blisko do siebie i przytulał, zanim zapadał w sen, wyczerpany po całym dniu występów.
Mimo zamknięcia się na cały świat, czułość i ciepło Jin'a docierało do niego, było mu miłe i trzymało przy egzystencji, gdyż życiem tego nie można było nazwać. YoonGi przez kolejne dni i tygodnie wegetował jak roślinka czy zwierzątko domowe, podlewana, karmione przez opiekuna, wymagające opieki i mówienia co ma robić.
Dwa razy w tygodniu przychodził do niego psycholog i psychiatra na zmianę. Co i rusz inny, gdyż każdy po kilku sesjach się poddawał. Wychodził z pokoju YoonGi'ego, kręcił załamany głową i mówił do czekającego na korytarzu Jin'a, że już nie wie co ma robić, ani jak dotrzeć do pacjenta.
Pewnego dnia Jin wrócił do domu zdenerwowany, ponieważ pomylił się podczas występu, za co dostał po głowie od chłopaków, menagera, a nawet choreografa. Promocja miała się niedługo skończyć, ale usłyszał, że to nie czas żeby sobie odpuszczać i ma się wziąć w garść i skupić.
Tylko jak on ma się na czymkolwiek skupić, skoro najważniejsza dla niego osoba na świecie przeżywa ciężkie chwile i nie można do niej dotrzeć? Jemu również było z tym trudno. Chciał się jak najlepiej opiekować YoonGi'm, ale powoli brakowało mu do tego cierpliwości. Był jak manekin, który Jin musiał przynajmniej dwa razy w ciągu dnia przestawiać, z sypialni do salonu na dzień i odwrotnie na noc.
Mimo, że miał go u boku, w swoich ramionach, nie mógł czerpać z tego przyjemności. Na YoonGi'ego nic nie działało, ani drobne pieszczoty, pocałunki, ani namiętne i śmiałe zaloty, które niegdyś roznieciłyby ogień, który próbowaliby ugasić pół nocy. Już tak dawno nie byli ze sobą, że Jin niejednokrotnie musiał sobie ulżyć własnoręcznie pod prysznicem, jak jakiś napalony nastolatek.
Wszedł do domu, zrzucił ze złością buty z nóg, a swoją torbę cisnął w kąt przedpokoju. Spojrzał na znajomy mu obraz, nieruchomą postać chłopaka, siedzącą na fotelu, który nawet nie odwrócił głowy, aby go przywitać. Zazwyczaj tylko wzdychał i zrezygnowany szedł do kuchni przygotować kolację. Tego wieczoru sam nie wie czemu, ale zdenerwował się na chłopaka, na tę jego obojętność, ucieczkę w głąb siebie i odcięcie od świata. Poczuł się przez niego opuszczony.
Podszedł szybkim krokiem do YoonGi'ego. Jednym ruchem wziął na ręce i poszedł do sypialni. Tam rzucił chłopaka na łóżko, sam pozbył się części ubrania i usiadł na nim okrakiem. Zaczął go zachłannie całować. Wodził rękami po jego ciele. Warknął gdy w drogę wszedł mu materiał bluzy, którą podał mu dzisiaj do założenia. Nie zważając na nos czy uszy, ściągnął te cholerstwo z YoonGi'ego i umożliwił sobie nieograniczony dostęp do jego mlecznobiałego torsu. Wytaczał mokrą ścieżkę pocałunkami od ust, przez szyję aż po sutki, na których się chwilę dłużej zatrzymał, ssąc je i podszczypując palcami. Szedł dalej, zatrzymując się przy krawędzi spodni. Ściągnął je tylko na tyle by mieć dostęp do odpowiedniej dziurki. Zasmuciło go to, że jego pieszczoty ni jak nie wpłynęły na YoonGi'ego. Jednak on jak nigdy potrzebował ponownie poczuć bliskość ukochanego, dlatego nie zamierzał się tym przejmować.
- Wybacz mi kochanie. Kiedyś to nadrobimy. – pocałował YoonGi'ego w usta, po czym uwolnił ze spodni swojego nabrzmiałego członka i bez żadnego przygotowania wszedł w rapera.
On zatracił się w doznaniach, wspomaganych wyobrażeniami tego co było kiedyś i napędzanych chęcią ulżenia swoim negatywnym emocjom, wywołanym nieprzyjemnymi wydarzeniami. Jego pchnięcia stawały się głębsze i szybsze, doprowadzały go coraz bliżej przepaści.
YoonGi leżał pod nim, poruszany po pościeli, przez silne i coraz bardziej desperackie próby osiągnięcia rozkoszy przez Jin'a. Skupił swój wzrok na suficie, który nie wiele się różnił od tego w salonie lub ścian dookoła. Powinien zareagować. Chciał poczuć to samo co hyung. Jednak jego ciało nie reagowało. Był jak pusta skorupa, bez umysłu czy serca zdolnego odczuwać, doznawać, reagować.
Jin'owi zajęło to trochę więcej czasu niż zawsze, ale w końcu doszedł, z rozkosznym jękiem. Opadł na YoonGi'ego, przygniatając go swoim ciężarem. Chłopak chciał zaprotestować, ale ani kończyna nie chciała się poruszyć, ani głos wydobyć z zaciśniętego gardła.
W końcu hyung przetoczył się na bok. Już o wiele spokojniejszy i zrelaksowany, przyciągnął ukochanego jak co noc do siebie, przytulił i okrył obu pościelą. Pocałował przy uchu, szepnął „dziękuję i kocham cię", po czym zasnął, przeżywając w snach to samo tylko z bardziej aktywnym YoonGi'm.
YoonGiprzez dłuższą część nocy nie spał, patrzył na przebijające się przez roletęświatła miasta i bardzo chciał się rozpłakać. Może wtedy by mu ulżyło...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro