Rozdział 11
Jechaliśmy kolejne 2 godziny. Atmosfera w samochodzie była dziwna Luke milczał, ja wpatrywałam się w szybę.
- Chcesz postój? - zapytał.
- Yhm. - przytaknęłam.
Zatrzymaliśmy się na najbliższej stacji. Wysiedliśmy z auta, żeby na chwilę odetchnąć.
- Luke co się z tobą dzieję?
- Nic. - odpowiedział i nawet na sekundę nie zaszczycił mnie swoim wzrokiem.
- Taa.. właśnie widzę. Od rana zachowujesz się jakbyś był w ciąży. Twoje dzisiejsze humorki serio mnie już denerwują, wczoraj jeszcze wszystko było okey, a dzisiaj co się z tobą stało?
- Nic, nie interesuj się. - warknął.
- Kurde, Luke co się z tobą dzieję?
- Nic, czemu ty nie potrafisz tego zrozumieć?
- Bo, nie znam cię od dziś i widzę, że coś się stało. - powiedziałam już z lekką irytacją.
- Naprawdę nic, wszystko jest okey. Naprawdę uwierz mi.
- Jeśli nasz cały wyjazd ma tak wyglądać to Luke może lepiej wróćmy do domu. - zaproponowałam.
- Nie dobra, Gabie przepraszam po prostu się denerwuje.
- Czym?
- Tym, że mnie odrzucisz. - powiedział tak cicho z myslą, że go nie usłyszę niestety było na odwrót.
- Luke, o czym ty mówisz?
- Później się dowiesz.
Później nastała chwila milczenia, którą musiałam przerwać:
- Luke?
- Przepraszam.
- A wiesz wogóle za co? - zapytałam.
- Za to, że od rana zachowuje się jak dupek w stosunku do ciebie. - odparł.
- Dobrze, nic się nie stało o prostu się martwię... nigdy się tak nie zachowywałeś.
- Naprawdę przepraszam. - po tych słowach się do mnie przytulił. - Kocham cię, wiesz?
- Wiem, też cię kocham Lukey. - stwierdziłam z uśmiechem na twarzy.
- Wiesz czym się tak denerwuję?
- Nie, ale możesz mi powiedzieć. - próbowałam go przekonać.
- To, że wyznaliśmy sobie już 2 razy miłość nie musi znaczyć, że chcesz ze mną być.
- Czyli boisz się, że nie chcę z tobą być? - zapytałam.
- Dokładnie. - odpowiedział i spuścił głowę z zażenowania.
- Ja chcę z tobą być Luke, ale musisz się o mnie postarać, jak wiesz nie ma niczego za darmo. - cmoknęłam go w nos i się od niego oderwałam na co Lucas tylko zachichotał.
- Jedziemy?
- Jasne, księżniczko. - powiedział blondyn.
Do końca drogi uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
*******
Mamy 11 rozdział. Według mnie ta końcówka jest dziwnie napisana. Mam nadzieję, że zrozumieliście jej przekaz.
xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro