EPILOG
*JUNGKOOK POV*
Naszą historię zacząłem ja i tak samo ją zakończę. To ja podszedłem do Jimina i zaproponowałem mu pomoc. To ja nie zrobiłem mu krzywdy zaraz po jego przeprowadzce. To ja zmieniłem dla niego całe moje życie. Teraz było doprawdy wspaniałe. Zaczęliśmy ze sobą szczerze rozmawiać po sytuacji, która powinna wywołać mój pogrzeb, a wywołała jeszcze szerszy uśmiech.
To wszystko działo się cztery lata temu. Jimin już dawno skończył szkołę i teraz uczęszcza na studia próbując spełnić swoje muzyczne marzenia. Za to ja siedzę w domu i korzystam z tego, że nie muszę pracować. Równo rok temu wzięliśmy ślub i adoptowaliśmy syna Jigguka. Imię wymyślił Jimin i gdy tylko zrobił swoją szczenięcą minkę od razu się zgodziłem. W tej chwili mały miał roczek i doprawdy mocno go kochaliśmy. Tak samo jak jego dziadkowie.
- Jiminnie, no proszę. - wymruczałem. - To nasza rocznica. Możemy przecież zawieść małego do twoich rodziców. - wspomniałem, że przeprowadziliśmy się do Busan? Nie? To teraz wiecie.
Westchnął cicho patrząc na mnie-No dobra-pokiwał głową
- Ja wiem, że nie lubisz go zostawiać, ale to tylko jedna noc i jeden wieczór. - przytuliłem do siebie młodszego
-No dobrze-wtulił się we mnie-Ale jutro go gdzieś zabierzemy
- Gdzie niby? Jigguk ma tylko rok.
-No to co-wystawił mi język-Po prostu pójdziemy na spacer
- Do ZOO? - zaśmiałem się, ruszając z ukochanym do pokoju chłopca.
-Możemy być-uśmiechnął się szeroko
- To spakuj go, a ja zajmę się ubraniem małego. - westchnąłem podchodząc do łóżeczka, gdzie bawił się mały.
-Dobrze-kiwnął głową i zaraz zaczął pakować ciuszki małego
- Hej maluchu. - przywitałem się z uśmiechającym się szeroko synkiem i wziąłem jakieś ciuszki, żeby go przebrać i zmienić mu pieluchę.
Po godzinie wszystko było gotowe, dlatego zapakowaliśmy się do samochodu, oczywiście zapinając pasy małemu, koło którego na tylnych siedzeniach usiadł Jimin. No wiecie. Musiał go pilnować. Za to ja prowadziłem, więc odpaliłem z westchnięciem silnik i wyjechałem z posesji domu.
- Kochanie, no. - wyszeptałem, patrząc w lusterku na zmartwionego Jimina, który przyglądał się małemu. - Nic mu nie będzie.
-A co jeśli, nie będą chcieli go pilnować?-westchnął cicho-Może mają jakieś plany na dzisiaj?
- To podrzucimy go Taehyungowi. - oznajmiłem. Nie ważne było to, że musielibyśmy jechać do Seulu. - Przecież mały uwielbia ich syna Taekwona. Poza tym Marcelina i Taehyung sami proponowali wczoraj pomoc, kiedy z nimi rozmawialiśmy na chacie.
-No dobra-kiwnął głową-Niech będzie
- Kocham cię. - uśmiechnąłem się do niego w lusterku, ale widać tylko było iskierki szczęścia w moich oczach.
-Ja ciebie też-szepnął
- Wiem. - westchnąłem, skupiając się na drodze. - Ale proszę, nie smuć już się.
-Dobrze-pokiwał głową i zaraz spojrzał na malucha
- Dobra. To bez sensu. - wymamrotałem, ustając na innym pasie, żeby zawrócić. - Jedziemy do domu.
-Dlaczego?-spojrzał na mnie
- Bo widzę jak się martwisz i jak markotny jesteś. Podczas rocznicy myślałbyś tylko o małym i nie zajmowałbyś się mną. - wyszeptałem. - Może za rok się uda. - zawróciłem.
Westchnął cicho-Przepraszam-pocałował mnie w policzek-A teraz zawróć i jedź do Taehyunga
- Co? - spojrzałem na niego zdziwiony w lusterku, kręcąc głową. - To bez sensu. Już mówiłem.
-Nie, hyung-mruknął-Zawróć się
- Ale to mam jechać do Tae czy twoich rodziców?
-Moi rodzice będą zajęci, więc do Tae
- Dobra. To cztery godziny jazdy przed nami. - ponownie zawróciłem. - Wrócimy późno, wiesz o tym.
Kiwnął głową patrząc na mnie
- Ale jesteś pewny?
-Tak-pokiwał głową
- No dobrze. - westchnąłem. - To wytrzyj teraz twarz małego, bo się opluł.
Zaśmiał się cicho i spojrzał na chłopca zaraz go wycierając
Pokręciłem głową z uśmiechem i przyśpieszyłem trochę. - Zapnij w końcu pasy. - poleciłem, zaraz zajmując się trasą.
Na miejscu Taehyung przywitał nas ze swoją żoną, która trzymała na rękach rocznego chłopczyka, bardzo podobnego do swojego taty. Oczywiście gospodyni domu nie chciała nas za szybko puścić, dlatego zanim wróciliśmy do samochodu minęła godzina na piciu kawy i jedzeniu ciastek, dlatego w domu byliśmy dopiero po pięciu godzinach. Nie chciało nam się przyrządzać kolacji, dlatego zamówiliśmy sobie sushi i tyle z naszej romantycznej kolacji, która skończyła się w łóżku i... oczywiście, że nie na spaniu.
- Tęskniłem. - wysapałem, rozlewając się obwicie w młodszym. - Bardzo, bardzo tęskniłem.
-Ja też-opadł na poduszki-Bardzo, kocham cię
- Ja ciebie też. - pocałowałem go w usta. - Powtórka?
-Yhym-mruknął zadowolony patrząc na mnie
Zaśmiałem się radośnie i jeszcze raz go pocałowałem, łapiąc za biodra mocniej i zacząłem się poruszać wywołując tym kolejne jęki młodszego. - Kocham cię, maluszku.
-Ja ciebie też, tatusiu-wyjęczał przysuwając się bliżej
I tak oto przebiegało nasze wspólne życie. Nasze kłótnie stały się rzadkością. Nasz synek dorastał. My sami się ze sobą starzeliśmy. Nasza miłość z każdym dniem była trwalsza i większa. Ja nigdy nie przestałem być jego tatusiem, a on nigdy nie przestał być moim maluszkiem. Byliśmy sobie wierni zostawiając przeszłość za sobą. Nigdy nie sądziłem, że chcąc sobie znaleźć nowego malucha tak szybko zwróci mi w głowie pewien chłopak, którego spotkałem czystym przypadkiem, chcąc mu pomóc, a tak naprawdę to on pomógł mi. Miłość jest doprawdy piękna jak trafisz na odpowiednią osobę. Wiedziałem, że lepiej w życiu nie mogłem trafić, ponieważ miałem jego. Jimina. "Mojego chłopca z ulicy..."
*******************************************************
No to tak właśnie zakończyliśmy to opowiadanie, jest mi
smutno i nie tylko mi ;---; Później jeszcze pojawią się
podziękowania ! Także zapraszam również na inne
fanfiki a właściwie na Notice From True Love, kolejny
collab z FunnyAlienGirlfriend zapraszam!!
Hej, hej zapraszam na nowy collab z FunnyAlienGirlfriend
"NOTICE FROM TRUE LOVE"
"O Jungkooku, który myśli, że kocha swojego przyjaciela lub o Jiminie, który chce zająć jego miejsce"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro