Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36

*JUNGKOOK POV*

Następnego dnia tak jak ustalałem z Jiminem zadzwoniłem do szkoły i poprosiłem o numer matki pobitego przez Jimina ucznia, żeby z nią pogadać. Po namowach z mojej strony dyrektora otrzymałem numer, na który zaraz zadzwoniłem. Podczas rozmowy z kobietą udawałem takiego samego dżentelmena jak w szkole, ale tym razem nie wymuszałem na swoich ustach uśmiechu. Musiałem oszczędzać siły.

Wyszedłem z domu zanim obudził się Jimin i pojechałem do jednej z kawiarni, w której chciałem sie spotkać z kobietą. Po zaparkowaniu wyszedłem z auta i zająłem stolik czekając na jakże sukowatą damę, która spóźniała się już dobre dziesięć minut. Przecież ja nie miałem całego dnia na gadanie, halo!

Po chwili przy stoliku znalazła się kobieta i zaraz zajęła miejsce naprzeciwko mnie-Zdecydowałeś się w końcu zostawić tego dzieciaka?

- Nie rozumiem pani. Jimin to syn mojego przyjaciela. Opiekuję się nim jako wujek.

-Zdjęcia w jego telefonie mówiąc co innego-wzruszyła ramionami

- Jimin ma swój telefon pod poduszką w domu. Wiem bo u mnie chwilowo mieszka. Skąd pani miałaby mieć jego galerię? Jakież to bzdury.

-Myśli pan, że dlaczego mój syn rozpowiedział takie, rzeczy w szkole?-uniosła brew do góry-Bo nie przypilnował telefonu

- Prawda, Jimin ma chłopaka, ale ja jestem hetero. - westchnąłem ciężko.

-Skoro tak, to mam traktować to jako randkę?

- Jak pani uważa. - mruknąłem.

-No dobrze-uśmiechnęła się słodko-Czyli, mam rozumieć, że będzie ich więcej?

- Nie wiem. Na razie jakoś pani mnie od siebie odpycha rzucając na moja osobę takie oszczerstwa i wypominanie Jiminowi jego orientacji. - westchnąłem ciężko. - A miałem nadzieję, że pani jest idealną kandydatką na moją żonę. - mruknąłem. - Przejechałem sie na tej nadziei.

Prychnęła pod nosem zakładając ręce na piersi

- Nie chciałem pani urazić. Wolałbym, żeby pani udowodniła mi, że jednak nie jest taką zołzą na jaką wypadła.

Zaczęła stukać swoimi długimi pazurami o stół-Co panu we mnie nie odpowiada?

- Już powiedziałem. - westchnąłem. - Jest pani za wścibska i wyciąga pochopne wnioski.

Wywrócił oczami patrząc na mnie

- No więc? - zapytałem. - Chce pani by doszło do kolejnych randek?

Kiwnęła głową nie odrywając ode mnie wzroku

- No to niech pani obieca zostawić Jimina w spokoju i zapomnieć o sprawie z pobiciem.

-Dobra-mruknęła kiwając głową

- No to zdzwonimy się. - westchnąłem. - Muszę już uciekać, bo praca mnie goni. Proszę tylko to podpisać i już. - wyciągnąłem z teczki kartkę i podałem kobiecie.

-Co to jest?-zmarszczyła brwi

- Zawsze mam na wszystko papierki. - podałem jej długopis. - Na tą ugodę też wolę mieć.

Kiwnęła tylko głową i wzięła ode mnie długopis podpisując

- Dziękuję. To się zdzwonimy, urocza damo. - nachyliłem się nad stołem i puściłem jej oczko uśmiechając się pięknie, po czym schowałem do teczki dokument i wstałem od stołu. - Do widzenia.

-Do widzenia-uśmiechnęła się słodko machając mi

- Idiotka. - prychnąłem po wyjściu z kawiarni. - Jeden czarujący uśmiech i daje się oszukać. - zaśmiałem się, wsiadając do samochodu i poukładałem sobie wszystko, odpalając silnik i odjechałem w stronę mojej willi. Kiedy byłem na podjeździe, zobaczyłem jak mój słodziak stoi ledwo żywy przy drzwiach i mnie wyczekuje, a gdy wyszedłem z samochodu z uśmiechem, zaraz do mnie podleciał, uwieszając się na mojej szyi.

-Gdzie byłeś, hyung?-szepnął wtulając się we mnie

- No na spotkaniu, kochanie. - zaśmiałem się, całując go w czubek głowy.

-I wszystko załatwione?-spojrzał na mnie z nadzieją

- Idiotka dała mi się omotać jak małe dziecko. - zaśmiałem się. - Obiecałem jej randki, więc łyknęła haczyk.

Chłopak kiwnął głową ciągnąc mnie do domu

- Gdzie mnie tak ciągniesz, maluszku?

-Do sypialni, muszę mieć do kogo się poprzytulać

- Tylko będziemy się tulić?

Kiwnął głową opadając na łóżko

- Aha. - mruknąłem. - Też mi nagroda za uratowanie ci tyłka. - westchnąłem, kładąc się koło niego i wtuliłem go w swoje ciało.

Zaśmiał się słodko patrząc na mnie-To później, jak tyłek przestanie mnie boleć

- A boli jeszcze? Przecież wczoraj do niczego nie doszło. - przymknąłem oczy.

-Ale spadłem z łóżka na tyłek-jęknąłem-I teraz mnie boli

- Trzeba było uważać łamago. - zaśmiałem się. - Kocham cię, maluszku.

-Ja ciebie też, tatusiu-mruknął wtulając się we mnie

- Wiem, kruszyno, wiem. - westchnąłem, odwzajemniając uścisk. - Co powiesz na wspólny prysznic z macaniem?

-No dobra-kiwnął głową-Ale później chce dużą pizze

- Oczywiście, dziecino. - pocałowałem go za uchem

Uśmiechnął się szeroko i zaraz zrobił dzióbek

- Buzi? Nie ma. - mruknąłem. - Poczekamy aż usta przestaną mnie boleć. Bo spadłem na nie z łóżka.

-Idiota-prychnął odsuwając się ode mnie i odwrócił się do mnie plecami-Sam się idź myć

- Sam se zamów pizzę. - odwróciłem się do niego plecami.

-No i sobie zamówię i zjem-mruknął podnosząc się i zgarnął po drodze telefon-Będziesz coś chciał-wyszedł z sypialni

Warknąłem do siebie pod nosem. Jimin był naprawdę rozpieszczonym smarkaczem. Ciekaw byłem tylko czym zapłaci. Dlatego usiadłem w salonie i patrzyłem na co teraz zrobię bez pieniędzy. Moja przykrywką było oglądanie telewizji.

Po godzinie było słychać dzwonek do drzwi, chłopak podniósł się z krzesła w kuchni i skierował do drzwi, gdzie odebrał pizze i z uśmiechem zaczął kierować się z powrotem do kuchni.

Nie widziałem czym zapłacił, dlatego przeszukałem swoje spodnie. - No kurwa, nie mam karty kredytowej. - syknąłem pod nosem, ruszając do kuchni. - Czym zapłaciłeś za pizzę?

-Pieniędzmi-wzruszył ramionami-Miałem jeszcze jakieś swoje, ale się skończyły

- Zajebiście. - wszedłem z kuchni, zaczynając przeszukiwać dom, a w razie czego musiałem zablokować kartę. Jeszcze tego mi brakowało.

-Co się stało?-chłopak spojrzał na mnie marszcząc brwi

- Zgubiłem chyba kartę kredytową.

-A nie masz jej w portfelu, albo schowanej gdzieś?

- A myślisz, że gdybym miał to bym teraz jej szukał?

Westchnął cicho kiwając głową

- Idź jedz swoją pizze. Dam sobie radę.

-Jesteś na mnie zły?

- Nie, ani trochę. - burknąłem.

-Przepraszam-spuścił głowę i zamykając pudełko od pizzy skierował się do sypialni

- Jak myśli, że go przeproszę to się grubo myśli. - mruknąłem, zaczynając ponownie szukać.

Po godzinie znalazłem kartę, która była w jednych spodniach w koszu na brudny. Zmęczony poszukiwaniami poszedł do kuchni i wyciągnąłem z lodówki zimne piwo, wracając do salonu, gdzie włączyłem sobie mecz Realu Madrid z FC Porto. No nie powiem tęskniłem za rozluźnieniem.

-Wychodzę-mruknął chłopak zaraz wchodząc do salonu-Nie wiem kiedy wrócę

- Gdzie idziesz? - mruknąłem, patrząc na niego.

-I tak cię to nie obchodzi

- Jasne. Chłopaka nie obchodzi, gdzie się wybiera jego przyszły mąż. - mruknąłem. - Słyszysz co mówisz, Jimin?

-Idę do hyungów jeśli cię to obchodzi-mruknął

- Wiedziałem, że masz mnie w dupie, ale to naprawdę staje się uciążliwe. - westchnąłem ciężko, czując łzy w oczach i podgłosiłem telewizor.

-Od razu Jimin jest winny wszystkiemu super-zaczął cicho płakać-Gdybym miał cię w dupie już dawno bym odszedł

- Nawet nie podziękowałeś za obronienie cię przed tym babsztylem - mruknąłem. - Wolałeś za to obrazić się na mnie i zajadać się pizzą i do tego teraz wychodzisz z domu, a ja jak zawsze mam za tobą pobiegnąć i błagać na kolanach o wybaczenie, bo jestem robotem bez uczuć.

-Dlaczego zawsze musimy się kłócić z mojego powodu?-spojrzał na mnie-No tak przecież jestem nikim

- Zrób z siebie robisz ofiarę. Ja się nie kłócę tylko pierwszy raz się przed tobą otwieram. Ale oczywiście przyjmujesz się tylko sobą i tym, że nie potrafię cię zrozumieć, choć znam cie lepiej niż ty sam.

-To mnie zostaw!-krzyknął nie kontrolując łez-Skoro robię z siebie cały czas ofiarę, to po co w ogóle mi się oświadczałeś co? Jeśli chce jutro spakuje swoje wszystkie rzeczy i zniknę pasuje ci to?

- Oświadczyłem ci się, bo cię akceptuje i kocham ponad życie. - mówiłem nadal spokojnym tonem. - Nie zostawię cię, gdyż jesteś miłością mojego życia. Nie wyrzucę cię ze swojego serca.

-Teraz tylko tak mówisz-wyszeptał cicho-A przy najbliższej okazji znajdziesz kogoś lepszego

- Jimin, miałem przed tobą wielu. Nie oszukujmy się. - upiłem łyk piwa. - Ale to ty zdobyłeś moje serce.

-I tak jutro zniknę i nie będziesz musiał mnie, więcej widywać-uśmiechnął się smutno wychodząc z domu

Wstałem ciężko z kanapy i poszedłem do kuchni, biorąc jeden z naostrzonych noży i ruszyłem do łazienki - Happy Endów nie ma w tym świecie. - spojrzałem na siebie w lustrze i zamknąłem drzwi na klucz, siadając w wannie. - Za dużo już tych odejść i powrotów. Jeden z nas musi zniknąć. On się jeszcze zakocha. Jest młody. - zaciąłem przycinać sobie skórę wzdłuż obu rąk. - Testament już dawno na niego przepisałem, niech pieniądze mu służą. - ścisnąłem dłonie w pięści, żeby krew pod większym ciśnieniem wypływała z moich żył i po chwili... Ciemność...

******************************************
No witam, witam i kolejny rozdział za nami!

Nie zabijać pls :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro