32
*JUNGKOOK POV*
Kilka dni później dostałem wypis ze szpitala. Przez ten czas Jimin odwiedzał mnie codziennie. Zawsze od razu po szkole zasiadał przy moim szpitalnym łóżku i rozpoczynał rozmowę ze mną, no chyba, że spałem to czekał cierpliwie w międzyczasie odrabiając swoje lekcje
Niestety Jin i Namjoon nie zgodzili się na to, żeby młodszy ze mną ponownie zamieszkał. Według nich musimy z tym poczekać do ślubu, który ku naszemu nieszczęściu miał odbyć się dopiero po osiągnięciu przez Jimina pełnoletności. Naprawdę kochani teściowie. Nie powiem, że za równo mnie jak i mojego malucha wkurzył ten fakt, ale no co mogliśmy zrobić skoro on nie był dorosły i to oni decydowali o tym gdzie mieszka. Ja nie miałem nic do gadania tak naprawdę. Jimin zresztą też nie.
- Daj spokój, nie jestem słaby. - mruknąłem, gdy Jimin próbował wyrwać mi z ręki torbę z moimi rzeczami.
-Ale ja chce ci pomóc-jęknął patrząc na mnie-Więc daj mi ją
- Kochanie, przestań. Wystarczy, że mi obiady przynosiłeś do szpitala. - wywróciłem oczami, obejmując go ramieniem.
-Oh, no dobra-mruknął wtulając się we mnie
- Grzeczne, kochanie. - zaśmiałem się. - A udało ci się namówić Jina i Namjoona czy nadal nic na nich nie działa?
-Nic na nich nie działa-westchnął cicho-Są nie do przekonania
- I co teraz? - westchnąłem smutno, wtulając młodszego bardziej w siebie.
-Nie wiem-oparł głowę na moim ramieniu-Nic ich już chyba nie przekona
- Gadałem z Jinem. - mruknąłem. - Dostałem też celibat do ślubu...
-Czyli, dwa lata bez seksu-pokręcił głową-Jak ty wytrzymasz
- Nie wiem. Lecz zdaje sobie sprawę, że ciebie ucieszyła ta wiadomość.
-Nie nie ucieszyła mnie-jęknął
- Nie przepadasz za uprawianiem ze mną seksu. - wzruszył ramionami.
-Przez ciebie, mógłbym to robić codziennie-mruknął
- Jakoś w to nie wierzę. Potrafiłeś mówić codziennie "głową mnie boli", albo "po ostatnim tyłek mnie boli"
-Widzisz, życie bez ciebie jest nudne-wzruszył ramionami
- Ale ja chce seksu z osobą, którą kocham - westchnął ciężko.
-Też cię kocham, hyung-uśmiechnął się słodko
- Szkoda, że bez seksu. - jęknął. - Jedziesz do mnie?
-Jeśli pojadę do ciebie będziemy mieli okazję-zaśmiał się cicho-Seokjin i Namjoon wracając po 23
- No to pięknie. Ale postaraj się nie chodzić jak pingwin potem. - Poprosiłem, ciągnąc go w stronę samochodu
-Dobrze, księciuniu-uśmiechnął się szeroko idąc za mną
- A może numerek w samochodzie?
-A może, jak ludzie w łóżku?
- Nie lubisz dreszczyku emocji, skarbie?
-Nie-pokręcił głową
- Ugh, niech będzie.
-To lepsze niż czekać 2 lata nie uważasz?
- Masz całkowita rację. - odpalił samochód
Uśmiechnął się, całując mnie w policzek
- No to dajesz, maluszku. - zaśmiałem się, ruszając samochodem od razu w kierunku mojego domu.
Na miejscu bez potrzebnych gierek przeszliśmy do konkretów. Ledwo znaleźliśmy się u progu domu to już zaczęliśmy się namiętnie i bardzo niechlujnie całować. Dopiero, kiedy nagi Jimin wylądował na łóżku, oderwałem się od jego ust, ponieważ na szczęście miał na sobie koszulę, z której guzikami musiałem się tylko uporać, a sam rozerwałem swoją bluzkę. I tek jej nie lubiłem.
Samo rozciąganie Jimina trwało maksymalnie minutę, a potem nie chcąc przedłużać, do tego prośbą przeszedłem do konkretów. Mój maluszek się stęsknił mocno za tatusiem. Wskazywała na to jego duża erekcja, głośne jęki i krzyki przyjemności, nie zapominając w późniejszym etapie o proszenie mnie, żebym ruszał się szybciej i mocniej. Chyba wiadome jest to, że z ogromnym uśmiechem spełniałem jego prośby, w końcu ważne, żeby Jiminniemu było dobrze, moje zmęczenie to nic.
- Byłeś boski maluszku. - oznajmiłem zniżonym tonem, gdy nadal nie wychodząc z chłopaka po dojściu, zacząłem pieścić wargami jego obojczyki.
-Ty też tatusiu-wymruczał wplatając palce w moje włosy-Kocham cię
- Ja ciebie też. - przeniosłem usta na jego słodkie wargi. - Stęskniłem się, mocno.
-Ja też, bardzo-uśmiechnął się przymykając zadowolony oczy
- Nie wiem jak, ale tym razem postarałeś się bardziej niż zawsze, kochanie. - wydostałem się z niego i lgnąłem koło chłopaka.
-To z tęsknoty do ciebie-Zaśmiał się słodko, wtulając w mój bok-Mam nadzieję, że Seokjin się nie dowie bo będzie klapa
- A co jak pod moją nieobecność zamontował tutaj kamery? - zacząłem czuć strach. Naprawdę ten facet mnie przerażał.
-To jest niemożliwe-spojrzał na mnie-Nie jest zdolny do tego, żeby zamontować kamery i sprawdzać co robimy
- Jest psychologiem. Tacy są zdolni do wszystkiego. - otworzyłem szeroko oczy, zaczynając się rozglądać po pomieszczeniu.
-Znalazłeś jakąś?-uniósł brew do góry
- Em... czerwone, migające światełko. - przełknąłem ciężko ślinę.
Otworzył szeroko oczy i zaczął się rozglądać-Nie żartuj sobie-zaśmiał się nerwowo
- Czy ty myślisz, że ja bym sobie żartował z twojego ojca. - wyszeptałem sparaliżowany strachem. - Dobra... - sięgnąłem po telefon, wybierając numer do zakładu pogrzebowego.
-Daj to-jęknął zabierając mi telefon-Jak będzie trzeba to z nim porozmawiamy
- Z Jin hyungiem nie da się rozmawiać. - spojrzałem na Jimina. - Zabronił i teraz pewnie mnie wykastruje w najlepszej możliwości.
-Ja z nim porozmawiam jasne?-pocałował mnie w czoło-Nic ci nie zrobi obiecuje
- Zabroni ci do mnie przychodzić i będziemy się spotykać tylko pod jego czujnym okiem. - okryłem nas kołdrą.
Gładził mnie po głowie-Będzie dobrze, obiecuje
- Oj nie będzie dobrze. - do pokoju wszedł Jin wraz z Namjoonem. - Widzisz Joonie? Tak się kończy mówienie dziecku, ze wrócimy po jedenastej w nocy.
Jęknął niezadowolony chowając twarz w moim torsie
-Jin hyung! Jak miło was widzieć! - uśmiechnąłem się najpiękniej jak umiałem. - Jimin wpadł w kałużę i go ogrzewam.
- Co? - zdziwił się chłopak. - Myślałem, że masz więcej kreatywności, Jeon.
Powstrzymałem śmiech, chowając się pod kołdrą
- Z czego się śmiejesz. Jesteśmy w tym razem. - wszedłem za chłopakiem pod kołdrę, zaczynając go łaskotać.
Wybuchł śmiechem, próbując strącić moje dłonie ze swojego ciała-Prz-estań pro-szę
- Oj, maluchu. - zaśmiałem się, wychodząc spod kołdry do pasa i przeniosłem Jimina na swoje kolana, szczelnie okrywając nasze dolne partie ciała pościelą. - Jin hyung, no nie mów, że naprawdę myślałeś, iż wytrzymamy tyle bez seksu.
- On ma szesnaście lat. - wywrócił oczami. - Dzieciaki w jego wieku nie myślą o ślubie, starszym mężczyźnie i potrafią wytrzymać bez seksu tyle czasu, a nawet i więcej.
- Prawie siedemnaście. - poprawiłem starszego. - A poza tym Jimin jest wyjątkowy. - przytuliłem chłopaka.
- Od dzisiaj się nie spotykacie sam na sam. - warknął najstarszy. - Jak Jimin skończy osiemnaście lat to seks powróci. Mieliście miłe pożegnanie. Jimin ubieraj się i jedziemy do domu.
-Ale, hyung dlaczego taki jesteś?-chłopak spojrzał na niego-Nie odpuścisz ten jeden jedyny raz?
- Jiminnie... - westchnął Jin. - Przyjdzie jeszcze pora na takie rzeczy.
-Wcześniej nie miałeś z tym problemu-uniósł brew do góry-A teraz masz, więc dlaczego?
- Nie brzydzi cię to, że parę dni temu jeszcze pieprzył się z innym? - westchnął ciężko.
- Ja tego nie chciałem... - wyszeptałem cicho.
- To nie jest ważne czy chciałeś tego czy nie. Uprawiałeś seks z kimś innym kochając Jimina. - mruknął. - Ja wiem, ze to było tylko, żeby go chronić, ale nie uważasz, że z takimi zbliżeniami powinniście trochę poczekać. - spuściłem wzrok, wypuszczając Jimina z uścisku.
-Hyung, będziesz mu to teraz wypominał?-wyszeptał
- On ma rację Jimin. - westchnąłem, przymykając oczy.
-Super-prychnął pod nosem ubierając się i wybiegł z mojego pokoju, a później z domu
- On też to zrozumie Jungkook. - westchnął Jin, podchodząc do mnie.
- Ja sam sobą się brzydze. - wyznałem cicho. - Ale wolę z nim pogadać. - sięgnąłem po bokserki, które na siebie założyłem i ubrałem się do końca, wybiegając za Jiminem. - Jimin! Poczekaj no! - krzyknąłem do chłopaka, który usiadł na przystanku autobusowym.
Prychnął pod nosem, podnosząc się i idąc dalej.
- Kochanie, no poczekaj! - złapałem go za ramię, odwracając w moją stronę. - Nie chce, żebyś sobie pomyślał, że ciebie wykorzystuje.
-Masz 5 minut, streszczaj się-mruknął
- Kocham cię, bardzo mocno, ale twój ojciec ma rację. - westchnąłem. - Sam się sobą brzydzę kiedy sobie pomyślę, że jeszcze parę dni temu musiałem się pieprzyć z Jaejoongiem. Nawet porządnie po tym nie umyłem, a wylądowałem z tobą w łóżku. Naprawdę zależy mi na takich zbliżeniach, ale nie chce, żebyś sobie pomyślał, że zacznę cię teraz wykorzystywać przez to, że ostatnimi czasy seks kojarzył mi się z bólem.
-Mhm-mruknął odwracając wzrok-Coś jeszcze?
- Nie chcę, żebyś kochał się ze mną z przymusu, albo chęci złamania zasad, które postawił nam Seokjin. - złapałem młodszego za dłoń. - Poza tym teraz musisz myśleć o szkole i lekcjach, a nie bólu tyłka.
-Skoro tak to już pójdę jeśli powiedziałeś wszystko
- Naprawdę teraz się na mnie obrazisz na kolejne dni? - zdziwiłem się. - Po prostu przyznaj, że po tym co usłyszałeś odechciało ci się w ogóle przebywać w moim towarzystwie. Naprawdę tak ma wyglądać nasz związek? Oparty na samych kłótniach i fochach?
-Myślisz, że obchodziło mnie to, że on cię pieprzył?-prychnął-Jungkook, do cholery to było, więc zapomniałem już o tym, ale skoro i tak twoje zdanie jest ważniejsze, to po prostu ze mną zerwij skoro ci to przeszkadza
- Coś ty powiedział? - zmarszczyłem brwi, a w moich oczach zebrały się łzy. - Miałeś w dupie to, że pieprzył mnie tak mocno, że wyłem z bólu i lała się krew?! Nie ruszyło cię to, że twój prześladowca, gwałcił osobę którą kochasz? Myślałem, że bardziej ci na mnie zależy.
-Po prostu chciałem w końcu o tym zapomnieć i żyć tak jak wcześniej a nie cały czas myśleć o tym co działo się mi albo tobie-westchnął cicho-Chce, być w końcu szczęśliwy, z osobą którą kocham
- Ah... - zamknąłem na chwilę oczy. - Ty po prostu chcesz zacząć od nowa, tak?
-Tak-wyszeptał cicho
- No to dlaczego mi od razu nie powiedziałeś? - zgarnąłem go w swoje ramiona, mocno przytulając. - Skoro tego pragniesz to zacznijmy od nowa...
-Skoro i tak każdy miał gdzieś moje zdanie-wtulił się we mnie-To się nie odzywałem
- Nigdy nie miałem gdzieś twojego zdania, Jimin. - pocałowałem go w głowę. - Tylko wolałem działać na własną rękę, żeby było ci jak najlepiej
Westchnął cicho zamykając oczy-Nie, chce tego kończyć
- Ja też nie chce. - pogładziłem go po głowie. - Po prostu zacznijmy od początku, kochanie. Wyjdzie to nam obu na dobre
-Dobrze-pokiwał głową, opierając ją na moim ramieniu-Kocham cię
- Ja ciebie tez kocham. - wziąłem go na ręce. - Ale jak jeszcze raz uciekniesz z domu, kiedy ja jestem sam z twoimi rodzicami i to nago to obiecuję, że zacałuję cię na śmierć.
Zaśmiał się cicho, wtulając we mnie-Przepraszam
- Nie przepraszaj tylko więcej tego nie rób. - pokręciłem głową w akcie rozbawienia. - Ale wiesz, że i tak musisz mieszkać z nimi?
-Wiem-westchnął cicho zamykając oczy-Ale będziemy się spotykać prawda?
- Oczywiście. Będę namolnym gościem. Nie pozbędziesz się mnie tak szybko. - musnąłem ustami jego czoło. - Poza tym coś dla ciebie mam.
-Hmm?-spojrzał na mnie-Przecież nie musisz mi nic dawać
- To coś co już miałeś, ale teraz nie masz i nie wiem przez to na czym stoimy.
Spojrzał na mnie unosząc brew do góry
- Po prostu poczekaj i spytaj się chłopaków czy możesz dzisiaj spać u mnie. W końcu jutro niedziela.
-A jak nie pozwolą?-jęknął niezadowolony
- To zostaną z tobą i będą spali w pokoju gościnnym.
Pokiwał zadowolony głową machając nogami
- Ale to ty musisz się im spytać.
-Dobrze-pokiwał głową
- Grzeczny, maluszek. - zaśmiałem się, całując go w głowę i wszedłem do domu. - A także bardzo uroczy.
-Nie prawda-szepnął ze śmiechem
- Ah, prawda kochanie. - odstawiłem go na ziemię, patrząc w końcu na moich teściów, którzy się rozgościli, bo pili sobie w najlepsze kawę. - Miło...
-Możemy porozmawiać?-chłopak spojrzał na nich
- Porozmawiamy w domu. - westchnął Jin, wstając z fotela na którym siedział.
-A nie mogę spać i Jungkooka?-szepnął-Proszę, możecie nawet zostać tu z nami, a poza tym jutro niedziela
- Mam na rano do pracy, a stąd mam dalej, więc nie. - mruknął.
-A Jungkook może spać u nas?
- Za mało miejsca. - wymruczał ponownie. - Poza tym Jungkook jest dorosły. Da sobie rade.
- Słabo sie czuję. Wyszedłem dzisiaj ze szpitala. - wtrąciłem się do rozmowy.
-Tato, proszę-szepnął-A poza tym moje łóżko jest duże i będziecie mieli nas cały czas na oku. Nic nie zrobimy obiecuje
- Mów za siebie. - bąknąłem cicho pod nosem.
- Jungkook... - warknął Jin.
- No przecież żartuje... - zaśmiałem się, obejmując ramieniem Jimina.
-Może?-patrzył na niego-Proszę
- No dobra, ale rano powraca do domu w chwili kiedy ja będę się zbierał do pracy. Namjoon ma nockę, więc nie pozwolę, żebyście zostali sami.
-Dobrze-uśmiechnął się szeroko patrząc na mnie i po chwili wrócił wzrokiem na Seokjina-Dziękuję
- Idź się spakuj Jeon, bo śmierdzisz już. - westchnął.
Młodszy powstrzymał śmiech, zasłaniając twarz dłońmi-Idź Jungkookie się spakuj
- Wredny teść i narzeczony. Zawsze o tym marzyłem. - burknąłem, ruszając w kierunku sypialni
-Oj no nie gniewaj się-Jimin zaraz znalazł się obok mnie-Wiesz, że cię kocham
- Tak, wiem, wiem. - westchnąłem ciężko.
-Nie gniewaj się-pocałował mnie w policzek-W nocy mnie wyściskasz jeszcze
- Tak... zdaję sobie z tego sprawę. - westchnąłem ciężko. - Wolałbym, żebyśmy zostali sami tutaj. Nie lubię być ograniczany.
-Wiesz, że hyung się nie zgodzi-westchnął cichutko-I wiesz, jak bardzo bym chciał
- Tak wiem. - westchnąłem. - A może zamkniemy się w pokoju i nie wyjdziemy dopóki nam nie pozwolą?
-Co tylko będziesz chciał-uśmiechnął się
- Serio?! - krzyknąłem podekscytowany. - To chodź. - wciągnąłem go do pokoju i zakluczyłem na wszystkie spusty. - Na pewno niedługo zostanę zamordowany.
Zaśmiał się słodko opadając na moje łóżko-A teraz się ładnie spakuj
- Ja tu zostaje. I ty też.
Spojrzał na mnie unosząc brew do góry
- No co?
-No nic-wzruszył ramionami wtulając się w pościel
- To może... - przejechałem palcem, wzdłuż jego kręgosłupa.
Mruknął zadowolony uśmiechając się słodko
- Nie wiem jak ty, ale ja mam jeszcze chcicę. - oznajmiłem, wkradając się dłonią pod jego koszulkę.
-Hyung, dobrze wiesz, że nie możemy-szepnął-Kamery
- Pf. - wstałem zaraz z łóżka i pozdejmowałem te urządzenia. - Jest czysto.
Uśmiechnął się słodko wystawiając do mnie ręce
- Słoneczko, jest teraz przekonane? - zbliżyłem się do niego.
-Tak-szepnął z uśmiechem
- Czyli zaczynamy zabawę... - zaśmiałem się, zaraz rzucając się na chłopaka. Naprawdę byłem uzależniony od niego. Te stosunki z nim były najlepsze na całym świecie. Nie przeszkadzało mi nawet to, że gdy już się zanurzyłem w młodszym, dwójka jego rodziców dobijała się do drzwi z głośnymi groźbami kierowanymi do mojej osoby. Dopóki miałem przy sobie Jimina nie obchodziło mnie niż innego. Liczył się tylko on. Nie ważne co się działo koło mnie, ja tylko patrzyłem na niego, troszcząc się oczywiście o moją perełkę. Przecież musiał odczuwać tyle przyjemności co ja. Kochałem go tak bardzo mocno i... nie chciałem go już nigdy nikomu oddawać...
*************************************
No to mamy kolejny rozdział, kto go
oczekiwał? Mile widziane gwiazdki i
komentarze. Miłego dnia pandki! ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro