3
*JUNGKOOK POV*
Słodki i uroczy chłopaczek. Kolejny do mojej bogatej kolekcji, ale najpierw trzeba się będzie pozbyć mojego aktualnego maluszka. No cóż, jego wina, że tyłek ma już nudny. W hospicjum i tak nie posiedziałem dwa dni, gdyż osoba jaką miałem pocieszać w ostatnich chwilach jej życia, dość szybko odeszła z tego świata, dlatego w drodze powrotnej do domu postanowiłem wstąpić do kawiarni jednak, gdy siedziałem w lokalu za oknem dojrzałem różową czuprynę chłopczyka, który miał zostać moim maluszkiem. Szybko zapłaciłem odpowiednią kwotę i wyszedłem z budynku, podbiegając szybko do chłopaka.
- Jimin! Czujesz się lepiej dzisiaj?-Wzdrygnął się lekko patrząc na mnie
-C-o tu robisz?-spytał cicho
- Byłem w kawiarni i zauważyłem ciebie to podbiegłem. - wzruszyłem ramionami. - Wydaje mi się, że potrzebujesz pomocy. Mam rację?
Pokręcił głową-Nic mi nie jest
- Mówiłeś ostatnio coś o ojcu... - zacząłem niepewnie. - Krzywdzi cię w jakiś sposób? Jak nie to przepraszam za ciekawość i niesłuszne oskarżenia.
-To nie ważne-mruknął spinając się-Nie powinno cię to interesować
- Boli mnie cierpienie innych, Jiminie. - westchnąłem. - Dlatego mnie to interesuje.
Wywrócił oczami-Nie możesz znaleźć kogoś innego do dręczenia?
- D-dręczę cię? - zdziwiłem się. - Jak przeze mnie masz problemy to mogę zniknąć.
-Po prostu nie chce, żebyś mieszał się w nie swoje sprawy-westchnął cicho
- Wiesz... Jak masz problemy to co ci szkodzi zaryzykować w zaufaniu komuś kto może się ich pozbyć? - spytałem, patrząc na niego kątem oka.
-Jasne-prychnął-Co niby zrobisz?
- Mogę nawet zabrać cię do siebie. - wyznałem, wkładając ręce do kieszeni spodni. - Dać dom, pieniądze, bezpieczeństwo, jedzenie, wodę, ubrania.... Co tylko chcesz, ale jednak obowiązywać by cię musiały pewne zasady. Jakbyś wyszedł na prostą to bym dał ci trochę pieniędzy i ruszyłbyś w świat, a ja bym czuł ukojenie i radość z tego, że uratowałem czyjeś istnienie i szczęście z życia.
-Jesteś chory-mruknął podnosząc się-Odpuść sobie, bo to ci nic nie da
- Jestem zdrowy, Jiminie - wywróciłem oczami już trochę zirytowany. - Pomagam całemu światu stać się lepszym. - podałem mu rękę. - Tobie też pomogę się wyrwać z czeluści piekła, o ile w takiej jesteś.- Zmrużył oczy próbując wyczuć kłamstwo
- Zapomnisz o starym życiu. Pomogę ci zacząć normalnie żyć. Jak powinien każdy człowiek, bo jesteśmy sobie równi. - nie opuszczałem ręki. - Jedyne co musisz zrobić to mi zaufać i uwierzyć w moja prawdomówność. Tylko tyle w tej chwili wymagam-Oparł głowę na rękach mrucząc pod nosem
- To jak Jiminie? Chcesz spróbować się uratować? - spytałem ciepło i łagodnie,
-A co mam niby robić?-szepnął
- Na początek już mówiłem zaufać mi. - spojrzałem na jego twarz. Taki cudowny, a ciało pewnie fenomenalne. - U mnie w domu dam ci regulamin-Pokiwał niepewnie głową
- To chodź. Czas pożegnać dawne życie i powitać nowe. - zaśmiałem się ciepło. Westchnął cicho podnosząc się. I wtedy podał mi pierwszy raz rękę. Była dość mała i pokaleczona, ale nie przejąłem się tym, bo zamierzałem teraz zrobić z niego najfajniejszego nastolatka w historii jego szkoły.
- Chcesz jechać do domu się spakować?
Pokiwał głową-Mój ojciec będzie dopiero wieczorem
- Czyli to o niego chodzi? - spytałem, podając mu GPS.
-Tak-mruknął-Po co mi to?
- Wpisz adres, głupolku. - zaśmiałem się. - Inaczej jak tam dojadę, hm?-Wywrócił oczami wpisując swój adres
- Mam ci pomóc z przenoszeniem rzeczy? - rzuciłem mu kolejne pytanie, odpalając silnik.
-Jest tego dużo, więc raczej-westchnął cicho
- No dobrze. - również westchnąłem, zaprzestając nurtowania chłopaka pytaniami do końca drogi. Razem po dojeździe na miejsce spakowaliśmy młodszego i zanieśliśmy wszystko do mojego samochodu, następnie jadąc do mojej, że tak to ujmę, willi. Młodszy był pozytywnie jak i negatywnie zadziwiony miejscem w jakim będzie teraz mieszkał, ale oszczędził sobie komentarzy. Dzisiaj mu odpuściłem poznanie mojego kochanego regulaminu, gdyż był naprawdę zmęczony. Zanieśliśmy jego rzeczy do pokoju gościnnego i kazałem się położyć chłopakowi. Na szczęście nazajutrz miał zacząć się weekend, dlatego miałem dwa dni na zapoznanie go z zasadami tego domu jak i moimi. Musiałem przecież jeszcze pozbyć się mojego(już byłego) maluszka, więc podszedłem do pokoju chłopaka mówiąc mu, że jest już gotowy na wyruszenie w świat, a to co miedzy nami było nie będzie miało sensu, bo muszę również wyjechać na Alaskę. Chłopak trochę się rozpłakał co trochę wzruszyło moje serce, dlatego spędziłem z nim ostatnie namiętne zbliżenie, po czym się spakował i zabierając ode mnie pieniądze opuścił moje lokum, a ja poszedłem pod szybki prysznic i ułożyłem się spać, ciesząc się na myśl, ze podczas stosunku z byłym myślałem cały czas o Jiminie. Mojej nowej zdobyczy.
*************************************
20 wyświetleń nowy rozdział!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro