Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

*JUNGKOOK POV*

Słodki i uroczy chłopaczek. Kolejny do mojej bogatej kolekcji, ale najpierw trzeba się będzie pozbyć mojego aktualnego maluszka. No cóż, jego wina, że tyłek ma już nudny. W hospicjum i tak nie posiedziałem dwa dni, gdyż osoba jaką miałem pocieszać w ostatnich chwilach jej życia, dość szybko odeszła z tego świata, dlatego w drodze powrotnej do domu postanowiłem wstąpić do kawiarni jednak, gdy siedziałem w lokalu za oknem dojrzałem różową czuprynę chłopczyka, który miał zostać moim maluszkiem. Szybko zapłaciłem odpowiednią kwotę i wyszedłem z budynku, podbiegając szybko do chłopaka. 

- Jimin! Czujesz się lepiej dzisiaj?-Wzdrygnął się lekko patrząc na mnie

-C-o tu robisz?-spytał cicho

- Byłem w kawiarni i zauważyłem ciebie to podbiegłem. - wzruszyłem ramionami. - Wydaje mi się, że potrzebujesz pomocy. Mam rację? 

Pokręcił głową-Nic mi nie jest  

- Mówiłeś ostatnio coś o ojcu... - zacząłem niepewnie. - Krzywdzi cię w jakiś sposób? Jak nie to przepraszam za ciekawość i niesłuszne oskarżenia.

-To nie ważne-mruknął spinając się-Nie powinno cię to interesować

- Boli mnie cierpienie innych, Jiminie. - westchnąłem. - Dlatego mnie to interesuje.

Wywrócił oczami-Nie możesz znaleźć kogoś innego do dręczenia?

- D-dręczę cię? - zdziwiłem się. - Jak przeze mnie masz problemy to mogę zniknąć.  

-Po prostu nie chce, żebyś mieszał się w nie swoje sprawy-westchnął cicho

- Wiesz... Jak masz problemy to co ci szkodzi zaryzykować w zaufaniu komuś kto może się ich pozbyć? - spytałem, patrząc na niego kątem oka.

-Jasne-prychnął-Co niby zrobisz?

- Mogę nawet zabrać cię do siebie. - wyznałem, wkładając ręce do kieszeni spodni. - Dać dom, pieniądze, bezpieczeństwo, jedzenie, wodę, ubrania.... Co tylko chcesz, ale jednak obowiązywać by cię musiały pewne zasady. Jakbyś wyszedł na prostą to bym dał ci trochę pieniędzy i ruszyłbyś w świat, a ja bym czuł ukojenie i radość z tego, że uratowałem czyjeś istnienie i szczęście z życia. 

-Jesteś chory-mruknął podnosząc się-Odpuść sobie, bo to ci nic nie da

- Jestem zdrowy, Jiminie - wywróciłem oczami już trochę zirytowany. - Pomagam całemu światu stać się lepszym. - podałem mu rękę. - Tobie też pomogę się wyrwać z czeluści piekła, o ile w takiej jesteś.- Zmrużył oczy próbując wyczuć kłamstwo

- Zapomnisz o starym życiu. Pomogę ci zacząć normalnie żyć. Jak powinien każdy człowiek, bo jesteśmy sobie równi. - nie opuszczałem ręki. - Jedyne co musisz zrobić to mi zaufać i uwierzyć w moja prawdomówność. Tylko tyle w tej chwili wymagam-Oparł głowę na rękach mrucząc pod nosem

 - To jak Jiminie? Chcesz spróbować się uratować? - spytałem ciepło i łagodnie, 

-A co mam niby robić?-szepnął

- Na początek już mówiłem zaufać mi. - spojrzałem na jego twarz. Taki cudowny, a ciało pewnie fenomenalne. - U mnie w domu dam ci regulamin-Pokiwał niepewnie głową

- To chodź. Czas pożegnać dawne życie i powitać nowe. - zaśmiałem się ciepło. Westchnął cicho podnosząc się. I wtedy podał mi pierwszy raz rękę. Była dość mała i pokaleczona, ale nie przejąłem się tym, bo zamierzałem teraz zrobić z niego najfajniejszego nastolatka w historii jego szkoły. 

- Chcesz jechać do domu się spakować?

Pokiwał głową-Mój ojciec będzie dopiero wieczorem

- Czyli to o niego chodzi? - spytałem, podając mu GPS.  

-Tak-mruknął-Po co mi to? 

- Wpisz adres, głupolku. - zaśmiałem się. - Inaczej jak tam dojadę, hm?-Wywrócił oczami wpisując swój adres

- Mam ci pomóc z przenoszeniem rzeczy? - rzuciłem mu kolejne pytanie, odpalając silnik.

-Jest tego dużo, więc raczej-westchnął cicho

- No dobrze. - również westchnąłem, zaprzestając nurtowania chłopaka pytaniami do końca drogi. Razem po dojeździe na miejsce spakowaliśmy młodszego i zanieśliśmy wszystko do mojego samochodu, następnie jadąc do mojej, że tak to ujmę, willi. Młodszy był pozytywnie jak i negatywnie zadziwiony miejscem w jakim będzie teraz mieszkał, ale oszczędził sobie komentarzy. Dzisiaj mu odpuściłem poznanie mojego kochanego regulaminu, gdyż był naprawdę zmęczony. Zanieśliśmy jego rzeczy do pokoju gościnnego i kazałem się położyć chłopakowi. Na szczęście nazajutrz miał zacząć się weekend, dlatego miałem dwa dni na zapoznanie go z zasadami tego domu jak i moimi. Musiałem przecież jeszcze pozbyć się mojego(już byłego) maluszka, więc podszedłem do pokoju chłopaka mówiąc mu, że jest już gotowy na wyruszenie w świat, a to co miedzy nami było nie będzie miało sensu, bo muszę również wyjechać na Alaskę. Chłopak trochę się rozpłakał co trochę wzruszyło moje serce, dlatego spędziłem z nim ostatnie namiętne zbliżenie, po czym się spakował i zabierając ode mnie pieniądze opuścił moje lokum, a ja poszedłem pod szybki prysznic i ułożyłem się spać, ciesząc się na myśl, ze podczas stosunku z byłym myślałem cały czas o Jiminie. Mojej nowej zdobyczy.  

*************************************
20 wyświetleń nowy rozdział!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro