Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24

*JUNGKOOK POV*

Następnego ranka zostałem obudzony gromkim kaszlem Jimina. Postanowiłem wtedy pójść po bluzę na niego i dopiero, gdy rozpalony szesnastolatek zasnął, opatulony szczelnie pościelą i dwoma kocami, ruszyłem do kuchni zrobić sobie jak i jemu śniadanie, choć czułem, ze i tak go nie zje. Ciepła herbata i omlet. Miałem chociaż nadzieję, że ruszy to chociaż trochę. Przeszukałem następnie całą łazienkę i kuchnie, gdyż mój maluszek potrzebował natychmiastowo jakiś lekarstw. No niestety okazało się, że nigdzie nie ma leków, więc musiałem się ubrać i pojechać do apteki. Oczywiście aptekarza nie oszczędził sobie flirtów ze mną. Swoją drogą mail niezły tyłek, ale no zapomniałem wspomnieć, że Jimin posiadał dużo lepsze tyły jak i całe ciałko. Oj, kochałem go i nie chciałem tego malucha już wymieniać. Nawet dla przystojnego i młodego aptekarza, który sam mi się pakował do łózka, zapewne pragnąc mnie tylko do zaspokajania swoich potrzeb. No cóż, byłem zajęty i pierwszy raz w życiu nawet nie pomyślałem o zdradzie, lub wymianie mojego różowowłosego malucha. Był za wyjątkowy i idealny dla mnie. - Maluszku, wstajemy. - po dotarciu do domu i zaniesieniu jeszcze ciepłego jedzenia mojemu skarbowi wraz z lekarstwami, postanowiłem go obudzić.  

Mruknął coś nie zrozumiale zakrywając się kocem, w który od razu się wtulił.

- Jiminnie, musisz wziąć lekarstwa jak chcesz wyzdrowieć. - oznajmiłem, odkrywając mu głowę i usiałem na krańcu łóżka, głaszcząc jego włosy.

-Muszę?-mruczał zadowolony, przysuwając się bliżej mnie

- Musisz jak chcesz jeszcze skorzystać z wakacji i popływać ze mną w morzu. - uśmiechnąłem się lekko.

Pokiwał głową podnosząc się lekko-Które pierwsze?-pociągnął nosem

- Te. - podałem mu pierwsze leki. - Zjesz troszkę omletu?

Pokiwał głową-Najpierw omlet?

- Tak, lepiej mieć coś na żołądku. - podałem mu ciepłego omleta i nadziałem trochę na widelec. - Otwórz usteczka.

Otworzył usta i, gdy włożyłem mu omleta do buzi zaczął go jeść z uśmiechem

- Urocze stworzenie. - odwzajemniłem jego uśmiech. - Zjesz jeszcze troszkę?

Pokiwał głową, otwierając buzię i czekając aż nabije na widelec omleta

- Smakuje ci? - spytałem, ponownie karmiąc mojego maluszka.

-Pyszne-uśmiechnął się szeroko jedząc

- Jestem cudotwórcą, ponieważ z reguły ludzie chorzy nie chcą jeść. - uśmiechnąłem się szerzej. - Może popij herbatą. Ona cię jeszcze bardziej rozgrzeje. - odstawiłem na chwilę talerz i podałem mu kubek z wizerunkiem gwiazdy. - Taka jaką lubisz, czyli malinowa.

Pokiwał zadowolony głową pijąc herbatę i optulając się bardziej kocem-A później poleżysz ze mną?

- Jak umyje naczynia i posprzątam trochę to tak. - podałem mu teraz wszystkie lekarstwa w dozwolonej ilości. - Połknij, wypij herbatkę i dokończ omlet. - poleciłem, biorąc do ręki talerz i usiadłem koło mojego malucha, wolną ręką go obejmując.

Pokiwał głową połykając tabletki. Sięgnął po talerz z omletem i skończył go jeść-A dostanę coś słodkiego?

- A co byś, skarbie, chciał? - pogłaskałem go po głowie, następnie całując go we włoski.

-Żelki-uśmiechnął się szeroko-I jakieś chipsy

- W ciąży jesteś? - zaśmiałem się, muskając jego policzek. - Wymagania masz, ale dobrze. Pojadę ci po słodycze.

-A może jestem to źle?-spojrzał na mnie z powagą

- N-nie, ale chłopak nie może być w ciąży. - podrapałem się po policzku.

-Wszystko jest możliwe-szepnął uśmiechając się

- Ha, ha, ale śmieszne.- burknąłem.

-Czy ja się śmieje?-szepnął

- A jesteś w ciąży? - ponowiłem pytanie.

-Zgaduj-położył się na brzuszku opierając głowę na rękach

- Nie jesteś, bo to niemożliwe. - mruknąłem.

-To skoro nie ma być cię przez dłuższy czas to chce buzi-zrobił dzióbek

- A co jak zachoruję? - uśmiechnąłem się, muskając te jego ponętne usteczka.

-To będziesz musiał leżeć ze mną cały dzień-wymruczał

- Same plusy? - oznajmiłem rozbawiony.

Pokiwał zadowolony głową

- Oj, kocham cię maluszku. - westchnąłem. - Co byś zrobił osobie, która mnie podrywa? - zapytałem rozbawiony.

-Dlaczego zadajesz takie pytanie?-mruknął

- A tak sobie. - zacisnąłem usta w wąską linię.

-Byłbym zły-szepnął-Bo ta osoba może być lepsza ode mnie i mógłbyś ją bardziej woleć

- Jak mam udowodnić, że to ciebie kocham? - spojrzałem mu w oczy.

-Nie wiem, tatusiu wymyśl coś-westchnął cichutko zamykając oczy

- Już chyba wiem. - uśmiechnąłem się. - Ale to jak wrócę, dobrze? Pojadę ci po te słodycze. Coś konkretnego chcesz?

Pokręcił głową-Tylko żelki i chipsy

- A jakie chipsy? - podszedłem do szafy w celu przebrania się.

-Paprykowe-uśmiechnął się i wziął telefon do rąk

- Więc odpoczywaj, a ja niedługo wracam. - ściągnąłem bokserki, szukając jakichś czystych, bo nie zdążyłem dziś jeszcze zmienić bielizny.

-Yhym-pokiwał głową nie odwracając wzroku od telefonu

- Uzależniony dzieciak. - prychnąłem pod nosem.

Zaśmiał się słodko wtulając w pościel-Muszę się czymś zając skoro ma cię nie być

- Rozumiem. - pociągnąłem bieliznę do góry, zakrywając swoją goliznę. - Będziesz grzeczny? - podszedłem do łóżka i zawisłem nad maluszkiem, cmokając go po całej twarzy.

-Innej opcji nie mam-zaśmiał się cichutko patrząc na mnie

- Jak się kochamy to jesteś niegrzeczny, więc są inne opcje. - zaśmiałem się, całując go parę razy w usteczka.

-Taki szczegół-wymruczał

- Lepiej się czujesz? - poprawiłem jego włoski.

-Troszeczkę-wzruszył ramionami

- To baw się dobrze i w razie czego dzwoń. - pocałowałem go ostatni raz i wstałem z łóżka, ubierając na siebie bluzkę i spodnie.

-Dobrze tatusiu-uśmiechnął się słodko

- Będę tęsknić. - puściłem mu oczko. - Kocham cię.

-Ja ciebie bardziej-uśmiechnął się szeroko

- Oj, to już kłamstwo. - zaśmiałem się. - Niedługo wracam

-Nie prawda-wystawił mi język-Idź już

- Idę, idę, już znikam. Chata jest cała twoja. - zaśmiałem się. - Pa. - posłałem mu buziaka i wyszedłem z domu, ruszając do samochodu. Tak jak młodszy mnie prosił, najpierw pojechałem do marketu, bo żelki i chipsy dla niego. Kupiłem ich na zapas, po czym pojechałem do jubilera, kupić pierścionek. Tak. Pierścionek. Zamierzałem się oświadczyć Jiminowi. Może to go przekona do mojej miłości. - Oby. - wyszeptałem, płacąc za pierścionek i z uśmiechem schowałem czerwone pudełeczko do kieszeni, po czym powróciłem do samochodu i następnie do domu. - Jiminnie! Jestem. - krzyknąłem na wejściu, biegnąc do sypialni. Chłopak oderwał wzrok od telefonu i spojrzał na mnie

- Twoje słodycze. - podałem mu pełną reklamówkę.

-I dlatego przybiegłeś do sypialni, żeby mi je dać?-zaśmiał się cichutko-Jesteś kochany

- Wiem. - uśmiechnąłem się szeroko. - Jak się czujesz? - przyłożyłem dłoń do jego czoła.

-Lepiej-podniósł się do siadu-A teraz możemy się poprzytulać?

- Poczekaj. - podniosłem chłopaka do siadu. - Możemy porozmawiać?

Pokiwał wolno głową-Coś się stało?

Wyciągnąłem pudełeczko z kieszeni spodni i mu je podałem. - Miałem dać dowód mojej miłości. To on.

Otworzył pudełeczko i otworzył szeroko oczy-Hyung? Czy to pierścionek zaręczynowy?

- Zgadnij. - zacytowałem go z uśmiechem. - Park Jiminie, wyjdziesz za mnie?

Uśmiechnął się szeroko i mocno wtulił we mnie, kiwając głową

- Zgadzasz się? - odwzajemniłem uścisk. - To nie za sprawą gorączki?

Pokręcił głową mocno zaciskając oczy-To nie sen prawda? Nie obudzę się zaraz?-wyszeptał cichutko

- Przekonajmy się. - pocałowałem go mocno w usta, zakładając zwinnie pierścionek na jego szczupły i mały paluszek. - I co? Obudziłeś się?

Spojrzał na mnie i pokręcił głową-Kocham cię-pogładził mój policzek

- Ja ciebie też, maluszku. - wyszeptałem, opierając czoło o jego. - Tylko musimy poczekać ze ślubem do zakończenia twojej nauki w liceum no i powinienem się twoich ojców spytać o zgodę, nie?

Zaśmiał się cichutko i oplótł rękoma moją szyję-Przydałoby się tatusiu

- To już za niedługo. -pocałowałem jego dłonie, a następnie czoło.

Pocałował mnie w policzek i wtulił twarz w moje ramie

Po paru chwilach usłyszałem wyrównany oddech chłopaka, więc ułożyłem go w łóżku i przykryłem kołdrą, a następnie położyłem cię obok niego i przytuliłem go mocno, sam zasypiając chwilę po zamknięciu go w moich ramionach...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
DOBRA, AKURAT ZDĄŻYŁAM WSZYSTKO PRZENIEŚ NA ROZDZIAŁ

ZA NIM LAPTOP SIĘ WYŁĄCZYŁ. TAKŻE TAK JAK OBIECAŁAM 
ROZDZIAŁ JEST I RADZĘ POCIESZYĆ SIĘ NA ZAPAS BO PÓŹNIEJ NIE

BĘDZIE TAK FAJNIE!! ♥♥♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro