16
*JIMIN POV*
Po wyjściu ze szpitala, poszedłem na swój ulubiony most, uśmiechając się smutno. Usiadłem na krawędzi patrząc na wodę i machając nogami, zacząłem płakać. Zacząłem ignorować spam, który pewnie zrobił mi Jungkook. Westchnąłem cichutko przecierając twarz dłońmi i pusto wpatrując się przed siebie, pociągnąłem bogi pod brodę i oparłem głowę o barierki. Po kilku godzinach, czyli około 24, wszedłem po cichu do domu, próbując nie być zauważonym, ale to mi nie wyszło, Seokjin czekał na mnie w salonie, gdy tylko wszedłem do środka, zawołał mnie. Zdjąłem buty i ze spuszczoną głową stanąłem przed nim, czekając aż zacznie krzyczeć.
- Miałeś iść tylko do szpitala! - krzyknął z troską i smutkiem w głosie. - Mogłeś chociaż dać mi znać, że wrócić później! Wiesz jak się martwiłem?!
-Przepraszam-szepnąłem pociągając nosem
- Nie przepraszaj. - zgarnął mnie w swoje ramiona, przytulając mocno. - Co się stało?
-Powiedział, że mam odejść-przymknąłem oczy wtulając się w niego
- Skarbie... - wyszeptał. - Jesteś pewny, że to miał na myśli?- Pokiwałem głową bawiąc się palcami
- Mam iść jutro do niego? Odłączyć go od maszyn i uśmiercić, albo po prostu pogadać? - zapytał zupełnie serio.
-Nie, trzeba-zaśmiałem się cicho-Jest dobrze
- Idź już spać w takim razie, Jiminnie. - cmoknął mnie w głowę. - Namjoon za chwilę wróci z pracy, a ustalaliśmy, ze mimo chwilowego wolnego od szkoły o 23 masz być w łóżku
-Dobrze, dobranoc-szepnąłem całując go w policzek i pobiegłem do łazienki, wykąpałem się szybko i położyłem do łóżka. Po dwóch godzinach wiercenia się w miejscu i płakania cicho.
*JUNGKOOK POV*
Cały dzień wypisywałem do Jimina. Mimo zakazu lekarza i wskazanego odpoczynku, pisałem i czekałem, aż mój maluszek mi odpisze co nie nastało. Dopiero nad ranem odłożyłem telefon, kiedy poczułem zmęczenie. No, ale nie spałem długo. Po jakichś dwóch godzinach się przebudziłem słysząc powiadomienie mojego telefonu, po który zaraz sięgnąłem. Na szczęście mogłem samodzielnie oddychać, dlatego odpięli mnie od tej rurki. Uspokoiłem się widząc, ze odpisał mi Jimin i zgodził się na kolejne spotkanie, ale z góry dodał, że jak tym razem wyjdzie to więcej się już nie zobaczymy. Przystałem na to bez najmniejszych pretensji i tylko czekałem, aż malec mnie odwiedzi, a powiedział, że stanie się to jak Jin pójdzie do pracy, a Namjoon odsypiał będzie nockę.
Po chwili usłyszałem ciche pukanie do drzwi i chłopaka, który wszedł do sali nawet na mnie nie patrząc. Podszedł do łóżka, ze spuszczoną głową
- Mógłbyś na mnie spojrzeć? - spytałem zachrypniętym i cichym głosem-Podniósł na mnie wzrok
- Co zamierzasz zrobić? - spojrzałem mu w oczy. - Z tym, że mnie kochasz?
-A co mam z tym zrobić?-szepnął cicho-Kazałeś mi zapomnieć
- Bo nie wiedziałem, że mnie kochasz, Jimin. - westchnąłem, odchrząkując, ale to nic nie pomogło. Przymknął oczy, spuszczając głowę
- Nadal chcesz zapomnieć? - spytałem niepewnie
-A mam inne wyjście?-spojrzał na mnie, nie powstrzymując łez-Nie nie mam, kazałeś mi zapomnieć to to robię
- Nie kazałem ci zapomnieć. - zamknąłem na chwilę oczy, czując ucisk w klatce przez podniesienie na łóżku. - Ty sam wyjechałeś. Ty sam odszedłeś. Nie zatrzymuję nikogo przy sobie na siłę. Tym bardziej jak ten ktoś się mnie boi. Westchnął cicho, ścierając łzy
- Maluszku... Znaczy Jimin. - otworzyłem ponownie oczy. - Masz różne wyjścia. Tylko decyzje o swojej przyszłości podejmujesz sam. Niepewnie usiadł na krzesełku jak najdalej od łóżka
- Czyli nadal się mnie boisz. - uśmiechnąłem się smutno. - Więc skoro się mnie boisz, ale i mnie kochasz to co zamierzasz Jimin
-Nie boję się ciebie-szepnął-I nie wiem, to wszystko nie ma sensu
- Miłość ma sens. Nadaje życiu właśnie ten sens. - wyznałem z syknięciem bólu
-Uważaj proszę-szepnął przysuwając się bliżej
- Dla ciebie mogę. - wyznałem cicho. - Jimin na pewno nie chcesz do mnie wrócić?
-Ja nie wiem, hyung-patrzył na swoje dłonie
- Przecież było ci dobrze u mnie. - przypomniałem mu. - Miałem z seksem poczekać do czasu aż coś do mnie poczujesz, ale mogę poczekać jeszcze dłużej. Wtedy po prostu wywróciłeś mnie z równowagi, ale rozumiem, że to było nieporozumienie.
-Ale, chcesz żebym wrócił?-szepnął przełykając ślinę
- Pragnę tego... - spojrzałem na niego z nadzieją.
-Dobrze, hyung-spojrzał na mnie
- Ponownie chcesz być mój? - zaskoczyłem się. Pokiwał głową
- Maluszku, przytulisz mnie?- uśmiechnąłem się lekko.Uśmiechnął się szeroko, kładąc obok mnie i delikatnie przytulił
- Niedługo wrócimy do domu, maluchu. - uśmiechnąłem się. - A powiedz chodzisz do szkoły czy do końca roku masz wolne?
-Seokjin, zrobił mi wolne-oparł głowę na moim ramieniu
- Ale od nowego roku będziesz musiał do niego wrócić? - spytałem, całując go w skroń
-Dobrze, tatusiu-przymknął oczy
- No chyba, że będziesz chciał zostać to ja ciebie zaadoptuję. - pogłaskałem jego pulchniutki policzek
-Ale, będziesz musiał porozmawiać, z Jinem i Namjoonem-szepnął cichutko
- Zależy czy będziesz chciał. Jak będziesz to nie ma sprawy, skarbeńku. - wyszeptałem ciepłym tonem.Zaśmiał się cicho, wtulając we mnie
- Ubóstwiam twój śmiech i uśmiech. - wyznałem. - Rób to częściej
-A tak przy okazji-spojrzał na niego-Będzie cię czekała ciężka rozmowa z moimi rodzicami
- Jinem i Namjoonem czy tymi biologicznymi? -potarłem jego ramie by trochę je ogrzać. Niby początek czerwca, ale dziś było dość chłodnawo.
-Jinem i Namjoonem-szepnął
- A o czym takim? - pocałowałem go w nosek
Zmarszczył go słodko-Bo wątpię, że będę chcieli mnie tobie oddać-zaśmiał się-Jestem ich jedynym dzieckiem
- Jestem adwokatem. - uśmiechnąłem się cwaniacko. - Jak będą chcieli to załatwię im braciszka bądź siostrzyczkę dla ciebie.
-Zobaczymy-wystawił mi język, śmiejąc się cicho
- Jesteś taki uroczy. - westchnąłem rozczulony. - Tak ogólnie to lekarz zabronił mi się podnosić, bo ponoć mam parę żeber połamanych. - wzruszyłem lekko ramionami. - Ale kto tam słucha lekarzy
-Tatusiu-pisnął zrywając się z łóżka i ułożył mnie delikatnie na nim, optulając kołdrą-Teraz masz się nie ruszać, bo się obrażę i sobie pójdę
- Oj no bez przesady. - mruknąłem, wykopując się spod kołdry. - Mam tylko nogę złamaną, lekkie wstrząśnienie mózgu i te żebra. Spokojnie, przeżyje
Prychnął pod nosem-I tak masz leżeć
- Słodkie. - zaśmiałem się. - Zależy ci na mnie, skarbie. - uśmiechnąłem się szeroko
-Nie podlizuj się-mruknął-Bo zmienię zdanie
- Dobra. - mruknąłem. - Zamykam się już.
Wystawił mi język i zaśmiał się cicho-Za niedługo muszę iść
- Gdzie? - wydąłem dolną wargę. - Zostawisz tak swojego tatusia?
-Muszę wrócić do domu-pocałował mnie w policzek-Bo, Seokjin eomma będzie zły, wczoraj na mnie nakrzyczał a muszę być przed 23 w łóżku
- To o której, mój maluszek, był wczoraj w domu? - spytałem, patrząc na niego pytająco i karcąco
-Po 24-szepnął
- Skarbie, o tej godzinie dużo niebezpiecznych ludzi kręci się na ulicach. - westchnąłem. - Proszę cię, już nigdy tak późno nie wracaj i nie wychodź z domu.
-No dobrze tatusiu-przymknął oczy
- Jak ja lubię, gdy tak do mnie mówisz. - uśmiechnąłem się. - Dobrze, skarbeńku, idź do domu i pogadaj z rodzicami
-Do zobaczenia, tatusiu-cmoknął mnie w usta wychodząc z sali
Resztę tego dnia przeleżałem w łóżku szczęśliwy z faktu, że dzieciak do mnie wrócił. Jeszcze nie zdążyłem się z nim porządnie zabawić, dlatego myśl mnie przybijała mimo tego, że już pare chłopców próbowało być z daleka ode mnie. Ale jednak Jimin był inny. Przy nim byłem szczęśliwszy niż przy jego poprzednikach, a moje serce się radowało i to bardzo, a gdy go nie było to smutek i przygnębienie nie pozwalały mi nic robić. Nie potrafiłem tego nazwać, ale czułem, że szybko tego maluszka się nie pozbędę. O ile w ogóle będę chciał to zrobić. Za dużo się natrudziłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro