Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14

*JIN POV*

Zawsze odbierałem telefony od Jimina, ale ten moment był naprawdę nie trafiony. Akurat wraz z moim narzeczonym świętowaliśmy zaręczyny w sposób bardzo fizyczny i cielesny. Miałem już dochodzić, a wyczucie Jimina zabroniło mi to zrobić. Jednak po jego prośbie, mogłem stwierdzić, że naprawdę coś się u niego stało. Myślałem, że tym razem wszystko w jego życiu się ułoży, a oczywiście wyszło wszystko na przekór. Bo jak inaczej, gdy ten chłopak miał wielkiego pecha. Rano mimo boleści dolnych partii ciała, wraz z moim ukochanym ubraliśmy się i po wzięciu wolnego w pracach pojechaliśmy do Busan. Całą drogę przegadaliśmy, zastanawiając się pod co młody mógł nas wzywać i dlaczego. Złość się we mnie zabrała widząc małego ledwo żyjącego, Wtedy już wiedziałem, że stało się coś poważnego. 

- Jiminnie... Co się stało? - spytałem zmartwiony, wchodząc z ukochanym do środka  

-Do zobaczenia Jinnie-zaśmiał się słabo zamykając oczy-Do zobaczenia, w innym świecie-mówił słabo, ale wyraźnie, po chwili po prostu odpłynął  

- Jimin! Zostań rozumiesz?! - wykrzyknąłem, biorąc ręcznik, a za to mój ukochany podarł swoją koszulę tamując jego krwawienie. - Co ty sobie wyobrażasz?! Tylko spróbuj mi tutaj zemdleć to cię uduszę potem, rozumiesz?!  

Namjoon, wziął telefon chłopaka i zaczął przeglądać ostatni spis połączeń-Zabierzmy go na pogotowie i później zadzwonimy do Taehyunga, spytać co się stało-odłożył telefon i podniósł go biegnąc do auta, a ja zaraz za nim

- Jimin, proszę, nie odpływaj. - klepałem lekko chłopaka po twarzy. - Możesz szybciej?!

-Nie krzycz na mnie-mruknął-Przecież jesteśmy już-Pokręcił głową, parkując pod szpitalem, wyszedł z auta i wziął go na ręce biegnąc do budynku  

Wbiegliśmy wszyscy do szpitala, gdzie bez kolejki przyjęli Jimina. Chwilę to trwało zanim przyszedł do nas lekarz i oznajmił, że Jiminowi nic nie jest, ale musi teraz odzyskać siły no i odsypia. Przytuliłem mocno Namjoona zaczynając płakać ze szczęścia, że nic mu nie będzie. Mój narzeczony cały czas głaskał mnie po plecach i starał uspokoić. Zasiedliśmy pod salą i czekaliśmy tylko na to aż młodszy się obudzi, co nastąpiło dopiero na drugi dzień. Rano jednak zanim się obudził, pogadaliśmy z Taehyungiem, który nam wszystko wyznał i zmartwił się stanem Jimina, ale nie mógł przyjechać, bo w końcu nie był pełnoletni i miał szkołę, co rozumieliśmy. Wieść jednak o tym, że Jungkook miał wypadek również nie była dobra i domyśliliśmy się, iż to właśnie z tego powodu Jimin postąpił tak, a nie inaczej. Zakochał się i to go wyniszcza, zamiast ratować. 

- Jak się czujesz? - spytałem młodszego, gdy zasiadłem przy jego łóżku, a Namjoon stanął za mną.  

*JIMIN POV*

Po tym jak się obudziłem, zacząłem rozglądać, przez co zabolałam mnie głowa, przez moment nie wiedziałem gdzie jestem, dopóki obok mojego łóżka nie usiadł Jin. Dlaczego mnie uratował? Po co mu to było? Dlaczego nie dał mi umrzeć?

Spojrzałem na niego słabo-Dlaczego nie dałeś mi umrzeć?-szepnąłem

- Nie mógłbym ci na to pozwolić. Powinieneś docenić życie. - westchnął, pocierając moje ramię. - Dlaczego chciałeś się zabić? Miało być teraz tak dobrze... 

-Hyung, nic nie będzie dobrze-zacząłem płakać-Moje życie nie ma sensu wiesz?

- Ale dlaczego tak sądzisz? - pogłaskał mnie po policzku. - Miałeś zacząć je od nowa w Busan. Dlaczego więc chciałeś się zabić?  

-Dlatego, że głupi się zakochałem-spojrzałem na niego-A on teraz może umrzeć, więc jeśli go nie będzie to ja nie będę potrzebny-pociągnąłem nosem  

- Czyli jednak go kochasz. - westchnął, zgarniając jego włosy z czoła. - On nie umrze, Jimin. Wszystko będzie dobrze.  

-Skąd możesz to wiedzieć, hyung?-patrzyłem na niego  

- Bo tak się nie kończą historyjki miłosne. - zaśmiał się. - Wrócisz z nami do Seulu i spytamy się o jego stan. W prasie zawsze naciągają prawdę, żeby był rozgłos  

Pokiwałem głową wzdychając cicho-Hyung, przytulisz mnie?  

- Nie mogę. Jesteś za słaby i ręce masz pocięte. - pogłaskałem go z uśmiechem. Jęknąłem niezadowolony patrząc na niego

- Oj no już nie jęcz, bo pomyślą, że cię gwałcimy. - wywrócił oczami, po czy usiadł na łóżku i objął mnie ramieniem. - To twój chłoptaś powinien cię tulić, a nie ja - zaśmiał się

-Jesteś okropny-mruknąłem, prychając pod nosem i wtulając się w niego

- No już, już - poczochrał mi włosy. - Adoptuję cię chyba  

-Co?-zmarszczyłem brwi patrząc na niego  

- Napisałem do twojej mamy. - wzruszyłem ramionami. - Bez problemu wysłała papiery. Stwierdziła, że przynajmniej kasy nie będzie płacić, a twój ojciec wyjechał co nie sprzyja prawu. Prawdopodobnie cię adoptuję. I tak to ja się tobą opiekuję

-Naprawdę?-szepnąłem z szerokim uśmiechem  

- Tak. - pokiwał głową. - Namjoon mi się oświadczył i pragniemy mieć dziecko to dlaczego nie ciebie.  

Zaśmiałem się cicho-Dziękuję  

- Podziękuj Namjoonowi. - westchnąłem. - On wyszedł z inicjatywą, gdy tutaj jechaliśmy. Ja tylko się ucieszony zgodziłem i napisałem do twojej rodzicielki  

Pokiwałem głową patrząc na blondyna-Dziękuję!  

- No widzisz. My tu cię chcemy przygarnąć, a ty próbujesz się zabić. - ponownie zaczął mnie głaskać. - Nigdy więcej tego nie rób. Bo mamie Jinowi będzie smutno. Zresztą temu drugiemu też

-Dobrze, hyung-szepnąłem wtulając się w niego

- Jak nabierzesz siły to dostaniesz wypis. - odwzajemnił uścisk. - Nadal chcesz mieszkać sam w Busan, mamy się do ciebie przeprowadzić, czy wracasz do Seulu?  

-Wszystko mi jedno-mruknąłem  

- Na pewno? - zapytał. - Masz czas wybrać. W razie czego musimy w pracach poprosić o przeniesienie  

-To w Seulu-szepnąłem-Nie chce, żebyście przeze mnie się przenosili  

- Czyli rezygnujemy z domku tutaj. - uśmiechnął sie lekko. - Dobrze, Jiminnie. Prześpij się jeszcze.

Pokiwałem głową, opadając na poduszki, wtuliłem się w pościel-Dobranoc, Omma, dobranoc Appa-szepnąłem po chwili zasypiając  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro