Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Maraton 1/3

Abigail POV: 

  Dopiero teraz, poczułam piekący ból w nodze. Spojrzałam na nią i prawie zemdlałam, widząc sączącą się krew z rany. 

- Aleksander.- Szarpnęłam chłopaka za ramię, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. 

- Ciszej, bo nas usłyszą.- Mruknął, w ogóle nie patrząc w moją stronę. 

- Jestem ciekawa co zrobisz, gdy będziesz musiał taszczyć moje zwłoki.

- Co?- Przynajmniej teraz zaczął się mną interesować. 

- Jestem ranna, spójrz.- Wskazałam na postrzeloną nogę.- I nie żebym się skarżyła, ale cholernie mnie to boli, więc może mógłbyś coś zrobić.- Nic nie odpowiedział, jedynie zaczął pisać coś na swoim telefonie. Serio? Ja tu się wykrwawię, a on będzie sobie w gierki grał?- Rozumiem, że nie masz zamiaru mi pomóc, ale takie lekceważenie mojej osoby, to zwykłe chamstwo. 

- Możesz być ciszej? Ci żołnierze nadal się tu kręcą. Jeśli możesz to mi nie przeszkadzaj, bo właśnie sprowadzam dla nas pomoc.- Westchnęłam cicho. Poczułam lekkie zawroty głowy, więc oparłam się o ramię chłopka, o dziwo nie odtrącił mnie. 

***

Obudził mnie głośny wybuch. Podskoczyłam przerażona, budząc się ze snu. 

- Co to było?- Spytałam zaniepokojona. Mam już dość tego miejsca, co jeszcze się zdarzy zanim wrócimy do swoich czasów? 

- Spokojnie, to nasza pomoc.- Brunet uśmiechnął się, pocierając moje ramię w opiekuńczym geście. 

- Jak to? Co ty zrobiłeś?

- Zaraz zobaczysz, cierpliwości.

Tak jak polecił mi Aleks, zaczęłam cierpliwie czekać na dalszy rozwój sytuacji. Po około dziesięciu minutach z zarośli wyszedł mężczyzna. Na początku myślałam, że jest to któryś z żołnierzy, ale szybko zmieniłam zdanie, widząc jego ubranie. 

- Tu jesteście, szukam was już parę minut. Schodźcie, jest bezpiecznie.- Spojrzałam się w stronę bruneta, który uśmiechnął się i pokiwał głową. Już miałam zacząć schodzić z drzewa, kiedy przypomniałam sobie o mojej nodze. Z tą raną na pewno nie dam rady zejść. Chciałam o tym powiedzieć Aleksowi, ale zorientowałam się, że on już zeskoczył i rozmawia z drugim chłopakiem. 

- Aleks, ja nie dam rady sama zejść, nie wiem czy pamiętasz, ale jestem ranna. 

- Skacz, złapię cię.- Słucham?! On chyba sobie żartuje.- No dalej, przecież nie jesteś wysoko,dam radę, skacz.- Przysięgam, jeżeli mnie nie złapie, a ja upadnę i się zabiję, to wrócę z zaświatów i zrobię mu takie paranormal activity, że się nie pozbiera. Z tą myślą, zamknęłam oczy i zsunęłam się z gałęzi.- Mówiłem, że cię złapię. Możesz już otworzyć oczy.- Zrobiłam to i spojrzałam się w stronę nieznajomego. Uśmiechnął się do mnie, mina mu zrzedła, gdy zobaczył moją ranę. 

- Zabierz nas stąd, Matt. Jestem przekonani, że oni niedługo tu wrócą.- Chłopak pokiwał głową, zamknął oczy. Nie minęłam chwila, a znaleźliśmy się w czyimś mieszkaniu. 

I jak wam się podoba? Pewnie myśleliście, że nic dzisiaj nie wstawię ;) Niedawno wróciłam do domu i dlatego tak późno wstawiam ten rozdział. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro