Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Wstawiam dzisiaj jeszcze jeden, choć powinnam już spać (wstaję jutro o 6:/), w zamian, napiszcie mi proszę w komentarzach, co byście zmienili/dodali do tej książki, bo mam wrażenie, że czegoś jej brakuje. 

... POV:

Ugh...nienawidzę jak coś nie idzie zgodnie z moim planem. Nienawidzę! Muszę coś szybko wymyślić, może uda mi się uratować, chociaż część tego planu. Nie doceniłem go i teraz mam za swoje, ale...wiem, już wiem co mam zrobić. 

Przeniosłem się w odpowiednie miejsce, gdzie spokojnie mogę obserwować, zdenerwowaną dziewczynę. Nie dziwię jej się, w końcu jej towarzysze zostawili ją na pewną śmierć. Cóż...mam zamiar to wykorzystać. 

- Pssst.- Zawołałem ją tak, aby nie zwrócić uwagi innych ludzi. Mój strój, mógłby przykuć niepotrzebną uwagę. 

Odwróciła się do mnie zdziwiona, kiedy mnie zobaczyłam, stała się czujna. Typowe zachowanie żołnierza.

- Kim jesteś? Czego chcesz?- Spytała rudowłosa. Nie ufa mi, ale ja to zmienię. 

- Ja...ja chcę tylko pomóc. To smutne, że twoi znajomi i chłopak, zostawili cię na pastwę losu. Chociaż, myślę, że to Abigail wpłynęła na ich decyzję.- Rybka złapała haczyk. Stłumiłem uśmiech i kontynuowałem.- Nie zauważyłaś, że przymila się do Matta? Chce zająć twoje miejsce, a on...zapomniał o tobie i porzucił dla innej. To takie przykre.- Próbuje być opanowana, ale jej zaciśnięte dłonie w pięści i gniewne spojrzenie, pokazują, że jest wściekła. 

- Ta suka, to jej wina. Ugh...jak ja jej nienawidzę!

- Domyślam się. Dlatego...mam dla ciebie propozycję. Ja, zabiorę cię stąd i pomogę ci się zemścić, a w zamian, wyświadczysz mi małą przysługę. Co ty na to?- Uśmiechnąłem się, wyciągając do niej rękę. Zauważyłem jej wahanie, ale w końcu zrobiła to czego chciałem, ścisnęła moją dłoń, a następnie powiedziała:

- Zgoda, wchodzę w to.- Wszystko idzie zgodnie z planem. Idealnie. 

Yuuki POV:

Kiedy zaczęłam wracać do rzeczywistości, poczułam, że jestem przytulona do czyjeś klatki piersiowej, mimowolnie, zarumieniłam się. 

Otworzyłam oczy i ujrzałam piękne zielone tęczówki, wpatrujące się we mnie.

- No proszę, królewna się obudziła.- Zmarszczyłam brwi, nie rozumiem dlaczego tak na mnie  mówi. Rozejrzałam się po miejscu, w którym się znajdowaliśmy. Długi korytarz, pomalowany na bordowo, rząd czarnych krzeseł i mnóstwo drzwi o tym samym kolorze.

- Gdzie my jesteśmy?- Spytałam ciekawa.- I...możesz mnie już puścić, nic mi nie jest. 

- Nie byłbym tego taki pewny, możesz znowu zasłabnąć.- Zgrabnie ominął moje pytanie, przy okazji przyciągając mnie bliżej swojej klatki piersiowej. Ciekawe czemu nie chce mi nic wytłumaczyć. 

Drzwi naprzeciwko nas, otworzyły się, zdążyłam zobaczyć jedynie kozetkę, gdyż widok przysłonił mi mężczyzna po pięćdziesiątce, ubrany w lekarski kitel.

- I jak?- Spytał Aleksander.

- Wszystko w porządku, nie wykryłem żadnych zmian. Jest całkowicie zdrowa.- Chyba mówią o mnie.- Mam tylko jedno pytanie.- Zwrócił się ku mnie. 

- Tak?- Powiedziałam niepewnie. 

- Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że...jesteś w drugim tygodniu ciąży?- Przełknęłam nerwowo ślinę. Za sobą usłyszałam syk wciągane powietrza. 

Dla wszystkich niezadowolonych, że rozdziały są krótkie: w weekend będę wstawiać dłuższe, a w tygodniu, takiej długości. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro