Rozdział 15
Widzę, że poprzedni rozdział wywołał niemałe poruszenie. Musiałabym nie mieć serca, gdybym nie wstawiła dzisiaj tego rozdziału:) PS. Dziękuję za tak liczne komentarze, cieszę się, że ta książka tak bardzo się wam podoba, zwłaszcza, że w przyszłości mam związane z nią pewne plany :)
Abigail POV:
Zdębiałam. Dosłownie. Po tym wyznaniu, ja...nie wiem co powinnam powiedzieć. On, Aleks, mój brat...on...zabił moich rodziców. To straszne! Poczułam jak po moich policzkach płyną łzy. Wyrwałam się z jego uścisku, przy okazji siadając jak najdalej od niego, nadal cicho szlochając. Rozumiem, że cierpiał, ale on zabił...przez niego musiałam wychowywać się w sierocińcu. I co?! Mam mu teraz wybaczyć?! Tak po prostu zapomnieć co mi powiedział i zacząć traktować go jak brata?! Nie...nie dam rady.
- Po co mnie stamtąd wyciągnąłeś, co?! Dlaczego nie pozwoliłeś mi z nimi umrzeć?- Auto po wypadku się zapaliło, widziałam to w jednej z moich wizji, gdybym tam została...- Przecież chciałeś żebym to ja umarła!
- Abigail...ja byłem tylko dzieckiem. Wiem, że to żadne wytłumaczenie! Wiem, że nie powinienem tego robić, wyrzuty sumienia do dzisiaj mnie męczą, ale kiedy cię tam zobaczyłem, taką małą i bezbronną, to...nie mogłem...po prostu nie mogłem!- On również płakał. Kiedy go takiego zobaczyłam, chciałam mu wybaczyć, ale nie mogłam.
- Co się tutaj dzieje?! Uspokójcie się natychmiast, albo...- Do lochów wszedł strażnik, jego znudzona mina pokazywała, jak bardzo ta praca nie jest mu na rękę.
- Nie wtrącaj się koleś.- Nie wytrzymałam, moja złość musiała znaleźć ujście, a, że on akurat przyszedł to nie moja wina. Rzuciłam się na niego, kierując swoją pięść prosto w jego nos. Po chwili usłyszałam jak łamie mu się kość,a zaraz potem pociekła krew. To ja mam aż tyle siły?
- Nikt cię nie nauczył szacunku do mężczyzn, dziwko?!- Mężczyzna okazał się silniejszy niż myślałam, gdyż z łatwością odepchnął mnie od siebie, przy okazji sprawiając, że upadłam na ziemię. Jęknęłam z bólu, jednak mężczyzna na tym nie zaprzestał, chciał mnie uderzyć, ale Aleksander sprawnie zablokował jego cios, przyjmując go na siebie. Oboje zaczęli się bić nawzajem. Ostatecznie Aleks wygrał, chociaż sam nie wyglądał lepiej od nieprzytomnego strażnika.
- Abigail.- Podszedł do mnie, ale ja się odsunęłam.- Proszę, musimy uciekać.- Ponownie chciał mnie dotknąć, ale ponownie się odsunęłam.- Abi...
- Zostaw mnie.- Podciągnęłam kolana ku sobie, chowając w nich twarz.
- Ale musimy....
- Powiedziałam, kurwa, że masz mnie zostawić!- Krzyknęłam w momencie, w którym w lochu rozbłysło jasne światło, a chwilę później moim oczom ukazał się Matt.
- Nareszcie! Szukałem was po całej Anglii. Dobrze Aleks, że twoje auto ma GPS, to przynajmniej wiedziałem w którym roku utknęliście.
I jak?:) Miłych snów wam życzę:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro