Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Hej to znowu ja! Chciałam napisać pierwszy rozdział a więc o to jest. Zaznaczam, że w tym uniwersum Ozrock nie szuka zemsty a jest sprzymierzeńcem Faram Obius. Chciałam wyjaśnić tę kwestię zanim zaczną się pytania. Akcja dzieje się mniej więcej 10 lat przed narodzinami Taki. Czy coś jeszcze? Chyba nie. W takim razie życzę miłego czytania!

******

- Ależ wasz królewska mość, proszę tak nie bagatelizować tematu ślubu...- od ponad 15 minut wierny sługa księżniczki Lalayli- Minel starał się ją nakłonić do wyjścia za mąż. Póki tego nie zrobi, nie zostanie królową planety a pozostanie jedynie księżniczką. Dziewczynie jednak nie po drodze były historie miłosne. Chciała czerpać z życia ile się dało. Takie małżeństwo zwiąże jej jedynie ręce i zapędzi do czytania listów i innych pism. To na pewno nie będzie w jej stylu. 

Po drugie... za kogo miałaby niby wyjść? Musiałby nosić szlachecki tytuł, a przecież ona jest ostatnim przedstawicielem rodu królewskiego. Wybór byłby z całą pewnością bardzo trudny. Mimo wszystko królewski doradca nie poddawał się i starał się odpowiednią osobę znaleźć. W reszcie udało mu się trafić w 10. Trwało to niemal 2 lata ale opłacało się. Nikomu nic nie mówiąc zaprosił do zamku wybraną przez  siebie osobę nie mówiąc jej nawet czego oczekuje. Jak wiadomo wyszła z tego śmieszna sytuacja. Kogo zaprosił Minel? A no księcia z zupełnie innej planety. Czy to się księżniczce spodoba? Oj chyba raczej nie. 

Fioletowowłosa zaczęła się powoli nudzić ciągłym narzekaniem na wszystko doradcy. Nie mogła czegoś spokojnie zrobić, bo zaraz były jakieś jęki w tej sprawie. Niepostrzeżenie postanowiła wymknąć się z zamku i zaczerpnąć nieco świeżego powietrza. Oczywiście nie mogła wyjść ubrana jak dama więc założyła na siebie to, co znalazła w swojej tajnej garderobie. Jakieś spodnie jeansowe, czarną bluzę z kapturem oraz trampki. Włosy splotła w dwa piękne warkocze i w ten sposób nikt jej nie poznał.  Spokojnie wyszła ze swojej fortecy i zaczęła spacerować po okolicy. Jako nastolatka często zdarzały się jej takie wypady. Choć tak mogła na chwile zapomnieć o swoich królewskich powinnościach. 

Chodząc tak zawsze uczyła się czegoś nowego. O zwyczajach jej poddanych i tym co lubią robić w wolnym czasie. Zawsze ją to ciekawiło. W końcu mało kiedy miała czas tylko dla siebie. Miała tu kilku zaufanych przyjaciół, którzy wiedzieli o jej sekrecie. Często ich odwiedzała i chodziła na jakieś szalone imprezy. Kochała to mimo, że nie umiała się do tego przyznać. Ten wypad okazał się być kluczowy w całym jej życiu. 

Miała swoją ulubioną trasę, którą niemal zawsze chodziła. Tym razem również postanowiła się nią przejść. Niczego nieświadoma oglądała witryny sklepowe nie patrząc nawet gdzie idzie, a przede wszystkim na kogo zaraz wpadnie. Osoba z naprzeciwka również była czymś innym pochłonięta niż patrzeniem na drogę. Przeglądała coś właśnie w tablecie i dopiero w ostatniej chwili zauważyła potencjalne zagrożenie. Odrzucił czym prędzej sprzęt na bok i złapał w objęcia dziewczynę, która by się zwyczajnie o niego przewróciła. Całe to zdarzenie trwało ułamek sekundy. Lalayla oszołomiona kilkakrotnie zamrugała oczami starając się dojść do siebie aż wreszcie uniosła wzrok na swego wybawcę. 

- Przepraszam, nie zauważyłam cię.- rzuciła lekko zawstydzona pozostając w objęciach chłopaka. Ten lekko uśmiechnął się. Chyba nie często zdarzały się mu takie historie. 

- Nic się nie stało. Dobrze się czujesz?- mówiąc to pomógł księżniczce pozbierać się. 

- Wszystko okej. Dzięki za pomoc.- już miała odejść, jednak ten nieznajomy ją zainteresował na tyle, że postanowiła dowiedzieć się skąd pochodzi. Nie był przecież z jej rodzinnej planety. To jedno było wiadome od razu.- Wybacz, że jestem taka nieuprzejma, jednak dręczy mnie jedno pytanie...- zielonooki uniósł zaciekawiony brew.- Skąd jesteś? Nie wyglądasz mi ta tubylca.- chłopak zaśmiał się serdecznie.

- Owszem, nie pochodzę stąd. Moja planeta znajduje się niemal na drugim końcu galaktyki.- przyznał krzyżując ręce.- Nie dzieje się na niej za dobrze, więc postanowiłem poszukać szczęścia gdzie indziej. Tym sposobem jestem tutaj. Nie przedstawiłem się, jestem Ozrock. 

- A ja...- już miała wyjawić swoje imię, jednak wstrzymała się szybko. Jeśli wie kto zasiada na tronie to szybko rozejdzie się wieść, że księżniczka zwiała z zamku. A to raczej pogorszy jej reputacje. Rozejrzała się po okolicy szukając czegoś co może jej dać pomysł na imię. W jednej z donic dostrzegła piękne fioletowe kwiaty, które od razu przypadły jej do gustu.- Iris*.- odpowiedziała zdecydowanym tonem.- Jestem Iris. Miło cię poznać...

*****

Można śmiało powiedzieć, że przypadkowe spotkania mogą być błogosławieństwem. Nie koniecznie poznaje się partnera na jakiejś imprezie czy przez znajomego. To tylko jeden ze sposobów. Lalayla miała takie farta, że wpadła na osobę, którą faktycznie zrobiła na niej duże wrażenie. Odkąd jej ojciec odszedł, przestała interesować się chłopakami. Powierzyła tacie odpowiedzialność wyboru jej najlepszego kandydata. Wiedziała, że on zrobi to najlepiej. Niestety zmarł przedwcześnie i nie mógł jej już więcej pomagać. Została więc z tym problemem sama. No może nie do końca. Nie miała do  tego głowy, więc poprosiła doradcę, żeby przejął ten obowiązek. Teraz zaczęła się zastanawiać, aby na pewno dobrze zrobiła. Ozrock nie pochodził z żadnej bogatej rodziny. Sam też raczej nie był specjalnie dziany. Od taki sobie chłopak. Do tego nie miał urody, którą tak lubią tutejsze kobiety. Ale czy Lalayla jest taka sama jak inne? No właśnie nie, dzięki czemu może dokonywać zaskakujących wyborów. Oczywiście taki właśnie wybrała. 

Tego dnia w zamku panował straszny harmider. Wszyscy biegali bez jakiekolwiek ładu i składu po pomieszczeniach wrzeszcząc przy tym w niebogłosy. Efekt tego był taki, że obudzili Lalaylę. Nie ma się co dziwić, takimi wrzaskami i umarłego by obudzili. Niezadowolona nastolatka usiadła na posłaniu i przetarła ręką oczy.

- Co tam się przepraszam dzieje?- zapytała samą siebie nasłuchując hałasów z dołu.- Torturują tam kogoś czy jaki diabeł?- jeszcze chwilę tak posiedziała zastanawiając się czy przypadkiem nie zapomniała o jakimś święcie czy przybyciu kogoś ważnego, jednak nic nie przyszło jej mądrego do głowy. Zwlokła się cudem z łóżka, podeszła do szafy i wyciągnęła z niej swój ukochany czarny szlafrok z srebrnymi zdobieniami. Zarzuciła go na siebie i udała się na dół. Jaki szok przeżyła już na schodach... skoda nawet mówić. Tysiące pudeł, girland, różnego rodzaju zdobień, stołu poustawiane jakby się miało zjechać stado gości. Zeszła na dół i wymijając slalomem pudła, podeszła do swego doradcy i przyjaciela w jednym. 

- Minel, a co tu się do jasnej gwiazdy wyrabia? O czymś zapomniałam?- powiedziała zaskoczona dziewczyna patrząc na to co dzieje się dookoła. Mężczyzna nie spodziewał się jej tu tak wcześnie dlatego też podskoczył z przerażenia i złapał się za serce. 

- Ależ mnie panienka wystraszyła, nie ma co...- wysapał ledwo łapiąc oddech.- Dlaczego nie śpisz? Jest ledwo 8:00 rano. 

- Wiesz, jak bym mogła spać to bym pewnie dalej leżała w łóżku, a że nie mogę bo wszyscy tak strasznie hałasujecie...- zielonowłosy pokiwał głową. O tym szczególe totalnie zapomniał. Machnął już tylko na to ręką i odparł.

- Wiesz... Mamy mieć gościa.

- Jak to? Dzisiaj? Dlaczego nic nie mówiłeś?- oburzyła się księżniczka.- Przygotowałabym się jakoś... Kto to w ogóle ma być? 

- Cóż... sama powierzyłaś mi to zadanie więc ja je wykonuje. Wiesz już o czym mówię, prawda?- faktycznie, dopiero teraz dotarło to do dziewczyny. Po namyśle...

- Zaraz co?! Minel, ale nie taka była umowa! Miałeś mi powiedzieć kogo wybierasz i chociaż go w jakiś sposób pokazać. A nie kurczę randka w ciemno. Prosiłam cię przecież tyle razy...

- Tak ja wiem, ale on nie dał mi nawet czasu do namysłu. Zapowiedział się na dzisiaj i no...- to nie do końca była prawda ale musiał się jakoś ratować.

- Cudownie po prostu...

- Znając ten ród to pewnie jeszcze dzisiaj się oświadczy...- to dodał ze strachem. Zapomniał o tym szczególe póki nie uświadomił sobie z kim miał do czynienia. Jednym słowem wkręcił księżniczkę w nieplanowany związek a do tego małżeński. Jasna sprawa, że Lalayla się na to nie zgodziła. A kto by się zgodził na jej miejscu? Czym prędzej postanowiła się wynieść z zamku. Jeśli jej nie będzie, nie będzie musiała wychodzić za mąż za jakiegoś typa, którego nawet nie zna. 

Minel dobrze wiedział, że nieźle narozrabiał i chciał to jakoś naprawić. W tym celu udał się za podopieczną, by jakimś cudem ją udobruchać. Całą drogę do jej pokoju nawijał jej, że nie można już nic zmienić, ale że jakoś może to się nie udać itd. Nic jednak nie trafiało do nastolatki. 

- Mam już 19 lat. Sama mogę o sobie decydować. Poprosiłam cię tylko byś znalazł kandydatów a nie ich mi tu spraszał. Do tego ten debil od razu chce ślubu. Pomyślałeś o tym? Ile on ma w ogóle lat?

- 32...- odparł niemrawo doradca królewski. Fioletowwowłosa wzniosła oczy do nieba.

- To o czym my w ogóle tu mówimy?- weszła zamaszystym krokiem do pokoju i zaczęła szukać w tajnej skrytce swojego przebrania. Minel stał tuż za nią i rwał sobie włosy z głowy co teraz począć. 

- Ale co ja teraz mam zrobić? Nie wiem jak ja mam mu odmówić...- jęczał patrząc jak księżniczka wyciąga jeansy i czarną bluzę.- A ty co robisz?

- Jak to co? Ewakuuje się stąd. Nie wyjdę za osobę, której nie kocham i na dodatek nie znam. Załatw to. Inaczej  nie wrócę do zamku i to ty będziesz miał najwięcej problemów.- wyznała i poszła do łazienki się przebrać. Zielonowłosy aż zaniemówił. Teraz to mu narobiła bigosu, nie ma co. 

- Jejku, to wszystko to będzie jedna wielka katastrofa...- rzucił w przestrzeń i ze zwieszoną głową opuścił pokój księżniczki. Ta w końcu zmieniła swój królewski wizerunek i czym prędzej wyszła tylnymi drzwiami. Do przyjazdu księcia Bóg raczy wiedzieć jakiego, zostały 2 godziny. Minel miał jeszcze sporo czasu na zastanowienie się nad planem działania. Lalayla tymczasem udała się w to samo miejsce, gdzie ostatnimi czasy spotkała chłopaka, który tak bardzo ją fascynował, że nawet nie zauważyła jak skradł jej niepostrzeżenie serce. Podświadomie ciągle o nim myślała. Te piękne zielone oczy, blada cera...Co jej się właściwie tak podobało? Nie pochodził stąd? Był tajemniczy? Sama nie do końca wiedziała. Jedyne czego chciała to bliżej go poznać. Był normalny, nie wiedział kim jest i dlatego miała czysty start. Jej przyjaciele w pewnym sensie traktowali ją jak księżniczkę, stąd nie czuła się jak normalna nastolatka. Przy Ozrock'u tak nie było. To dawało mu chyba możliwie największą przewagę. 

Przybyła w miejsce, gdzie uprzednio się spotkali, jednak nie zastała go tu. Jakżeby inaczej, prawda? Przecież chłopak taki jak on, włóczęga nie zagrzeje nigdzie długo miejsca. Zdała sobie z tego sprawę dopiero teraz i posmutniała. Sama nie wiedziała dlaczego. Nawet go nie znała a coś jej kazało to tak bardzo przeżywać. I dlaczego na samą myśl o nim jej serce dostawało takiego kopa, że biło o paręnaście uderzeń za szybko? A to stado motylków w brzuchu? Kto je tam wpuścił? Do tej pory czytała miłosne bzdety jedynie w książkach pozostawionych przez ojca i matkę lecz teraz odczuwała to, co ich bohaterowie. Z jednej strony było to przyjemne a z drugiej... Dość zaskakujące biorąc pod uwagę fakt, że nigdy się w nikim nie zakochała.

Jeszcze chwilę stała w tym pamiętnym miejscu czekając już chyba na cud, aby zjawił się ten cały Ozrock, ale w końcu zrozumiała, że to wszystko nadaremno. Westchnęła i postanowiła zajrzeć do kilku znajomych zwierzyć się im z tego co miało miejsce w pałacu, jednak los miał wobec niej inne plany...

- Iris? Patrz, nie mogłem przestać o tobie myśleć i tak coś czułem, że cię tu spotkam.

*****

Iris* = Irys 

Kwiat koloru fioletowego, który mi się automatycznie skojarzył właśnie z Lalaylą. Nie wiem dlaczego, po prostu tak samo wyszło. Spodobało mi się więc tak zostało. 

Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Wiem, że nie jakiś wow. To czeka nas w drugim rozdziale. Więcej miłości, zwrotów akcji i kilka ciekawostek. Wiem, że nie takiego Ozrock'a znamy ale tworzę alternatywną rzeczywistość. Dziękuję wam, że czytacie tę książkę i mam nadzieję, że przeczytacie jej dalsze rozdziały. Do następnego! 

~Volpisia


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro