Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Szczerze? Nie żałowałam tego co zrobiłam. W końcu mogłam uratować tych co najbardziej mi zależy. Kai'a, chłopaków, dziewczyny. Każdego z naszej ekipy. Tyle się dla mnie liczyło, a nie, że spadnę i prawdopodobnie zginę. Miałam tylko nadzieję, że reszcie uda się tamtego złapać i go pokonać. To jest ważniejsze niż ratowanie zwłok. Jednak to co się stało zaskoczyło mnie. I to bardzo....

Zaczęłam powoli otwierać swoje oczy. Leżałam na jakiejś łące. To tak wygląda niebo lub piekło? Chyba prędzej piekło jak dla mnie. Jak patrząc na to co czasami odwalałam. W każdym razie, gdy się podnosiłam odruchowo spojrzałam do góry. Jakieś tam światło widziałam, ale tylko tyle. I to światło padało tylko na tą małą łąkę. Jasnoniebieskie kwiaty, które nieco mieniły się światłem i rozświetlały otoczenie. Wstałam na równe nogi i zaskoczenie jak dla mnie. Nie czułam, żadnego raczej zmęczenia, czy bólu, po sporym upadku. Jednak na razie postanowiłam do zignorować i ruszyłam do przodu. Otworzyłam jakieś drzwi, które nawet mi sprawie poszły, a potem zerknęłam na kolejną łąkę. Nie no co tu tylko łąki? Jednak ta się różniła. Głównie jeden z wszystkich kwiatów się odróżniał. W końcu on jeszcze się poruszał! Podeszłam nieco wystraszona do niego, a ten się prawie od razu odwrócił.

-Kolejny człowiek? Ciekawe czy ciebie oszczędzi...

-Chwila kto oszczędzi?!

-A nie nie. Nie przejmuj się tym co powiedziałem teraz. W każdym razie jestem Flowey. Miło mi się poznać

Uśmiechnął się szeroko. Teraz mogłam mu się jeszcze bliżej przyjrzeć. Ten sam kolor co wcześniejsze i to samo z tym światłem. Nie rozumiem. Co oni jakieś odblaski? 

-Kasumi

-Więc tak Kasumi. Witamy cię w podziemiach. Tutaj u nas, wszyscy teoretycznie są w zgodzie, oprócz paru osób. Ale zaraz po tym jak stąd wyjdziesz, powinnaś mieć przydzielonego strażnika do ochrony

-Strażnika? Jak ja potrafię o siebie zadbać

-Wiesz mi tutaj będziesz go potrzebować. Musiałabyś mieć jakąś moc czy coś aby...

Nie dałam mu dokończyć, bo wystawiłam swoją dłoń, na której po chwili pojawiły się iskierki błyskawic.

-O! Jesteś drugą osobą, którą widzę z taką umiejętnością. No tamta to ogień...

Teraz podpaliłam swoją dłoń i znowu był zaskoczony. Po rozmowie jak mam stąd wyjść i gdzie potem się udać, pożegnałam się z nim i ruszyłam w tamtą stronę. Tylko...Po pewnym czasie, czułam na sobie czyjś wzrok. Tak jak wtedy gdy szukałam tamtej kryjówki wraz z Kai'em. Ale teraz byłam bardziej...wrażliwa na tym punkcie i byłam gotowa od razu spalić tego stalker'a. Już mi zaczyna działać na nerwy. I też głównie z tego powodu, szłam przed siebie i rozglądałam dookoła, ale nikogo nie dojrzałam. Jednak to uczucie pozostało. Nawet jak doszłam do kolejnych drzwi, to to nie zniknęło. Przed wyjściem z tego miejsca, wzięłam głęboki wdech i zaraz po tym popchnęłam drzwi przed siebie i prawie od razu poczułam lekkie zimno, ale szybko zniknęło, dzięki temu co nauczył mnie Kai. Ale chwila....Skoro jestem w stanie korzystać z mocy, czułam zimno i to obserwowanie...To znaczy, że ja nie umarłam? Ale jak?...Ktoś mnie uratował czy co? Jak to możliwe, że przeżyłam taką wysokość? Podczas tych moich rozmyśleń, coś świsnęło mi nad głową, na co od razu zerknęłam do góry, ale ledwo co dojrzałam tylko jakiś cień. Czy to był ten stalker? Jeśli tak to muszę go jakoś dorwać i go dorwę. W pełni zdeterminowana poleciałam biegiem przed siebie, aż się o coś nie podtknęłam.

-Kurna mać

-Kolejny człowiek

-Tsaaaaaa. Robimy to samo co z każdym zanim dojdzie do Snowdin?

Odwróciłam się za siebie i dojrzałam...Co dziwo...Dwa potwory! Przynajmniej tak obstawiam. Jeden to był kot, ale chodzący jak człowiek z licznymi ranami, a drugi posiadał jakieś postrzępione skrzydła. Już miałam się podnosić i raczej ja z nimi się rozprawić, kiedy coś wylądowało między mną a nimi....I tu było moje kolejne zaskoczenie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro