Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Number 6

"Niech nasza dro­ga będzie wspólna. Niech nasza mod­litwa będzie po­kor­na. Niech nasza miłość będzie potężna. Niech nasza nadzieja będzie większa od wszys­tkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać."
Jimin
Po wyjawieniu prawdy, Suga nie odzywał się do mnie od dobrych już kilku dni. Zaciągłem go do swojego pokoju.

-Suga musimy porozmawiać to dla mnie ważne.- powiedziałem.

Chłopak patrzył w ziemię. No w sumie czego miałem się po nim spodziewać?! Zawaliłem tak zawaliłem po całej długości.

-Suguś bo ja cię kocham.-przejechałem dłonią po jego policzku.

Chłopak od razu odemnie odskoczył. Popatrzył się na mnie. W jego oczach zawitała złość.

-Nie Jimin Nie kochasz mnie. Czemu sobie to ciągle wmawiasz? Odpowiedź sobie na to pytanie. Gdybyś mnie kochał to nie zdradzałbyśmy mnie z pierwszą lepszą zdzirą. Chuj mnie obchodzi to że cię zaszantażowała aż tak się mnie wstydzisz? Wstydzisz się powiedzieć światu że mnie kochasz?! Rozumiem... To już koniec Jimin.

Podeszłem do niego łapiąc go dość mocno za rękę. Dopiero teraz zmusiłem go aby popatrzył mi prosto w oczy.

- Słuchaj Suga ja tego nie chciałem, każdy popełnia błędy, wybacz mi proszę.
- Czy ty słyszysz człowieku co mówisz?! Każdy popełnia błędy, dobra wiesz zaraz wskoczę komuś pierwszemu lepszemu do łóżka.-syknął.

Wiedziałem już że to koniec, puściłem go, chłopak wyszedł trzaskając za sobą drzwiami. Straciłem go, ale nie pozwolę mu odejść, zrobię wszystko żeby mi wybaczył.

Kilka dni później
Mieliśmy jeden z większych nam dotąd koncertów. Przybyło na niego około milion A.R.M.Y. Teraz albo nigdy powiedziałem w duchu prosząc o chwilę uwagi, gdy skończyliśmy śpiewać piosenkę I need you. Wszystkie oczy wpatrywały się we mnie, wziąłem głęboki oddech i zacząłem.

-Kilkanaście dni temu zraniłem osobę którą bardzo kocham. Nie widzę świata poza nią. Obecnie wszystkie nasze wspólne chwilę przemijają mi przed oczami. Proszę aby to nie zostało tylko wspomnieniem.

Mówiąc te słowa urwałem na chwilę. Spojrzałem na A.R.M.Y, płakały ze wzruszenia. Wziąłem dość głęboki oddech.

-Suga wybaczysz mi.

Na scenie i dookoła jej zrobiła się wyjątkowa cisza. Obejrzałem się nie było go tu [...]

Taehyung
Na szczęście Kook przeżył te wstępne komplikacje. Lekarze byli mocno zdziwieni nie wiedząc jak takie słabe ciałko może aż tak mocno walczyć. Wprost niedowiary. Dowiedziałem się jakieś pięć minut temu co odwalił Jimin na scenie. Odważny z jego chłopak. Ale cóż z tego skoro Suga zeszedł ze sceny?! Rozumiem ogromny ból między tą parą, ale powinni dać sobie szansę. Chociaż przyznam że Jimin zachował się jak dupek, przystając na propozycję tej laski. A co jeśli ona zaraz wyskoczy że będą mieli dziecko. Uwierzcie mi ona jest do tego zdolna. Cały czas myślałem o Ciastku. Siedziałem z nim 24 godziny na dobę. Wszyscy mówili mi abym pojechał do dormu choć na jeden dzień odpocząć. Ale ja ich nie słuchałem nie zostawię bowiem Kookisia w potrzebie. Delikatnie chwyciłem jego dłonie. Były zimne,zacząłem je trzeć by ogrzać chociaż ich skrawek. Chłopak leżał tak tu już miesiąc, toteż bałem się że jego mięśnie zanikną. Nie Jungkook nie możesz zostać kaleką. Wpatrywałem się w jego piękną twarz. Wszystkie bowiem na niej rany już zanikły, ale czy się wybudzi? Nie traciłem nadziei, choć wiedziałem że wszyscy wkoło mnie już ją stracili. Nawet jego rodzice chcieli go już odłączyć od respiratora. Nie pozwoliłem im. Nie pozwolę nikomu go skrzywdzić. Chociaż wiedziałem że chłopak bardzo teraz cierpi i lepiej by mu było odejść do tamtego świata. Ale nie mogłem stracić tego skarba. Odchyliłem delikatnie końcówkę respiratora, muskając jego wargi. Poczułem wstrząs. Jungkook otworzył słabo oczy wpatrując się w sufit.

Jungkook
Gdzie ja właściwie jestem? I co to za rurka w moich ustach? Próbowałem się podnieść, gdy ktoś mnie powstrzymał. Spojrzałem w stronę powstrzymujących mnie rąk. Był to Taehyung. Delikatnie się uśmiechnąłem. Chłopak odwzajemnił uśmiech, delikatnie się nachylając by wyciągnąć mi to coś z buzi. Ugh co za ulga...

-Kocham cię Taeś.- powiedziałem słabo.
- Ja ciebie też, mój mały.

Odpowiedział składając nieśmiały pocałunek na moich wargach. Dopiero teraz przypomniałem sobie to co się stało. Jak traktowaliśmy się przed tym wypadkiem. Nie dziwiłem się że tak nieśmiało mnie pocałował. Mógł stwierdzić że mówię mu kocham z litości. Lecz tak nie było, pokochałem go całym serce. Z początku nie wiedziałem że dażę go jakimś uczuciem, lecz z czasem zacząłem wszystko pojmować. Przyciągłem go bardziej do siebie. Chłopak objął mnie delikatnie w pasie, tak abym nie syczał z bólu. Czułem bowiem drobne rany na moim ciele. W pewnym momencie usłyszałem szloch.

-Ciastek przyrzeknij że już nigdy mnie nie zostawisz.- powiedział szlochając.

Zanurzyłem dłonie w jego włosy, powoli je głaszcząc. Chłopak dalej mnie obejmował. Szczerze... Nie sądziłem że będzie to takie przyjemne.

-Już nigdy, ale to przenigdy cię nie zostawię Taehyung.-odpowiedziałem.

Suga
Musiałem zejść ze sceny, nie mogłem tego wszystkiego słuchać. Wkurzało mnie to iż Jimin ciągle mnie przepraszał. Nie potrafiłem mu wybaczyć. Nie byłem bowiem z tych którzy łatwo komuś wybaczają. Powiedzcie mi przecież jak się kogoś kocha to nie szuka się innego/innej z którą się idzie do łóżka?! Teraz popadliśmy obaj w poważne kłopoty, słysząc wypowiadającego się na scenie Jimina, menadżer zaprosił nas do siebie na rozmowę.

-Czy wy jesteście jacyś chorzy. Co wam chłopcy odwala? Powiedzmy że nie jesteście i nie byliście gejami. Że to co powiedział Jimin było zwrócone do przyjaciela a nie partnera. Mam nadzieję że mam rację a nie chodzi tu o nic innego. Ograniczę wasze spotkania do minimum, to będzie wasza kara za ten występek.

I super uśmiechnąłem się sam do siebie. To nie kara lecz nagroda.

-Ale...- powiedział Jimin.
-Nie ma żadnych ale!!! Przez was mogliśmy popaść w poważne kłopoty, na szczęście skończyło się tylko na upomnieniu!!! A teraz marsz do domu i nie chce was widzieć!

Kilka godzin później
Obudziłem się w pustym łóżku. Nie było już tak jak kiedyś. Spojrzałem w bok nic, cisza. Nie słychać było żadnego śmiechu. Nie widać było żadnego uśmiechu. Świece które zawsze się tu paliły, leżały powywracane po całym pokoju. Zapewne ze złości musiałem je tak powywracać. Ta cisza powoli zaczęła robić się nie przyjemna. Wyszłem z pomieszczenia i nic. Nie ma nikogo. Menadżer zaszalał i porozdzielał nas wszystkich do przeróżnych hoteli, z myślą że reszta też ma głupie pomysły. Wszyscy teraz cierpieli za nas. Poszłem do swojej mini kuchni. Brakowało mi tej uśmiechającej się twarzy popijającej kawę, siedzącej na jednym z krzeseł przy stole. Brakowało mi porannych słodkich pocałunków. Nikt już bowiem nie obejmował mnie w pasie, przyciągając mnie do siebie gdy próbowałem rano wstać z łóżka. Brakowało mi tych namiętnych warg na swoich. Spojrzałem na zegarek. Wybiła godzina dwunasta. Spojrzałem w stronę drzwi wyjściowych. Cisza... Zawsze o tej porze wychodziliśmy na krótki spacer do lasu czy parku. Śmialiśmy się w niebo głosy, splatając nasze dłonie w mocnym uścisku. Tak zacząłem tęsknić za Jiminem. Czy potrafię mu wybaczyć?

____________________________________
Wow to już szósty rozdział. Niestety następny pojawi się dopiero za kilka/kilkanaście dni ze względu że wyjeżdzam. 1.Co sądzicie o Taehyungu i Kookim? 2. I jak myślicie co będzie z Yoonminem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro