Number 5
"Żal za stratą tego, cośmy kochali, jest jeszcze szczęściem w porównaniu z koniecznością życia wśród tego, co nienawidzimy."
Taehyung
Siedziałem przy łóżku Jungkooka już 2 tydzień. Chłopak był w śpiączce. Lekarze nie dawali mu żadnych szans, chłopak był podłączony do respiratora a jego stan był krytyczny. Wszyscy się już poddali, oprócz mnie przyrzekłem bowiem sobie walczyć o niego do końca. Reszta zespołu pojechała na koncert. Nie mogłem tam teraz z nimi być, musiałem czuwać przy moim ciasteczku. Respirator powodował że jego klatka delikatnie się unosiła, wdychając wymuszone powietrze. Płakałem, tak cały czas płakałem. Tęskniłem za jego słodkim i bezbronnym uśmieszkiem.
- Kookie nie wiem czy mnie słyszysz ale proszę cię nie ppoddawaj się za wszelką cenę, zrób to dla mnie, dla nas. Pragnę znów widzieć cię uśmiechniętego tak jak zawsze. Móc zobaczyć cię w drzwiach mojego pokoju,śmiejącego i uśmiechającego się słodko. Pamiętasz jak powiedziałem Ci że jesteś przystojny, tak słodko się wtedy zarumieniłeś. To co ostatnio się między nami wydażyło bardzo mnie bolało. Nie chce abyś cierpiał. Kocham cię Jungkook kocham cię najbardziej na świecie. Oddałbym nawet za ciebie serce. Obecnie leżysz tu, masz za sobą dwie poważne operacje wątroby i nerek. Twoje narządy są tak bezsilne że nie dają ci szans. Ale ja wierzę w ciebie Kook i nie pozwolę ci zejść z tego świata! Mój ty skarbie nie możesz rozumiesz nie możesz mi odejść. Proszę przyrzeknij że to co mówię nie pozostanie tylko moimi wspomnieniami... Twoja mama jest już w drodze, powiedziałem jej prawdę. W sumie to się nawet ucieszyła wiedząc że cię kocham. Przyznam że masz fajną mamę.
Patrzyłem tak na ciebie ciągle coś mówiąc. Nie wiedziałem czy mnie słyszysz ale lepiej się czułem puszczając te słowa w twoją stronę.
-Bo widzisz Kook pierwszy raz w życiu dażę kogoś takim uczuciem. Nigdy nie byłem tak otwarty na kogoś jak na ciebie. Rozmowa z tobą sprawiała mi ogromną przyjemność. Nie mogę rozumiesz nie mogę tego stracić, moja ty panno młoda. Żarty żartami przyznam że byłeś w nich dobry, świetnie potrafiłeś naśladować moją osobę. Będąc blisko ciebie wiem że żyję. Kiedy powiedziałeś że mnie kochasz i będziesz kochać ugięły się podemną kolana i dosyć dosłownie. Zacząłem się cieszyć jak małe dziecko tylko czemu to brzmiało jak ostatnie pożegnanie? Kookie rozumiesz nie masz prawa nic głupiego zrobić. Będe usatysfakcjonowany tym. Pamiętasz jak pomagałem ci z matmą? Oj kochanny to były czasy tęsknie za nimi, tak bardzo jak za tobą i twym pełnym miłości uśmiechem.
Wspominałem te czasy z Kookiem przez parę dobrych godzin do póki nie usnąłem.
Jimin
Cholera jasna czuję się jak ostatnie dno. Przespałem się z tą pieprzoną laską, dopiero teraz rozumiejąc że gdybym nie bał się uczuć do Sugi to bym tego nie robił. Jesteś idiotą Jimin, tak jesteś idiotą! Czy on ci teraz to wszystko wybaczy? Obecnie mieliśmy koncert. Taehyung do nas nie dołączył, cały czas siedział przy Jungkooku. Kochanny z niego chłopak, ja w przeciwieństwie do niego zachowałem się jak kompletne dno. Podczas śpiewania piosenki Run Suga praktycznie cały czas się do mnie uśmiechał. Nie mogłem odwzajemnić tego uśmiechu, wiedziałem przecież że go zraniłem. Przecież co by się stało gdyby cały świat się dowiedział o naszym związku? Nawet jeśli teraz bym wyszedł na środek i to oznajmił i tak nie miałbym po co się do niego odzywać. Chłopak nie znał jeszcze prawdy, stwierdziłem że nie będe go okłamywać. Po koncercie zaciągłem go do pierwszej lepszej szatni.
- Słuchaj Suguś muszę Ci powiedzieć prawdę.
- O co chodzi?- powiedział trochę przerażony.
- Bo ja cię Suga zdradziłem.
Jin
Siedzieliśmy sobie w trójkę w przebieralni, gdyż Jimin i Suga gdzieś wyparowali. J-Hope wygłupiał się z Rapciem, ja zaś miałem narazie wszystkiego dość byłem zmęczony po koncercie. Musieliśmy bowiem zastąpić Jungkooka i Taehyunga. Ogólnie nie było najlepiej, w oczach A.R.M.Y widzieliśmy smutek. Zapewne szukały po scenie Kooka i V. Z nami też nie było lepiej śpiewając kwestie tych dwóch płakaliśmy jak małe dzieci. Nie wierzyliśmy już w nic. Jungkook leżał w krytycznym stanie w szpitalu. Jego twarz była słaba i cała posiniaczona. Gość który potrącił chłopca zginął na miejscu. Podobno jechał za szybko. Jakiś świadek powiedział że Kook wybiegł na ulicę nie widząc samochodu, zaczął on ponoć krzyczeć. Ale było już za późno. I tak oto Jungkook wylądował pod kołami auta. Trafił na ostry dyżur,był reanimowany przez 45 minut z efektem. Za prośbą jego rodziców został podłączony do respiratora. Nie chcieli oni bowiem patrzyć jak cierpi Taehyung. Chcieli mu dać bowiem tę marną nadzieję. Nam wszystkim chcieli ją dać. Ale prawdopodobieństwo że Kook się wybudzi jest małe. Chłopak przeżył dwie poważne operację, podczas których jego organy robiły się coraz to bardziej słabe. Biedactwo, byłem słaby w przeciwieństwie do niego. On tam w głebi duszy zapewne gdzieś walczył. Walczył o to by uszczęśliwić Taehyunga. Spojrzałem na chłopców tak słodko się bawili. No ale cóż bez Kooka i Taesia to już nie było to samo. Nagle dostałem sms. Czytając go zacząłem płakać, zdziwieni chłopcy podeszli do mnie zerkając w wyświetlacz.
Od Taehyunga
Z Kookim jest bardzo źle, właśnie teraz nastąpiły komplikacje po operacyjne lekarze walczą o jego życie. Nie wiem już co robić.
____________________________________
A więc jak na dzisiaj to tyle. Proszę nie zabijajcie mnie... Rozdział trochę smutny. Więc co kochani chcecie dalej aby Kook przeżył? I co sądzicie dalej o Yoonminie? Do następnego :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro