~22~Boję się
''Rzuciłam mu się na szyję - Chce teraz ciebie przy mnie - zacisnęłam dłonie na jego koszulce mnąc ją w dodatku. W tym momencie coś mignęło. Ktoś nas obserwował, stojąc za oknem. Cała się spięłam, ciało przeszedł duży, nieprzyjemny dreszcz. Tym bardziej przylgnęłam do chłopaka. To się robi dziwne. Nie dość, że problemy z ojcem to jeszcze dalej jestem zielona na temat tej całej ''gry''.
- Coś się stało? - szepnął głaszcząc mnie po plecach. Pokręciłam głową. Nie chciałam go martwić, już i tak za dużo problemów ma ze mną.
- Nic, kochanie...''
TaeHyung
Kiedy odwiozłem Mimi do domu od razu odjechałem. Dostałem ważnego SMS-a, a to naprawdę nie mogło czekać. Jak się okazało to było najgorsze co mogłem wtedy zrobić. Po prostu odjechać.
Z samego rana napisałem BoMi wiadomość z pytaniami ''co u niej'' i ''jak się spało''. Na żadne z nich nie dostałem odpowiedzi. Myślałem, że dziewczyna jeszcze śpi ale kiedy nie odpisywała na kolejne i kolejne wiadomości zacząłem się martwić. Jak można się domyślić teraz niebezpieczeństwo spotka ją wszędzie. Chciałem jej powiedzieć o co chodzi z tym wszystkim, tak jak prosił Jin ale nie umiem. Co miałbym jej powiedzieć? Że przeze mnie ktoś chcę ją porwać i Bóg wie co zrobić? Uznała by mnie za wariata. Z drugiej strony taka niewiedza u niej może być równie groźna. Mimi mimo swojego charakteru i waleczności ma skłonności do pomagania i nie zawsze wie kto jakie ma zamiary. A w takiej...''branży'' większość ludzi nie ma ich dobrych.
Kiedy kolejne połączenie zakończyło się pocztą głosową moje nerwy sięgnęły zenitu. Nie mam pojęcia czy śpi, zostawiła gdzieś telefon czy może coś się stało. Spojrzałem na zegarek. Już południe, a ona dalej nic. Zdenerwowany wziąłem kluczyki i wsiadłem do auta. Nie czekając chwili dłużej dołączyłem się do ruchu drogowego, a strzałka na wskaźniku nieustannie rosła w górę. Czułem jak telefon wariuje mi kieszeni spodni ale nie miałem jak go odebrać. Nie miałem teraz czasu, a nie sądzę aby była to Mimi. Stanąłem pod jej domem i pokonując jej podwórko dużymi krokami znalazłem się pod jej drzwiami. Waliłem w nie i dzwoniłem chcąc jak najszybciej dowiedzieć się co się stało. Tupałem nogą poddenerwowany jednak kiedy usłyszałem otwieranie drzwi ulżyło mi. To uczucie nie trzymało się mnie długo, ponieważ widząc jej buzie zaniemówiłem. Byłem zszokowany. Przecież odwiozłem ją pod sam dom. Niemożliwe aby jeszcze gdzieś wyszła. Napisała by mi o tym. Może i jest wybuchowa ale nie zaczepia byle jakiego dresa na ulicy aby później wyglądać tak. Wszedłem zdenerwowany jak nigdy do środka nie dając jej zamknąć drzwi, Dziewczyna miała rozbiegany wzrok, jakby bała się czegoś lub kogoś.
Kiedy dowiedziałem się o co tak naprawdę chodzi ledwo to do mnie dotarło. Wiem, że nie ocenia się ludzi po wyglądzie ale nie myślałem, że ten poważy, elegancki facet może tak kogoś traktować. W dodatku własną córkę... Wspominałem na początku, że jestem zły, prawda? Teraz to mało powiedziane. Jestem wkurwiony ale sam nie wiem dlaczego. Na jej ojca, ją czy samego siebie. Wiem, że nie mogę jej obwiniać, że mi nie powiedziała o tym. Widać po niej jakie to dla niej trudne. W tym momencie gniew spadł na mnie i na tego faceta. Jak ja mogłem tego nie zauważyć? Myślałem, że wiem o niej dużo. Teraz dowiaduje się, że nie wiem prawie nic, mimo moich starań i obserwowania jej.
Widziałem jej strach w oczach kiedy ją rozbierałem. Wprawdzie nie można nazwać tego rozbieraniem, bo ja wręcz zrywałem z niej ubrania. Bolało mnie to, że tak się mnie boi i tego co zrobię ale to nie jej wina. W końcu tyle wycierpiała, że pewnie jest teraz zagubiona. Widok jej posiniaczonego i zdrapanego ciała bolał jeszcze bardziej. Z tego wszystkie, z tego stresu i nerwów zacząłem się trząść. Byłem gotowy iść, biec, jechać tam gdzie on jest i zbić go. Pomimo tego jaki jestem, czym się zajmuje mimo młodego wieku, mam uczucia i swoje zasady. Nie toleruje krzywdzenia kobiet. Nieważne czy jest się zdenerwowanym, ma się do tego własny powód, nie krzywdzi, nie poniża, nie ubliża się kobietom. Przysięgam, że gdyby nie jej małe posiniaczone ciało i drobne ręce zaciskające się na moim ciele, zrobiłbym to co bym chciał. Dla mnie nie liczą się konsekwencje. Niestety nie tylko to mnie zaniepokoiło. Jej zachowanie dalej było dziwne, nawet kiedy przytulała mnie i zaczęła się uspokajać. Miałem wrażenie, jakby coś przede mną ukrywała. Nie wiem co ale w końcu się dowiem.
Kiedy pomogłem się jej uspokoić i doprowadzić do porządku zaproponowałem spacer. Chciałem jakoś odciągnąć ją od tych problemów, zająć a także nie zostawiać w tym domu. Nie ukrywam, że patrzyłem na dziewczynę kiedy się przebierała. Kazała mi się odwrócić ale w lustrze wszystko się odbijało. Jej ciało, na ogół seksowne, takie, którego zazdrości większość dziewczyn, teraz niemalże całe sine. Nie mogłem na to patrzeć, znowu bym się zdenerwował.
Zaproponowałem aby podjechać bliżej centrum, a potem się gdzieś przejść. Oczywiście zgodziła się. Jadąc autem miałem sprzeczne myśli. Powiedzieć czy nie powiedzieć o ''grze''. Czasem szkoda mi, że to akurat padło na nią i ona stała się dla mnie tak ważna, że to zapoczątkowało grę ale szybko przypominam sobie, że chcę i będę ją chronić choćby nie wiem co.
- Co ty taki poddenerwowany? - łagodny głos BoMi wyrwał mnie z transu. O to samo mógłbym zapytać ale zamiast tego wysiliłem się na uśmiech.
- Wydaje ci się...
BoMi
Czułam krępacje przebierając się w tym samym pokoju co on. To przez to jak wygląda teraz moje ciało. Jednak to uczucie było znikome przy ogromy niepokoju, który trzymał się mnie uparcie. Przed oczami stale miałam tą sylwetkę znikającą za oknem. Nie wiem ile tam stał, kto to był i po co to robił ale to przerażające. Ogólnie można zobaczyć, że od pewnego czasu dzieje się takich rzeczy więcej. Nie wiem... Może to zwykły zbieg okoliczności? Ktoś sobie robi żarty albo jestem przewrażliwiona. Już sama nie wiem, zaczynam sie gubić.
Byliśmy w kolejnym sklepie, w kolejnej kolorowej alejce. Staraliśmy się wybierać te mniej tłoczne. Żadne z nas nie miało ochoty przeciskać się między ludźmi. Ja zawsze ryzykowałam to, że dostane od kogoś z łokcia... W końcu namówiłam Tae na chwilę przerwy. Nie miałam tyle siły ile zawsze. Usiedliśmy na ławce rozmawiając cicho o najróżniejszych rzeczach. Cieszyło mnie to, że nie musieliśmy myśleć długo nad tematami do rozmowy, bo w końcu samo przychodziła. Cisza także nam nie przeszkadzała, czasem takie coś jest potrzebne.
Telefon TaeHyunga zaczął dzwonić przez co podskoczyłam. Chłopak zaśmiał się cicho i zignorował połączenie. Spojrzałam w jego kierunku i uśmiechnęłam się delikatnie - Odbierz, może to coś ważnego - kiwnęłam głową kiedy zrobił skwaszoną, niezadowoloną minę - Idź, idź , przy okazji kup coś do picia - pogoniłam go. Blondyn wstał niechętnie i odszedł obierając kolejny telefon. W końcu to miejsce publiczne, nic mi się nie stanie. Nie wiem o co on...
- Cześć- męski głos tuż przede mną przerwał moje przemyślenia. Na początku nie kojarzyłam tego głosu, a patrzyłam na jego nogi. Uniosłam powoli wzrok coraz wyżej i wyżej...-Pamiętasz mnie BoMi?- uśmiechnął się nadchylając lekko w moją stronę. Pod wpływem jego spojrzenia nieprzyjemne wręcz ciarki przebiegły wzdłuż kręgosłupa, a bicie serca przyspieszyło. Poczułam się zagrożona. On jakby tylko czekał aż zostanę sama, takie miałam wrażenie.
- Um...Chyba - odpowiedziałam niepewnie. Był przystojny, nie da się ukryć, a jego dość egzotyczna uroda dodawała mu uroku, jednak budził we mnie niepokój. Poza tym... Ostatnim razem gdy go widziałam zachowywał się dziwnie, w dodatku znał moje imię. Nie czułam się bezpiecznie.
- Vernon- powtórzył i ponownie chwycił moją dłoń aby ją pocałować ale szybko ją wyrwałam. Był niezadowolony, może nawet i zły ale mimo to uśmiechnął się. To było dziwne i wcale nie uspokajało. Na domiar złego nie umiem znaleźć Tae - Co taka dziewczyna robi tu sama? - bez pytania usiadł obok mnie. Za blisko mnie. Kiedy nasze ciała dzieliło parę marnych centymetrów nie podobało mi się to. Ogarnął mnie strach. Może to on nas podglądał? No ale po co... Albo ten ktoś jest tuż obok, a ten cały Vernon chce odciągnąć uwagę? A jeśli to TaeHyungowi chcą coś zrobić? Milion pytań i zero odpowiedzi. Chłopak bezkarnie dotknął moich włosów obracając je w palcach. To nie dość, że niepokojące to jeszcze dziwne. Nie czułam się komfortowo w jego obecności. Przytłaczała mnie.
- Muszę iść, zapewne już czeka na mnie... - poderwałam się z ławki ale duża dłoń, nie tak przyjemna jak Kim'a zacisnęła się wokół mojego nadgarstka.
- Do zobaczenia - uśmiechnął się tajemniczo. Może przez ostatnie wydarzenia jestem przewrażliwiona. W tym momencie miałam mieszane uczucia, a w duchu modliłam się aby Tae w końcu wrócił albo chociaż pojawił się w zasięgu mojego wzroku. Mimo iż jestem wybuchowa, zdarzają się bójki, jestem ''twarda'' to w tym momencie po prostu zmiękłam. Wydaje mi się, że to nie są głupie żarty, tylko chodzi tu o coś poważniejszego.
Boje się...
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Hej i dobranoc... Rozdział na szybko, mam nadzieję, że jakoś się klei. Tak źle się czuje... Zapraszam do pozostawienia po sobie śladu!♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro