Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

two

- Nienawidzę chemii.- jęknęła Clary i opadła z hukiem na łóżko.
- Nie jesteś jedyna.- położyłam się koło niej i zamknęłam oczy.- Która godzina?
- Za dwadzieścia jedenasta.
-Cholera muszę już wracać.- gwałtownie się podniosłam z dużego łóżka zaścielonego różową pościelą.- Weźmiesz jutro do szkoły wszystko na chemię?
-Jasne.- Clary odpowiedziała mi z uśmiechem i wstała żeby mnie odprowadzić do drzwi.
- Do jutra Clary.- pożegnałam się wychodząc.
- Cześć Lizzie.
Schodząc z werandy usłyszałam jak Clary zamyka drzwi. Świetnie całe cztery kilometry do domu. Wyszłam z posesji państwa Burkins i powolnym krokiem udałam się w stronę domu.

Będąc już w połowie drogi do domu, zmarznięta do szpiku kości usłyszałam samochód. Czułam że jedzie szybko. Gdy był blisko mnie zaczął zwalniać. Gdy spojrzałam w stronę kierowcy
i zobaczyłam Billy'ego. Otworzył okno i zaczął do mnie mówić.
- Piękna, co tu o tej porze robisz na środku drogi?
- Wracam do domu?- bardziej zapytałam niż oznajmiłam.
- Wskakuj.
- Co?- spojrzałam na niego pierwszy raz od początku naszej rozmowy. Miał ułożone idealnie włosy, rozpietą do połowy bordową koszulę, skórzaną kurtkę i oczywiście ten nieskazitelny uśmiech.
-Wsiadaj bo inaczej będę miał Cię na sumieniu.
Otworzyłam drzwi i powoli wsiadłam do auta. Jeśli powiem że w ogóle się nie bałam to skłamię. I to bardzo. Bałam się cholernie.
- Więc piękna, jak brzmi twe imię?
-Moje? Liz. Liz Wheeler.- speszona starałam się na niego nie patrzeć.
- A więc siostra panny Nancy.- Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Mhm.
Więcej się nie odezwałam tak jak i on. Podczas całej drogi leciało Queen. Billy jechał szybko więc droga zajęła nam jakieś trzy minuty. Gdy podjechaliśmy pod mój dom postanowiłam się odezwać.
-Dziękuję Billy.
- Drobiazg piękna.- uśmiechnął się i puścił mi oczko, a ja zarumieniona spuściłam wzrok.- Będziesz u Tiny?
-Tak. Tak myślę.
- Więc do zobaczenia Liz.
Ostatni raz się uśmiechnął i wsiadł do niebieskiego chevroleta I odjechał z piskiem opon. Otrząsnełam się i pobiegłam do domu.

Wchodząc po schodach starałam się nikogo nie obudzić. Było już po pół nocy I każdy spał. Gdy już otwierałam drzwi mojego pokoju usłyszałam głos Nancy.
- Gdzie ty byłaś?- zdenerwowana popatrzyła na mnie.
- U Clary. Mówiłam ci.
- Tak długo?
- Tak. Ten projekt był trudny.- szybko odpowiedziałam i zanim zdążyła coś odpowiedzieć zniknęłam za drzwiami swojego pokoju.

- Gdzie Nancy?- spytałam Mike'a.
- Pojechała do szkoły.
Świetnie. Czyli muszę iść na nogach. Na szczęście jest jeszcze dużo czasu do ósmej. Przejrzałam się w lustrze wiszącym w przedpokoju. Moje czarne długie włosy były dzisiaj spięte w kucyk bordową materiałową gumką. Szara koszulka z krótkim rękawem była idealnie wciśnieta w moje czarne spodnie. Całość dopełniała jeansowa krótka kurtka i białe conversy.
- Liz chodź coś zjedz!
- Już idę mamo.- odpowiedziałam nakładając szybko błyszczyk.
Przy stole siedzieli wszyscy oprócz Nancy lecz jej krzesło zajmował jeden z kolegów mojego brata.
- Hej Lizzie. - Dustin szeroko się uśmiechnął i pomachał mi.
- Hej. - krzywo się do niego uśmiechnęłam i zabrałam się za jedzenie. Chłopak był dziwny. Mike mówił mi że chce się ze mną umówić jak dorośnie. Dzieciak.
Zjadłam tosty i wyszłam z domu.

Dzisiaj pogoda była jeszcze gorsza niż wczoraj. Czułam że w każdej chwili może się rozpadać. Idąc w stronę szkoły nuciłam sobie w głowie Never Ending story. Nagle przerwał mi to głośny warkot silnika. Szybko się odwróciłam żeby spojrzeć w stronę kierowcy. Billy.
Stanęłam i patrzyłam jak Billy pędzi ulicą i gdy jest koło mnie to gwałtownie staje. Dokładnie jak wczoraj.
-Panna idealna nie zabrała siostry?- Mówi ze śmiechem wysiadajac z auta.
- Niestety woli swojego chłoptasia od własnej siostry.- odpowiadam pół żartem pół serio. Odkąd Nancy I Steave są razem nasze relacje się pogorszyły. Kiedyś byłyśmy nierozłączne, a teraz mało co rozmawiamy.
- Ouch. Na szczęście masz mnie, rycerza na białym koniu który podwiezie Cię do szkoły, piękna. - powiedział podchodząc w moja stronę.
- Ja to mam szczęście. -zaśmiałam się.
Billy otworzył mi drzwi, a gdy wsiadłam podszedł do drzwi od strony kierowcy i wszedł odpalając silnik. Chłopak był ubrany w czarną koszulkę, idealnie dopasowane jeansy i skórzaną kurtkę którą miał wczoraj.
- Gdzie Max? -zapytałam żeby przełamać ciszę.
- Powiedziała że pojedzie do szkoły na desce z jakimś gówniarzem. - odpowiedział z jadem. Skrzywiłam się na to określenie.

Do końca drogi siedziałam cicho i wsluchiwałam się w słowa piosenki The Beatles.
- Jesteśmy.- powiedział Billy zgaszając silnik.
Odwróciłam się by wziąć mój i Billy'ego plecak z tylnego siedzenia. Gdy już je miałam podam chłopakowi jego własność, a on podziękował uśmiechem. Sięgałam ręką do lusterka żeby poprawić błyszczyk gdy zobaczyłam zdeberwowanego Steav'a i Nancy idących w naszym kierunku.
- O nie. Tylko nie to.- mruknęłam patrząc na parę. Billy spojrzał na mnie, a następnie na nich i wysiadł z auta. Zrobiłam to samo i stanęłam obok niego.
- Miałeś się do niej nie zbliżać!- krzyknął Steav popychając blondyna.
-Hola nie zapędzaj się księciunio.- Billy pchnął go zdecydowanie.
- Billy zostaw go.- starałam się odciągnąć Billy'ego od Steav'a.
- Liz chodź tutaj. Już!- wtrąciła Nancy
- Odejdź od niego Liz.- Steav złapał mnie mocno za łokieć i starał się pociągnąc ale Billy uniemożliwił mu to.
-Zajmij się swoją dziewczyną. Nie dotykaj jej.- Billy ponownie odepchnął Steav'a tym razem tak, że ten się przewrócił.
- Liz zastanów się dwa razy zanim z nim pójdziesz.- byłam w takim szoku że nic nie umiałam wydusić z siebie.
- Hamuj się następnym razem, Harrinhgton. - splunął na niego Billy I objął mnie ramieniem. - Co się gapicie?!- cały dziedziniec szkolny patrzył nas. Billy prowadził mnie do szkoły w takiej samej pozycji. Gdy doszliśmy do mojej szafki zdjęłam jego ramię i stanęłam na przeciwko.
- Odwiozę Cię.- tylko tyle powiedział i odszedł na lekcje. Byłam w ciężkim szoku. Kompletnie nie wiedziałam dlaczego Nancy i Steave się tak zachowują. Wkładając książki myślałam o tym jak Billy się zachował. Cała sytuacja była dziwna. Gdy zamykałam szafkę cicho krzyknęłam.
- Clary! Co ty tu robisz?- złapałam się za serce na widok przyjaciółki.
- Ty i Billy?!- prawie krzyknęła z uśmiechem.
- Co? O boże! Nie!
- A ta akcja dzisiaj przed szkołą?- powoli szłyśmy w stronę klasy biologicznej.
- To było tylko nieporozumienie. -zapewniłam Clary. Dziewczyna była ode mnie dużo niższa, jakieś dziesięć centymetrów. Krótkie brązowe włosy spięte w dwa warkocze dodawały jej uroku. Clary ma ciemnjejszą karnację i dziecięce rysy twarzy. Różowa bluzka i jasnoniebieski jeansy w połączeniu z białymi vansami odejmują dziewczynie kilka lat, przez co wygląda na dwanaście. Nie szesnaście.

Po lekcji angielskiego jest przerwa obiadowa. Idąc przez długi, główny korytarz zauważam Billy'ego w towarzystwie jakiejś blondynki. Jego i mój wzrok spotykają się na dosłownie sekundę. Szybko skręcam w stronę toalet. Staję przed lustrem i poprawiam wygląd. Patrzę chwilę w lustro i myślę nad zachowaniem Hargrove'ra. Potrząsam głową starając się wyrzucić go z moich myśli. Szybko wychodzę i z łazienki i kieruje się w stronę stołówki. Wzrokiem szukam Max. Gdy ją zauważam idę w jej stronę.
- Hej.- mówię z uśmiechem i siadam.
- Lizzie Hej.
Rozmawiam z dziewczyną chwilę na temat nocowania. Max zaprosiła mnie do siebie na noc z czwartku na piątek.
- Przyjdziesz?- pyta dziewczyna z nadzieją.
- Jasne Maxie.- mówię z uśmiechem i czochram jej włosy. Rozmawiamy kilka minut ma błahe tematy jak nowe koszule w Piogierze czy nasze ulubione filmy.
- Lizzie. Liz!- szturcha mnie Max, a ja patrzę na nią pytający wzrokiem.- Billy na dziesiątej.- odwracam się gwałtownie w tamtą stronę I rzeczywiście. Chłopak idzie pewnym krokiem w naszą stronę.
- Max powiedz mu że musiałam iść do Herlinga.- rzucam szybko Max i zbieram plecak z podłogi. Mijam ludzi żeby jak najszybciej dojść do klasy. Widocznie musi być jakiś powód dlaczego ten chłopak nie jest odpowiednim towarzystwem skoro Steave i Nancy tak uważają.

||1228 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro