Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

twenty- two

Po tym jak Steave odwiózł mnie do domu zaczęłam się porządnie zastanawiać nad tym co mnie skusiło aby zaufać Billy'emu. Pomimo wielu ostrzeżeń, historii o nim to i tak uwierzyłam w jego dobrą stronę co niestety nie wyszło mi na dobre. Mogłam się spodziewać, że zrobi coś podobnego ale nie, mądra i samodzielna Lizzie musiała sama sprawdzian. Westchnęłam kolejny raz i wstałam z łóżka. Gdy rozprostowałam wszystkie kości zeszłam szybko po schodach w biegu wiążąc wysokiego kucyka. Przeczesałam związane włosy i weszłam do kuchni gdzie czekała mama z obiadem.
- Cześć mamo.- uśmiechnęłam się ciepło do niej i jak zwykle złożyłam na jej policzku delikatny pocałunek. W odpowiedzi uśmiechnęła się do mnie i już miała coś mówić lecz zadzwonił telefon. Po wyjęciu soku pomarańczowego z lodówki i nalałam trochę do szklanki. Zdążyłam upić kilka łyków i od razu usłyszałam głos wymawiając moje imię.
- Lizzie, słońce. Clary dzwoni do ciebie.- powiadomiła mnie mama z uśmiechem, a ja od razu podeszłam do telefonu. Oparłam się o ścianę i przyłożyła słuchawkę do ucha.
- Co tam, Clary?- zapytałam na wstępnie i wzięłam pomiędzy palce kabel od telefonu zaczynajac się nim bawić.
- Impreza. Dzisiaj. U Natalie i Vicki. Idziemy oczywiście, kochanie. Bądź gotowa na siódmą. Buziaki!- powiedziała szybko i nim zdążyłam zaprotestować, brunetka się rozłączyła. No tak. Mogłam się tego spodziewać. Teraz już Clary mi nie odpuści i i tak będę musiała iść, jeden plus, że Natalie i Vicki są przemiłe i ich imprezy zawsze są świetne. Odłożyłam na miejsce telefon i spojrzałam na zegar wiszący obok lustra. Już grubo po piątej więc mam wystarczająco czasu aby się ogarnąć do końca.
- Mamo wychodzę dzisiaj!- krzyknęłam aby mnie usłyszała i ruszyłam po schodach z powrotem do swojego pokoju. Gdy usiadłam na białym fotelu, przez myśl przeszło mi czy będzie tam Billy lecz bardzo szybko odsunęłam od siebie te myśli.
-Nie mogę się tym przejmować.- burknęłam sama do ciebie i zamknęłam na chwile oczy chcąc rozkoszować się chwilką ciszy i spokoju.

- Max mówię ci serio będę w tym wyglądać źle.- powiedziałam skrzywiona do rudowłosej, która po odwiedzinach mojego brata zajrzała do mnie i tak zeszło nam już pół godziny na wybieranie mi ubrań.
- Będziesz wyglądać obłędnie! Musisz to założyć Lizzie.- pisnęła z uśmiechem Max i wcisnęła mi w dłonie ubrania wybrane przez nią. Zestaw składał się z się z bladoróżowej spódniczki z materiału jeansowego, białej koszulki ze znaczkiem Ghostbusters- swoją drogą mój ulubiony film, czarnych butów na platformie i oczywiście kabaretek. Po ubraniu zestawu Max pomogła mi ogarnąć burzę moich włosów. Z jednej części włosów zrobiła kucyka, a resztę zostawiła rozpuszczonych.
- Cholera, krótka trochę...- mruknęłam ściągając materiał mojej sukienki lekko w dół.
- Nie marudź.- strzepnęła moją dłoń i sama poprawiła mój ubiór dodatkowo wręczając mi jeansową kurtkę z futerkiem od środka.- mój brat zobaczy co stracił. Palant pieprzony.- mruknęła ale gdy zobaczyła mój wzrok od razu rzuciła ciche „przepraszam".
- Nie przepraszaj. Jest okey.- uśmiechnęłam się ciepło i poczochrałam jej włosy.- a teraz ty marsz do domu bo twoja mama mnie zabije, że tak późno wróciłaś.
Zaśmiałam się i pożegnałam się buziakiem w policzek i przytulasem z rudowłosą. Jako dodatek dodałam błyszczyk i byłam gotowa do wyjścia. Zegar wskazywał za dziesięć siódma więc Clary powinna za kilka chwil być. Zebrałam do kieszeni kurtki kilka dolarów i zbiegłam po schodach na dół. W lustrze poprawiłam swoje włosy i wyszłam z domu uprzednio żegnając się z domownikami. Clary dosłownie kilka sekund później podjechała autem. Gdy wsiadłam od razu przywitałam się po raz kolejny tego dnia z przyjaciółką i z jej kuzynką, która przyjechała na weekend.
- Więc...wyglądasz zabójczo Lizzie.- powiedziała z uśmiechem i ruszyła z mojego podjazdu.
- Za krótka.- mruknęłam mając na myśli spódniczkę.
- A tam pieprzysz.- zaśmiała się i zaczęła się bezsensowna rozmowa pomiędzy naszą trójką.

Po zaparkowaniu auta wyszłyśmy i udaliśmy się do domu Natalie i Vicki. Bliźniaczki od razu nas przywitały w tłumie i życzyły dobrej zabawy.
- Lizzie idę z Avą poszukać Davida. Idziesz z nami?!- próbowała przekrzyczeć hałas panujący w domu. Pokręciłam przecząco głową i zakomunikowałam, że idę do kuchni.
- Piękna Lizzie zaszczyciła nas swą obecnością!- po wejściu do kuchni od razu usłyszałam krzyk Camerona, kolegi z klasy- Proszę bardzo.
Po dostaniu od niego kubeczka z trunkiem w środku zbiłam toast z resztą i na raz wypiłam zawartość.
- Idziesz tańczyć?!- zapytał Cameron wskazując na parkiet. Niewiele myśląc od razu pokiwałam głową. Chłopak złapał mnie za dłoń i poprowadził do salonu przedzierając się przez tłum ludzi. Puścił mnie dopiero gdy byliśmy na prowizorycznym parkiecie, a z głośników poleciały pierwsze dźwięki „Hungry eyes". Zarzuciłam dłonie na jego szyje, jak zrobiło większość tańczących par wokół nas. Od razu ułożył dłonie na mojej talii i zaczęliśmy się poruszać w rytm muzyki.
- Więc Lizzie. Jak się dzisiaj bawisz?- zapytał cały czas się uśmiechając swoim śnieżnobiałym uśmiechem. Muszę przyznać, że Cameron należy zdecydowanie do dziesiątki najprzystojniejszych w naszej szkole. Błąd włosy zawsze ułożone, do tego jest umięśniony przez grę w drużynie koszykarskiej. Jego rusy twarzy mocno zarysowane i do tego malinowe usta połączone z błękitnymi jak ocean oczami. Nie zdążyłam mu nawet odpowiedzieć ponieważ zostałam odciągnięta w tył. Uderzając o czyjś tors od razu zadarłam głowę i zobaczyłam kogoś, kogo naprawdę nie miałam ochoty widzieć.
- Co ty robisz? I to jeszcze z nim?!- zapytał z odrazą Billy patrząc to na mnie, to na chłopaka.
- Tańczę?- bardziej zapytałam niż stwierdziłam.
- Ale... nie możesz z nim tańczyć.- oburzył się i założył ręce na piersi.
- Hej gościu weź się odwal...- zaczął mówić Cameron ale tak szybko jak zaczął, tak szybko skończył.
- Siedź cicho jak chcesz mieć sprawne ręce.- warknął Billy i z powrotem zwrócił się do mnie.- nie możesz z nim tańczyć.
Zaśmiałam się pod nosem i założyłam ręce tak jak on.
- Coś ci się pomyliło Billy. Mogę tańczyć z kim mi się podoba.- uśmiechnęłam się dumnie i przybliżyłam do Camerona.
- Nie. Jesteś moja Lizzy.- warknął i próbował złapać mnie za dłoń.
- Weź ty mnie nie rozśmieszaj. Raczej byłam.- zaśmiałam się kpiąco i zaczęłam powoli się przybliżać do niego z każdym kolejnym zdaniem- mogę tańczyć z kim chcę. Mogę również rozmawiać z kim tylko chcę. Wychodzić z kim chcę. Całować kogo tylko chcę.- ostatnie słowa szepnęłam do jego ucha i odeszłam biorąc Camerona za dłoń i na koniec zarzucając włosami w twarz osłupiałego Billy'ego.

||1029

I'm back! Wybaczcie za błędy ale nie sprawdzony🤷🏼‍♀️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro