Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

twelve

- Nigdy- pocałunek- więcej- kolejny buziak- nie myśl- i kolejny- że mógłbym- i znowu- zrobić ci coś takiego, kochanie.- razem z Billy'm nie poszliśmy do szkoły tylko pojechaliśmy do niego do domu. Przez całą drogę żadne z nas nie odezwało się słowem, za to gdy weszliśmy do domu, Billy od razu przyszpilił mnie do ściany i zaczął całować.
- Przepraszam, że ci nie uwierzyłam.z powiedziałam smutno w stronę mojego chłopaka i pogłaskałam go zewnętrzną stroną dłoni po obitym policzku, na co syknął.- Przepraszam- mruknęłam i przytuliłam się do niego.
- Kochanie, po prostu więcej tak nie rób. Kocham Cię Liz.
Powiedział to. Znowu. Gdy wypowiadał te słowa to myślałam, że było to pod wpływem chwili.
- Ja Ciebie też kocham Billy.- pocałowałam go mocno w usta. Chłopak podniósł mnie do góry na co ja oplotłam go w biodrach nogami, a on włożył ręce pod mój tyłek. Gdy prowadził mnie w stronę swojego pokoju to cały czas mnie całował. Jakby mnie nie widział rok. Nogą otworzył drzwi i dalej całując mnie, podszedł do łóżka, na którym mnie następnie delikatnie położył. Na chwilę przestał skradać mi buziaki i zdjął swoją czarną koszulkę. Rzucił ją w kąt pokoju i położył ręce po bokach mojej głowy, patrząc na mnie swoimi czekoladowymi oczami.
- Jesteś piękna, słońce.

- Billy przestań!- chłopak łaskotał mnie bez opamiętania. Myślałam że zaraz umrę ze śmiechu.
- Przeproś ładnie.- uśmiechnął się i wrócił do poprzedniej czynności.
- Przepraszam! Jesteś najlepszym, najprzystojniejszym chłopakiem na świecie!- wykrzyczałam przez śmiech.
- Grzeczna dziewczynka. - mruknął i położył się ma mnie tak, że jego loki drażniły mnie w twarz.
- Bierz te włosy.- zdmuchnęłam je z twarzy.- Muszę zaraz jechać do domu Billy.
-Mhmm.- wymruczał mi do ucha, uprzednio je całując.
- Billy. Mówię serio.- chłopak nie dawał za wygraną i całował mnie po szyji.- Dobra. Jeszcze godzinka.

Wchodząc do domu usłyszałam krzyki z piwnicy. Otworzyłam drzwi i zeszłam pomału na dół.
- Ty pacanie!
- No chyba ty matole!
-Boże przestańcie!
Gdy miałam widok na piwnice, prześledziłam wzrokiem wszystkich zgromadzonych. Mike i jego koledzy, Max i jakaś dziewczynka.
- Zamknijcie się. Słychać was na górze.- powiedziałam do nich na co wystraszeni obrócili się w moją stronę.
- Liz! Idź stąd!- krzyknął na mnie Mike.
-Jezu. Już wychodzę uspokój się dzieciaku.
Wyszłam z piwnicy i doszłam do wniosku że ja byłam normalnym dzieciakiem.

Siedziałam w swoim pokoju i robiłam lekcje. Gdy już skończyłam, położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Tą błogą chwilę przerwała mi Nancy swoimi krzykami.
- Nienawidzę cię! Rozumiesz to?! Nienawidzę!- no tak. Najprawdopodobniej zadzwonił Steave. Odkąd zerwali to ich rozmowy wyglądały właśnie tak. Westchnęłam i położyłam się z powrotem na łóżko. Tym razem przerwało mi pukanie w szybę. Wystraszona spojrzałam w tamtą stronę lecz okazało się że to tylko Billy. Otworzyłam mu okno, a on wszedł do mojego pokoju.
-Czy Ciebie pogięło?! Co ci odbiło żeby wchodzić przez okno?! Od tego są drzwi! - krzyczałm na niego szeptem.
- Też miło Cię widzieć, kochanie. Tak jest bardziej romantycznie.- powiedział chłopak z uśmiechem i zdjął z siebie koszulkę.
- Billy co? Co ty robisz?- zdezorientowana patrzyłam na chłopaka.
- No jak to co? Idę spać, a ty ze mną.- pociągnął mnie za rękę tak, że upadłam na jego klatkę piersiową. Chłopak zgasił lampkę stojąca na półce przy łóżku i szczelnie objął mnie ramionami.
-Dobranoc Billy.
-Dobranoc, słońce. Kocham Cię.
Ucałował mnie w czoło i po tym geście od razu zasnęłam.

Rano gdy wstałam, chłopaka już nie było. Pewnie wyszedł wcześniej żeby wrócić do siebie po książki. Szybko wykonałam poranną toaletę i ubrałam się. Spakowałam plecak i szybko zbiegłam na dół. Przywitałam się tylko z wszystkimi i wyszłam przed dom. Po kilku minutach podjechał Billy. Podbiegłam do samochodu i wsiadłam. Chłopak zgasił papierosa i mocno pocałował mnie w usta. Poczułam smak mięty pomieszanej z tytoniem.
- Witam, piękna. - wypowiedział przywitanie i ruszył z piskiem opon. Przez całą drogę chłopak rysował kółka na moim udzie, co chwilę lekko je ściskając. Gdy dojechaliśmy wzięłam plecak i wysiadłam z auta. Chłopak okrążył samochód i podał mi rękę, którą bez wahania złapałam. W tej pozycji ruszyliśmy do szkoły. Dopiero gdy byliśmy przy szafkach, to rozstaliśmy się. Billy miał wychowanie fizyczne, a ja biologię. Wzięłam szybko potrzebne książki i poszłam do klasy. Przy ławce siedziała już Clary więc podeszłam do niej i się z nią przywitałam.
- Jak z Billy'm?- zapytała zmartwiona dziewczyna.
-Jest już dobrze.- uśmiechnęłam się do niej i po tym zabrzmiał dzwonek oznajmiający początek lekcji.

||718

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro