six
Billy trzyma mnie za rękę, a drugą otwiera drzwi do domu. Gdy mu się udało od razu prowadzi mnie do swojego pokoju. Rzuca mój i swój plecak koło biurka, łapie mnie za biodra i rzuca na łóżko. Po sekundzie sam kładzie się obok mnie i patrzy mi w oczy. Leżymy tak kilka minut i odpoczywamy. W pewnej chwili chce coś już powiedzieć ale przerywa mi to trzask też i wejściowych.
-Skąd wiesz że ich nie ma?
- Billy miał gdzieś iść z Liz. Na pewno po prostu zostawili auto i poszli.
-Obyś miała rację.
- Ja mam zawsze rację Lucas.
Patrzę na chłopaka lecz orientuje że że śpi cicho pochrapując. Wstaje z łóżka i wychodzę powoli przez drzwi. Gdy wychylam głowę zauważam Max, Lucasa i Mike'a.
-Tacy pewni że nas nie ma?- wypowiadając też słowa patrzę na nich. Są odwrócenie do mnie tyłem. Gdy mnie usłyszeli to wyprostowali się sztywno. Max powoli odwraca się się w moją stronę, a za nią reszta.
- Co ty tu robisz?- Max pyta mnie zdenerwowana.
- Stoję i czekam na wyjaśnienia.
-I tak samo ja. - słyszę głos za sobą. Billy. -Mówiłem Ci że masz się z nim nie zadawać Max.
- Nie wtrącaj się w moje życie palancie.
-Uważaj na słowa gówniaro.
Nie wiedząc co zrobić cofnęłam się o kilka kroków. Billy wyglądał na naprawdę zdenerwowanego. - Nie zbliżaj się do niego i tyle.
-Pierdol się!- krzyknęła Max do wychodzącego z pokoju Billy'ego.
-Mike wracamy, chodź.- postanowiłam że wrócę z bratem do domu. Billy musi sam to załatwić z Max.- Pożegnaj się i zadzwoń po Nancy.- Mike pokiwał tylko głową. Wiedział że nie ma dyskusji w tym momencie. Weszłam do pokoju Billy'ego. Siedział na łóżku głęboko oddychając.
- Ja i Mike wracamy do domu. Mama będzie się martwić.
-Odwiozę was.
- Nie. Nie trzeba. Nancy zaraz będzie.- odpowiedziałam szybko i zabrałam swoje rzeczy- Do jutra Billy.- pożegnałam się z chłopakiem i czym prędzej wyszłam z jego pokoju. Nie lubię go w takim stanie. Gdy jest zdenerwowany. Widziałam go już kilka razy w tym stanie i wiem że jest zdolny do wielu rzeczy.
- Liz?- usłyszałam niepewny głos koło ucha. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Lucasa. Mało z nim rozmawiam. Z nim mam najgorszy kontakt. Zawsze więcej rozmawiałam z Dustin'em czy Bayers'em, ale nigdy z Lucasem.
- Co jest? Gdzie jest Max i Mike?
- Są u Max w pokoju. Jaki jest dla ciebie Billy?- zaskoczyło mnie to pytanie. Bardzo.
- Hmm, jest miły. Ale czasami ma dziwne akcje. Czemu pytasz?
- Nie lubi mnie.
- Co? On tylko martwi się o Max.
- Nie Liz, on mnie nie lubi, a ja nie wiem dlaczego.
-Mam z nim porozmawiać o tym?
- No możesz. Dzięki Liz.
- Nie ma sprawy młody. Do jutra.- pożegnałam się z Lucasem I udałam się w stronę pokoju Max.- Jedziemy.- kiwnelam do Mike'a głową. - Cześć Max.
Wyszliśmy z pokoju Max, a następnie z domu. Nancy czekała na nas koło auta Billy'ego. Usiadłam z przodu i podałam plecak bratu.
- Co wy tu robiliście?- no tak mogłam się tego po niej spodziewać. Od imprezy u Tiny w ogóle z nią nie rozmawiałam. Mam wrażenie że jest na mnie okropnie zła za to wszystko.
- Byliśmy u Max.- odpowiedział Mike.
- Obydwoje?
- Tak.- spojrzałam na Mike'a w lusterku i uśmiechnęłam się do niego. Dobrze wiedział że Nancy byłaby zła gdybym powiedziała ze byłam u chłopaka.
Wchodząc do domu usłyszałam grający telewizor. Mike i Nancy poszli od razu na górę. Na fotelu siedział tata, a na nim Holly. Obydwoje spali. Wzięłam Holly delikatnie na ręce starając się jej nie obudzić, a tatę przykryłam kocem. Idąc po schodach zobaczyłam oświecone światlo w łazience przez szpare między drzwiami, a podłogą. Pewnie mama. Weszłam z Holly do jej pokoju i położyłam ją do łóżka. Odgarnęłam jej blond włoski i przykryłam szczelnie jasnoróżową kołdrą. Zgasiłam światło, a następnie wyszłam z pokoju młodszej siostry kierując się do swojego. Zmęczona usiadłam na łóżku i zamknęłam oczy. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam i zasnęłam w ubraniach.
Piątek. Najlepszy dzień jaki istnieje. Koniec szkolnego tygodnia czyli koniec nauki. Mamy dopiero listopad, a ja już tęsknię za wakacjami. Przeciągnęłam się na łóżku i leniwie otwarlam oczy. Spojrzałam za okno i skrzywiłam usta. Deszcz. Znowu. Wstałam powoli I podeszłam do szafy wybierając z niej przypadkowe ubrania. Gdy byłam już ubrana, szybko związałam włosy w luźny warkocz i wzięłam plecak. Schodzac po schodach było dziwnie cicho. Gdy weszłam do kuchni przeleciałam wzrokiem po wszystkich. Mama, tata i Holly. A gdzie reszta?
- Gdzie Nancy i Mike?
- Nancy pojechała po Steav'a i przy okazji zabrała Mike'a, kochanie.- odpowiedziałam mi mama z uśmiechem. Świetnie czyli idę na nogach.
- Zawiozę Ciebie i Holly ale musicie się pospieszyć.- niespodziewanie odezwał się tata. Nigdy nie proponował że mnie zawiezie. Zawsze miałam z nim słaby kontakt, tata to typowy, pracujący ojciec. Rzadko z nim rozmawiam przez co nie byliśmy zżyci.
-Och, Okey. Chodź Holly idziemy się ubrać. Do później mamo. - wzięłam Holly na ręce wyciągając z fotelika i zaniosłam do przedpokoju żeby ubrać buty. Najpierw ubrałam Holls jej śliczne ciemnoczerwone buciki, a potem swoje niezawodne conversy. Założyłam na plecy plecak i wzięłam Holly na ręce. Tata już czekał na nas w aucie więc szybko zapięłam siostee w foteliku i następnie wsiadłam na przednie siedzenie.
-Pasy Lizzie. Najpierw zawiozę Ciebie, a potem Holly. Odebrać Cię też?
- Nie trzeba tato, wrócę z Nancy. Dziękuję.
Tata tylko uśmiechnął się w odpowiedzi i kontynuował drogę do szkoły.
-Clarissa! Przestań!- powiedziałam ze śmiechem do przyjaciółki. Odkąd weszłam do szkoły to Clary cały czas mówi mi o jakimś chłopaku, którego poznała wczoraj na jakiejś imprezie.
-Ale Jonhn jest taki fajny. Właśnie! Będzie jutro na imprezie u Greg'a. Poznasz go.
- Tak tak.- zmęczona gadaniem Clary oparłam głowę na rękach i zaczęłam się uczyć. Za dziesięć minut test z biologii, a ja oczywiście nic nie umiem. Nie miałam kiedy się nauczyć. Wczorajsza sprawa z Billy'm sprawiła, że test wypadł mi kompletnie z głowy. Nie miałam pojęcia dlaczego Billy tak reagował na Lucasa.
- Jedziesz z nim jutro?- zapytałam Clary.
-Chyba tak. Jeśli chcesz możemy Cię wziąć.- uśmiechnęła się i wróciła do spożywania posiłku.
- Nie coś ty, nie trzeba. Widzimy się w klasie, muszę iść coś załatwić.- wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę szafek. Miałam nadzieję że gdzieś spotkam Steav'a albo Nancy. Muszę się zapytać czy jutro jadą.
-Steave!- krzyknęłam chyba za głośno bo jego koledzy odwrócili się od razu.
-Patrzcie kto idzie. Dziewczyna Haegrove'ra.- śmieje się Harry I szturcha Tommy'ego.
- Zamknij się palancie.- nigdy go nie lubiłam.
- Suka.- Tommy mruknął pod nosem.
- Siedź cicho, idioto.- Steav odepchnął się od szafki i zwrócił w moja stronę.- Co chcesz?
-Jedziesz jutro do Annabana Greg'a?
-Ta. Razem z Nancy.
- Jadę z wami.
-Nie ze swoim chłoptasiem?
- On nie jest moim chłopakiem cholera jasna! -zdenerwowana odeszłam od nich i udałam się w stronę klasy biologicznej.
Biologia jak i same lekcje pochłonęły całą moją energię. Wykończona skierowałam się w stronę wyjścia z nadzieją że natknę się na siostrę, której swoją drogą dzisiaj w ogóle nie widziałam. Gdy otworzyłam drzwi, uderzyło we mnie zimne listopadowe powietrze. Zauważyłam niebieskiego Chevroleta stojącego jakieś sto metrów ode mnie, oraz jego właściciela który opierał się o maskę samochodu i popalał papierosa, ubrany w niebieskie jeansy, białą koszulkę oraz czarne buty. Rozglądałam się za siostrą ale niestety nigdzie nie umiałam jej znaleźć więc skierowałam się w stronę Billy'ego. Gdy byłam kawałek od niego, zgasił papierosa i wyrzucił na ziemię przydeptując butem.
- Cały dzień Cię nie widziałem.- usłyszałam jako przywitanie- Dzień dobry.- uśmiechnął się do mnie. Byliśmy w centrum uwagi. Odkąd zaczęłam się widywać z Billy'm, większość uczniów Hawkins High School mówiło o Billy'm i siostrze Nancy Wheeler.
- Dzień dobry. -odpowiedziałam mu z wielkim uśmiechem na twarzy- Czekamy na Max?
-Taa.- odburknął niechętnie.- Jutro impreza. Przyjadę po Ciebie.
- Nie trzeba. Steave i Nancy mnie wezmą. Ale możesz mnie odwieźć.- wiedziałam po jego minie że nie był zadowolony z tego.
-Dobra. - powiedział rozglądając się za Max- Gdzie ta gówniara. Jak się spóźni to jedzie na desce.
-Patrz tam jest.- wskazałam ręką na dziewczynkę pędzącą w naszą stronę. Nie chciałam żeby między nią a bratem były zgrzyty.
-Spóźniłaś się.- Billy zaczął otwierać drzwi i w między czasie mówił do dziewczyny.
-Dodatkowa praca domowa.
- Gówno mnie to obchodzi. Jeszcze raz i wracasz na desce.
- Max widzisz się dzisiaj z Mike'iem?- wtrąciłqm się szybko. Gdybym tego nie zrobiła to doszłoby do ostrej wymiany zdań.
- Tak. Chyba tak.- rudowłosa spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.
-Zaraz zwariuję. Nancy do cholery! Gdzie jest moja kurtka?!- zdenerwowana przekopywałam całą szafę w poszukiwaniu mojej skórzanej kurtki.
- Uspokój się. Trzymaj.- Nancy weszła do mojego pokoju i podała mi szukaną przeze mnie rzecz. Jak zwykle wyglądała idealnie. Sukienka koloru ciemnego niebieskiego, jeansowa kurtka do tego i czarne botki, swoją drogą moje.
- Czy to moje buty?
- Uh tak, przepraszam że bez pytania Ale pasują mi i pomyślałam...
-Jest Okey.- przerwałam siostrze w połowie zdania i się uśmiechnęłam.- Wyglądasz pięknie.
-Wydaje mi się, że ty lepiej. Naprawdę Lizzie.- wydawało mi się że wyglądałam naprawdę znośnie. Czarne spodnie z szerszymi nogawkami, niebiesko czerwona bluzka w paski, cortezy i do tego czarna, skórzana kurtka. Włosy spięłam w kucyka z połowy włosów, a resztę włosów miałam rozpuszczonych, lekko ułożone w fale po warkoczu.- Ale wydaje mi się że mogłabym Cię pomalować.- no tak makijaż. Nie lubiłam się malować dokładniej przez to że nie miałam do tego kompletnie talentu.
- O nie. Nancy to zły pomysł.- wystraszona zaczęłam machać rękami przed twarzą siostry.
- Może chociaż pomadka?.- na to jeszcze mogłam się zgodzić.Z uśmiechem wzięła mnie za rękę i biegiem pociągnęła do swojego pokoju.
Głośno. Alkohol. Taniec. Typowa impreza licealistów. Nancy i Jonathan, jak się okazało nie Steave, przyjechali razem ze mną. Nancy powiedziała że Steave i ona to przeszłość. Nie wnikałam w szczegóły nie chcąc psuć zabawy siostrze. Jonathan okazał się bardzo miły. Nigdy wcześniej z nim nie miałam okazji rozmawiać. Gdy wysiedliśmy z auta rozstalismy się; ja poszłam w głąb domu, a Nancy i jej kolega zostali na zewnątrz. Próbowałam się przebić przez tłum do kuchni. Przy okazji wzrokiem szukałam Billy'ego. Gdy popchnęłam drzwi do kuchni uderzyłam nimi jakiegoś chłopaka.
- O boże przepraszam. Nic ci nie jest?- spanikowana odskoczyłam od drzwj w stronę chłopaka.
- Wszystko dobrze. Nic mi nie jest.- zaśmiał się nieznajomy chłopak. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Wysoki blondyn, wzrostu Billy'ego, szeroko rozstawione ramiona i idealnie ogolona twarz. - Nigdy wcześniej Cię nie widziałem. Jestem Dean.
- Och jestem Liz.- zaczerwieniona podałam chłopakowi dłoń.- jesteś stąd?
- Można tak powiedzieć. Jestem na pierwszym roku w collage'u, ale jestem stąd. A ty droga Liz?
- Chodzę do liceum w Hawkins.
- To wyjaśnia dlaczego Cię nie kojarzę.- zniewalający uśmiech zagościł na jego twarzy, ale nie tak jak Billy'ego.
- Jesteś tu sama?
-Chwilowo tak.
-Chodźmy się napić Liz. Lepiej się poznamy.- uśmiechnięty złapał moją dłoń i pchnął drzwi do kuchni.- Co sobie życzysz? Drink, piwo lub coś bez procentów.
-Chyba coś bez procentów.
Chłopak podał mi kubeczek z zawartością i oparł się o blat. Poszłam w jego ślady i teraz staliśmy oparci obok siebie. Rozmowa toczyła się w najlepsze. Wszystko było dobrze dopóki chłopak nie objął mnie w dole pleców. Próbowałam się wyrwać lecz na nic. Na moje szczęście przez drzwi wszedł Tommy, a zaraz po nim Billy. Spojrzałam w ich stronę wystraszonym wzrokiem. Gdy Billy na nas spojrzał od razu zaświeciły mu się oczy. Podszedł do nas i złapał chłopaka za ramię.
- Kolego widzę że ta pani nie chce byś ją dotykał.
- A co ty jej przedstawiciel? Idziemy Liz.- Nowopoznany chłopak starał się mnie zaciągnąć za rękę w stronę wyjścia z pomieszczenia lecz ja dalej się wyrywałam- Ty kurewko przestań się wiercić.
- Wydaje mi się że do kobiety nie powinieneś się tak zwracać. Zwłaszcza mojej. - gdy Hargrove wypowiedział te słowa Dean zaśmiał się. Lecz Billy'emu nie było do śmiechu. W momencie popchnął przeciwnika, tak że ten upadł na ziemię. Wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę Tommy'ego.
-Kto to jest?- zdenerwowany rzucił w moją stronę.
- Ja... Ja nie wiem. Poznałam go kilkanaście minut temu. Ma na imię Dean.
- Zrobił ci coś?- W jednej chwili jego twarz złagodniała.
- Nie .- odpowiedziałam i po prostu przytulilam się do chłopaka. Ten objął mnie szczelnie ramieniem i zaczął prowadzić w stronę drzwi frontowych
-Jedziemy do mnie dobrze?
- Tak. Tak będzie lepiej.
Wzdychęlam i usiadłam po stronie pasażera.
- Chcesz pić?- zapytał Billy.
- Nie, dziękuję.- uśmiechnęłam się i podeszłam do niego od tyłu. Objęłam go w pasie i pocałowałam między łopatkami.
-Gdyby nie to, że ty stałaś obok to ten dupek już by nie żył.- gdy to mówił jego mięśnie napięły się.
- Billy, nic mi nie jest. Jest już Okey.
Chłopak gwałtownie się obrócił i teraz to on trzymał mnie w pasie, a ja miałam ręce usadowione na jego bicepsach.
-Chodź idziemy do mnie.- Billy złapał mnie za rękę i prowadził przez korytarz do jego pokoju.
|| 2100 słów
To chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam. Dajcie znać w komentarzach jak wam się podoba. Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro