Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

six

Billy trzyma mnie za rękę, a drugą otwiera drzwi do domu. Gdy mu się udało od razu prowadzi mnie do swojego pokoju. Rzuca mój i swój plecak koło biurka, łapie mnie za biodra i rzuca na łóżko. Po sekundzie sam kładzie się obok mnie i patrzy mi w oczy. Leżymy tak kilka minut i odpoczywamy. W pewnej chwili chce coś już powiedzieć ale przerywa mi to trzask też i wejściowych.
-Skąd wiesz że ich nie ma?
- Billy miał gdzieś iść z Liz. Na pewno po prostu zostawili auto i poszli.
-Obyś miała rację.
- Ja mam zawsze rację Lucas.
Patrzę na chłopaka lecz orientuje że że śpi cicho pochrapując. Wstaje z łóżka i wychodzę powoli przez drzwi. Gdy wychylam głowę zauważam Max, Lucasa i Mike'a.
-Tacy pewni że nas nie ma?- wypowiadając też słowa patrzę na nich. Są odwrócenie do mnie tyłem. Gdy mnie usłyszeli to wyprostowali się sztywno. Max powoli odwraca się się w moją stronę, a za nią reszta.
- Co ty tu robisz?- Max pyta mnie zdenerwowana.
- Stoję i czekam na wyjaśnienia.
-I tak samo ja. - słyszę głos za sobą. Billy. -Mówiłem Ci że masz się z nim nie zadawać Max.
- Nie wtrącaj się w moje życie palancie.
-Uważaj na słowa gówniaro.
Nie wiedząc co zrobić cofnęłam się o kilka kroków. Billy wyglądał na naprawdę zdenerwowanego. - Nie zbliżaj się do niego i tyle.
-Pierdol się!- krzyknęła Max do wychodzącego z pokoju Billy'ego.
-Mike wracamy, chodź.- postanowiłam że wrócę z bratem do domu. Billy musi sam to załatwić z Max.- Pożegnaj się i zadzwoń po Nancy.- Mike pokiwał tylko głową. Wiedział że nie ma dyskusji w tym momencie. Weszłam do pokoju Billy'ego. Siedział na łóżku głęboko oddychając.
- Ja i Mike wracamy do domu. Mama będzie się martwić.
-Odwiozę was.
- Nie. Nie trzeba. Nancy zaraz będzie.- odpowiedziałam szybko i zabrałam swoje rzeczy- Do jutra Billy.- pożegnałam się z chłopakiem i czym prędzej wyszłam z jego pokoju. Nie lubię go w takim stanie. Gdy jest zdenerwowany. Widziałam go już kilka razy w tym stanie i wiem że jest zdolny do wielu rzeczy.
- Liz?- usłyszałam niepewny głos koło ucha. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Lucasa. Mało z nim rozmawiam. Z nim mam najgorszy kontakt. Zawsze więcej rozmawiałam z Dustin'em czy Bayers'em, ale nigdy z Lucasem.
- Co jest? Gdzie jest Max i Mike?
- Są u Max w pokoju. Jaki jest dla ciebie Billy?- zaskoczyło mnie to pytanie. Bardzo.
- Hmm, jest miły. Ale czasami ma dziwne akcje. Czemu pytasz?
- Nie lubi mnie.
- Co? On tylko martwi się o Max.
- Nie Liz, on mnie nie lubi, a ja nie wiem dlaczego.
-Mam z nim porozmawiać o tym?
- No możesz. Dzięki Liz.
- Nie ma sprawy młody. Do jutra.- pożegnałam się z Lucasem I udałam się w stronę pokoju Max.- Jedziemy.- kiwnelam do Mike'a głową. - Cześć Max.
Wyszliśmy z pokoju Max, a następnie z domu. Nancy czekała na nas koło auta Billy'ego. Usiadłam z przodu i podałam plecak bratu.
- Co wy tu robiliście?- no tak mogłam się tego po niej spodziewać. Od imprezy u Tiny w ogóle z nią nie rozmawiałam. Mam wrażenie że jest na mnie okropnie zła za to wszystko.
- Byliśmy u Max.- odpowiedział Mike.
- Obydwoje?
- Tak.- spojrzałam na Mike'a w lusterku i uśmiechnęłam się do niego. Dobrze wiedział że Nancy byłaby zła gdybym powiedziała ze byłam u chłopaka.

Wchodząc do domu usłyszałam grający telewizor. Mike i Nancy poszli od razu na górę. Na fotelu siedział tata, a na nim Holly. Obydwoje spali. Wzięłam Holly delikatnie na ręce starając się jej nie obudzić, a tatę przykryłam kocem. Idąc po schodach zobaczyłam oświecone światlo w łazience przez szpare między drzwiami, a podłogą. Pewnie mama. Weszłam z Holly do jej pokoju i położyłam ją do łóżka. Odgarnęłam jej blond włoski i przykryłam szczelnie jasnoróżową kołdrą. Zgasiłam światło, a następnie wyszłam z pokoju młodszej siostry kierując się do swojego. Zmęczona usiadłam na łóżku i zamknęłam oczy. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam i zasnęłam w ubraniach.

Piątek. Najlepszy dzień jaki istnieje. Koniec szkolnego tygodnia czyli koniec nauki. Mamy dopiero listopad, a ja już tęsknię za wakacjami. Przeciągnęłam się na łóżku i leniwie otwarlam oczy. Spojrzałam za okno i skrzywiłam usta. Deszcz. Znowu. Wstałam powoli I podeszłam do szafy wybierając z niej przypadkowe ubrania. Gdy byłam już ubrana, szybko związałam włosy w luźny warkocz i wzięłam plecak. Schodzac po schodach było dziwnie cicho. Gdy weszłam do kuchni przeleciałam wzrokiem po wszystkich. Mama, tata i Holly. A gdzie reszta?
- Gdzie Nancy i Mike?
- Nancy pojechała po Steav'a i przy okazji zabrała Mike'a, kochanie.- odpowiedziałam mi mama z uśmiechem. Świetnie czyli idę na nogach.
- Zawiozę Ciebie i Holly ale musicie się pospieszyć.- niespodziewanie odezwał się tata. Nigdy nie proponował że mnie zawiezie. Zawsze miałam z nim słaby kontakt, tata to typowy, pracujący ojciec. Rzadko z nim rozmawiam przez co nie byliśmy zżyci.
-Och, Okey. Chodź Holly idziemy się ubrać. Do później mamo. - wzięłam Holly na ręce wyciągając z fotelika i zaniosłam do przedpokoju żeby ubrać buty. Najpierw ubrałam Holls jej śliczne ciemnoczerwone buciki, a potem swoje niezawodne conversy. Założyłam na plecy plecak i wzięłam Holly na ręce. Tata już czekał na nas w aucie więc szybko zapięłam siostee w foteliku i następnie wsiadłam na przednie siedzenie.
-Pasy Lizzie. Najpierw zawiozę Ciebie, a potem Holly. Odebrać Cię też?
- Nie trzeba tato, wrócę z Nancy. Dziękuję.
Tata tylko uśmiechnął się w odpowiedzi i kontynuował drogę do szkoły.

-Clarissa! Przestań!- powiedziałam ze śmiechem do przyjaciółki. Odkąd weszłam do szkoły to Clary cały czas mówi mi o jakimś chłopaku, którego poznała wczoraj na jakiejś imprezie.
-Ale Jonhn jest taki fajny. Właśnie! Będzie jutro na imprezie u Greg'a. Poznasz go.
- Tak tak.- zmęczona gadaniem Clary oparłam głowę na rękach i zaczęłam się uczyć. Za dziesięć minut test z biologii, a ja oczywiście nic nie umiem. Nie miałam kiedy się nauczyć. Wczorajsza sprawa z Billy'm sprawiła, że test wypadł mi kompletnie z głowy. Nie miałam pojęcia dlaczego Billy tak reagował na Lucasa.
- Jedziesz z nim jutro?- zapytałam Clary.
-Chyba tak. Jeśli chcesz możemy Cię wziąć.- uśmiechnęła się i wróciła do spożywania posiłku.
- Nie coś ty, nie trzeba. Widzimy się w klasie, muszę iść coś załatwić.- wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę szafek. Miałam nadzieję że gdzieś spotkam Steav'a albo Nancy. Muszę się zapytać czy jutro jadą.
-Steave!- krzyknęłam chyba za głośno bo jego koledzy odwrócili się od razu.
-Patrzcie kto idzie. Dziewczyna Haegrove'ra.- śmieje się Harry I szturcha Tommy'ego.
- Zamknij się palancie.- nigdy go nie lubiłam.
- Suka.- Tommy mruknął pod nosem.
- Siedź cicho, idioto.- Steav odepchnął się od szafki i zwrócił w moja stronę.- Co chcesz?
-Jedziesz jutro do Annabana Greg'a?
-Ta. Razem z Nancy.
- Jadę z wami.
-Nie ze swoim chłoptasiem?
- On nie jest moim chłopakiem cholera jasna! -zdenerwowana odeszłam od nich i udałam się w stronę klasy biologicznej.

Biologia jak i same lekcje pochłonęły całą moją energię. Wykończona skierowałam się w stronę wyjścia z nadzieją że natknę się na siostrę, której swoją drogą dzisiaj w ogóle nie widziałam. Gdy otworzyłam drzwi, uderzyło we mnie zimne listopadowe powietrze. Zauważyłam niebieskiego Chevroleta stojącego jakieś sto metrów ode mnie, oraz jego właściciela który opierał się o maskę samochodu i popalał papierosa, ubrany w niebieskie jeansy, białą koszulkę oraz czarne buty. Rozglądałam się za siostrą ale niestety nigdzie nie umiałam jej znaleźć więc skierowałam się w stronę Billy'ego. Gdy byłam kawałek od niego, zgasił papierosa i wyrzucił na ziemię przydeptując butem.
- Cały dzień Cię nie widziałem.- usłyszałam jako przywitanie- Dzień dobry.- uśmiechnął się do mnie. Byliśmy w centrum uwagi. Odkąd zaczęłam się widywać z Billy'm, większość uczniów Hawkins High School mówiło o Billy'm i siostrze Nancy Wheeler.
- Dzień dobry. -odpowiedziałam mu z wielkim uśmiechem na twarzy- Czekamy na Max?
-Taa.- odburknął niechętnie.- Jutro impreza. Przyjadę po Ciebie.
- Nie trzeba. Steave i Nancy mnie wezmą. Ale możesz mnie odwieźć.- wiedziałam po jego minie że nie był zadowolony z tego.
-Dobra. - powiedział rozglądając się za Max- Gdzie ta gówniara. Jak się spóźni to jedzie na desce.
-Patrz tam jest.- wskazałam ręką na dziewczynkę pędzącą w naszą stronę. Nie chciałam żeby między nią a bratem były zgrzyty.
-Spóźniłaś się.- Billy zaczął otwierać drzwi i w między czasie mówił do dziewczyny.
-Dodatkowa praca domowa.
- Gówno mnie to obchodzi. Jeszcze raz i wracasz na desce.
- Max widzisz się dzisiaj z Mike'iem?- wtrąciłqm się szybko. Gdybym tego nie zrobiła to doszłoby do ostrej wymiany zdań.
- Tak. Chyba tak.- rudowłosa spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła.

-Zaraz zwariuję. Nancy do cholery! Gdzie jest moja kurtka?!- zdenerwowana przekopywałam całą szafę w poszukiwaniu mojej skórzanej kurtki.
- Uspokój się. Trzymaj.- Nancy weszła do mojego pokoju i podała mi szukaną przeze mnie rzecz. Jak zwykle wyglądała idealnie. Sukienka koloru ciemnego niebieskiego, jeansowa kurtka do tego i czarne botki, swoją drogą moje.
- Czy to moje buty?
- Uh tak, przepraszam że bez pytania Ale pasują mi i pomyślałam...
-Jest Okey.- przerwałam siostrze w połowie zdania i się uśmiechnęłam.- Wyglądasz pięknie.
-Wydaje mi się, że ty lepiej. Naprawdę Lizzie.- wydawało mi się że wyglądałam naprawdę znośnie. Czarne spodnie z szerszymi nogawkami, niebiesko czerwona bluzka w paski, cortezy i do tego czarna, skórzana kurtka. Włosy spięłam w kucyka z połowy włosów, a resztę włosów miałam rozpuszczonych, lekko ułożone w fale po warkoczu.- Ale wydaje mi się że mogłabym Cię pomalować.- no tak makijaż. Nie lubiłam się malować dokładniej przez to że nie miałam do tego kompletnie talentu.
- O nie. Nancy to zły pomysł.- wystraszona zaczęłam machać rękami przed twarzą siostry.
- Może chociaż pomadka?.- na to jeszcze mogłam się zgodzić.Z uśmiechem wzięła mnie za rękę i biegiem pociągnęła do swojego pokoju.

Głośno. Alkohol. Taniec. Typowa impreza licealistów. Nancy i Jonathan, jak się okazało nie Steave, przyjechali razem ze mną. Nancy powiedziała że Steave i ona to przeszłość. Nie wnikałam w szczegóły nie chcąc psuć zabawy siostrze. Jonathan okazał się bardzo miły. Nigdy wcześniej z nim nie miałam okazji rozmawiać. Gdy wysiedliśmy z auta rozstalismy się; ja poszłam w głąb domu, a Nancy i jej kolega zostali na zewnątrz. Próbowałam się przebić przez tłum do kuchni. Przy okazji wzrokiem szukałam Billy'ego. Gdy popchnęłam drzwi do kuchni uderzyłam nimi jakiegoś chłopaka.
- O boże przepraszam. Nic ci nie jest?- spanikowana odskoczyłam od drzwj w stronę chłopaka.
- Wszystko dobrze. Nic mi nie jest.- zaśmiał się nieznajomy chłopak. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Wysoki blondyn, wzrostu Billy'ego, szeroko rozstawione ramiona i idealnie ogolona twarz. - Nigdy wcześniej Cię nie widziałem. Jestem Dean.
- Och jestem Liz.- zaczerwieniona podałam chłopakowi dłoń.- jesteś stąd?
- Można tak powiedzieć. Jestem na pierwszym roku w collage'u, ale jestem stąd. A ty droga Liz?
- Chodzę do liceum w Hawkins.
- To wyjaśnia dlaczego Cię nie kojarzę.- zniewalający uśmiech zagościł na jego twarzy, ale nie tak jak Billy'ego.
- Jesteś tu sama?
-Chwilowo tak.
-Chodźmy się napić Liz. Lepiej się poznamy.- uśmiechnięty złapał moją dłoń i pchnął drzwi do kuchni.- Co sobie życzysz? Drink, piwo lub coś bez procentów.
-Chyba coś bez procentów.
Chłopak podał mi kubeczek z zawartością i oparł się o blat. Poszłam w jego ślady i teraz staliśmy oparci obok siebie. Rozmowa toczyła się w najlepsze. Wszystko było dobrze dopóki chłopak nie objął mnie w dole pleców. Próbowałam się wyrwać lecz na nic. Na moje szczęście przez drzwi wszedł Tommy, a zaraz po nim Billy. Spojrzałam w ich stronę wystraszonym wzrokiem. Gdy Billy na nas spojrzał od razu zaświeciły mu się oczy. Podszedł do nas i złapał chłopaka za ramię.
- Kolego widzę że ta pani nie chce byś ją dotykał.
- A co ty jej przedstawiciel? Idziemy Liz.- Nowopoznany chłopak starał się mnie zaciągnąć za rękę w stronę wyjścia z pomieszczenia lecz ja dalej się wyrywałam- Ty kurewko przestań się wiercić.
- Wydaje mi się że do kobiety nie powinieneś się tak zwracać. Zwłaszcza mojej. - gdy Hargrove wypowiedział te słowa Dean zaśmiał się. Lecz Billy'emu nie było do śmiechu. W momencie popchnął przeciwnika, tak że ten upadł na ziemię. Wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę Tommy'ego.
-Kto to jest?- zdenerwowany rzucił w moją stronę.
- Ja... Ja nie wiem. Poznałam go kilkanaście minut temu. Ma na imię Dean.
- Zrobił ci coś?- W jednej chwili jego twarz złagodniała.
- Nie .- odpowiedziałam i po prostu przytulilam się do chłopaka. Ten objął mnie szczelnie ramieniem i zaczął prowadzić w stronę drzwi frontowych
-Jedziemy do mnie dobrze?
- Tak. Tak będzie lepiej.
Wzdychęlam i usiadłam po stronie pasażera.

- Chcesz pić?- zapytał Billy.
- Nie, dziękuję.- uśmiechnęłam się i podeszłam do niego od tyłu. Objęłam go w pasie i pocałowałam między łopatkami.
-Gdyby nie to, że ty stałaś obok to ten dupek już by nie żył.- gdy to mówił jego mięśnie napięły się.
- Billy, nic mi nie jest. Jest już Okey.
Chłopak gwałtownie się obrócił i teraz to on trzymał mnie w pasie, a ja miałam ręce usadowione na jego bicepsach.
-Chodź idziemy do mnie.- Billy złapał mnie za rękę i prowadził przez korytarz do jego pokoju.

|| 2100 słów

To chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam. Dajcie znać w komentarzach jak wam się podoba. Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro