Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

seven


-Masz.Trzymaj.- chłopak podał mi bordową koszulkę. Odebrałam ją i szybko włożyłam na siebie. Gdy stałam koło biurka chłopaka spojrzałam na jego dzisiejszy wygląd. Bordowa koszula do połowy rozpieta, dopasowane jeansy i dopełniająca, cały strój, skórzana kurtka. Billy głośno włączył muzykę i położył się na łóżku. Gestem ręki pokazał żebym położyła się obok niego. Gdy to zrobiłam to wzięłam jego dłoń i zaczęłam się bawić jego palcami. Po pewnym czasie czułam że zaraz odpłynę, lecz wyrwał mnie z tego stanu głos dochodzący zza drzwi.
- Nie mam teraz czasu, Susan.- odkrzyknął Billy. Położył się blisko mnie i jego ręce oplotły mnie wokół mojego brzucha.
- Billy gdzie jest do cholery Max?- zdenerwowanemu głosowi towarzyszył trzask drzwiami.- Lizzie Wheeler. Co za niespodzianka.- gdy usłyszałam głos ojca Billy'ego od razu wstałam, a za mną chłopak.- Wybacz, że wam przeszkadzam lecz chciałbym porozmawiać z synem.- spojrzałam na chłopaka który wydawał się nieco przerażony A potem na jego ojca.- Suzie zaparz herbaty Lizzie. My musimy sobie pogadać jak ojciec z synem. - Posłusznie udałam się w stronę wyjścia. Ojciec Billy'ego zawsze przyprawiał mnie o dreszcze. Sam jego wygląd wywoływał strach. Poznałam go gdy kilka razy odbierał Max od Mike'a. Spojrzałam w stronę Susan i już wiedziałam że będzie źle. Była wystraszona. Gestem ręki zaprosiła mnie do kuchni. Widziałam W jej oczach błysk łez.
-Owocowa czy zwykła, kochanie?- grzecznie zapytała gdy weszliśmy do kuchni.
- Zwykła, pani Hargrove.- krzyki. Głośne krzyki z pokoju Billy'ego. Jego ojciec strasznie krzyczał na chłopaka, że aż słyszałyśmy w kuchni. Spojrzałam na mamę Max. Miała zamknięte oczy. Postanowiłam o nic nie pytać tylko grzecznie czekać.
- Co u mamy śłońce?- Suzie starała się z całych sił prowadzić normalną rozmowę pomimo głośnych krzyków.
-Bardzo dobrze, dziękuję że pani pyta.

Po niezręcznej chwili spędzonej z panią Hargrove podczas, której żadna z nas się nie odzywała, wyszedł ojciec Billy'ego, a za nim chłopak.
- Lizzie myślę że powinnaś jechać z Billy'm. Miło było Cię widzieć.- pan Hargrove uśmiechnął się w moją stronę, a ja tylko odpowiedziałam skrzywieniem twarzy co miało wyglądać jak uśmiech.
-Chodź Liz.- Billy był przygaszony i przestraszony. Jego oczy miały w sobie łzy. Podeszłam do niego szybko i pożegnałam z Suzie. Billy prędko prowadził mnie do auta.
- Gdzie jedziemy?- zapytałam zapinając pasy w aucie.
-Po Max. Zabiję ją kiedyś.- zdenerwowany chłopak szybko i z piskiem opon odjechał spod domu.- Mała gówniara wyszła oknem z domu. Jedziemy najpierw do Ciebie.

-Mamo, wróciłam!- zawołałam żeby mama mnie usłyszała. Przez całą drogę nie odzywałam się. Billy był na tyle zły, że jego knykcie pobladły przez mocny ucisk na kierownicy. Skierowałam się w stronę salonu i zobaczyłam spiącą Holly na kanapie i tatę na rozkładanym fotelu. Coraz częściej widzę taki widok.
- Poczekaj tu. Idę ją zanieść. - już miałam brać Holly na ręce kiedy Billy złapał mnie za nadgarstek.
- Ja ją wezmę.- chłopak wziął moją młodszą siostrę i po moich instrukcjach, trafił z nią do mojego pokoju. Holly ostatnio miała koszmary więc często ze mną spała. Gdy Billy ją położył na moim łóżku przykryłam ją szczelnie kołdrą i dałam jej buziaka w policzek. Bez słowa wyszłam z pokoju, a za mną Billy. Gdy byłam przy schodach zauważyłam mamę.
- Cześć Lizzie. Dobry wieczór.- mama uśmiechnęła się w stronę Billy'ego.
-Witam Pani Wheeler.- Billy uśmiechnął się zniewalająco do mojej mamy opierając się o framugę drzwi.- Czy nie ma u Pani mojej siostry? Koleżanka Mike'a, Max. Rude włosy. Mała.
- Och niestety nie. Pewnie jest u Willa. Chodź na dół dam ci adres.- Billy tylko się do niej uśmiechnął i zjechał wzrokiem.
- Ja zostaję. Holly u mnie zasnęła. Pójdę do niej.- byłam wściekła na Billy'ego. To moja matka halo! A ona wcale nie lepsza.- cześć.- oschłym tonem skierowałam słowa do Billy'ego i automatycznie odwróciłam się na pięcie. Nie będę go nawet słuchać. Po dzisiejszej sytuacji z jego rodzicami i moją matką mam dosyć. Nie patrząc na nich otworzyłam drzwi do mojego pokoju, a następnie zamknęłam na zamek. Nie chciałam żeby ktokolwiek dzisiaj mi zaprzątał głowę. Podczas gdy ja układałam koszulkę Billy'ego w kostkę i zakładała swoją, poczułam malutką dłoń szturchającą mnie w nogę.
- Co jest księżniczko? Dlaczego nie śpisz?- schyliłam się do Holly i wzięłam ją na ręce.
-Zły sen. O pająkach i potworach.- wystraszona Holls przecierała oczka z łez.
-Już dobrze. Zostaniesz dzisiaj u mnie dobra?- ponownie ją przykryłam kołdrą i dodatkowo położyłam się koło niej Holly tylko mruknęła mi coś koło ucha i zasnęła. A ja zaraz po niej.

Niedziela. Jedyny, totalnie wolny dzień od czegokolwiek. Żadnej nauki, rodzice w domu. Wczorajszy dzień wyczerpał mnie z energii na tyle, że dzisiaj wstałam o dziesiątej. Koło mnie Holly już nie było. Zawsze jest rannym ptaszkiem. Stając przed lustrem zauważyłam siniaka na biodrze. Dean. Wczoraj na tyle mocno mnie przytrzymał, że zostawił siniaka w postaci swoich palców na moim biodrze. Lekko przejechałam palcem po żółto fioletowym kawałku skóry i syknęłam. Postanowiłam zapomnieć o tym i szybko się ubrać. Czerwony sweter i idealnie dopasowane czarne jeansy dobrze ze sobą wyglądały.

Gdy zeszłam na dół przy stole zobaczyłam całą moją rodzinę i do tego przyjaciół mojego brata.
-Dzień dobry.- przywitałam się ze wszystkimi i zajęłam miejsce koło Dustina- Co tam u kota młody?- na moje pytanie każdy z chłopaków zakrztusił się jedzeniem które miał w ustach. Spojrzałam na nich i od razu dodałam.- Dobra nie było pytania.- Dustin odetchnął z ulgą. Myśleli że będę ich wypytywac. Zresztą jak zawsze, ale zostawiłam sprawę. Nic im nie jest, więc nie ma kłopotu.

Byłam w swoim pokoju praktycznie cały dzień. Mamy godzinę szóstą wieczorem, a ja leżę i patrzę w śnieżnobiały sufit. Mike i reszta chłopców siedzą w piwnicy, mama z Holly są na zakupach, tata na dole ogląda telewizję, a Nancy jest u Jonathana. Billy nie kontaktował się ze mną od wczorajszej sytuacji z moja mama. I dobrze. Kompletnie nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Jak na złość zadzwonił telefon. Już myślałam że caky dzień będę mieć spokój.
-Halo?- mówię do słuchawki telefonu.
- Ty, ja, pizza, komiksy. Co ty na to?
- Max jest szósta. Jutro jest szkoła.
- Billy'ego nie ma.
- Uh ubiorę się i za 20 minut jestem. Ale to nawet nie chodzi o niego.
- Słyszałam co się wczoraj stało w domu. Przepraszam że musiałaś to widzieć.
- Mad Max to nie twoja wina. Nie masz mnie za co przepraszać. Dwie hawajskie pamiętaj!
Mówiąc ostatnie słowa rozłączyłam się i zaczęłam zbierać rzeczy. Książki do szkoły, czyste ubrania i podstawowe rzeczy. Wzięłam jeszcze koszulkę Billy'ego żeby mu ją oddać.

Mając już wszystko, wzięłam deskę i pognałam w stronę domu Max. Nie uśmiechało mi się jechać w taką pogodę na desce, ale nie miałam wyboru. Nancy nie było, a tata spał. Po pół godzinnej jeździe stanęłam przed domem państwa Hargrove. Dzięki Bogu auta Billy'ego nie było. Zapukałam do drzwi i lo chwili otworzyła mi Max. Przywitałam się z nią I od razu gdy weszkyszmy do jej pokoju zaczęliśmy zajadać pizzę i gadać na różne tematy. Od nowej piosenki Queens po obgadywanie ludzi ze szkoły. Gdy była już dziesiąta postanowiłyśmy z Max iść spać.
- Mad Max idę to tylko odnieść Bill'yemu I zaraz wracam. Mój kawałek jesy ostatni!- powiedziałam na odchodne i skierowałam się w stronę pokoju Billy'ego. Po cichu weszłam mając nadzieję że chłopaka nie ma dalej. Na moje szczęście rzeczywiście go nie było. Zostawiłam koszulkę ppskładana na jego łóżku i cicho na palcach wróciłam do pokoju Max. Gdy już położyłam się na łóżku usłyszałam cichy głos.
-Lubisz go?- zapytała Max odwracając się w moją stronę.
-Kogo?- nie wiedząc o kogo chodzi zwróciłam głowę w kierunku dziewczyny.
-Mojego brata.
- No tak.
-Jesteście razem?- Max dalej ciągnęła.
- Nie wiem.- naprawdę nie wiedziałam. Billy nigdy się w prost nie zapytał czy będę jego dziewczyną.
- Lubi Cię. I to bardzo Lizzie.- maxie uśmiechnęła się do mnie i zamknęła oczy.
Myśląc o słowach dziewczyny, również zamknęłam oczy odpływając w krainę morfeusza.

||1284 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro