Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

nineteen

Soję przed lustrem i suszę swoje długie włosy myśląc co dzisiaj ubierać. Dzisiaj wieczór imprezy u Tiny i umówiłam się, że Billy przyjedzie po mnie o dwudziestej i pojedziemy tam razem. Przejechałam po włosach palcami i gdy uznałam, że są wystarczająco suche zostawiłam je rozpuszczone. Takie lubiłam najbardziej, chociaż były już na tyle długie, że często mi się plątały. Podeszłam do szafy i najpierw wyciągnęłam czarny komplet bielizny, który na siebie wciągnęłam, a następnie stanęłam przed pełnymi półkami i wieszakami nie mając pojęcia co ubrać. Zastanawiałam się dobre dziesięć minut aż wymyśliłam. Czarny, krótki sweter z długim rękawem, jeansowa kurtka oversize i do tego czarna spódniczka do połowy uda, a na dopełnienie dzisiejszego wyboru czarno białe cortezy. Ubrałam się w wybrane rzeczy i wróciłam do toaletki siadając przed dużym lustrem. Zrobiłam delikatny makijaż i poprawiłam długie, ciemne włosy opadające mi na całe plecy. Wyglądałam znośnie. Wzięłam kurtkę do ręki i zbiegłam po schodach. Ubrałam szybko buty i spojrzałam na zegarek. Za dwie minuty Billy powinien być. Założyłam na siebie kurtkę i poprawiłam włosy. Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się sama do siebie. W pewnym momencie usłyszałam jak Billy podjeżdża pod mój dom więc nałożyłam szybko błyszczyk i krzyknęłam do domowników, że wychodzę. Zamknęłam drzwi na klucz, a ten skryłam pod ogrodowego krasnala. Podbiegłam do auta i szybko weszłam do środka. Od razu gdy usiadłam, nawet nie zapięłam pasów i Billy zaatakował mnie namiętnym pocałunkiem.
- Hej, kochanie.- powiedział i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Hej.- odpowiedziałam i złożyłam pocałunek na jego policzku. Spojrzałam na jego ubranie i musiałam przyznać, że dzisiaj wyglądał wyjątkowo dobrze. Ciemne, lekko obcisłe jeansy, czarna koszula odpięta oczywiście do połowy i na to czarna ramoneska. Wyglądał naprawdę pociągająco.
- Jedziemy?- zapytał na co ja przytaknęłam głową.

Billy zaparkował pod dużym domem i wysiadł następnie otwierając mi drzwi. Wysiadałam i stanęłam obok niego. Uśmiechnął się i pocałował moje usta. Objął mnie ramieniem prowadząc do drzwi i odpalił papierosa. Jego jedna z wad to właśnie papierosy. To tak cholernie śmierdzi. Weszliśmy do środka mijając po drodze pełno ludzi, z którymi Billy się witał. Idąc przez korytarz w końcu dotarliśmy do kuchni gdzie rozejrzałam się za moją przyjaciółką, gdy ją zauważyłam zwróciłam się do Billy'ego.
- Nie obrazisz się jak cię opuszczę na jakiś czas?- powiedziałam stając na palcach i muskając jego usta.
- Oczywiście, że nie, kochanie. Zobaczymy się później.- powiedział i pocałował mnie.- Tylko oczywiście metr od jakiegokolwiek chłopaka.- mruknął, a ja się zaśmiałam.
- Oczywiście.- powiedziałam i odeszłam od niego z uśmiechem, kierując się w stronę Belli.
- Witam, piękna.- powiedziałam i dałam jej buziaka w policzek.
- No hejka.- odpowiedziała mi tym samym.- Piwo, wódka, wino?
- Piwo, poproszę.- odpowiedziałam, a dziewczyna sięgnęła mi po butelkę Corony. - Więc, Bella co się dzisiaj działo, że taka szczęśliwa jesteś?
- Widzisz tamtego gościa?- wskazała na blondyna stojącego koło kominka z kolegami, na co ja przytaknęłam.- Świetnie całuje.- zaśmiała się odwracając.
- Żartujesz?- zapytałam patrząc na nią zaskoczona.
- Nie.- zaśmiała się.
- Nie spodziewałam się tego po tobie.- powiedziałam patrząc na nią ponieważ dziewczyna owszem miała powodzenie, ale nigdy nie robiła tak. Zmieniłam temat i zaczęłyśmy rozmowę o nowej kolekcji Calvin Klein.

- Hejka dziewczyny! Idziecie grać na dwór?- podeszła do nas Tina z czerwonym kubeczkiem w ręce i przywitała się z każdą z nas buziakiem w policzek i przytulasem.
- Hej Tina, pewnie.- powiedziałam za nas dwie i we trójkę skierowaliśmy się w stronę wyjścia na zewnątrz. Po drodze minęłam kilka osób i chwilkę z nimi pogadałam, następnie dołączając do dziewczyn.
Gdy weszliśmy dalej mój wzrok napotkał Nancy, która do mnie machała więc do niej podeszłam. Przytuliłam ją na powitanie.
- Co tam siostra?- zapytałam stając na przeciwko niej.
- Z kim wracasz?- zapytała.
- Wydaje mi się, że z Billy'm, a co?- zmarszczyłam brwi w zastanowieniu.
- Jakbyś chciała to jestem autem mamy więc możemy razem.- uśmiechnęła się do mnie delikatnie. - Gdzie masz chłopaka?
- Szczerze to nie mam pojęcia...- mruknęłam i już miałam się odwracać ale Nancy przytrzymała moje ramiona.
- Nie rób tego Liz.- powiedziała spoglądając na coś z tyłu.
- Co?- mruknęłam niezrozumiale i jednak się odwróciłam. Co było dużym błędem bo stał tam Billy, który w ramionach trzymał dziewczynę, którą całował i to nie byłam ja tylko, Jennifer.
Na granicy nerwów ścisnęłam w pięści czerwony kubeczek i skierowałam się w ich stronę.
- Co do kurwy jasnej?!- powiedziałam głośno dalej idąc w ich kierunku...

||711 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro