eight
Budzę się rano i otwieram oczy. Patrzę przez okno i jęczę niezadowolona. Śnieg. Czyli z mojej dzisiejszej drogi do szkoły na desce nici. Spoglądam na zegarek i dostaje szału. Siódma trzydzieści siedem.
- Max! Zaspałysmy!- pospiesznie budzę dziewczynę, która tak jak ja zaspana próbuje ogarnąć co się dzieje.- Dwadzieścia minut! Tyle mamy do rozpoczęcia lekcji.- gdy to dziewczyna usłyszała, szybko wstała z łóżka. Ubrałam na siebie białą koszulkę, i jeansy z wysokim stanem. Szybko poprawiłam się w lusterku wiszącym na ścianie i zabrałam plecak. Max była w kuchni i szybko robiła coś do zjedzenia. Oparłam się o framuge drzwi, jak się okazało, do pokoju Billy'ego i szybko wiązałam buty. Gdy miałam już odchodzić, drzwi się otworzyły, a z nich wyszedł Billy.
- Liz, co jest?
- Nic. - już miałam odchodzić kiedy chłopak złapał mnie za ramię.
- Zawioze was.- spojrzałam w oczy chłopaka i kiwnęłam głowa. Nie umiałam się ja niego gniewać.- Max ruchy! Zawiozę was!
Jadąc Autem z rodzeństwem Hargrove, czułam się niezręcznie, bardzo. Żadne z nas się nie odzywało. Gdy spojrzałam w pewnym momencie na Billy'ego, zauważyłam na jego twarzy ślady pobicia. Zaniepokoiło mnie to. Bardzo.
-Jesteśmy na miejscu.- z zamyślenia wyrwał mnie głos Billy'ego. Wysiadajac z auta zostałam przyciagnięta do chłopaka. Billy mocno otulił mnie swoimi ramionami.- Przepraszam. - słysząc te słowa z jego ust czułam się dziwnie. Billy rzadko przepraszał.
- Jest Okey. Serio.
- Przepraszam że wczoraj, że musiałaś tego wszystkiego słuchać.
- Billy. Nic się nie stało.- złapałam dłońmi jego policzki. Spojrzałam głęboko w jego oczy i dostrzegłam smutek. - Zapomnijmy o tym po prostu.- Gdy dotknęłam opuszkami palców ust chłopaka, ten syknął.- Chcesz mi powiedzieć co się stało?
-Król Steave stanął mi na drodze.
Nie pytałam o nic więcej. Od kiedy Nancy i Steave zerwali nie rozmawiam w ogóle ze Steav'em.
- Billy muszę iść już.- zasmiałam się kiedy chłopak przyciągnął mnie do siebie i nie miał zamiaru puszczać. Tego roku zgłosiłam się żeby pomóc w organizowaniu Balu dla uczniów Hawkins Middle School.- Billy chodź do środka jest zimno.- słysząc moje słowa chłopak wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę szkoły. Pogoda jest coraz gorsza, coraz chłodniej.
-Widzimy się później? Odwiozę Cię.- Billy zatrzymał się po wejściu do szkoły i odrocil się w moją stronę.
- Tak, pewnie, dziękuję.- dałam mu buziaka w policzek i udałam się w stronę sali gimnastycznej.
Wchodząc przez drzwi do sali, zauważyłam Steave'a. Wieszał srebrne dekoracje przy drabinkach razem z innymi chłopakami. Rozejrzałam się po sali szukając Clary. To razem z nią zgłosiłam się do pomocy przy balu. Gdy w końcu ją dostrzegłam przy trybunach dmuchającą balony, szybko do niej podeszłam.
- Jesteś czerwona.- takimi słowami przywitałam się z Clary. Dziewczyna rzeczywiście była tak czerwona jakby biegała na zajęciach ze sportu.
-Nawet... nic...nie mów.- ledwo wydyszała opierając swoje dłonie o kolana.- do roboty. Już. Zostało jeszcze tego pełno.- wskazała na karton z niebieskimi, srebrnymi i białymi balonami. Zapowiada się wspaniały dzień.
- Jestem wykończona. Te balony dają większy wycisk niż koszykówka. Nigdy więcej pomocy przy balu. Nigdy.
-Zdecydowanie. Nigdy więcej.- poparłam Clary. Siedziałam na krześle ciężko dysząc.
- Liz.- usłyszałam swoje imię z ust dobrze znanego mi chłopaka.
-Steave. - odwróciłam się w stronę chłopaka i mu się przyjrzałam. Fryzura na lwa, sweter, jeansy i cortezy. Typowo.
- Możemy porozmawiać? - chłopak na mnie spojrzał wyczekująco.
- O czym?
-Nancy.
- O nie. Ja się w wasze sprawy nie mieszam przepraszam. Clary, chodź idziemy powiesić te balony.- jak najszybciej chciałam oddalić się od chłopaka.
Wzięłam do rąk kilka balonów i zaczęłam je przyczepiać do ścian.
- Jak z Billy'm? - zapytała Clary. No tak. Odkąd spotykam się z chłopakiem spędzam z nią mało czasu.
- Dobrze chyba. - uśmiechnęłam się do niej i wróciłam do wieszania balonów.
Wychodząc ze szkoły, nie pomyślałam że może być aż tak zimno. Pocierając dłońmi ramiona, szybko podeszłam do auta chłopaka. Na szczęście nie musiałam na niego czekać. Minutę później był koło mnie.
-Witam słońce.- uśmiechnął się do mnie Billy i objął mnie w pasie.- zaraz mi tutaj zamarzniesz. Wsiadaj.
-Gdzie jedziemy?- od dwudziestu minut jechaliśmy z Billy'm, a ja dalej nie miałam pojęcia gdzie.
- Zobaczysz.- uśmiechnął się pod nosem i położył mi rękę na kolano.- Prawie jesteśmy. Jeszcze chwilka.
Grzecznie czekałam i podziwiałam widoki za oknem. Śnieg od dzisiaj zaścielił całą ziemię co wyglądało bajecznie.
-Już jesteśmy. - oznajmił mi Billy stając pod galerią.
- Co tutaj robimy?
- Kino słońce. - gdy wysiedliśmy z auta Billy objął moje ramiona, zamknął auto i prowadził do galerii.
- Nigdy więcej nie pójdę z Tobą do kina! Wybrałeś tak denny film, że bardziej się nie dało.- śmiałam się z chłopaka idąc z nim za rękę przez galerię.
- Skąd miałem wiedzieć że będzie aż tak źle? Następnym razem ty wybierasz mądralo. A teraz wracamy do domu bo jest już późno.
||770 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro