3. Coś się dzieje
Resztę dnia absolwenci spędzili na rozmyślaniu. Co może dziać się w domu rodziny Weasleyów? Skąd te dziwne odgłosy i częste podmuchy wiatru w piwnicy? I dlaczego Harry miał wczoraj, podczas lekcji zaklęć wrażenie, że ktoś zza okna ich obserwuje? Na pewno mu się wydawało. Nie ma co się zamartwiać, w końcu jeśli już, to nie w Hogwarcie dzieją się dziwne rzeczy. Chociaż... nie, nie tak miał wyglądać ten rok! Harry przysiągł sobie, że ten w tym roku nie będzie już tyle myślał. I tak przeznaczył na to osiem lat. Ale jak tu nie rozmyślać, skoro w domu twojego kumpla coś nie gra? Przez moment myślał, aby wybrać się tam nieco wcześniej, bo zimą może być za późno. Jednak jest to fizycznie niemożliwe - Gryfoni, Krukonka i Ślizgonka mają teraz dużo zajęć z młodszymi uczniami. Nie daliby rady wyrwać się wcześniej.
- Macie jakiś pomysł? - spytał Neville.
- Ale na co? - nie zrozumiała Ginny.
- Co do waszego domu. Co może się tam dziać?
- Przecież czytałam! - zawołała dziewczyna. - Nie słuchałeś?
- Słuchałem, ale ja dalej nie wiem, co oni mieli na myśli. - Neville wyraźnie nie był w temacie.
- Tak naprawdę to nikt nie wie, co się tam dzieje. - stwierdziła Hermiona. - Niby napisali w liście, ale to trzeba zobaczyć na żywo. Teraz możemy się tylko domyślać.
- Przynajmniej fajnie spędzimy święta. - odparł George. - Z jednej strony rodzinnie, a z drugiej tajemniczo, ha ha.
- No tak. - westchnął Harry. - Ale mnie nadal trapi, co tam się dzieje.
- Jakie to miłe, - stwierdził Ron i poklepał przyjaciela po ramieniu. - że bardziej martwisz się o nasz dom niż my sami.
- No co? - zaśmiał się chłopak. - To normalne.
- Jak ja wam zazdroszczę! - zawołała Luna. - Jedziecie sobie do zaprzyjaźnionej rodziny na święta, a do tego rozwiązujecie zagadkę czyjegoś domu. Coś wspaniałego!
- A dokąd ty w ogóle jedziesz? - spytała Hermiona.
- Do dziadków do Liverpoolu. Fajnie, co nie? Do takiego miasta! - ucieszyła się ironicznie.
- A ty, Astoria? - spytał Neville.
- Ja jadę do domu, a do nas przychodzą goście. - odparła dziewczyna. - Zresztą już wam mówiłam, że z przyczyn oczywistych nie przydałabym się.
- Ciekawe, co dostaniemy pod choinkę... - zaczęła Hermiona, bo chwilę później do salonu wparowała profesor McGonagall.
- Pan Potter i pan Weasley do mnie do gabinetu. Natychmiast! - krzyknęła nauczycielka.
- Coś się szykuje. - powiedział przerażony Ron. Gdy pani dyrektor mówi takim głosem, nie można się domyślić, czy ma dobre wieści czy złe.
Pobiegli za panią profesor, która jak zwykle bardzo szybko chodziła. Gdy dotarli do gabinetu, kobieta usiadła w fotelu.
- Coś zrobiliśmy, prawda? - wyjąkał Ron. - Jak zwykle zresztą...
- Ale że co niby? - spytała zaskoczona dyrektor.
- No, ja nie wiem co, ale chyba pani wie lepiej... - zakończył chłopak, a pani profesor z trudem powstrzymała śmiech.
- Nie, nic się nie stało. A przynajmniej nie w związku z wami. - rzekła. - Natomiast mam dla was propozycję nie do odrzucenia. Nie wiem, czy wiecie, ale podczas ostatniego meczu quidditcha pomiędzy Gryffindorem a Ravenclaw doszło do kontuzji dwóch gryfońskich zawodników. Leczenie potrwa do dwóch miesięcy, a wasz dom nie ma jednego obrońcy i szukającego.
- Chce pani powiedzieć, że... - urwał Harry.
- Tak chcę wam zaproponować powrót do drużyny.
- Czy to jest zgodne z regulaminem? - spytał niepewnie Ron. - Przecież my nie jesteśmy już uczniami!
- Oj, zgodne czy niezgodne... Zasady zawsze można trochę nagiąć. - uśmiechnęła się. - Poza tym nikt nie będzie dociekał, czy jesteście uczniami, czy nie. A wasz dom powinien się cieszyć z powrotu tak dobrych zawodników.
- Ale Krukoni będą się czepiać. - zauważył Harry.
- Krukoni to nie Ślizgoni, panie Potter. - znowu uśmiechnęła się kobieta. - No to co, przyjmujecie moją propozycję?
- Propozycji nie do odrzucenia nie można odrzucić! - zaśmiał się Ron. - Jasne, że się zgadzamy. Prawda, Harry?
- No pewnie! - przytaknął chłopak.
Gdy obaj wrócili do pokoju wspólnego i opowiedzieli o wszystkim, inni nie mogli w to uwierzyć. Z początku myśleli, że to żart, ale potem każdy znał prawdę. W końcu niecodziennie jest się w drużynie quidditcha, nie będąc uczniem szkoły. Jakie to zabawne! Niby są zasady, które dają pewną spójność, ale taka profesor McGonagall może je łamać, kiedy chce. Tak samo było za czasów Dumbledore'a, np. wtedy, gdy Harry jako pierwszoroczny został powołany do gryfońskiej drużyny. A to wszystko z powodu głupiej zabawy w powietrzu z Draco Malfoyem! Natomiast za czasów Snape'a żadne zasady nie mogły być choć trochę nagięte. Nie mówiąc już o Dolores Umbridge. Jednak nie o tym... Dlaczego Astoria sprawiała wrażenie zazdrosnej? Harry rozumiał, że nie będzie zadowolona ze szczęścia Gryffindoru, ale to chyba nie o to chodziło. Nieważne. W tym czasie Hermiona wymyśliła, o co może chodzić w domu przyjaciół.
- Słuchajcie, a może do waszego domu ktoś się włamał? - zawołała Hermiona. - I teraz siedzi sobie w piwnicy i straszy waszych rodziców?
- To niemożliwe. - odparła Ginny. - Do tego domu nie ma jak się włamać. Nocą drzwi są zamknięte na pięć spustów!
- Poza tym kto miałby się tam włamać? - zdziwił się Ron. - W pojedynkę trochę słabo, bo nikt nie pomaga, jesteś zdany sam na siebie. A w grupie też nieciekawie, bo każdy wie, że w tym domu niełatwo coś skraść.
- No właśnie, niełatwo coś skraść! - wykrzyknął nagle Harry.
- Ale o co teraz chodzi? - spytał Neville.
- Słuchajcie, dzisiaj podczas lekcji zaklęć miałem wrażenie, że ktoś nas podgląda. - Harry odważył się wyznać swoje obawy.
- Niby jak i co to ma do rzeczy? - zdziwiła się Hermiona.
- No patrz: miał jakiś powód, żeby nam dokuczyć, podglądał nas tutaj, a potem zakradł się do Nory i robi niewiadomo co. - wyjaśnij Harry.
- Kiedy ja mówię, że tam się nie da włamać! - krzyknęła Ginny.
- Ale nas podglądał, a może też podsłuchiwał i usłyszał, że np. gadamy o waszym domu.
- Szkoda, że nie wiemy, kiedy to się zaczęło. - westchnęła Luna.
- No, wielka szkoda. - powiedział Harry.
- Bo kto wie, może ten ktoś podczas wakacji obserwował każdego z nas osobno? I zaczął już wtedy? - rzekła Luna.
Jest jeszcze coś, co trapiło dwudziestolatków. Nie wiedzieli, kim jest ten "ktoś".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro