Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. Stara przyjaźń jednak rdzewieje

Od tamtego dnia minął już tydzień. To ostatni dzień zgrupowania angielskiej drużyny w Hogwarcie. Harry okropnie żałował, że trwało to tak krótko. Nie sądził, że nowopoznani ludzie okażą się tacy fajni. Oprócz Olivera Wooda najbardziej polubił Boba, Maksa, a także Julie i Kate. Dzisiaj powtarzają mecz sprzed tygodnia, czyli Anglia vs Hogwart. Po tym wydarzeniu, które przejdzie nie tylko do historii Hogwartu, ale także drużyny narodowej Anglii tak naprawdę wszystko może się wydarzyć. Harry powiedział przyjaciołom o swoim odkryciu podczas zwiedzania szkoły, ale na razie postanowił się tym nie przejmować. Zgodnie z obietnicą poinformował też George'a o tym, co o nim myśli Monicą Whitestar. Chłopak niespecjalnie się ucieszył słysząc, że dziewczynę zaprosił na bal ktoś jeszcze, a sama zastanawia się nad wyborem. Teraz Harry leży w łóżku i przegląda Qudditch przez wieki. Nie da się ukryć, że chciałby grać w jednej z tych drużyn. Szczególnie przypadli mu do gustu Zjedoczeni z Puddlemere. Zamknął oczy i wyobraził sobie, jak szybuje nad wielkim stadionem, dużo większym niż tym w Hogwarcie. Po chwili chwyta złotego znicza i wszyscy się cieszą, bo zespół właśnie zdobył mistrzostwo ligi. Jednak marzyć zawsze można, więc Harry wrócił to rzeczywistości i zajął się lekturą dziesięciu znanych fauli. Jakie to zabawne, że nie odnotowano żadnego faulu tylko dla szukającego. Pomijając fakt, że tak naprawdę istnieje ponad siedemset rodzajów fauli...

- Harry... - syknął nagle Ron.

- Co? - odparł Harry, odwracając się.

- Nie mogę spać.

- I co ja ci mogę poradzić? - parsknął Harry.

- No nie wiem... - powiedział Ron. - Mam tak od kilku dni. Nie wiem, o co chodzi.

- Może się czymś denerwujesz?

- Wiesz, teraz to cały czas myślę o Norze. To chyba wiadomo. - rzekł Ron.

- Kurczę, i nadal nie wiemy, co tam się może dziać. - mruknął Harry. - Wiemy tylko, że przed wiekami mieszkali tam Gryffindorowie...

- ...i że było to ich trzecie miejsce zamieszkania! - dodał Ron.

- Łał, naprawdę dużo. - burknął Harry.

- Ciekawe, czy George i Ginny również się tak martwią? - zastanowił się Ron.

- A właśnie, bo już wcześniej miałem zapytać. - zaczął Harry. - Nie mieliście ostatnio jakiejś wiadomości od rodziców?

- Trzy dni temu dostałem sowę z domu, ale nie chcę go otwierać. Boję się, że mogli napisać coś... no wiesz...

- Chodzi ci o tę przepowiednię? - zapytał Harry.

- Taak... dlatego właśnie nie chcę go otwierać. Jak chcesz, to możesz to zrobić za mnie i przeczytać... Leży na szafce, przy twoim łóżku. - powiedział Ron posępnym głosem.

Harry cicho przeczołgał się na drugi koniec łóżka i sięgnął po niewielką kopertę. Westchnął głęboko i otworzył ją. Szybko przeczytał sobie list i zwrócił się do Rona:

- Nie ma nic, co usłyszeliśmy w tej głupiej przepowiedni.

- To czytaj. - zdecydował Ron.

Witaj Ron,
domyślamy się, że nie będziesz miał ochoty nawet sięgać po ten list. Tyle się ostatnio rzeczy dzieje, że masz prawo się obawiać. Chcieliśmy Was jednak ostrzec, zanim pojedziecie do nas na ferie... Nie będziemy mogli Was odebrać od razu na peronie. Chyba rozumiesz, nie chcemy zostawiać Nory bez opieki. Na pewno dacie sobie radę... Dolecicie na miotłach, albo znajdziecie jakiś kominek z Siecią Fiuu.

Trzymaj się, Synu.
Twoi Rodzice

- Widzisz? Nic strasznego. - powiedział Harry. - Ale coś mi tu nie pasuje. Patrz, jest dużo wolnego miejsca.

- No i co z tego? - zdziwił się Ron.

- Czekaj... Aperacjum. - mruknął Harry stukając w trzy linijki nad podpisem i po chwili pojawiły się jeszcze cztery zdań.

Bill, Fleur i Charlie już dawno przyjechali, ale martwię się o Percy'ego... Dopiero co się z nami pogodził. Mam nadzieję, że po prostu praca go zatrzymuje. Nie zrozumcie go źle, on naprawdę dużo pracuje...

- Ach, rozumiem, Percy znowu podskakuje. Nie ma czasu dla swojej rodziny. - westchnął Ron.

- Myślałem, że pogodziliście się już trzy lata temu. - rzekł Harry.

- No pogodziliśmy się, ale znasz go... - urwał Ron, bo do pokoju wpadła Hermiona.

- HARRY!

- Hermiono, wiesz, że nie bardzo możesz tu wchodzić... - jęknął Harry.

- Harry, musisz ze mną iść! Nie pytaj dokąd... Ron, ty lepiej też. Ubierajcie się i chodźcie! - krzyknęła Hermiona i po chwili wyszła.

Harry i Ron spojrzeli na siebie i wzruszyli ramionami, po czym szybko się ubrali. Zeszli do pokoju wspólnego, gdzie czekała Hermiona. Dziewczyna poleciła im iść za nią, nie pytając dokąd. Doszli aż na siódme piętro. Hermiona głęboko się nad czymś zamyśliła i po chwili pojawiły się przed nią drzwi ukryte drzwi.

- Czy ty nas zaprowadziłaś do... Pokoju Życzeń? - zapytał Harry z niepokojem.

- Oczywiście. - odparła Hermiona. - Poprosiłam o informacje o naszych przodkach.

- A nie można było po prostu iść do biblioteki? - spytał Ron.

- Owszem, można było. - przyznała Hermiona. - Ale myślę, że tutaj może być więcej rzeczy na ten temat. Wchodzicie czy nie?

Harry, Ron i Hermiona weszli powoli do pokoju, gdzie ściany miały błękitno-liliowy kolor. Wszędzie widać było grube książki, stare pergaminy i inne rzeczy. Na każdych widniały przeróżne nazwiska mniej lub bardziej znanych czarodziejów. Wreszcie Hermiona stanęła przy jednym stole i wzięła do ręki spory pergamin.

- Co tutaj jest? - zapytał Harry, mrużąc oczy i przyglądając się pochyłej, wąskiej czcionce.

- Lepiej usiądźcie. - powiedziała Hermiona. - Tutaj jest sporo informacji o rodzinie Weasleyów.

- Co ty gadasz?! - zawołał Ron z entuzjazmem.

- Bardzo prawdopodobne, że o większości z tych rzeczy wcale nie wiedziałeś. Na pewno nie wiedziałeś, z kim przed wiekami przyjaźnili się twoi przodkowie. - rzekła stanowczo Hermiona.

- No bez przesady, tyle to ja wiem. - obruszył się Ron. - Moja rodzina od zawsze przyjaźni się z mugolami.

- Tak, a konkretnie z kim? No właśnie, nie wiesz. - dodała Hermiona, patrząc na Rona wzruszającego ramionami.

- Moja rodzina nie ma zbyt wielu wrogów. - mruknął chłopak. - Jak ktoś ma do nas jakiś problem, to po prostu się z nimi nie zadajemy.

Hermiona puściła to mimo uszu.

- Jak wam to przeczytam, to wam szczeny opadną. - powiedziała.

Ród Weasleyów od zawsze wywoływał spore kontrowersje w świecie magii, począwszy od nieprzyjemnego miana zdrajców krwi. Kto o tym nie słyszał, już tłumaczę. Weasleyowie są rzecz jasna czystej krwi, lecz czy taka jasna? Znani ze swojej głębokiej fascynacji mugolami otrzymali miano zdrajców z wyżej wspomnianej przyczyny. Obecnie żyje jedenastu członków rodziny: Artur, Molly (zd. Prewett), William Artur, Fleur Isabelle (zd. Delacour), Victoire, Dominique, Charles, Percy Ignacjusz, George, Ronald Bilius oraz Ginevra Molly, jednak mniejsza z tym. Gardzą nimi niektórzy czarodzieje czystej krwi przez wyżej wspomnianą zdradę krwi. Jednak niewiele osób wie, że przed wiekami Weasleyowie byli dość lubianym rodem. Wiadomo: ludzie myśleli, że skoro są czystej krwi, to są pożądną rodziną. Szczególnie zaprzyjaźnieni byli z rodem Malfoyów (z którego obecnie żyje jedynie trzech członków: Lucjusz, Narcyza i Draco Lucjusz), czego z pewnością nie można powiedzieć teraz. Przyjaźń trwała dosyć długo, a to pewnie dlatego, że nigdy nie były poruszane tematy o mugolach. No właśnie... Malfoyowie już wtedy żywili głęboką niechęć do mugoli, a już w szczególności do samych szlam. Pewnego razu jeden z Weasleyów gawędził wesoło z mugolem, na czym podpatrzył go "stary" Malfoy. Przyjaciel powiedział mu stanowczo, że jako przedstawiciel czystej krwi nie powinien zadawać się z kimś takim. Weasley odparł, że jemu mugole całkowicie nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie: to naprawdę fajni ludzie. Malfoy nieświadomy tego wcześniej odrzekł, że nie spodziewał się czegoś takiego i że jego stopa już więcej nie postanie w tym "zdradzieckim" domu. Szczerze mówiąc, sama bym tak zareagowała. Ta wrogość trwa aż do dzisiaj. Przeprowadziłam nawet wywiad z najmłodszym członkiem rodziny, Draconem Malfoyem, który podobnie jak cała rodzina nienawidzi mugoli i szlam:

"Nie mam pojęcia, jak można w ogóle zadawać się z mugolami, będąc szanującym się czarodziejem. Już samo pozwolenie na uczęszczanie tych ludzi do Hogwartu jest dla mnie czymś ohydnym. Z przykrością muszę przyznać, że sam miałem okazję poznać pewną szlamę, a mało tego: byłem z nią na jednym roku w Hogwarcie. To nie była miła znajomość i z pewnością NIGDY nie będzie. Ale wyżej jest również mowa o zdrajcach krwi... No, tu również przyznaję, że poznałem kilku wyżej wspomnianych Weasleyów. Nawet nie będę tego komentował" zakończył.

Tutaj szczególnie sprawdza się często mówione powiedzenie: "Najważniejsza w rodzine jest tradycja". Ciekawe, czy więcej jest takich zdrajców krwi na świecie? Miejmy nadzieję, że nie. Pamiętajmy - trzeba szanować SWOJĄ krew, ale niekoniecznie CZYJĄŚ.

Na dzisiaj kończę. Pozdrawiam swoich prawowitych czytelników i zapraszam do kolejnych lektur.

Rita Skeeter

- To jest artykuł z "Proroka Codziennego" sprzed miesiąca. - westchnęła Hermiona.

- Stara, przebrzydła wiedźma... - mruknął Ron z wściekłością - Jeszcze ma czelność wypowiadać się o naszej rodzinie, zupełnie jej nie znając. Niech ja ją tylko dorwę!

- I oczywiście musiała wtrącić "wypowiedź" swojego największego fana... - dodał Harry.

- Przecież to było wiadome, że ta ślizgońska fretka skomentuje moją brudną krew... - jęknęła Hermiona.

- Nawet nie przyznawaj mu racji! - krzyknął Harry. - Nie ma czegoś takiego jak brudna krew. To po prostu krew mugolska.

- I jeszcze przeczytaj ten tytuł: CZYSTOKRWIŚCI - CZYŚCI JAK ŁZA CZY BRUDNI JAK BŁOTO? - wydyszał Ron. - Dorwę tę nietoperzycę i jej nogi z tyłka powyrywam...

- Możemy zabrać stąd ten artykuł? - zapytał Harry niepewnie rozglądając się po Pokoju Życzeń.

- Oczywiście, tylko nie wiem, po co. - odparła Hermiona.

- Lepiej, abyśmy go mieli. - rzekł Harry. - Chodź, Ron, idziemy i już się nie wściekaj...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro