Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Początek roku

Nareszcie! Pierwsze od trzech lat rozpoczęcie roku szkolnego w Hogwarcie! Wszyscy bardzo się za sobą stęsknili. Przez cały ten czas trwał duży remont, który był konieczny. Jednak w końcu uczniowie stają w szkolnych progach i witają się ze sobą jak nigdy. Harry, Ron i Hermiona co prawda skończyli już naukę w szkole, lecz to nie znaczy, że nie mogą do niej należeć. Najlepszym i najbardziej zasłużonym absolwentom Hogwartu dano możliwość dodatkowej nauki, a także udzielania dodatkowych zajęć dla młodszych czarodziejów. Oprócz nich tę szansę otrzymali również: George i Ginny Weasley, Luna Lovegood, Neville Longbottom i Astoria Greengrass. Harry pierwszą połowę wakacji spędził ze swoją mugolską "rodziną", natomiast drugi miesiąc spędził z przyjaciółmi. Nie mógł się nacieszyć spotkaniem z nimi.

- Jak dobrze, że już szkoła. - powiedział.

- Prawda? Cieszę się jak nigdy! - potwierdził Ron.

- Żadnych problemów, żadnych horkruksów ani innych głupot! Koniec tego! - ucieszyła się Hermiona.

- Fajnie, że profesor McGonagall pozwoliła nam dalej "należeć" do tej szkoły. - powiedział Ron. Warto wspomnieć, że pani McGonagall objęła stanowisko dyrektora. Jest jednym z najlepszych nauczycieli!

- Nooo, racja! - odpowiedział Harry.

- Witajcie, dzieciaki. - troje czarodziejów usłyszało gruby głos. Był to nie kto inny, jak Hagrid!

- Hagrid, jesteś! - zawołała Hermiona.

- A jak miało by mnie nie być. To miejsce dużo mnie nauczyło, rzecz jasna.

To była prawda. Dla prawie wszystkich ludzi, którzy mieli okazję należeć do Hogwartu, to miejsce kojarzyło się z ich drugim domem. Szczególnie dla Harry'ego, dla którego jego prawdziwy dom nie jest zbyt dobrym wspomnieniem.

- Dobra, ja muszę spadać. Wiecie, muszę się przyszykować. Na razie, dzieciaki. - pożegnał się Hagrid i odszedł.

- Jeszcze dawno temu bałbym się z nim rozmawiać. - przyznał Ron. - Taki olbrzym! A taki sympatyczny!

- Chodźmy do Wielkiej Sali! Musimy się przywitać z innymi. - zawołała Hermiona.

- Racja. - odparł Harry i wspólnie udali się do sali.

Tam stoły były już niemal pełne od uczniów. Harry od razu zauważył stół Gryffindoru. "Szkoda, że nie możemy siedzieć razem z nimi" - pomyślał chłopak. Usiądą przy stole niedaleko nauczycieli. Z jednej strony rozpierała go duma, z drugiej jednak żałował, że nie jest już uczniem tej szkoły. Na szczęście Gryfonem zostanie na zawsze i nikt mu nie zabroni tak uważać.

- Ajjj, uważaj! - krzyknęła Hermiona do jakiejś dziewczyny, która niechcący ją potrąciła. - Ej... czy to nie było Astoria Greengrass? Czemu ona płakała?

- To Ty nic nie wiesz? - spytał Ron. - Ona jest, a przynajmniej była z Malfoyem!

- Przepraszam, z kim?! - zdziwił się ironicznie Harry. - Z tym kretynem, Draco Malfoyem? To jakaś dziewczyna w ogóle go zechciała.

- Nie to jest takie ciekawe... - zaczął Ron.

- Ale czemu ona płakała? - przerwała Hermiona.

- Właśnie chcę to powiedzieć! - powiedział Ron. - Podobno Draco napisał do niej list, w którym napisał, że nie mogą już być razem. Jednak nie napisał dlaczego. Pewnie jest to spowodowane jego walniętymi rodzicami.

- Niby dlaczego? - spytał Harry.

- Wiadomo, że Malfoy nie jest już śmierciożercą, bo nie ma komu służyć. Jednak jego rodzice nie są w stanie tego pojąć i nakazują mu robić to co oni, a więc nie przystoi mu chodzić do szkoły, która uczy obrony przed czarną magią. A Draco, jak to Draco, nie umie im odmówić. Zresztą nawet gdyby było inaczej, to i tak nie byliby razem, bo ten głupiec nie zasłużył niczym dla Hogwartu, wręcz przeciwnie. Dlaczego więc miałby dostać tę szansę, co my? To nie jest miejsce na miłość, lecz na naukę.

- Ale czemu nie przyznał się do tego w liście? - spytała zdziwiona Hermiona. - Przecież Astoria doskonale wie o tym, że Malfoy był śmierciożercą.

- Bo sie wstydzi! Myśli, że ona nie zechce kogoś takiego. W sumie to się mu nie dziwię.

- Trochę szkoda mi Astorii. - przyznała Hermiona.

- Dlaczego? Przecież to Ślizgonka! - zdziwił się Harry.

- Ale jak na tamtych jest wyjątkowo fajną dziewczyną. Zdecydowanie nie zasługuje na kogoś takiego. - stwierdziła Hermiona.

- W sumie racja. - powiedział Harry. - Zaznaczając, że w Slytherinie nie było żadnego fajnego chłopaka, który by jej odpowiadał. Ona wybrała Malfoya, bo jest (tfu tfu) przystojny, popularny i odważny...

- On odważny?! - roześmiał się Ron. - Nie znam większego tchórza.

- Odważny nie w tym znaczeniu. - zaprzeczył Harry. - Jego odwaga polega na tym, że nie bał się zostać pomocnikiem Voldemorta.

- Na początku się nie bał, ale później jego miny mówiły same za siebie! Za każdym razem widać było, że się strasznie boi. Chociażby wtedy, gdy miał zabić Dumbledore'a. - zawołała Hermiona.

- No i właśnie tu Astoria ma klapki na oczach. - potwierdził Harry.

- Nie gadajmy o nich. Cześć, Neville! - zawołał Ron i przywitał się z chłopakiem.

- Jak tam? - spytała Hermiona.

- Dobrze. Czy nie sądzicie, że kogoś tu brakuje? - zaintrygował się Neville.

- Tak, Luny. Ona przyjdzie za chwilę, widziałem ją na korytarzu. - powiedział Harry.

- Jaa-a-ak to... dlaczego?! - nagle zjawiła się Astoria zalana łzami.

- Hej, co ci jest? - spytał Ron udając, że nie wie o co chodzi.

- Dra-a-co... co mu odbi-ii-ło? - łkała dziewczyna.

- Już, już, wiemy, co się stało. - Hermiona starała się pocieszyć koleżankę.

- A-aa-le wyyy go nie lubi-iicie... dlaczego ma-aa-cie mnie pociee-eszać... - Astoria zaczęła wątpić w szczerość kolegów.

- Ale ciebie lubimy. I nie pozwolimy, aby ktoś wyrządzał ci krzywdę... - nie skończył Ron.

- Ale dlaczego on mi to zrobił? - dziewczyna przestała płakać i zaczęła bardziej się denerwować. - O co mu chodziło? Co mu się we mnie nie podoba...?

- Jeśli chodzi o niego, to nic mi się w nim nie podoba... - powiedział cicho Neville, lecz na tyle, żeby inni go usłyszeli.

- NEVILLE! - krzyknęli we troje.

- No co? Mówię prawdę. - odparł niewzruszony chłopak, a Ron starał powstrzymać się od śmiechu.

- Jestem już! Coś mnie ominęło? - do piątki absolwentów szkoły dołączyła Luna Lovegood, a potem też Ginny i George Weasley.

- Nie, nic. Później ci powiemy. - rzekła Hermiona. - Cicho, bo już się zaczyna.

Istotnie głos zabrała profesor Minerwa McGonagall, aktualny dyrektor szkoły.

- Witam was wszystkich na uroczystym rozpoczęciu roku szkolnego! Wszyscy bardzo się cieszymy, że po trzech latach gruntownego remontu Hogwart znów powraca do łask! Z tej okazji chcemy wam oznajmić, że znani nam byli uczniowie szkoły nie zostali zapomniani. Pragnę wam przedstawić, choć chyba nie trzeba tego robić, ośmiu absolwentów szkoły, którzy szczególnie zasłużyli sobie na dalszą przygodę z tym miejscem. Harry Potter, Hermiona Granger, Ronald Weasley, George Weasley, Ginny Weasley, Neville Longbottom, Luna Lovegood i Astoria Greengrass - to osoby, które mogą was nauczyć dodatkowych rzeczy. Szczególnie czwórka z nich jest dla nas bardzo ważna, bo to dzięki nim nasza szkoła istnieje! Więc nie przedłużając, zapraszam na ucztę.

Wszyscy zabrali się za konsumowanie przeróżnych potraw. Ron jak zwykle zajadał się wielką miską truskawkowej galaretki z bitą śmietaną, zupełnie nie przejmując się miną Hermiony, która najwidoczniej ma odruch wymiotny. Nagle w ręce uczniów zaczął spadać Prorok Codzienny, niezbyt lubiana gazeta. Ludzie lubią jednak wierzyć w niektóre bzdury, o której tu piszą.

- Ron, Hermiona, patrzcie! - zawołał Harry. - Jesteście na pierwszej stronie!

Dziewczyna złapała gazetę i przeczytała napis "WEASLEY I GRANGER PARĄ. KTO JESZCZE?". To akurat nie były bzdury. To była święta prawda.

- Zdziwiona? - uśmiechnął się Ron do Hermiony.

- Nie bardzo. - odparła. - Byłam pewna, że Prorok musi o tym w końcu napisać. - i z uśmiechem na ustach jadła kawałek szarlotki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro