Nowy początek
#Anabel
"Ok. Idź spać"- powtarzam w myślach jak musztrę. Nie wytrzymuję i wstaję z łóżka. Eva śpi. Podchodzę do okna. Nowy Jork jest pięknym miastem. Nie mogę uwierzyć, że następne dwa lata spędzę daleko stąd. Daleko od Ziemi. Sprawdzam godzinę. Jest po trzeciej.
- I tak nie zasnę - stwierdzam na głos.
Mojej współlokatorki nie obudziłaby nawet wojna.
Wciągam, przez głowę, bluzę z kapturem. Zakładam dresy i sportowe buty. Jeśli mam spędzić 730 dni w zamknięciu, to muszę porządnie się zmęczyć.
Wychodzę na zatłoczoną ulicę. Zaczynam biec. Nie wiem gdzie. Nie wiem jak długo. Odpływam i przestaję myśleć. Jestem tylko ja. Nic innego nie ma znaczenia. Biegnę do momentu, gdy słońce sprowadza mnie z powrotem do rzeczywistości.
Wracam do budynku. Jest szósta rano. Za półtorej godziny odlatuję. Biorę prysznic, zakładam jeansy, białą koszulkę oraz skórzaną kurtkę. Mundur leży już złożony w mojej torbie.
Patrzę w lustro. Widzę miedziane fale złapane u góry klamrą. Zielone oczy o stalowym spojrzeniem i bladoróżowe usta, przygotowane do tych wszystkich sarkastycznych odpowiedzi.
To jest mój nowy początek...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro