Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#16

Wstałam.
Wzięłam go za reke i zaczelam ciagnąć do pałacu.
-Bella!! Ale jak?! Gdzie idziemy?!
-Wyjaśnić te pojebana gre!!- byłam zdenerwowana i zawiedziona.
Zawiedziona na kim?
Na wszystkich.

Podeszłam z nim pod drzwi o pałacu i uderzylam w nie noga.
Wyleciały z zawiasow i uderzyły z hukiem o ziemie.
Weszłam do srodka z Henrym a on tylko rozglądał sie zaniepokojony.
Wszedzie było cicho.
Nikogo nie widziałam.
Puściłam go a sama wyszłam na sam środek sali.
Rozglądałam sie.
Poczułam mrowienie.
Obejrzałam sie szybko na Henrego.
Stał za nim kamerdyner i przy kładal mu nóż do gardła.
Zrobiłam krok.
-Nie zblizaj sie.- patrzył na mnie złowrogo.
Zacisnelam pięści i zeby.
Oddychalam gleboko.
-Zostaw go.- zabijalam go wzrokiem ale nie chciałam nic robic bo przeciez Henry na mnie patrzy.
-Wydaje mi sie, ze to Wasz wspólny koniec.
Serce mi zabiło a Henry patrzył na mnie przerazony.
Sama tez byłam przerazona.
W oczach mi sie zebrały łzy. Poczułam jak jedna spływa mi po policzki.
Dotknęlam ja drżącą reka.
Spojrzlam na mokry palec.
Zaciągnęłam pięści i wytarlam łzy.
-ZOSTAW GO!!- slychac było w moim głosie rozpacz.
Kamerdyner uśmiechnął sie i przycisnal nóż do jego gardła bardziej.
Henry zadusił w sobie krzyk a po jego szyi spłynęła strozka krwi.
Uspokoilam sie.
Zbledlam... zrobiło mi sie niedobrze.
W tym czasie podbiegli do mne żołnierze i przyłożyli strzelby do szyi z każdej strony.
-Henry...- spojrzał na mnie zrospaczony. Patrzyłam mu w oczy a on otworzył swoje szeroko.
W jednej chwili żołnierze leżeli na ziemi pocwiartowani a ja Ukrylam sie gdzies w zamku.
Moje oczy płonęly a na ustach widniał ogromny usmiech.
Stanęłam za Sebastianem.
Ten zdarzył tylko spojrzeć na mnie przez ramie a ja przebiłam mu glowe włócznia.
Oddychalam ciezko. Przybiłam go do sciany i wzielam Henrego za reke. Uciekałam z nim ile sił w nogach.
Poczulam jak cos mnie trafiło w glowe.
Usłyszałam stłumiony krzyk Henrego i uderzylam o ziemie.

Nigdy nie znalazłam Henrego... bo on tego nie chciał.

Biegłam do zamku.
Wbieglam do srodka. Pobiegłam do pokoju Alis.
Siedziała na lozku i płakała.
Podeszłam do niej.
-Alis? Co sie stało?
Obrocila sie do mnie.
Patrzyła na mnie przerazona.
-Robaczku... ten swiat nie ma władcy... wszyscy umierają.
Nie wiedzialm co powiedziec. Patrzyła na mnie ciepło...
Podbiegam i ja przytuliłam.
-Nie jestem gotowa... nie umiem władać!- wybuchlam płaczem.
Wtulilam sie w nia.
-Bello... zawsze chcialas byc wolna... wiec badz wolna. Uciekaj stad. Ja sie zajme królestwem.
Popatrzyłam na nia z nadzieja.
Alis uśmiechnęła sie szeroko.
-Alis...- usciskalam ja mocno- Dziekuje!!
Wyjęłam sztylet.
Pożegnałem sie z nia.
Wzielam zamach i rozcięłam przestrzeń.
Alis podbiegła do mnie i zdjęła z szyi wisorek.
Zawiesiła mi go i ucalowala w czoło.
Przytuliłam ja i wskoczylam w dziure.
Wylądowałam w uroczym miasteczku.

Tydzien potem miałam dom, szkole i współlokatora.
Dalej wiecie co było.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro