Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#2

~Rok 1888~

Szlam ulicami Londynu szukając miejsca w którym mogłabym sie dowiedzieć gdzie mogłabym znaleść hotel i pracę.
Poczułam cos... to mrowienie na karku nie dawało spokoju i robiło sie coraz silniejsze.
Kiedy było bardzo silne zatrzymałam sie i rozejrzalam sie do okola.
Gdy skierowalam wzrok na sklepik (jezeli można tak to nazwać) grabarza mrowienie przeszło i delikatnie cos mnie ukłuło.
-Raz kozie smierć- weszłam do środka i robaczylam ciemne pomieszczenie. Świeciło sie tam tylko troche świec. Przeszły mnie ciarki... Usłyszałam za sobą stłumiony śmiech. Oglos dochodził z trumny.
-Ekehm!
Trup czy nie, postanowiłam otworzyć trumnę.
-Znalazlas mnie Bello!- Undertaker był chyba bardzo zadowolony, ze mnie widzi.
-Cześć. Szukam noclegu...
-Wiem,wiem~ możesz u mnie narazie zostać i pracować.
-Skąd Ty...?!- moja twarz pokazywała niemałe zdziwienie.
-Jestem grabarzem. Wiem wszystko~ -lenny face.
-Tiaaa... -nie mogłam uwierzyć... on nie moze byc normalny.
-Mam nadzieje, ze lubisz martwe ciała~
-Ja...- nie wiedziałam co powiedzieć.
I tak to sie zaczęło... od tego czasu mieszkałam z Undertakerem...

~Time skip~
Minął miesiąc.
Od pewnego czasu zaczęłam słyszeć o wielu mordercach i gwalcicielach którzy grasują w Londynie.
Nie mogłam czuć sie bezpiecznie co nie dawało mi  spokoju.
-Witaj Bello. Mamy ostatnio sporo ciał~ -grabarz najwyraźniej był zadowolony. Mi nie było z tym przyjemnie.
Postanowiłam sie zabawić odrazu pomagając mieszkańcom...
Tej nocy ubrałam sie w czarny, skórzany kombinezon. Czarne, niskie buty i założyłam lekko przeswitujaca chustę na usta.
Skoro Undertaker i tak by sie dowiedział o moim wyjściu postanowiłam nie bawić sie w agentkę i wyszłam drzwiami.
-Wychodze!!-krzyknęlam wychodząc.
Postanowiłam udać sie na Big Bena i stamtąd obserwować co sie dzieje w mieście.
Zobaczyłam paru mężczyzn próbujących sie "zająć" kobietą. Sekundę potem stałam za nimi. Gwizdnelam.
-Widze, ze chciałabyś dołączyć- powiedział z dziwnym uśmiechem na twarzy. Jakoś mnie nie zachęcił. Puścili kobietę i skierowali sie w moja stronę. Ona przerażona pobiegła wzywając pomoc... ja odgarnelam moja grzywke i moje oczy momentalnie zrobiły sie kocie i zaswiecily sie.
Mężczyzn zamurowało.
Ich oczy zrobiły sie kąpletnie białe.
Szlam miastem a za mną 12 mężczyzn. Morderców i gwałcicieli. Czas na egzekucje... ludzie patrzyli na mnie i na bialookich mężczyzn.
Stanęli w kole bokiem do mnie. Każdy przykładał pistolet innemu do tylu głowy. Zaczęłam sobie nucić ,,Secret". Kluczowy moment:
,,'Cause two can keep a secret and one of them is... dead"
Strzały...mordercy i gwałciciele padli martwi. Ulica spłynęła krwią. Ludzie patrzyli. Zbyt sie bali by uciec.
-Oni zginęli za swoje czyny!! Będę bronić sprawiedliwości!! Żaden morderca czy gwałciciel nie przeżyje tu długo! Niech nie ważą sie uciekać z miasta bo i tak ich dorwę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro