Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14

Ilekroć przebiegała jakiś fragment drogi, tylekroć spotykała coraz to nowe demony. Raz była jakaś spora jaszczurka czy coś bez oczu, a z pyska leciała lawa. Raz jakiś sporawy pająk z oczami jak palące się węgieliki. I tak za każdym razem. Za każdym razem jak tylko dostrzegała coś takiego, to się zawracała i biegła gdzie indziej. Ale za każdym razem powoli traciła siły. Nie licząc już tego, że prawie cała była w sadzy. Gdy tym razem uciekała za jakimś piekielnym koniem, potknęła się o małą skałę i wywaliła nabywając parę zadrapań jak i ran. Nie miała już sił na uciekanie, na walkę, na ostatnie spojrzenie w wspomnienia...Na nic. Po prostu zamknęła oczy, czekając na koniec. Ale nie poczuła żadnego bólu czy coś. Nawet jak owy rumak zatrzymał się dosłownie obok niej. Czuła bijące od niego ciepło ognia, z którego miał grzywę jak i ogon, ale nic innego nie. Potem tylko tak jakby trącanie jego pyszczka w jej policzek, jakby sprawdzając czy żyje. Ta tylko otworzyła oczy i ledwo spojrzała na zwierzę. A potem dostrzegła jaką rękę czarną. Spojrzała w górę i dostrzegła jakiegoś demona w jej wzroście, ale całego czarnego z biało-czerwonymi włosami, czerwonymi rogami i czarno czerwonymi skrzydłami

-Nic ci nie zrobię

Chwilę się wahała i bała. W końcu już raz komuś zaufała, a ten ktoś ją wrzucił tutaj. Demon gdy przez jakiś czas nie otrzymał odpowiedzi, cicho westchnął i sam podniósł Wakane mimo jej głośnych protestów i położył na koniu, a sam szedł obok. Ostatecznie wilczycy po prostu zasłabła i nie komunikowała, przez jakiś czas. Po prostu zasnęła. Tego było jej trzeba. Odpoczynku. Chociaż nie wiedziała, że poprzednie demony jakie spotkała, tak samo jak ten nie chciały jej nic zrobić. Ale dopiero ten jeden zdecydował jej się pomóc. Nie licząc oczywiście poprzednich dwóch. Jednak ten zabrał ją do siebie do "Domu" i się nią zajął, aż się nie obudziła

Kiedy była już przytomna dostrzegła, jakieś opatrunki i to że nie była już w sadzy, a ciuchy miała inne. Czyste. Od razu się rozejrzała do koła i dostrzegła tego samego demona. Już miała krzyczeć, gdy ten się odezwał

-Spokojnie. Nic ci nie zrobiłem. Znam się nieco na magii pod tym względem

Tutaj wilczyca była zdziwiona. Jak to było możliwe? Dobra widziała trochę magi będąc u Dream'a z swoim bratem. Ale tylko tyle. Nic więcej nie zdążyła....

Po dłuższym czasie gdy była w domu owego demona, który przy okazji nazywał się Leo, Wakane znowu zaczęła się zastanawiać, nad powrotem na górę. I gdy tylko Leo jej powiedział o tym jedynym wyjściu jak dla niej i ją nawet zaprowadził, ta często przyglądała się dziurze i nic poza mrokiem nie mogła dostrzec. To była jedna wielka czarna pustka. I tak to wyglądało aż do jednego dnia. Zawędrowała, tam gdzie nie powinna. I mowa tu o zamku nikogo innego niż szatana. Tego samego co ustawiał te łagodniejsze prawa. Ale gdy tylko weszła na terytorium zamku, otoczyli ją strażnicy, z czego każdy wyglądał tak samo. Ta tylko stanęła w pozycji do samoobrony.

-Pójdziesz z nami

Mimo jej protestów i nawet walki oni ją złapali pod ramiona tak aby nie stawiała oporu i poszli z nią do środka

-Puśćcie mnie!!

Krzyczała na całe gardło, ale nic jej to nie dawało, aż nie zamknęli jej ust. Chodziarz i tak dalej walczyła z nimi. To nic jej nie dawało. Szli jakimiś korytarzami , ale nie zwracała na to uwagi. Dopiero zwróciła uwagę gdy ją wyrzucili do jakiegoś pokoju i zamknęli "wrota" Wtedy dopiero się rozejrzała. To była sala tronowa....Ale gdy tylko zobaczyła szatana...Strach powrócił i plecami do wrót, z szybszym oddechem. Jednak nic nie robił tylko siedział na tronie

-Wakane Hikari. Jak dawno się nie widzieliśmy

Tutaj była mocno zaskoczona. Fakt wróciły jej wspomnienia, ale nie pamiętała, aby kiedykolwiek spotkała kogoś takiego jak sam szatan

-S-Skąd mnie znasz?!

-Boisz się. Dobrze

W tym momencie wstał z swojego siedzenia. Był znacznie wyższy od Wakane i to o wiele. Jednak kolejna rzecz jaka ją zaskoczyła to było to, że skurczył się do jej rozmiarów i tylko stosunkowo powoli podszedł do wilczycy. Jednak nie miał on złych zamiarów

-Podobno chcesz wrócić tam na górę

Podniosła na to uszy do góry

-M-Może

Przy jej zdziwieniu szatan zaczął się głośno śmiać i to bardzo głośno. Aż zaczęła się zastanawiać czy kiedyś w ogóle wróci na górę...Do swojego rodzeństwa i nie tylko...Czy w ogóle miała na to szansę?...

-Chyba mogę w tym pomóc

-S-Serio?!

Tutaj nawet była szczęśliwa, jednak...Wszystko ma swoją cenę

-Tak. Ale pod jednym warunkiem

-Jakim?

-Dowiesz się w swoim czasie. Straże!

Prawie od razu się pojawili ci sami co ją tutaj przyprowadzili

-Zabrać ją do strefy mroku

-C-Co?!

Złapali ją zanim w ogóle zaczęła uciekać i zaczęli ją gdzieś prowadzić. Jednak w połowie drogi zaprzestała walki....Nie widziałam sensu...Nie ważne co by zrobiła...I tak by ją złapali i tam zaprowadzili wbrew jej woli. Gdy doszli do danego miejsca zostawili ją tam. Dokoła panował tylko mrok. Ale nie uciekała...I tak by nie zdążyła bo zamknęli drzwi od razu jak wyszli, zostawiając ją tam. Nie wiedziała co się z nią stanie, aż w pewnym momencie zaczęła czuć jakby coś jej odrywali. Nie mogła się ruszyć. Jedyne co mogła to krzyczeć i krzyczeć. Aż w końcu mogła się ruszać...A dokładnie upaść. Uszy i ogon miała. Nie wiedziała co dokładnie się stało i nawet nie mogła tego zobaczyć...Straciła swój cień. Gdy tylko zemdlała można było wziąć się do roboty

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro