Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Na samym początku aktualny wygląd postaci

A teraz do rozdziału

Kolejny ciężki dzień, dla jednego z braci, którzy oboje w miejsce swojej "mamy" mieli pilnować razem drzewa. Tak jak początkowo gdy nikogo oprócz nich nie było w tym świecie pilnowali go, tak teraz jak naokoło drzewa, powstało wielkie miasto, tak samo starali się jak mogli. Jednak jak każdy wie...Ta dwójka była swoim zupełnym przeciwieństwem. Dream jako marzyciel i pełen pozytywnej energii, był najbardziej lubianym ze wszystkich, zaś Nightmare...Jak można się domyślić był inny od swego brata. Był bardziej przepełniony negatywnymi emocjami takimi jak strach, depresja, smutek i tym podobne. Był bardziej znienawidzony przez wszystkich dookoła, oprócz dwóch osób. Jednym oczywiście był jego brat, a ta druga...Może pojawiła się wtedy tylko na chwilę w życiu tego szkieleta, to nie mógł jej zapomnieć. Aż do momentu jego zmiany.

Poznali się kiedy ci co nie przepadali za Nightmarem, znowu mu dokuczali. Była jedyna co nie bała się stanąć w obronie. Mała wilczyca, a raczej wilkołak. Bez żadnych mocy coś. Tego dnia stanęła między nim a oprawcami i sama wzięła na siebie pociski, jeśli tak to można nazwać. Kiedy tylko ją zobaczyli, na chwilę przestali i kazali jej się przesunąć. Ona tego nie zrobiła, tylko głośno i wyraźnie do nich krzyknęła "Zostawcie go w spokoju!". Jej wzrok był na tle poważny, że odeszli i zostawili ich samych. Dziewczyna chwilę starała się grać, że nic jej nie jest, ale była słaba. Ledwo co trzymała się na nogach. W końcu była jeszcze młoda. Bez jakiejś większej siły. Kiedy Nightmare chciał do niej podejść i powiedzieć, że nie musiała tego robić, ona padła na kolana i podparła się ramionami aby nie upaść całkowicie na ziemię. Ciężko oddychała, ale starała się unormować swój oddech, tak jak uczył ją jej tata, kiedy żył. Szybko jej to się udało, przez co zmieniła swoją pozycję i siedziała na swoich kolanach, odpoczywając. Po chwili poczuła czyjeś dłonie na swoich ramionach, przez co otworzyła swoje oczy nieco zaskoczona.

-Nic ci nie jest? Wszystko w porządku? Czemu to zrobiłaś?...

Ostatnie pytanie zadał, z lekkim wyrazem smutku na twarzy. Ona zaś uśmiechnęła się szeroko.

-Tak wszystko w porządku. Nie mogłam patrzeć jak oni się tak zachowują. Chciałam pomóc. Nikt nie zasługuje na coś takiego co ty musisz wytrzymywać. 

Szkielet poczuł się nieco dziwnie w tej sytuacji. Pierwszy raz ktoś oprócz jego brata, na serio się nim przejmował i nie wyśmiewał czy znęcał jak inni. Lekko się uśmiechnął i lekko obejmując dziewczynę, aby nic jej nie zrobić, wyszeptał ciche dziękuję. Od tamtego dnia często spędzali razem czas. Czy to deszcz czy nie. Nie raz stawała w jego obronie nawet jeśli wtedy jej się obrywało. Nie zwracała na to uwagi. Zachowywała się jak prawdziwa Alfa. Jednak niestety nie wszystko trwa wiecznie...tym momentem było zabójstwo. Ale nie w jej wykonaniu, ponieważ to ona padła ofiarą.

Gdy szłam znowu odwiedzić swego przyjaciela, nie wiedziała, że ktoś chciał się jej pozbyć. A że była w lesie, bo to przez niego musiała przejść, morderca miał istne pole do popisu. Kiedy nieświadoma zagrożenia szła wśród drzew z jakąś z swoich książek dla Nightmare'a, poczuła silny ból kostki. Nie było to nic innego jak ostrze. Spojrzała ze strachem na nie, po czym szybko je wyjęła i ruszyła do ucieczki. Jednak nie mogła za szybko biec przez kostkę. Z tego powodu dorwali ją i przebili jej duszę na pół. Znikła pod postacią pyłu. A morderca? Oczywiście zadowolony z swego czynu, bo może w końcu będzie mógł dostać się do drzewa i zyzskać to co chciał. Jednak nie spodziewał się tego, że parę wilkołaków widziało całe zajście i pozbyli się go tak samo jak on wilczycę.

Potem rozległ się głośny wyk niektórych z nich. Przekazywał on smutek a może nawet rozpacz przez śmierć dziewczyny. Nightmare kiedy to usłyszał początkowo myślał, że się jakoś komunikują, ale przypomniał sobie słowa dziewczyny o wyciu wilków. Niestety w tym wyczuł tylko smutek i złość. Czekał aż jego przyjaciółka przyjdzie i powie mu co się stało, jednak ona się nie pojawiała. I tak mijały mu dni, aż stracił nadzieję na jej przyjście i doszedł do wniosku czemu nie przychodziła. Połączył fakt z faktem. Jej obietnica, że przyjdzie kolejnego dnia i tego dnia co miała przyjść ten wyk. To go tylko bardziej pognębiło. Negatywne emocje zaczęły coraz bardziej narastać, aż w końcu stało się to co miało stać. Tego dnia zapomniał mniej więcej o dziewczynie myśląc, że jej i tak już nie zobaczy....Jednak....mylił się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro