Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Spotkanie

Wbiegłam po szkolnych schodach, a moje długie kasztanowe włosy powiewały niesfornie.

- Nareszcie piątek - pomyślałam. - Jeszcze tylko parę lekcji i znów będę mogła zaszyć się w swoim pokoju.

Lekko spóźniona wpadłam do pracowni fizycznej.

- Przepraszam za spóźnienie, pani profesor, autobus mi uciekł... - tłumaczyłam, jednocześnie poprawiając zjeżdżające z nosa okulary.

- Dobrze, dobrze, lepiej już nie wymyślaj - odpowiedziała surowa nauczycielka. - Siadaj.

Niesprawiedliwie osądzona, zajęłam swoje miejsce obok Zosi. Na prawdę nie zdążyłam na autobus. A może nawet nie chciałam.

- Wyciągnijcie karteczki, będzie kartkówka - zapowiedziała w tej chwili fizyczka.

Jęknęłam w duchu.

Jeszcze tego brakowało - pomyślałam.

Zośka oczywiście wszystko napisała, natomiast ja miała pustkę w głowie. Spróbowałam sobie coś przypomnieć, niestety bez większego rezultatu.

Oddając kartkę nie spodziewałam się nawet trójki. A przecież kiedyś byłam prymuską!

Jednak odkąd ON odszedł nic nie było takie jak przedtem. Przestało mi zależeć. Rodzicom cudem udało się mnie zmusić, żebym chodziła do szkoły. Wszystko robiłam mechanicznie. Moje życie straciło sens.

A to dlatego, że ponad rok temu Kamil, mój chłopak, zginął w wypadku samochodowym. Minęło już tyle czasu, ale dalej strasznie cierpiałam. Nie potrafiłam się z tym pogodzić. Kochałam go, a on kochał mnie. Nawet nie zdążyłam się z nim pożegnać...

***

Tego dnia byłam w domu. Kamil zadzwonił, że kiedy będzie wracał od babci, to do mnie wstąpi. Czekałam.

Mój chłopak był świetnym kierowcą. Dwa lata starszy ode mnie, wysoki, przystojny, uzdolniony blondyn, który zawsze chciał każdemu pomóc. Dobry uczeń. Nazywał mnie swoją księżniczką. Troszczył się o mnie. Był ze mną zarówno w chwilach radosnych, jak i smutnych.

Zwróciłam na niego uwagę już przed liceum. A to dlatego, że mieszkał kilka ulic dalej i nasi rodzice się znali.

Początkowo była to jedynie czysto koleżeńska znajomość. Skoro moim rodzicom mówił ,,dzień dobry", to mi ,,cześć". Nigdy bym się nie spodziewała, że zwróci na mnie większą uwagę. Owszem, rozmawialiśmy parę razy, ale wokół było tyle pięknych dziewczyn, a on wybrał właśnie mnie. Moim zdaniem nie jestem jakoś specjalnie ładna, w dodatku ruda, ale on pewnie by temu zaprzeczył i powiedział, że dla niego jestem najpiękniejszą dziewczyną pod słońcem.

Kiedy zrobiło się późno, a on dalej się nie odzywał, zadzwoniłam do niego. Nie odbierał. Zaczęłam się denerwować. Wybierałam jego numer jeszcze mnóstwo razy. Napisałam chyba tysiąc sms-ów. I nic. Rodzice uspokajali mnie, że wszystko będzie dobrze, że pewnie bateria mu padła. Mnie jednak przerażała ta cisza przed burzą.

Wreszcie ktoś zadzwonił do drzwi. Pobiegłam otworzyć z nadzieją, że to on. Nie. To był policjant, który przyjechał, ponieważ mój chłopak miał w kieszeni moje zdjęcie. Powiedział, że bardzo mu przykro, ale Kamil Wójcik...nie żyje. Zginął na miejscu w kolizji wytworzonej przez nadjeżdżający z naprzeciwka pojazd. Było ślisko, kierowca nie wyhamował i potrącił samochód chłopaka, a ten nie panując nad kierownicom wjechał w drzewo.

Nie mogłam w to uwierzyć. Jak to Kamil NIE ŻYJE?! To jakiś absurd! Przecież on tu zaraz przybiegnie z uśmiechem i zacznie się ze mną droczyć. On nie mógł zginąć! Przecież było w nim tyle radości...

Byłam załamana. Łzy lały się strumieniami. Wciąż pamiętam jego ostanie słowa: ,,Kocham cię. Do zobaczenia, piękna."

***

Dzwonek wyrwał mnie ze wspomnień. Ręce zaczęły mi drżeć. Zmusiłam się, żeby to opanować. Na przerwie stanęłam z dala od innych. Od czasu tego pamiętnego dnia nikogo do siebie nie dopuszczałam. Ciągle rozpamiętywałam okres sprzed jego śmierci. Po chwili intuicyjnie poczułam, że powinnam podnieść dotąd spuszczoną głowę. Rozejrzałam się niepewnie i ujrzałam... Kamila. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Jednak nikt inny zdawał się nie zauważać chłopaka. Ludzie przechodzili obok, lecz dla nich jakby nie istniał. A on mi patrzył prosto w oczy. Ubrany był w dobrze mi znaną koszulę w czerwoną kratę i czarne spodnie. Wpatrywałam się w niego jak oniemiała. Nie odzywaliśmy się. Po chwili chłopak wyciągnął z kieszeni kartkę z napisem: Po lekcjach w parku na naszej ławce. Kiedy tylko przeczytała , zniknął. Nie rozumiałam, o co chodzi. Czy to na pewno był Kamil? Ale jak to? Przecież dobrze pamiętam jego pogrzeb. A może się przewidziałam? Postanowiłam jednak, że po szkole wstąpi do parku. Przynajmniej się upewnię.

***

Czekałam na ,,naszej" ławeczce. Była naszą ulubioną, często na niej siadaliśmy. Po chwili poczułam na sobie czyjś wzrok. Pospiesznie odwróciłam głowę. Ze zdumienia aż odskoczyłam. Siedział tam. Mój chłopak. A przecież jeszcze kilka sekund temu nikogo tam nie było.

- Kamil? To na prawdę ty? - wykrztusiłam wreszcie.

- Tak - chłopak pokiwał głową.

- Ale co ty tu robisz? Przecież miałeś wypadek...

- Masz rację. Zginąłem. Przyszedłem się pożegnać.

- Jak to...pożegnać?! Kamil, ja cię kocham! Zabierz mnie ze sobą - błagałam.

- Też cię kocham. Ale nie mogę. Musisz tu zostać. Tak będzie dla ciebie lepiej.

- Nie! Ja bez ciebie prawie żyć nie mogę! - chciałam się do niego przytulić, ale on niespodziewanie się odsunął. Zdziwiłam się. Nigdy się tak nie zachowywał.

- Nie możesz mnie dotknąć - wyjaśnił. - Wtedy podzielisz mój los.

- Wolę umrzeć, bo życie bez ciebie straciło sens. - spojrzała mu w oczy. - Proszę.

- A ja bez ciebie nie mogę być szczęśliwy po śmierci. Nawet nie wiesz, jak mi bez ciebie ciężko - postąpił krok do przodu.

- Na zawsze? - spytałam z nadzieją.

- Tak. Już nigdy się nie rozstaniemy - pocałował mnie.

***

Następnego dnia znaleziono na ławce w parku nieżywą dziewczynę. Podobno zamarzła. Na jej twarzy widniał błogi uśmiech.

Hej :) Tak jak obiecałam, dodaję króciutkie opowiadanko. Mam nadzieję, że się wam spodoba ;) zaczytana18

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro