Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Splątane szczęście ślubny one- shot

Jeszcze nigdy nie byłam tak przerażona. Nie mogę opanować drżenia rąk, mimo kilkukrotnej reprymendy mamy. To jest ten dzień, wyjątkowy dzień, o którym marzy większość dziewczyn. Do wczoraj również tego pragnęłam, ale dzisiaj nie czuję nic prócz strachu. Przecież wszyscy będą mnie obserwować, śledzić każdy mój ruch. O boże! Biorę głębokie hausty powietrza, aby odpędzić atak paniki. Piotrek mnie kocha, ja kocham jego, a to chyba najważniejsze? Prawda?

– Prawda – odpowiadam sobie w myślach, chociaż nie czuję się przez ani trochę spokojniejsza.

– Proszę. – Magda wciska mi w dłoń filiżankę z parującym naparem.

Przytykam ją do nosa, a kiedy do moich nozdrzy dochodzi ohydny zapach krzywię się.

– Co to za paskudztwo?

– Nie marudź, tylko pij – ucina twardo. – Może nie jest to orzeźwiające mohito, ale mohito cię teraz nie uspokoi.

Ostrożnie biorę małego łyka, jednak więcej nie jestem w stanie przełknąć. Cokolwiek by to nie było i nie wiadomo jakie właściwości lecznicze by miało, nie zamierzam tego pić. Smród ziołowej herbatki zaczyna przyprawiać mnie o mdłości. Odstawiam filiżankę na stolik, ignorując karcące spojrzenie przyjaciółki. Magda wzdycha ciężko, ale ostatecznie nic nie mówi.

Po chwili do pokoju wchodzi moja mama, niosąc w pokrowcu suknię ślubną. Chociaż Piotrek powiedział, że mam nie przejmować się kosztami, wybrałam dosyć prostą sukienkę. Ma wycięcie w literę v, otwarty tył, rękawki jak i góra uszyte są z koronki, a szyfonowy dół delikatnie rozkloszowany. Początkowo chciałam zrezygnować z welonu, ale mama pozostała w tej kwestii nieugięta, podkreślając, że panna młoda bez welonu to nie panna młoda.

Powoli wsuwam suknię od dołu, uważając, aby nie zahaczyć koronki. Wszystko wygląda na tak delikatne, że boję się czegokolwiek dotknąć. Gdy Magda dopina zamek błyskawiczny atak paniki powraca ze zdwojoną siłą. Za chwilę naprawdę to się stanie. Zostanę panią Sochą. Poślubię Piotrka. Uśmiecham się delikatnie do swojego odbicia w lustrze. Między strachem zaczyna przebijać się radość i wzruszenie. Po tylu wybojach w końcu połączymy się na zawsze. On będzie mój, a ja jego. Kiedy w myślach wizualizuję sobie wspólne poranki i noce czuję, że uczucie lęku zmniejsza swoją siłę. Co raz bardziej nie mogę się doczekać, aby powiedzieć to najważniejsze w życiu tak.

Mama ponownie spryskuje moje włosy lakierem, chociaż już są sztywne niczym pianka. Magda robi ostatnie poprawki w moim makijażu i jesteśmy gotowe do wyjścia. Oglądam się za siebie po raz ostatni, jakbym w ten sposób symbolicznie żegnała się z dawnym życiem, po czym nakładam na ramiona puchowe bolerko.

Schodząc po schodach, kurczowo trzymam się poręczy, aby nie upaść. Nogi drżą mi jak galaretka, bo znowu powraca strach. Powtarzam sobie w myślach, że to nie czas na tchórzostwo i pewniejszym krokiem pokonuję ostatnie trzy stopnie. Serce wali mi jak młotem, gdy ujmuję wyciągniętą dłoń Piotrka. Jest taka ciepła i miękka. Ogrzewa moją zziębniętą, drżącą rękę. Uśmiecham się do niego łagodnie, próbując zatuszować strach. Piotrek jednak nie daje się zwieść. Zbyt dobrze mnie już zna.

– Gotowa? – pyta, szepcząc.

– Tak, chyba nigdy nie będę bardziej gotowa. – Zwieńczam zapewnienie, delikatnym uśmiechem, który chłopak odwzajemnia.

Odbywa się tradycyjne błogosławieństwo udzielone przez rodziców. Mamy oczywiście nie mogą powstrzymać łez i kompletnie zapominają o starannie wykonanym makijażu. Ja również czuję pieczenie pod powiekami, ale kilkukrotne mrugnięcie odpędza łzy.

– Bądźcie zawsze tak szczęśliwi jak dzisiaj – życzy mama Piotra, a moja zaraz dodaje. – Kochajcie się, ale przede wszystkim wspierajcie i szanujcie, a z resztą sobie poradzicie.

Kiwamy głowami w ramach zrozumienia i podziękowania, po czym zostajemy zagarnięci przez rodzicielki w mocny uścisk. Ojcowie ograniczają się tylko do delikatnego uścisku i krótkiego: dużo szczęścia i miłości.

Do kościoła zawozi nas brat Piotrka, który również jest jego świadkiem. Czarną limuzynę przyozdobiono białymi różami. Na masce znajduje się serce utworzone z tychże kwiatów. Zamiast tablicy rejestracyjnej jest napis para młoda, a z tyłu ciągnie się rząd białych i różowych puszek.

– Czy aż tak bardzo przeraża cię wizja życia ze mną? – zagaduje Piotrek, gdy wsiadamy do auta.

– Oczywiście, że nie, chcę tego – zapewniam.

– To dlaczego mam wrażenie, że chcesz uciec z tego auta?

Przełykam głośno ślinę, bo nie wiem co odpowiedzieć. Piotrek patrzy na mnie wyczekująco i wiem, że mi nie odpuści.

– Cholernie się stresuję, wiesz dobrze, że nie lubię być w centrum uwagi. A jak się przewrócę? – Ostatecznie decyduję się na szczere wyznanie.

– To cię złapię – odpowiada natychmiast nim zdążę coś jeszcze dodać.

– A jak...

– Cokolwiek się stanie, będę obok. Bo rolą męża jest stanie u boku żony.

Czuję jak łzy napływają mi do powiek i tym razem nie jestem w stanie ich zwalczyć. Piotrek ociera łagodnie moje policzki, po czym całuje mnie w czoło. Wtulam się w niego, a ciepło jego skóry całkowicie mnie uspokaja.

Gdy dojeżdżamy pod kościół wita nas tłum gości. Nasze rodziny, piłkarze Posnanii, zaprosiliśmy nawet trenera Beniteza, który jest dla Piotrka jak drugi ojciec. Tak jak przewidziałam wszyscy na mnie patrzą, ale nie jest to aż przerażające jak się spodziewałam. Unoszę dumnie głowę i szeroko się uśmiecham. Może tę pewność siebie czerpię od Piotrka, bo ani na chwilę nie puszcza mojej dłoni. Przy wejściu do kościoła spotykamy się Miłoszem i Kacprem.

– Jak się czujesz na kilka minut przez utratą wolności? – pyta Kacper.

Jego usta rozciągają się w szerokim uśmiechu.

– Cudownie, nigdy lepiej się nie czułem – odpowiada Piotrek i obejmuje mnie ramieniem.

– Zobaczymy czy to samo powie po pierwszej kłótni małżeńskiej – dorzuca Miłosz, za co karci go Ania.

– Nie psuj im tego dnia. To, że ty nie masz w sobie nic z romantyka, nie znaczy, że wszyscy faceci tacy są.

Dudi natychmiast się peszy, a Piotrek wykorzystuje okazję, żeby dopiec przyjacielowi.

– I kto jest większym pantoflarzem.

Miłosz wzdycha jedynie, ale nic już nie mówi. Za to Kacper wybucha śmiechem. Po chwili jednak i jemu nie jest już tak do śmiechu, bo dostaje po głowie od Laury.

– Ała, a to za co? – Urbań krzywi się, pocierając obolałe miejsce.

– Ty już doskonale wiesz za co – burczy Laura, jednocześnie starając się przybrać jak najbardziej srogą minę.

Nie do końca jej się to udaje, dlatego kilka sekund później wszyscy zaczynamy się śmiać. Nasze śmiechy nie trwają jednak zbyt długo, bo zostają przerwane przez Łukasza, który oznajmia, że wszystko jest już gotowe. Piotrek wraz gośćmi wchodzą do kościoła, a ja zostaję z tatą na zewnątrz.

– Nie mogę uwierzyć, że moja mała córeczka jest już dużą kobietą i za chwilę wyjdzie za mąż. Jeszcze do niedawna bawiłaś się lalkami i nosiłem cię na barana, a niedługo sama będziesz miała dzieci. – Głos ojca drży ze wzruszenia.

Jest to pierwszy raz kiedy otwiera się przede mną emocjonalnie i przez to jeszcze bardziej odczuwam magię tej chwili. Pierwsze dźwięki marszu mendelsona dają nam znak, że pora ruszyć. Kurczowo chwytam ramię taty, aby nie przewrócić się w razie potknięcia. Chociaż wszyscy na mnie patrzą ja widzę tylko jedne oczy, błękitne niczym ocean, które pochłaniają mnie swoją głębią. Na szczęście bez żadnego upadku udaje nam się dojść do ołtarza. Tata przekazuje moją dłoń Piotrkowi i prosi, aby o mnie dbał.

– Będę się o nią troszczył, nic jej przy mnie nie grozi – zapewnia Piotrek, ale zarówno ja jak i tata wiemy, że to zapewnienie nie jest potrzebne.

W życiu nie ważne są słowa, lecz czyny, a Piotrek czynami już wystarczająco pokazał. Msza mija mi w mgnieniu oka i nim się orientuje przychodzi czas na przysięgę. Stajemy na wprost siebie. Patrzymy sobie głęboko w oczy. Nie uśmiechamy się, bo wzruszenie nam na to nie pozwala. Ksiądz obtacza stułą nasze złączone dłonie i karze powtarzać słowa przysięgi.

Głosy drżą nam od nagromadzonych emocji. Każde słowo wypowiadamy z powagą, bo wiemy, że te obietnice mają szczególną moc i wartość. Nie chodzi tylko o to aby się kochać, czy być sobie wiernym. W małżeństwie najważniejsze jest wsparcie, poczucie jedności, że ja i on zamienia się w my, a moje, twoje w nasze.

Drżącą dłonią pochwytuję obrączkę. Chociaż w rzeczywistości ten złoty krążek niewiele waży, z trudem nakładam ją na palec serdeczny Piotrka. Ręka chłopaka drży nie mniej niż moja, ale bez problemu udaje mu się wsunąć obrączkę. Piotrek unosi moją dłoń do ust, a następnie całuje palec z obrączką.

– Już na zawsze jesteś moja. Kocham cię.

I nim ksiądz zdąży zawołać: „Możesz pocałować żonę" nakrywa moje usta swoimi. Pocałunek jest długi oraz głęboki. Oplatam rękoma szyję chłopaka, całkowicie zatracając się w pocałunku. Kościół wypełnia gwar oklasków, a my nie możemy się od siebie oderwać. Z oddali dobiega czyjeś pogwizdywanie, ale nawet ono nie jest w stanie nas rozdzielić. Dopiero po dłuższej chwili, gdy zaczyna nam brakować powietrza przerywamy pocałunek. Stykamy się czołami, a nasze usta formują się w szerokie uśmiechy.

Po zakończonej mszy wychodzimy przed kościół, aby odebrać życzenia. Jeszcze nigdy tak długo uśmiech nie schodził mi z twarzy i ani trochę nie jest on wymuszony. Czuję się tak szczęśliwa, że mogłabym przenosić góry.

– Och, jak cudnie razem wyglądacie. – Podbiega do nas rozentuzjazmowana Kasia.

Obok niej staje Szymon, który jedynie patrzy na nas przepraszająco.

– Będziecie mieli takie słodkie dzieci. Może nawet zmajstrujecie coś dzisiaj w nocy, o to byłby wspaniały prezent ślubny. – Dziewczyna coraz bardziej się nakręca. – Dobra, kochanie, już wystarczy. Inni też chcą złożyć życzenia. – Szymon chwyta Kasię pod ramię, ale ta ani drgnie.

– No właśnie jeszcze nie złożyłam im życzeń – odpowiada lekko zirytowana.

Szymon przewraca oczami i wydaje z siebie przeciągłe westchnienie.

– Życzę wam dużo szczęścia, miłości, forsy nie muszę wam już życzyć, bo wiadomo jak zarabiają piłkarze...

– Kasia! – W tonie Szymona rozbrzmiewa przygana, ale dziewczyna najwyraźniej jej nie słyszy.

– Życzę wam gromadki dzieci, tak upojnej nocy poślubnej, żebyś jutro nie mogła się ru...

– Bardzo dziękujemy za życzenia i za to, że jesteście z nami w tak ważnym dniu. – Przerywam Kasi w pół słowa, ale robię to z szerokim uśmiechem.

Kasia odwzajemnia mój uśmiech, po czym rzuca mi się na szyję. Szymon zaś podchodzi do Piotrka i poklepuje go po plecach. Nieporadnie wyswobadzam się z mocnego uścisku Kasi, a już po chwili ląduję w ramionach Szymona.

– Zasłużyłaś na to szczęście i życzę ci, aby to szczęście trwało jak najdłużej – wyszeptuje mi do ucha.

– Dziękuję, mam nadzieję, że niedługo będziemy bawić się na waszym weselu.

Oczy Szymona rozbłyskują rozmarzeniem, ale nie na długo. Kilka sekund później dostrzegam w nich smutek. Najwyraźniej nadal boi się, że Kasia odrzuci jego oświadczyny.

Na wesele wybraliśmy mały hotelik pod Poznaniem. Gdy dojeżdżamy na miejsce w sali tanecznej czekają już goście. Odbieramy od kelnera kieliszki z szampanem i wedle zwyczaju po wypiciu trunku odrzucamy je za siebie. Tłum skanduje gorzko, gorzko, a Piotrek porywa mnie w ramiona i głęboko całuje. Jak zawsze w takich momentach miękną mi nogi, dlatego kurczowo chwytam się ramion męża. W sekundzie ustaje gwar. Słyszę jedynie bicie naszych serc i widzę tylko roześmiane oczy Piotrka.

– Tak bardzo cię kocham, że chciałbym wykrzyczeć to całemu światu – wyznaje zaraz po tym jak odrywa swoje usta od moich.

– Ale to ja kocham ciebie bardziej – przekomarzam się z nim.

– Nie, bo ja – oponuje twardo, ale z szerokim uśmiechem.

Ponownie stykamy się nosami, a nasze usta dzieli odległość kilku milimetrów. Szykujemy się do kolejnego pocałunku gdy wtem rozlega się głos dj-a.

– Pora na pierwszy taniec pary młodej! Jesteście gotowi.

– Nie, tak – odpowiadamy jednocześnie, jednak moje „nie" jest na tyle ciche, że tylko Piotrek je słyszy.

– Nic się nie bój, zawsze cię złapię – zapewnia, po czym całuje mnie krótko w usta.

Goście rozpraszają się po sali robiąc nam miejsce na środku. Stajemy na wprost siebie, ale w dość znacznej odległości. Na pierwszy taniec wybraliśmy utwór Krzysztofa Krawczyka „Tylko ty, tylko ja". Ta piosenka jest o nas, o dwóch duszach, które złączyło cierpienie i, które odlazły uśmierzenie bólu we wzajemnej miłości.

„Nie każdy deszcz, był pełen łez.

Nie każdy płacz przynosił ukojenie.

Nie każda noc rodziła dzień.

Lecz tamten czas pozwolił nam, być zawsze blisko siebie."

Gdy rozbrzmiewają pierwsze dźwięki melodii powolnym krokiem podchodzimy do siebie. Unosimy prawe dłonie i łączymy je ze sobą. Następnie przystajemy na chwilę, patrząc sobie głęboko w oczy. Spojrzenie Piotrka jest tak przesiąknięte miłością oraz czułością, że zapominam o całym strachu i pozwalam poprowadzić się mężowi. Piotrek trzyma mnie łagodnie, ale niezwykle pewnie. Wirujemy po parkiecie, zapominając o setkach oczu które się w nas wpatrują. Jesteśmy tylko my.

Piotrek ostrożnie wypuszcza mnie z ramion, abym mogła wykonać obrót. Okręcam się pewnie, z szerokim uśmiechem. Nie boję się już ewentualnego upadku, bo wiem, że Piotrek nie pozwoli mi upaść. Ponownie ląduję w ramionach męża i wznawiamy płynny sus po parkiecie. Chociaż poruszamy się zaledwie po okręgu i nasz układ nie zawiera wymyślnych figur czuję się jak królowa balu. Niespodziewanie Piotrek unosi mnie na rękach. Piszczę przerażona, bo jest to nagły ruch, którego nie było w układzie.

– Spokojnie, trzymam cię – szepcze mi do ucha.

Kurczowo oplatam dłońmi szyję męża, ale już się tak nie boję. Zapach perfum w połączeniu z ciepłem jego ciała działają na mnie niezwykle uspokajająco.

Piotrek okręca nas wokół swojej osi i powoli stawia mnie na ziemi. Muzyka gra dalej, a my łączymy usta w namiętnym pocałunku. To jest jak narkotykowy głód, bo wciąż nie możemy się sobą nasycić. Gdy muzyka cichnie, natychmiast zostaje zastąpiona przez gromkie brawa. Dj zapuszcza jeszcze jeden kawałek, tym razem jest to znany przebój zespołu Masters „Żono moja". Wtulam się w Piotrka, przyciskając policzek do jego torsu i powoli się kołyszemy na przekór energicznej melodii.

– Dziękuję ci za wszystko, za to, że mnie kochasz mimo wielu wad, że byłeś gotowy nawet za mnie umrzeć. Nigdy ci tego zapomnę. – Unoszę głowę, aby spojrzeć Piotrkowi głęboko w oczy.

Wiem, że żadne słowa całkowicie nie oddadzą mojej wdzięczności, dlatego mam nadzieję, że moja miłość wystarczy mu za podziękowanie.

– Oboje mamy za co dziękować. Los nieprzypadkowo połączył nasze drogi tamtego jesiennego wieczoru. Takie było nasze przeznaczenie.

– Naprawdę w to wierzysz?

– Tak. Kiedy byłem mały mama opowiadała mi o aniołach. Mówiła, że każdy ma na ziemi swojego anioła, który go ochrania i czuję, że ty jesteś moim aniołem.

– Zatem ty musisz być moim aniołem – mówię przez łzy.

Przystajemy w miejscu, bo utwór dobiega końca. Piotrek wyciera pozostałości łez z moich policzków i całuje mnie krótko w usta.

Zabawa weselna trwa w najlepsze. Nogi zaczynają mnie już boleć od nieustannego tańca. Ledwie usiądę na chwilę za raz ktoś podchodzi i wyrywa mnie na parkiet. Obejmuję spojrzeniem tańczące pary. Kasia wiruje w ramionach Szymona, a kawałek dalej dostrzegam Magdę i Timiego. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że mają się ku sobie, chociaż oboje temu zaprzeczają.

– Chodź na chwilę. – Piotrek wyciąga do mnie rękę.

Posyłam mu skonsternowane spojrzenie i z lekkim zawahaniem ją ujmuję.

– Dokąd idziemy? – Krzywię się, robiąc pierwszy krok.

Podbicia palą mnie już żywym ogniem.

– Zaraz zobaczysz – odpowiada tajemniczo.

Zdziwienie na mojej twarzy jeszcze bardziej się poszerza, gdy Piotrek prosi abym zdjęła buty i ułożyła się na kanapie w holu.

– Co ty kombinujesz?

– Nic złego, zaufaj mi.

Po chwili wahania wykonuję jego prośbę i wzdycham z ulgą gdy stopy w końcu mogą odetchnąć. Piotrek układa moje nogi na swoich kolanach, po czym zaczyna rozmasowywać podbicia delikatnymi, okrężnymi ruchami.

– Um... – Wypuszczam z ust cichy jęk.

To uczucie na pograniczu bólu i przyjemności, ale nie chcę, żeby przestawał.

– Robię to za mocno? – dopytuje Piotrek i przygląda mi się uważnie.

– Nie – zaprzeczam od razu, po czym dodaję z szerokim uśmiechem. – Zdecydowanie jesteś moim aniołem, który wie czego mi potrzeba.

Kiedy wracamy do sali prawie wybija północ. Przychodzi czas na kolejne tradycyjne obrzędy. Wspólne krojenie tortu, podziękowania dla rodziców, oczepiny. Mój bukiet łapie Magda, chociaż zaszywa się w kącie za tłumem dziewczyn. Przyjaciółka próbuje wcisnąć kwiaty Ani od Miłosza, która stoi najbliżej niej, ale Ania tak łatwo się nie daje i wypycha Magdę na środek parkietu. Muszka Piotrka ku mojej małej radości trafia do rąk Timiego. Może to dobry znak. Magda już wystarczająco długo rozpamiętuje Adriana. Pora, aby i ona ruszyła na przód. Tim pod chodzi do Magdy, po czym wyciąga rękę w zapraszającym geście. Dziewczyna ujmuje ją bez większego entuzjazmu i sprawia wrażenie jakby miała ochotę uciec jak najdalej stąd. Po chwili salę wypełniają dźwięki znanej ballady „Hello" Lionela Richie, a Tim i Magda zaczynają tańczyć. Z niebywałą lekkością suną po parkiecie. Timi przez cały taniec patrzy na Magdę. Nawet z odległości kilku metrów poznaję to spojrzenie pełne miłości, bo Piotrek patrzy tak na mnie każdego dnia. Gdy cichnie muzyka Magda wyrywa się Timiemu i wybiega z sali. Hm... A podobno to ja jestem największym tchórzem na ziemi. Kiedy Tim otrząsa się z początkowego szoku rusza za Magdą. Cieszę się, że jest równie nieustępliwy co Piotrek.

– Nie waż się iść za nimi. – Piotrek łapie mnie za ramię nim zdążę zrobić krok. – Zobaczysz, że za chwilę wejdą trzymając się za ręce.

Szczerze w to wątpię, ale nie sprzeczam się z Piotrkiem dla świętego spokoju.

Gdy po kilku minutach para nie wraca zaczynam się niepokoić. Nie mogę usiedzieć na krześle i myślę tylko o tym jak świetnie Magda i Tim do siebie pasują. O mało nie krztuszę się łykiem wina gdy nagle dostrzegam uśmiechniętą twarz Magdy. Ale jeszcze większym szokiem jest dla mnie kolejna scena. Tim całuje dziewczynę, a ta zamiast go spoliczkować przysuwa się bliżej.

– I co, miałem rację. – Na twarzy Piotrka pojawia się triumfalny uśmiech.

Wzdycham ciężko, udając lekką irytację, bo znowu się nie pomylił, ale tak naprawdę bardzo się cieszę. Chcę, żeby Magda była tak szczęśliwa jak ja.

Wesele kończy się krótko przed piątą. Część gości, głównie nasza rodzina, nocuje w hotelu. Pozostałych odwozi firma transportowa, którą wynajęliśmy. Mimo później pory nie czuję zmęczenia. Może to dzięki nadal buzującemu hormonowi szczęścia. Piotrek zostawia mnie na chwilę samą, a kiedy wraca, trzyma w dłoni nasze płaszcze.

– Wychodzimy? – Pytam skonsternowana. – Myślałam, że będziemy spać w hotelu.

– Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent – odpowiada tajemniczo i nic więcej nie dodaje.

– Jaki prezent?

– Nic ze mnie nie wyciągniesz, więc nawet nie próbuj.

– Ale... – Ucisza mnie szybkim pocałunkiem, po czym wciska w dłoń płaszcz.

Wzdycham niepocieszona, bo nienawidzę niespodzianek, nawet jeśli te Piotrka są słodkie i miłe.

Chłopak wybucha śmiechem, widząc moją reakcję, a ja mam ochotę zedrzeć mu ten uśmieszek. Po chwili uśmiech na twarzy męża jeszcze bardziej się poszerza. Czuję, że to dopiero początek rewelacji. I ani trochę się nie mylę, bo niespodziewanie Piotrek zachodzi mnie od tyłu i przewiązuje mi opaskę na oczach.

– Czy to naprawdę konieczne? – dopytuję drżącym głosem.

Nagła ciemność z lekka mnie przeraża. Zmysły słuchu oraz dotyku nieco się wyostrzają przez co dokładnie słyszę kroki Piotrka i dźwięk zapinanego zamka płaszcza, a dłoń męża wydaje się jeszcze gładsza niż zwykle. Piotrek chwyta mnie pod ramię i obiecuje, że to wszystko jest warte jego niespodzianki. Nie jestem tego taka pewna, ale nic już mówię. Ostrożnie stawiam krok za krokiem i wsłuchuję w polecenia męża. Gdy wsiadamy do auta, Piotrek nie podaje kierowcy adresu. Skubany, dokładnie zaplanował tę intrygę. Ciężko mi ocenić ile czasu mija zanim docieramy do celu, ale na pewno nie trwa to jakoś długo. Może z piętnaście minut.

– Nie ruszaj się. Zaraz pomogę ci wysiąść – prosi Piotrek, w jego głosie pobrzmiewa zdenerwowanie.

Z małymi problemami w końcu udaje mi się wygramolić z auta. Samochód odjeżdża z piskiem opon, a my stoimy dłuższą chwilę w bezruchu. Niespodziewanie czuję oddech męża na karku, więc musi przejść za mnie. Mija kilka strasznie długich sekund, zanim Piotrek zdejmuje mi opaskę. Mrugam kilkukrotnie, bo próbuję przyzwyczaić oczy do światła i kolorów, ale robię to również po to, aby upewnić się, że to co widzę nie jest senną zjawą.

– Piotrek, czy to jest... – Nie kończę, bo wzruszenie zaciska mi gardło.

Wpadam w ramiona męża i rzucam mu się na szyję. O tak, ta niespodzianka była warta tego wszystkiego!

– Tak, to nasz dom. Miejsce, do którego zawsze wrócimy po ciężkim dniu, aby odpocząć, gdzie wychowamy nasze dzieci. Co prawda najpierw musimy je zrobić, ale to będzie akurat przyjemność. – Mruczy, a następnie przebiega językiem po odsłoniętym kawałku mojej szyi.

Wydaję niekontrolowany jęk i jeszcze bardziej przybliżam się do Piotrka. Zmęczenie, które ogarniało mnie w aucie, znika bezpowrotnie. Już nie chcę spać. Chcę zobaczyć gwiazdy, które widzę za każdym razem, gdy jesteśmy tak blisko siebie. Piotrek wtula twarz w moje włosy i zaciąga się ich zapachem. Oboje zapominamy, że stoimy na ulicy, bo pochłania nas nasza mała idylla. To jest jak sen, z którego nigdy nie chciałabym się obudzić. Niech ta chwila trwa wiecznie. Niech zawsze życie będzie takie beztroskie, lekkie.

Piotrek przenosi mnie przez próg zgodnie ze znaną tradycją i ostrożnie stawia na ziemi. Nadal nie mogę uwierzyć, że ten dom jest nasz. Nigdy nawet nie śniłam o czymś takim, a teraz... Łzy płyną mi ciurkiem po policzkach. Czuję się przytłoczona nadmiarem emocji i jakoś próbuję dać im upust. Salon doświetlają jedynie porozstawiane świeczki, dzięki czemu Piotrek nie może zobaczyć moich łez. Dopiero kiedy kilkukrotnie pociągam nosem, orientuje się, że płaczę.

– Olga, kochanie, wszystko w porządku? – pyta zmartwiony.

– Tak – zapewniam i niemal natychmiast dodaję – Po prostu to za wiele. Ten dom na pewno sporo kosztował.

– Zapomniałaś ile zarabiają piłkarze – odpowiada żartobliwe, nawiązując do słów Kasi. – Poza tym z tego co mi wiadomo obecnie jestem wart jakieś dziewięć milionów.

Ta kwota jest tak niewyobrażalna, że o mało nie ścina mnie z nóg. Ja na swoim koncie nigdy nie miałam więcej niż cztery tysiące, a on mówi o milionach.

– Od teraz to także twoje pieniądze – dorzuca po chwili.

– Nie chcę być twoją utrzymanką – oponuję.

– Nigdy nią nie będziesz, bo miłość nie ma swojej ceny. Po prostu od teraz wszystko co mam nie jest już moje, a nasze. Zza wyjątkiem jednej rzeczy. – Pochwytuje moją dłoń i przykłada do miejsca, gdzie bije jego serce. – Ono jest twoje i tylko ty możesz je złamać, albo uleczyć.

Kolejne łzy zalewają moje policzki. Nie sądziłam, że coś będzie w stanie zwiększyć moją miłość do Piotrka, ale te słowa sprawiają, że kocham go jeszcze mocniej. Dzięki szpilkom nie muszę się aż tak wyciągać, aby dosięgnąć ust męża. Próbuję przekazać tym pocałunkiem, że tak jak on oddał mi swoje serce, tak ja oddaję mu swoje. Pocałunek jest niespieszny i chociaż nasze ciała domagają się więcej, pozostajemy przy powolnej torturze. Mamy jeszcze sporo czasu, aby zaspokoić wszystkie potrzeby. Piotrek rozwiązuje supeł mojego płaszcza i delikatnie zsuwa mi go z ramion. Chociaż dotyka mojej skóry zaledwie opuszkami palców, czuję drżenie w każdej komórce. Oddycham coraz ciężej. To nie jest nasz pierwszy raz, ale odczuwam wszystko równie silnie jak wtedy. Miękną mi nogi, na skórze pojawia się gęsia skórka, a serce wali jak szalone.

Drżącymi dłońmi rozpinam płaszcz Piotrka i po chwili nasze okrycia ładują na ziemi. Ponownie łączymy usta w pocałunku, ale tym razem to zetknięcie jest dużo głębsze. Piotrek wypina welon z moich włosów, a następnie rozpuszcza koka i wszczepia dłonie w loki Pocałunek staje się jeszcze bardziej namiętny. Nasze języki już nie walczą. Podobnie jak my jedynie pragną bliskości. Gdy zaczyna nam brakować powietrza Piotrek przenosi usta na moją szyję. Po tylu razach już wie co mi sprawia największą przyjemność. Wypuszczam z ust cichy jęk i kurczowo chwytam się ramion męża.

– Kochanie, wszystko dobrze? – Piotrek zadziera głowę, po czym przygląda mi się uważnie.

Czy naprawdę muszę być jak otwarta księga?

– Ja... – zaczynam, ale nie kończę.

Głos mi się załamuje, a kolejne łzy zalewają policzki. Jestem taka szczęśliwa, więc dlaczego nie mogę przestać płakać? Zaraz jeszcze Piotrek pomyśli, że żałuję tego ślubu.

– Ej, co jest? – Chłopak zagarnia moje włosy za uszy czym zmusza, abym patrzyła wprost na niego.

– Boję się, że to sen, że zaraz się obudzę, a ciebie nie będzie obok – wyduszam ze ściśniętego gardła.

– To nie jest sen. Nigdy cię nie zostawię. – Przyciska mnie do piersi, po czym całuje w czubek głowy.

Ciepło, które czuję jest zbyt wyraziste, aby mogło być wytworem mojej wyobraźni. I mam wrażenie, że dopiero teraz całkowicie docierają do mnie wszystkie zmiany.

– Chodźmy do sypialni, już wystarczająco długo czekałem, żeby cię dotknąć. – Piotrek odrywa mnie od piersi i wyciąga rękę w zapraszającym geście.

– Cały czas mnie dotykasz – zauważam przekornie.

– Wiesz o co mi chodzi. – Zniża głos do szeptu.

Ponownie wtula twarz w zagłębienie między moją szyją, a ramieniem i zaczyna składać delikatne pocałunki. Z niemałym trudem wyrywam się Piotrkowi, bo nie chce, aby myślał, że od teraz dostanie wszystko czego chce. Muszę być twarda.

– A to robiliśmy trzy dni temu. – Uśmiecham się cwaniakowato.

– Czyli wieki temu. – Jęczy i próbuje się do mnie zbliżyć.

Zadzieram suknię, po czym ruszam do ucieczki. Przez szpilki oraz długą suknię nie mogę biec zbyt szybko, dlatego Piotrek dogania mnie raz dwa i bierze na ręce. Piszczę gdy tracę grunt, ale chwilę później mój pisk uciszają wargi chłopaka. Przestaję walczyć. Poddaję się błogiej przyjemności, która mnie ogarnia i odwzajemniam pocałunek.

Chłopak otwiera łokciem drzwi do sypialni, po czym przenosi mnie przez próg. Rozszerzam oczy, bo wszystko wygląda tak jak sobie kiedyś wymarzyłam. Całe łóżko i podłoga obsypane są płatkami kwiatów. Po zapachu rozpoznaję, że to róże. Dookoła panuje lekki półmrok. Sypialnie podobnie jak salon oświetlają jedynie małe świeczki porozstawiane gdzie nie gdzie. A po chwili do moich uszu docierają dźwięki znanej ballady „ Endless Love".

– Zadbałeś o tyle szczegółów. Przecież to nie będzie nasz pierwszy raz.

Głos łamie mi się ze wzruszenia, bo dostałam od niego już tyle prezentów. Jak mam mu za nie podziękować? Czy moja miłość wystarczy?

– Mylisz się kochanie. Po raz pierwszy będę się kochał ze swoją żoną, a to wymaga wyjątkowej oprawy. Ta noc musi być idealna, taka jak sobie wymarzyłaś.

Wybucham szlochem i wpadam w ramiona męża. Piotrek sztywnie na chwilę, ale kiedy zapewniam, że to łzy szczęścia natychmiast się rozluźnia. Dosięga zamka z tyłu sukienki i powoli go odpina. Następnie zaczyna składać delikatne pocałunki na odsłoniętej szyi oraz dekolcie. Nie pozostając mu dłużna, drżącymi dłońmi odpinam guziki jego koszuli. Powietrze wokół nas gęstnieje. Nasze oddechy stają się cięższe i urywane. Nie wiem jak to możliwe, ale za każdym razem, gdy jesteśmy ze sobą tak blisko mam wrażenie, że odkrywamy się na nowo, że ta bliskość scala nas jeszcze mocniej. Chwilę później u naszych stóp pada moja sukienka i koszula Piotrka. Zwieramy się w silnym uścisku. Piotrek niespiesznie dotyka mojego ciała. Drżę jego w ramionach. Muszę się złapać barków męża, aby nie upaść. To za wiele emocji na raz.

– Olga, co się dzieje? – W głosie Piotrka rozbrzmiewa troska i zaniepokojenie.

– Chyba właśnie upiłam się szczęściem – odpowiadam żartobliwie. – Ty jak widać masz silniejszą głowę.

– Przy tobie zawsze trzeźwieję – szepcze mi do ucha.

A po chwili oboje trzeźwiejemy i upijamy się na na nowo. 

***

Hej, ostatnio jestem trochę mniej aktywna pisarsko, ale nadal pochłania mnie korekta Splątanego szczęścia. Ostatnio przy poprawianiu jednej sceny naszła mnie myśl, żeby opisać jeszcze ślub Piotrka i Olgi. I tak o to powstał ten one shot. Dajcie znać co o nim sądzicie. 

Pozdrawiam!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro