Rozdział X „Plany"
Następnego ranka Harry był w znacznie lepszym nastroju. Podczas śniadania Dumbledore dostał pierwsze wyjce. Wielu studentów otrzymało listy od swoich rodziców z informacją, że zostają przeniesieni do Beauxbatons lub Durmstrangu. Po obiedzie kolejna seria czerwonych kopert czekała na dyrektora. W czasie kolacji mężczyzna nie mógł spokojnie opuścić gabinetu, żeby nie słyszeć przekleństw pod swoim adresem.
Harry natomiast otrzymał propozycję udzielenia wywiadu dla Rity Skeeter, jednak odmówił w zamian wysyłając oświadczenie, w którym zapewnił, że wciąż pragnie walczyć o dobro ludzkości i tak dalej. Draco prawie pękł ze śmiechu, gdy to przeczytał.
— Naprawdę myślisz, że to kupią?
— A dlaczego by nie? Jestem Chłopcem, Który Nie Chce Umrzeć. Nie muszę brzmieć realistycznie. Większość z nich woli, żebym zachowywał się raczej jak pieprzony Gilderoy Lockhart niż Harry Potter. — Draco przewrócił oczami. — Więc czym się zajmowałeś podczas świąt oprócz latania za dziewczynami?
Malfoy nie odpowiadał przez chwilę, aż wreszcie odezwał się szeptem:
— Poszliśmy odwiedzić ojca.
— Cholera, przykro mi — odparł Harry, uciekając wzrokiem, a Draco tylko pokręcił głową.
— Niepotrzebnie, wszystko w porządku. Teraz, kiedy nie ma już Dementorów, nie jest tam tak źle. A przynajmniej tak mówi ojciec. Wiesz, że uraczył mnie tą samą starą śpiewką? Sugerował, żebym nie rezygnował z roli do jakiej byłem od zawsze przygotowywany. Wiesz o co chodzi. Myślałby kto, że więzienie go czegoś nauczy... — zaśmiał się sztucznie. — Nieważne. I tak niczego nie można już zmienić. — Harry przełknął głośno ślinę i przytaknął. Nagle uderzyła go niespodziewana myśl.
— Hej, Draco, co dokładnie mówisz ludziom, kiedy pytają dlaczego już ze mną nie walczysz?
Malfoy prychnął.
— Mówię, że to po prostu korzystne dla mnie ze strategicznego punktu widzenia. Nikt nie rozumie o co chodzi, a zapytać się boją. — Obydwaj chłopcy zachichotali.
***
Trzy dni później przestały nadchodzić wyjce. Około pięćdziesięciu uczniów opuściło szkołę — głównie trzecioroczni Puchoni i Krukoni. Spośród Ślizgonów odeszła tylko trójka, a z Gryffindoru tylko jeden uczeń, który przeniósł się do Beauxbatons.
Harry wreszcie miał czas usiąść i przeanalizować wspomnienia Tiary Przydziału. Najwidoczniej Dumbledore spędził ostatnie miesiące w Ameryce Południowej w poszukiwaniu rytuału, przy pomocy którego mógłby wykradać magię dowolnej osoby. Obrzęd ten wymagał, aby wykonujący go czarodziej rzucił zaklęcie z wielka mocą i pragnieniem odebrania magii. W czasie recytowania inkantacji ofiara pozbawiana była swojej magicznej energii. Ze wspomnień wynikało, że dyrektor planował użyć zaklęcie na Harrym, kiedy ten zabije Voldemorta, lub odwrotnie. Prychając, skierował swoje kroki do gabinetu Lupina.
— Profesorze, gdzie mogę kupić myślodsiewnię? — Remus spojrzał na niego, marszcząc brwi.
— Myślę, że można je dostać wysyłkowo, czemu pytasz? — Harry zmrużył oczy.
— Ten cholerny staruch znowu coś knuje. — Chłopak szybko opowiedział Remusowi wspomnienia Tiary. Wilkołak był zaskoczony. — Więc na wszelki wypadek potrzebuję myślodsiewni — dokończył. Lupin przytaknął.
— Zapytam Severusa, może będzie wiedział gdzie można je kupić. Bądź ostrożny do tego czasu. Jeśli Dumbledore odkryje, że wiesz o wszystkim, nie zawaha się wymazać twoich wspomnień. Właściwie powinieneś opowiedzieć o tym Severusowi — im więcej osób wie, tym lepiej. Poza tym dyrektor ciągle nie jest w stanie penetrować jego myśli. Masz dziś jeszcze jakieś zajęcia?
Harry przytaknął.
— Opiekę nad magicznymi stworzeniami. A co?
— Musimy pogadać. Wszyscy. Powiedz Ginny, Neville'owi i Draco, żeby przyszli do mnie po lekcjach. Ja pogadam z Minerwą. Na pewno nie będzie miała nic przeciwko, aby wasza czwórka spędziła noc w domu twojego ojca chrzestnego. Zwłaszcza, że i ja i profesor Snape też tam będziemy. Do zobaczenia po południu. — Harry skinął głową i wstał. — Ach, Harry. Słyszałem, że Hagrid odkrył jakieś nowe, fascynujące stworzenia. Być może powinieneś ostrzec kolegów z klasy. — Potter wychodził z gabinetu z wielkim uśmiechem na twarzy.
Hagrid rzeczywiście przyprowadził na zajęcia coś nowego i ekscytującego. Był to młody widłowąż, który wciąż miał nietknięte wszystkie trzy głowy. Gajowy umieścił gada w klatce, a obok niej pudełko, z którego wydobywały się dziwne odgłosy.
— Widzicie kochani, ta tutaj, to wciąż maluszek. Wykluła się, biedaczka, ledwie dwa dni temu. Słodka, nie? — Harry słyszał jak kilkoro uczniów, w tym także Draco, prycha z niedowierzaniem. — Hej, Harry, podejdź i mi pomóż, co? — Potter podszedł, niepewny jakiego rodzaju pomocy oczekuje nauczyciel. Hagrid pochylił się nad nim i odezwał się cicho. — Dobra, pogadasz z nią? Może powiedz jej co się dzieje, żeby się trochę uspokoiła. — Harry przytaknął. — No to dobra, cofnijcie się wszyscy. Otworzę pokrywę klatki i dam małej jeść. Gotowy, Harry? — Chłopak skinął głową i odwrócił się przodem do klatki.
— Cześć, malutka. — Widłowąż odwrócił wszystkie trzy głowy w stronę Harry'ego.
— Witaj, czarodzieju. Co się dzieje? Było nam tak miło i ciepło, a teraz czujemy chłód.
— Wszystko w porządku. Powiem Hagridowi, żeby rzucił na waszą klatkę zaklęcie ogrzewające i znów będzie wam przyjemnie. Powiedz, chciałybyście coś zjeść?
— Tak, czarodzieju, chętnie.
— Dobrze. Ten duży pan otworzy pokrywę klatki i wrzuci wam jedzenie. Nie gryźcie go, proszę. — Harry zwrócił się do Hagrida: — Przydałoby się zaklęcie ogrzewające. — Gajowy przytaknął.
— Dobrze, dzięki za pomoc. Gotowe? — Harry potwierdził, więc jednym płynnym ruchem, Hagrid otworzył klatkę i wrzucił do środka trzy małe gryzonie. Widłowąż zwinnie złapał myszy, po jednej do każdego pyska i po skonsumowaniu zwinął się zadowolony w kłębek.
— No to tyle na dzisiaj, do zobaczenia za tydzień. Harry, mógłbyś zostać jeszcze chwilkę i zapoznać mnie z nią? Nie chcę, żeby mnie ugryzła.
Pozostali uczniowie, prócz Neville'a i Draco, wrócili do zamku. Harry znów odezwał się do gada.
— Jak się nazywasz, malutka?
— Speranza — wysyczała środkowa głowa.
— Satya — odparła prawa.
— Zahina — powiedziała lewa.
— Miło mi was poznać. Nazywam się Harry. Ten duży mężczyzna to Hagrid. Będzie się wami opiekował, ale nie zna wężomowy. Proszę byście go nie gryzły, jest moim przyjacielem. Zrobicie to dla mnie?
— Tak, czarodzieju — wysyczały wszystkie trzy głowy.
— Dziękuję. Hagrid zajmie się teraz przywróceniem ciepła w waszej klatce. — Harry podniósł głowę. — W porządku, Hagridzie. Powiedziałem jej by cię nie gryzła i że się nią zajmiesz. Dziś śpię u Syriusza, więc jeśli miałbyś jakieś problemy po prostu daj mi znać i natychmiast się zjawię.
— W porząsiu, Harry. Do zobaczenia!
Harry skierował się w stronę zamku, a Draco i Neville podążyli za nim.
— Harry, to było super! Ciągle zapominam, że to potrafisz! — powiedział Neville z pasją. Draco nie mógł się z nim nie zgodzić.
— Masz jeszcze coś w zanadrzu? — zapytał, a Harry zaśmiał się serdecznie.
— Nie, a przynajmniej nic o czym mógłbym głośno rozmawiać. — Poruszył brwiami — nauczył się tej sztuczki od Syriusza. Draco uderzył go w ramię. — Co powiecie na imprezkę u mojego ojca chrzestnego? Tylko nasi ludzie. Remus już pracuje nad McGonagall. — Chłopcy przytaknęli, rozumiejąc, że musi chodzić o coś ważnego skoro Harry opuszcza Hogwart.
— Brzmi świetnie. Gadałeś z Ginny? — Potter pokręcił głową.
— Nie widziałem jej jeszcze. — Zamyślił się chwilę. — Hej, Draco, jak bardzo ufasz Blaise'owi?
Malfoy chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
— No cóż, jest Ślizgonem — Harry zachichotał — ale można na nim polegać. Myślisz o tym, żeby go wtajemniczyć?
— Wiesz, pomógł nam w Halloween no i zna przepowiednię. Jeśli chcemy, aby się przydał, musimy powiedzieć mu co i jak. Poza tym, jest dyskretny i ma niezłą wymówkę. Wspomnę o tym Remusowi, zobaczymy co powie.
— Dobry pomysł. Spotkamy się u Lupina? — Harry potwierdził. — Świetnie. Widzimy się za dwadzieścia minut. Powiem Blaise'owi, żeby nie planował nic na wieczór. — Draco skinął głową Gryfonom i skierował się w stronę lochów.
— Dobra, Nev, jak się zapatrujesz na wieczór? Nie pokrzyżowałem ci jakichś planów? —Neville wzruszył ramionami.
— Nie. Luna twierdzi, że śledzi ją Ględatek Niepospolity i jest zbyt zajęta demaskowaniem go, żeby się ze mną spotkać. A przynajmniej taką ma wymówkę. — Harry uniósł brew. — Robi się taka przez kilka dni w każdymi miesiącu. Myślę, że to jej sposób, żeby uprzejmie dać mi do zrozumienia, żebym się odwalił. — Harry przewrócił oczami i prychnął. Neville i Luna byli najdziwniejszą parą jaką znał — ale z drugiej strony, kim był Harry by to oceniać? Sypiał z Czarnym Panem. Pożegnał się z Nevillem i ruszył na poszukiwania Ginny.
***
— No dobrze, Blaise. To musi zostać między nami. Jeśli uważasz, że nie będziesz w stanie dotrzymać tajemnicy, rzucimy na ciebie Obliviate. — Pięciu uczniów siedziało dookoła stołu w kuchni Syriusza razem z Tomem, Lupinem i Snape'em. Syriusz przetrząsał szafki w poszukiwaniu czegoś normalnego do jedzenia. Czegoś bez napisu „błyskawiczne" w nazwie. — Jesteś pewny, że chcesz w to wejść?
Blaise przełknął głośno ślinę i potwierdził skinieniem głowy, jednocześnie ściskając dłoń Ginny. Harry przedstawił mu wydarzenia, aż do ukazania się ostatniego artykułu w prasie. Oczy Ślizgona otwarły się szeroko, kiedy dowiedział się prawdy o Tomie i tylko silny uścisk Ginny powstrzymał go od natychmiastowej ucieczki. W końcu Harry dokończył swoją opowieść.
— A tak przy okazji, może ma ktoś ochotę na drinka? — Remus i Severus posłali mu ostrzegawcze spojrzenia. — Nie mówię przecież o zalaniu się w trupa, ale mały drink przydałby się przynajmniej Blaise'owi... — Spojrzał na Syriusza. — Gdzie trzymasz alkohol? — Animag wskazał jedną z szafek i Harry wyciągnął z niej prawie pełną butelkę rumu. Remus wstał, przygotował szklanki i rozlał trunek. Harry usiadł i kontynuował: — Jakieś pytania, Blaise?
Zabini myślał przez chwilę po czym podniósł zagubiony wzrok na Harry'ego.
— Chcesz mi powiedzieć, że Czarny Pan spędził kilka ostatnich miesięcy pod rządami uczniów trzeciej klasy? — Wszyscy obecni parsknęli śmiechem. Zapowiadało się na ciekawą rozmowę.
Jak tylko wszyscy się uspokoili, Harry opowiedział o tym, co zobaczył we wspomnieniach Tiary. Severus wyglądał na zszokowanego i natychmiast zalecił zakup myślodsiewni dla Pottera, tak na wszelki wypadek. Dziesięć minut później pomógł chłopcu złożyć zamówienie, kosztami obciążając oczywiście rachunek rodziny Blacków. Zaraz potem wrócili do rozmowy.
— Wiemy, że większość społeczeństwa jest na niego wkurzona, ale co z Ministerstwem? Ostatnio dużo milczą. — Severus uśmiechnął się, słysząc te słowa.
— Krąży plotka, że Dumbledore wkrótce ma zostać zmuszony do wystąpienia z Rady Wizengamotu. Oczywiście to nie jest oficjalna informacja, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że już w sobotę zostanie podana do publicznej wiadomości. Naturalnie zmuszą go do wydania oświadczenia na ten temat. Co zamierzamy z tym zrobić?
— Myślę, że jestem w stanie go uziemić na dzień lub dwa zaraz po tym jak wyjdzie oświadczenie. Powiedz, Syriuszu, czy moja mama wspomniała ci, że stary jest uczulony na skorupiaki? Mały atak powinien dać nam kilka godzin. Co jeszcze... Już wiem! Może powinniśmy sprawdzić, czy nie dałoby się w to wciągnąć jeszcze kilku uczniów. Jestem pewny, że Rita dałaby się pokroić za kilka ciekawych informacji na temat naszych poprzednich nauczycieli OPCMu. Zwłaszcza Quirrella i Croucha. Kto wie, może nawet uda nam się wysunąć przeciw staremu zarzuty umyślnego spowodowania zagrożenia życia lub zdrowia dzieci. Można by też nagłośnić sprawę z bazyliszkiem. — Wszyscy zgodnie przytaknęli. Ginny wstała.
— Harry, wiem, że nie chcesz tego rozpowiadać na prawo i lewo, ale może byłoby lepiej jeśli reszta świata zobaczyłaby gdzie Dumbledore posłał Chłopca, Który Przeżył. Do diabła, wystarczyłoby napuścić Ritę na Dursleyów. — Harry przerwał dziewczynie.
— Nie. Nie chcę, żeby wszyscy wiedzieli — to nie ich sprawa. Było koszmarnie, ale nie zamierzam z nimi mieszkać dłużej niż to konieczne. Tak się zastanawiam... Tom, użyłeś mojej krwi, żeby odzyskać swoje ciało. Myślisz, że na tej podstawie można uzyskać efektywną ochronę? No wiesz, magia krwi.
— Nie wiem, może. Sprawdzę na weekendzie. Sprowadzę kilku ludzi, sfinguję jakiś nalot czy coś. Masz coś przeciwko torturowaniu mugoli? — Harry wywrócił oczami.
— Hej, podobno teraz jesteś po naszej stronie.
— Hej, jestem! Dlatego powiedziałem „torturować" a nie „brutalnie zarżnąć". Poza tym zasługują na to. — Jego górna warga zadrżała niebezpiecznie. Ginny dostrzegła to i postanowiła zmienić temat.
— W porządku. Więc myślisz, że będziesz w stanie sprawić, że Rita przypadkowo podsłucha nasze wspomnienia? — Wszyscy spojrzeli na Draco.
— Oczywiście. Jestem przekonany, że możemy to zaaranżować. Powiedzmy jutro o trzeciej w Pokoju Życzeń. Na pewno nie będzie miała nic przeciwko zmianie swoich planów na tę okoliczność. Właściwie zaraz do niej napiszę list i wyślę jeszcze dziś.
Syriusz spojrzał na Harry'ego.
— Ty też powinieneś napisać. Może zatrzymamy się na kolacje w Trzech Miotłach, skoro i tak będziemy w wiosce.
— Leniwy dupek — wymruczał Remus, słysząc jak Syriusz sprytnie wymiguje się od gotowania.
***
— Hej. — Draco wszedł do Pokoju Życzeń i zatrzasnął za sobą drzwi.
— Hej, Draco, coś nie tak? — zapytał Harry, siedząc na jednej z dwóch wygodnych sof.
— To tylko Pansy. Stara się wywołać zazdrość w swoim kochasiu więc wiesza się na mnie przy każdej okazji. Idiotka zapomina tylko, że może dałoby to lepsze rezultaty gdyby przy tym był... — powiedział i usiadł obok Blaise'a. Ginny zwróciła się do Neville'a.
— E tam. Nic nie pobije Lockharta. Ten kutas planował mnie zostawić martwą tam na dole, a potem jeszcze to opisać! — Neville prychnął.
— Nie, Ginny. Mówisz tak bo nie poznałaś Quirrella. Nie dość że V-Voldemort mu wyrastał z tyłu głowy to jeszcze gość jąkał się tak, że nie mógł wydusić pojedynczego słowa. Nawet Crouch był lepszy, mimo że drań torturował moich rodziców. A tak w ogóle to gdzie Dumbledore wynajdywał tych ludzi?
Harry oparł się wygodniej.
— Nie mam pojęcia. Ale wiesz co? Oprócz trzeciej klasy, musiałem mierzyć się z jakimś złym kretynem co roku. Dumbledore nie kiwnął palcem, aż do tej akcji w Ministerstwie. A tak przy okazji, widzieliście jaki cudowny pomnik wstawili w holu zamiast tego, który zniszczyli? — Ginny skinęła głową.
— Raz zebrał dupę w troki, obronił uczniów i od razu dostał pomnik. Ty w wieku dwunastu lat pokonałeś pieprzonego bazyliszka, a w zamian dostałeś skrzata domowego z zaburzeniami osobowości i cholerny uścisk dłoni. Jakim cudem stary nie wiedział, że w szkole jest bazyliszek? Drugoroczni uczniowie rozpracowali to szybciej niż on! Zresztą nie wyłapał też Voldemorta wyrastającego z głowy nauczyciela... Cud, że my w ogóle żyjemy! — Neville się uśmiechnął.
— Przynajmniej Lupin znał się na rzeczy. Nauczyłem się od niego więcej niż od wszystkich pozostałych nauczycieli razem wziętych. Może poza Crouchem, ale zdolność rzucania niewybaczalnych jest mało przydatna dla przeciętnego człowieka, nie?
Rozmawiali tak jeszcze chwilę. W pewnym momencie Draco przeprosił pozostałych i wyszedł na błonia. Stanął obok jeziora i wyglądał jakby rozmawiał sam ze sobą. Po kilku sekundach z jego ramienia sfrunął mały żuk i zamienił się w Ritę Skeeter.
— Myślę, że na razie ci wystarczy?
Rita przytaknęła.
— Mam więcej niż potrzebuję. Chociaż muszę przyznać, że to było nieco podejrzane, jesteś pewien, że nie mieli pojęcia, że tam byłam?
Draco zaśmiał się.
— Nie mieli pojęcia. Mogę cię zapewnić, że każde słowo, które tam padło jest prawdą. — Rita wyglądała na usatysfakcjonowaną. — Chyba wiesz jak zrobić użytek z tych informacji? Na pewno znajdziesz kilku anonimowych uczniów, którzy dodadzą coś ciekawego od siebie. — Oboje się uśmiechnęli.
— Czemu nie. W tym tygodniu jest wycieczka do Hogsmeade, prawda? Będę w Trzech Miotłach, jeśli ktokolwiek miałby ochotę się z czymś wygadać.
***
Dumbledore usunięty z Wizengamotu!
Albus Percival Wulfric Brian Dumbledore został usunięty ze stanowiska szefa Rady Wizengamotu po tym, jak na światło dzienne wydostały się dokumenty świadczące, iż Dumbledore pozwolił, by na uczniach Hogwartu, Szkoły Magii i Czarodziejstwa, przeprowadzane zostały eksperymenty dotyczące rozdwojenia jaźni, które okazały się fatalne w skutkach. Uczniowie Hogwartu zapytani o to, czy czują się w szkole bezpiecznie, odpowiadają...
Dumbledore umywa ręce!
Albus Dumbledore oświadcza:
„Byłem nieświadomy wagi problemu. Przekonano mnie, że Westhover i Zephyrwilde jedynie obserwowali życie uczniów, którzy i tak należeli do grupy wysokiego ryzyka wystąpienia chorób psychicznych. Gdybym wiedział, na czym polegają ich badania, nigdy nie dopuściłbym do tego, by uczestniczyły w nich dzieci, które były pod moją opieką. Szczerze przepraszam za wszelkie poniesione krzywdy."
Harry chętnie parsknąłby śmiechem po przeczytaniu dzisiejszego wydania Proroka. Skrzyżował spojrzenie z siedzącym przy stole Ślizgonów Draconem. Malfoy uniósł brew, a Harry ledwo zauważalnie skinął mu głową. Oczekiwał reakcji poprzednich nauczycieli Obrony jutro rano. Zaraz po śniadaniu Harry udał się do gabinetu Lupina. Zapukał i wszedł, nie czekając na zaproszenie. Remus podniósł głowę znad biurka.
— I?
— Zrobił tak jak się spodziewaliśmy. Zignorował problem. Rita zacznie atakować od jutra.
W międzyczasie... Stworek? — Skrzat pojawił się w gabinecie. — Stworku, upewnij się, że obiad Dumbledora będzie zawierał skorupiaki w jakiejkolwiek formie, dobrze? Zrób to dyskretnie, nikt nie może się dowiedzieć, a zwłaszcza pozostałe skrzaty. Dodaj tyle ile zdołasz, byle się nie zorientował. W końcu nie chodzi nam o delikatną wysypkę... — Skrzat wyglądał na zadowolonego z powierzonego mu zadania.
— Tak, Panie! Stworek zrobi to dla Pana! — Harry uśmiechnął się.
— Świetnie. I nie mów nikomu o tej rozmowie. W razie czego powiedz, że nie miałeś pojęcia, iż jest na cokolwiek uczulony. — Skrzat przytaknął. — Dziękuję, możesz odejść. I pamiętaj, bądź dyskretny. — Stworek znów przytaknął i znikł. Harry spojrzał na wilkołaka. — Pozostaje nam czekać. Jak myślisz, jak długo zajmie Radzie Zarządu dobranie się mu do skóry? — Remus zamyślił się chwilę.
— Bez Malfoya może to zająć jakiś czas. A przynajmniej dopóki zbyt wielu uczniów nie zostanie wtajemniczonych. Daję mu miesiąc, półtora, w zależności od tego jak bardzo agresywne będą kolejne artykuły. A tak przy okazji, chyba nie powiedziałeś...? — Harry zaprzeczył ruchem głowy.
— Nie. Wspomnieliśmy tylko, że jesteś najlepszym nauczycielem jakiego kiedykolwiek mieliśmy oraz jak bardzo jesteśmy wdzięczni za wszystko czego nas nauczyłeś. No wiesz, sama prawda. Hej, czy ty właśnie nie poprawiasz mojego eseju? — Wilkołak zachichotał i z hukiem zamknął zeszyt.
— Spadaj. Wiem, że twój chłopak dziś pracuje, ale może idź jego pozadręczaj, co? — Harry starał się zrobić obrażoną minę, ale nie udało mu się powstrzymać szerokiego uśmiechu. Wszystko układało się znakomicie.
***
Tom wodził wzrokiem za swoim kochankiem, który skakał po całej piwnicy.
— Jeśli natychmiast nie usiądziesz to cię zwiążę. — Harry wywrócił oczami, ale usiadł obok chłopaka.
— Jak wam poszło wczoraj? —zapytał. Tom zwołał wczoraj Śmierciożerców i zebrał od nich raporty. Riddle westchnął.
— Zaczyna im się nudzić. Myślę, że muszę im znaleźć jakieś zajęcie, inaczej zaczną podejrzewać, że mięknę. — Harry zastanawiał się nad czymś przez chwilę.
— A może Azkaban, co? To powinno im się spodobać. Zwłaszcza, gdy każesz im wyciągnąć wszystkich więźniów. Nawet jeśli im się nie uda, to przynajmniej pozbędziemy się tych, którzy polegną w akcji.
Tom przytaknął.
— Tak, to dobry pomysł. Im szybciej tym lepiej czy mam jeszcze trochę zaczekać?
— Cóż, Rita zamierza wypuszczać swoje artykuły na przestrzeni kilku następnych dni, więc możesz zaczekać do tego czasu. Poczekajmy, aż złe wieści troszkę się rozejdą. — Harry uśmiechnął się krzywo. — Właściwie to zastanawiałem się jak zamierzamy to wszystko zakończyć. Wiesz może, czy Imperius działa na pocałowanych przez dementora?
— A dlaczego nie, chociaż w sumie nigdy nie próbowałem. A co?
— Cóż, niektórzy muszą umrzeć, prawda?
— Rozumiem. Każę im wyciągnąć Glizdogona i Bellatrix, jeśli będzie to możliwe, i może jeszcze Croucha. W weekend pomyślę jak to wszystko rozegrać. To odwróci ich uwagę, a ja w tym czasie sprawdzę bariery ochronne wokół domu Dursleyów. Mogę też wywołać chaos wysyłając wiadomość do Chłopca, Który Przeżył. O tej porze w przyszłym tygodniu cały czarodziejski świat będzie wrzał. A skoro przedyskutowaliśmy już najważniejsze sprawy to może... — Tom pochylił się i obdarzył Harry'ego namiętnym pocałunkiem. O tak, życie jest piękne, pomyślał Potter zanim całkiem stracił nad sobą kontrolę.
0}SҚ]!G
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro