Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VI „Teorie"


Tom spojrzał na mężczyznę, który przekroczył próg sklepu i zamarł. W odległości niecałych dwóch metrów od niego stał Remus Lupin, przybrany ojciec chrzestny Harry'ego Pottera. Tom wziął głęboki wdech i zdobył się na uśmiech.

— Witam. Czy mogę w czymś pomóc?

Wilkołak zmierzył mężczyznę spojrzeniem. Wyglądał na może dwa lata starszego od Harry'ego i pomijając uśmiech, wydawał się bardzo zdenerwowany.

— Właściwie to tak. Nazywam się Remus Lupin, a pan..? — Wilkołak wyciągnął dłoń na przywitanie.

— Tom. — Eks-Czarny Pan chwycił dłoń profesora OPCM i uścisnął ją w pewny, profesjonalny sposób. — Co mogę dla pana zrobić, panie Lupin?

— Wystarczy Remus. Przyszedłem porozmawiać o jednym z moich uczniów. Słyszałem plotkę, że spotyka się on z pracownikiem Miodowego Królestwa.

Tom przełknął głośno ślinę. To nie mogło oznaczać nic dobrego.

— Harry — powiedział.

— W istocie. Przyjaźniłem się z jego rodzicami i czuję się w jakiś sposób za niego odpowiedzialny. — Ton głosu wilkołaka był raczej neutralny, ale w jego spojrzeniu widać było zdecydowanie dziki błysk.

— Tak, proszę pana. Harry mówił mi o panu. Powiedział mi także o tym, co zdarzyło się w czerwcu.

— Rozumiem. Skrzywdzono go już zbyt wiele razy. Mam nadzieję, że będziesz o tym pamiętał, zanim zrobisz coś, co znów go zrani — powiedział i uśmiechnął się, na co Tom odpowiedział nerwowym grymasem.

— Tak, proszę pana — wykrztusił.

Remus przytaknął i opuścił sklep.

Tom, czując, jak serce bije mu w szaleńczym tempie, obserwował wychodzącego mężczyznę. Jeżeli sytuacja już teraz wygląda nieciekawie, to co będzie, kiedy Lupin dowie się, kim naprawdę jestem?

***

Harry przeczytał wreszcie ostatnie informacje dotyczące Eksperymentu Rozszczepienia Jaźni i był prawie pewny, że jego interpretacja przepowiedni była właściwa. Chciał jednak spojrzeć na sprawę z dystansem, zanim powie o wszystkim Tomowi. Wzdychając, spakował wszystkie zebrane do tej pory akta dotyczące eksperymentu i jego wyników. Zabrał także ze sobą opis dezintegracji "Voldemorta" z osobowością Toma oraz opis tego, czego "nauczyli" go Westhover i Zephyrwilde. Nadszedł czas, by porozmawiać ze Snapem.

Harry zapukał do drzwi jego gabinetu. Mistrz Eliksirów zmarszczył brwi, widząc, komu otwiera. Czego tym razem chce ode mnie ten przeklęty Gryfon?

— Muszę z panem porozmawiać.

— Najwidoczniej, panie Potter. Proszę wejść. — Severus usunął się z drogi, wpuszczając chłopaka do środka. — Więc, o co chodzi? — warknął

— To trochę skomplikowane, proszę pana. To ma związek z przepowiednią i nagłą zmianą osobowości Toma — powiedział i wyciągnął z torby wszystkie dokumenty. — Powinien pan to przeczytać, a resztę wyjaśnię potem.

— W porządku, Potter. Usiądź na chwilę, porozmawiamy, kiedy skończę. — Harry posłusznie usiadł na krześle, po czym wyciągnął książkę i zaczął czytać.

Severus otworzył teczkę z aktami i również zagłębił się w lekturze. Przynajmniej wygląda to na bardziej interesujące niż eseje trzeciorocznych Puchonów.

Pół godziny później mężczyzna wyprostował się, zszokowany. Skutki tego wszystkiego... I Dumbledore im pomagał? Po co miałby to robić?

Wzdychając, zwrócił się do Gryfona.

— W porządku, Potter, ale jak do tego wszystkiego pasuje przepowiednia?

Harry wyjaśnił Mistrzowi Eliksirów całą sytuację, obserwując pogłębiającą się zmarszczkę na jego czole.

— Panie Potter, myślę, że pana teoria może być całkiem słuszna. Czy dzielił się pan swoim odkryciem z kimś jeszcze?

— No cóż, jakiś czas temu rozmawiałem o tym z Gin, wtedy, kiedy podsłuchał nas Neville, ale to były dopiero moje domysły i nie dysponowałem tymi informacjami. Pomyślałem, że skoro to rozgryzłem i znam już szczegóły, to najlepiej będzie, jeśli zwrócę się z tym do ciebie.

— Istotnie, Potter... Harry. Myślę, że będę to musiał komuś pokazać. Masz coś przeciwko, abym zatrzymał te dokumenty?

— Nie, pod warunkiem, że nie pójdziesz z tym do Dumbledore'a. Mam kopie schowane w swoim kufrze. Pomyślałem, że będziesz chciał mieć je dla siebie, dlatego zebrałem to wszystko i ci przyniosłem.

Severus był zaskoczony, że chłopak o nim pomyślał, bo niewątpliwie oznaczało to, że darzy go zaufaniem.

— W takim razie... Dziękuję. A teraz zjeżdżaj z mojego gabinetu. — Uprzejmość, z jaką wypowiedział te słowa, złagodziła ich znaczenie.

Harry uśmiechnął się do mężczyzny, schował swoją książkę z powrotem do torby i skierował się w stronę wieży.

***

Wilkołak usiadł przy biurku, marszcząc brwi. Znał zapach tego chłopaka, pytanie tylko — skąd? I czego on chciał od Harry'ego?

Z zamyślenia wyrwał go odgłos pukania do drzwi.

— Otwarte! — zawołał.

Severus Snape wszedł do jego gabinetu zamaszystym krokiem.

— Dzień dobry, Severusie. Mogę ci jakoś pomóc?

— Jeden z uczniów przekazał mi właśnie pewne informacje. Pomyślałem, że będziesz zainteresowany.

Mężczyzna podał teczkę Lupinowi, który uniósł jedną brew w zdziwieniu.

— Harry? — zapytał.

Severus uśmiechnął się drwiąco.

— Tak. Chłopak jest raczej uparty. Nie wiem, czy Dumbledore kiedykolwiek rozmawiał z tobą o przeszłości Voldemorta?

— Tak, wspomniał coś. Tom Marvolo Riddle, uczeń z rocznika 1940?

Severus przytaknął, a Remus otworzył teczkę. Pierwszy dokument zawierał wyjaśnienie natury eksperymentu. Wyraz niedowierzania na twarzy Lupina pogłębiał się wraz z kolejną przeczytaną stroną. Po przebrnięciu przez połowę zawartości teczki był już gotowy udusić Dumbledore'a gołymi rękami. W końcu dotarł do ostatniej strony i zamarł. Patrzył na zdjęcie czterech czarodziejów. Jednym z nich był Dumbledore, dwaj następni nazywali się Zephyrwilde oraz Westhover. To jednak ostatnia twarz, podpisana jako "anonimowy obiekt badań", zszokowała mężczyznę. Remus wpatrywał się w zdjęcie Toma Riddle'a.

***

Harry dotarł do swojego dormitorium, rzucił szybkie Tempus i zdając sobie sprawę, że jest już za piętnaście czwarta, złapał kawałek pergaminu i naskrobał liścik do Toma, prosząc go o jak najszybsze spotkanie.

Chłopak wziął swoją pelerynę oraz mapę i skierował się w stronę przejścia wiodącego do Miodowego Królestwa. Praktycznie przebiegł całą drogę i kiedy już dotarł na miejsce, łapał oddech z wielkim trudem. Przeszedł przez ciemne pomieszczenie, aż dotarł do skrzynek, które szybko transmutował w miękkie siedziska (trik zasugerowany przez Toma, po tym, jak czwarty raz spotkali się w piwnicy, by się poprzytulać). Po dziesięciu minutach czekania zjawił się Tom, oświetlając sobie drogę światłem z różdżki.

— Cześć. Coś długo ci zeszło. — Harry wyszczerzył się do starszego mężczyzny.

— Taa, obsługiwałem czarownicę, która zażyczyła sobie po trzydzieści sztuk każdego wyrobu. Liczonych pojedynczo, oczywiście. W takie dni jak dzisiaj tęsknię za swobodnym rzucaniem Crucio na ludzi.

Harry zachichotał, kiedy Tom usiadł obok niego.

— Jestem pewien, że ciężko jest ci radzić sobie z problemami przeciętnych ludzi.

Tom zignorował komentarz i mówił dalej:

— I niejaki Remus Lupin pojawił się dziś w moim sklepie i zafundował mi pogadankę. — Harry pisnął. — Zrobił na mnie imponujące wrażenie. On się naprawdę o ciebie troszczy, wiesz?

— Tak, wiem. Domyślił się, że coś było nie tak w Halloween, więc zatrzymał mnie i Neville'a po lekcji. Zdołaliśmy go przekonać, że to był tylko mały przekręt i nasz sposób na wyśmianie wydarzeń z przeszłości. Przykro mi, że tu przyszedł i ci groził.

— Powinno ci być przykro! Jestem cholernym Czarnym Panem, a przez niego mało nie posikałem się ze strachu! — Harry zachichotał pochylając się nad swoim chłopakiem. Przechylił głowę i zamknął jego usta w prawie grzecznym pocałunku. Uniósł się na moment, by po chwili przycisnąć swe wargi do warg Toma zdecydowanie pewniej. Rozchylił je delikatnie i przejechał swoim językiem po wargach starszego mężczyzny, nakłaniając go do pogłębienia pocałunku. Jedną rękę owinął wokół ramienia Riddle'a dla zachowania równowagi, druga natomiast zaczęła majstrować przy guzikach szaty chłopaka jego chłopaka. Powoli je rozpinał, aż dotarł do samego końca. Kiedy szata była już zdjęta, Harry zaczął wędrować po ciele Toma swoim gorącym językiem, najpierw znacząc mokrym śladem linię szczęki, po chwili zaś przenosząc się na szyję. Zatrzymał się na moment, by possać wrażliwy punkt tuż pod jabłkiem Adama, wywołując tym zduszony jęk mężczyzny. Odgłos ten powędrował prosto do penisa Harry'ego, który był już twardy jak skała. A sądząc po równie twardej wypukłości w bokserkach Toma, on miał podobny problem. Potter kontynuował swoją wędrówkę w dół, poświęcając swoją uwagę obojczykowi, a następnie zniżając się i dosięgając sutka. Najpierw ścisnął twardą brodawkę, następnie zaczął ją ssać, zachęcony odgłosami, jakie wydawał Tom. Nie odrywając ust od torsu kochanka, Harry zajął się drugim sutkiem w identyczny sposób, powodując jeszcze więcej rozkosznych jęków Riddle'a. Następnie jego usta podążyły w dół brzucha, a gorący język zagłębił się w pępku mężczyzny. Kiedy dotarł w końcu do krawędzi bokserek, uniósł ręce i chwytając po obu stronach materiału, pociągnął w dół, wystawiając nabrzmiałego penisa na chłodne powietrze piwnicy. Tom aż syknął, kiedy materiał prześliznął się po wrażliwym ciele. Harry uśmiechnął się i dmuchnął delikatnie na znajdujący się na wprost jego twarzy członek, zmuszając Toma do jęków wymieszanych z przekleństwami w wężomowie.

— Proszę, Harry! Chcę więcej!

Gryfon spojrzał w górę. — Powiedz, co mam zrobić. Chcę to od ciebie usłyszeć.

— Obciągnij mi, Harry... Na Merlina, tak, dokładnie tak...

Drżąc na całym ciele, Harry zrobił dokładnie to, o co prosił Tom.

***

Remus przemierzał swój gabinet w tę i z powrotem. Harry umawiał się z Tomem Pieprzonym Riddle'em? Ten młody, zdenerwowany mężczyzna, który uścisnął mu dłoń, zapewniając, że nie ma zamiaru skrzywdzić Harry'ego, był tym samym facetem, który zabił Merlin wie ile osób? I Harry to wiedział? Nie mógł tego pojąć. Musiał pogadać z Harrym. Natychmiast. Zatrzymał się na chwilę, rozmyślając nad najszybszym sposobem znalezienia chłopaka. Skrzaty domowe, to jest myśl. Jak się nazywał ten, który tak bardzo lubił Harry'ego? On będzie wiedział, gdzie szukać. Zgredek, czyż nie? Tak, na pewno.

— Zgredku! — zawołał wilkołak. Skrzat pojawił się przed nim, spoglądając na mężczyznę swoimi wielkimi, okrągłymi oczami. — Mógłbyś znaleźć Harry'ego i przekazać mu, że muszę z nim natychmiast porozmawiać?

— Harry'ego Pottera, sir? Tak, sir. Zgredek go poszuka! — Skrzat pstryknął palcami i zniknął.

Lupin rozsiadł się w fotelu. Nie pozostało mu nic innego, jak siedzieć i czekać.

Pół godziny później wciąż nie miał żadnych informacji o Harrym. Już miał iść i poszukać go na własną rękę, kiedy Zgredek zmaterializował się tuż pod jego stopami.

— Zgredkowi jest przykro, sir, ale nie znalazł Harry'ego Pottera w zamku, więc Zgredek zapytał panienki Ginny, czy nie wie, gdzie jest Harry Potter. Panienka Ginny powiedziała, że Harry Potter pewnie jest teraz ze swoim chłopakiem, ale nie chciała powiedzieć, gdzie.

— W porządku, Zgredku. Myślę, że sobie poradzę. Dziękuję. — Skrzat ukłonił się i zniknął.

Remus westchnął i rzucił szybkie Tempus. Było wpół do szóstej, powinien zdążyć przed zamknięciem Miodowego Królestwa. Ubierając pelerynę, mężczyzna po raz drugi tego dnia skierował swe kroki do sklepu ze słodyczami.

***

Harry leżał zwinięty w objęciach Toma, drzemiąc spokojnie. To było cudowne popołudnie — po tym jak doprowadził swego partnera na szczyt, ten oczywiście zwrócił przysługę, wprawiając Pottera w niemałą euforię. Przepowiednia nie zaprzątała jego myśli i w tym momencie czuł się jak w niebie. Ziewnął i wtulił się mocniej w swojego chłopaka. Tom, cudowny Tom. Starszy mężczyzna, zważając na przeszłość Harry'ego, bez skrupułów pozwolił przejąć inicjatywę młodemu Gryfonowi, który mimo zdenerwowania, wykazywał ogromny zapał do działania. Tylko jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Nie chcąc się ruszać, Harry szturchnął Toma.

— Która godzina? — Tom zamrugał, złapał różdżkę i rzucił ciche Tempus.

— Prawie szósta. Powinieneś się zbierać, jeśli chcesz zdążyć na kolację. — Harry usiadł, narzekając pod nosem, i sięgnął po swoje szaty. Prawie skończył zapinać guziki, kiedy drzwi do piwnicy otwarły się.

— Hej, Tom, jesteś tam? Jest tu na górze mężczyzna, który mówi, że musi się z tobą zobaczyć. Powiedział, żebyś wziął ze sobą kolegę.

Tom i Harry spojrzeli na siebie. Któż to mógł być? Harry domyślił się pierwszy.

— Remus. — Tom złapał swoje szaty i szybko się ubrał.

— Aha. No tak. Skoro zaraz będę martwy, to chciałbym powiedzieć, że znajomość z tobą była prawdziwą przyjemnością.

Harry przewrócił oczami.

— Skończ melodramatyzować. Co najwyżej trochę cię pokaleczy.

Tom prychnął, słysząc czarny humor swojego chłopaka.

— Chciałbym mieć podobne podejście, kochanie. — Wziął głęboki oddech i ruszył w górę po schodach, a Harry podążył tuż za nim.

Wchodząc do sklepu, Riddle ostrożnie utkwił spojrzenie w swoich butach. Twarz Pottera pokryła się jasnym szkarłatem, jednak chłopak odważył się spojrzeć w twarz przybranemu ojcu chrzestnemu. Remus powiódł spojrzeniem po ich zmierzwionych włosach, wciągnął w nozdrza charakterystyczny zapach, który przylgnął do ich ciał, po czym potrząsnął głową. Przewrócił oczami i odezwał się do właściciela sklepu:

— Czy ma pan może jakiś pokój, z którego mógłbym skorzystać? Muszę porozmawiać z tymi dwoma tutaj. — Mężczyzna przytaknął i wskazał na Toma, który westchnął z rezygnacją i ruszył przed siebie.

— Tu jest gabinet. — Riddle otworzył drzwi i przepuścił Harry'ego oraz Lupina przodem, następnie sam wszedł do środka i z powrotem zamknął drzwi. — Zaklęcia wyciszające już zostały rzucone — powiedział i ,wciąż nie podnosząc wzroku, stanął u boku Pottera.

— Cóż, Harry, nie tak dawno temu Snape złożył mi bardzo interesującą wizytę. — Oczy Gryfona rozszerzyły się momentalnie.

— Więc to z tobą chciał porozmawiać... — powiedział, intensywnie zastanawiając się, co dokładnie było w tych aktach. Wtedy przypomniał sobie o zdjęciu. — O cholera.

— Dobrze powiedziane. Prawie dostałem zawału, jak zobaczyłem to zdjęcie! A potem nie mogłem cię nigdzie znaleźć... — Zdenerwowany Remus przeczesywał włosy palcami. — Co tu się u diabła dzieje, Harry? O co chodzi?

Harry spojrzał na biurko, dostrzegając stojące za nim krzesło. Podszedł do niego i usiadł. — Dobra. Profesorze, czy przeczytał pan wszystkie akta? — Remus przytaknął. — Świetnie, to nam ułatwi sprawę. Tom, pamiętasz, kiedy mówiłem ci o mojej teorii dotyczącej eksperymentu? Cóż, chodzi o przepowiednię. Bo widzisz...

Harry wyjaśnił swoją teorię, według której przepowiednia została już wypełniona. Oczy Toma rozwarły się w niedowierzaniu, kiedy po raz pierwszy usłyszał jej pełną treść, na co Harry, dostrzegając jego dyskomfort, wyciągnął rękę i delikatnie uścisnął dłoń Riddle'a, który niezwłocznie ów uścisk odwzajemnił. Mimo, że był pochłonięty teorią Harry'ego, Remus zauważył ten poufały gest, lecz postanowił, że zajmie sie tym później. Potter wyjaśnił Lupinowi istnienie swoistego połączenia między nim a Tomem oraz to, że dzięki temu może z łatwością stwierdzić, kiedy Tom kłamie.

— No więc poszedłem z tym do Snape'a, bo potrzebowałem kogoś, kto na to spojrzy z innej perspektywy. Gdyby w moim rozumowaniu pojawił się błąd, kto jak kto, ale Snape na pewno zaraz by to zauważył. Jest w tym dobry, sam wiesz. — Wziął głęboki oddech. — I przepraszam, że cię przestraszyłem, Remusie. Byłem taki podekscytowany, że to rozgryzłem i chciałem spędzić trochę czasu z Tomem. Zawsze zawalę sprawę.

— Niczego nie zawaliłeś, Harry. Po prostu bałem się o ciebie. Jesteś teraz moją rodziną, jedyną, jaka mi pozostała. Gdyby coś ci się stało... Nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Poza tym, ciężko mi w to wszystko uwierzyć, nawet po przeczytaniu tych dokumentów — prychnął. — Kto jeszcze o tym wie?

Harry wymienił wszystkich po kolei.

— Rozumiem. I Draco z Neville'em naprawdę jakoś się dogadują?

— Wiem, to przerażające, ale naprawdę tak jest. Oczywiście Draco wciąż boi się mnie, co pomaga, ale...

***

— Więc co zamierzamy zrobić z Dumbledorem? — Harry spojrzał na Lupina, który kolejny raz przeczesywał teczkę. Minął tydzień, odkąd Remus dowiedział się o Tomie. Harry wraz z Ginny siedzieli w jego gabinecie, popijając kremowe piwo. Snape także był obecny, ale na propozycję napicia się z nimi zareagował groźnym spojrzeniem.

— Jeszcze nie wiem. Ale jedno jest pewne — będzie miał za co odpowiadać. Czy ktokolwiek w ogóle wie, gdzie on teraz jest?

— Nie, nic nikomu nie powiedział. Wysłał notatkę, mówiąc, że wróci na święta i żebyśmy się nie martwili. Wiesz, to dobrze, że owinąłeś sobie Toma wokół palca, Harry. Nie chciałbym być zmuszony walczyć z Vodemortem w czasach jak te. —

Harry parsknął.

— Czemu nie? Jedyny raz, kiedy ten starzec mi pomógł, to wtedy w ministerstwie. W każdym innym wypadku po prostu pozwolił mi samemu zając się wielkim, złym Czarnym Panem. To kolejna rzecz, za którą powinien odpowiedzieć.

Ginny wtrąciła się w rozmowę:

— Nie zapominaj też, że najwyraźniej obserwował cię podczas twojego pobytu u Dursleyów.

— Czekajcie, o co chodzi z tymi Dursleyami?

— Harry zmarszczył brwi, ale Ginny mimo to odpowiedziała na pytanie:

— No cóż, kiedy Harry przybył na Grimmauld Place, przypadkiem weszłam do pokoju, kiedy się przebierał i zobaczyłam, że jego plecy są całe w siniakach...

— To nic takiego, Ginny. Poza tym, to wciąż nie jest twoja sprawa.

— Gówno prawda, twoje plecy wyglądały jak pieprzony zachód słońca, Harry. No więc napisałam list do dyrektora, w którym wyraziłam swoje obawy o bezpieczeństwo Harry'ego, ale Dumbledore zapewnił mnie, że stale ma na niego oko, że z Harrym wszystko w porządku i że nie powinnam wtykać nosa w nie swoje sprawy. Pewnie tak samo "strzegł" cię na drugim roku, kiedy siedziałeś zamknięty w pokoju z okratowanymi oknami i jedzeniem podawanym przez dziurę w drzwiach, co? Albo kiedy ci mugole byli tak uprzejmi, by dać ci komórkę pod schodami zamiast pokoju i traktowali cię jak cholernego skrzata domowego, zanim jeszcze dostałeś list ze szkoły... — Oczy obydwu profesorów rozszerzyły się w niedowierzaniu. Severus, zamyślony, popatrzył w podłogę. Wiedziałem, że ten dom nie należał do najmilszych, sam widziałem, kiedy zabierałem stamtąd chłopaka. Ale żeby było aż tak źle? Co ten cholerny Dumbledore sobie myślał?

Lupin praktycznie wybuchnął.

— Co takiego? Dlaczego nikt mnie o tym nie poinformował? Dumbledore — z pogardą wypluł nazwisko dyrektora — powiedział mi, że jesteś cały i zdrowy, i że po prostu chciał ci zapewnić normalne, szczęśliwe dzieciństwo. Skręcę kark temu staremu kłamcy!

Harry spojrzał na swojego przybranego ojca chrzestnego.

— Będziesz musiał ustawić się w kolejce. Myślę, że Tom zarezerwował dla siebie ten przywilej, kiedy Drops przekonał go do wzięcia udziału w eksperymencie. Poza tym, to jeszcze nie wszystko. Wiedziałeś, że Syriusz ustanowił mnie swoim spadkobiercą? Nasz kochany Drops nie raczył mnie o tym poinformować. Jeden z pracowników Gringotta mi powiedział, kiedy byłem w banku. Ponoć od miesięcy próbowali się ze mną skontaktować, choć ten goblin był nieco nadpobudliwy — może jest spokrewniony z Filtwickiem w jakiejś dalszej linii? W każdym razie, chodzi oto, że jestem teraz właścicielem Grimmauld Place, nie mówiąc już o reszcie, a ten stary pierdziel nie zamierzał mi o tym powiedzieć. Może myślał, że wykopię Zakon z jego siedziby, kto wie? Do tego jeszcze ta sprawa z przepowiednią — doskonale znał jej treść i najwyraźniej drwił sobie z Toma, używając Snape'a jako pośrednika. — Harry skinął głową w stronę Mistrza Eliksirów. — Oczywiście upewnił się, że pomysł zwabienia mnie do ministerstwa zakiełkował w jego głowie. A jestem pewien, że tego jest znacznie więcej. Chodzi mi o to, że starzec był rzekomo nieświadomy większości przekrętów dziejących się w szkole odkąd się tu pojawiłem! No bo jak Quirrel dostał w ogóle tę robotę? Na gacie Merlina, facetowi Voldemort wyrastał z tyłu głowy! A Lockhart? — Severus parsknął, słysząc to nazwisko. Harry mu przytaknął — Dokładnie! Koleś był jak piąte koło u wozu! — Ginny zaczęła się śmiać, słysząc to porównanie. Remus, który znał Lockharta tylko z opowiadań, zachichotał. Nawet Severus się uśmiechnął.

— Tak, panie Potter. Rozumiemy. Dumbledore stanowi zagrożenie. Co więc z nim zrobimy?

Harry rozparł się w fotelu.

— Chyba mam pewien pomysł. — powiedziała nagle Ginny, a wszyscy spojrzeli na nią z wyczekiwaniem. — Dobrze wiemy, że najważniejszą rzeczą, jaką on posiada jest jego reputacja, prawda? Mały dziwak i ekscentryk, tak, ale wciąż niezaprzeczalnie dobry i kompletnie nieskazitelny — w innym wypadku nie byłby tak niezastąpiony. Może więc czas położyć cień na jego dobre imię? — Słysząc to, czarodzieje wyszczerzyli zęby w uśmiechu. O tak, Dumbledore zapłaci za wszystko, co zrobił.

2L_]煹

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro